piątek, 6 stycznia 2012

Zaczerpnąć ze źródła


Zaczerpnąć ze Źródła –Sakrament i ikona





Rafał Szwedowicz SDB
Spotkali się przy studni Bóg i Samarytanka, Źródło i człowiek, to wydarzenie wypisało coś niezwykłego w historii ludzkich pragnień, odniesień. To powrót do rajskiej sytuacji gdzie człowiek i Stwórca „przechadzali się” po ogrodzie, prowadzili dialog, jak ten który po wielu wiekach podejmie Chrystus z ową nieznana z imienia kobietą. Pojawiły się ponadczasowe pytania gdzie należy czcić Boga, czy na tej górze a może na innej, jaki kult będzie stosowny do Misterium które próbuje ogarnąć znany wielu ewangeliczny zapis. W mojej osobistej refleksji pragnę przybliżyć moment spotkania, który streszcza się i wypełnia w Nim- Przedwiecznym i nieustannie przemawiającym do człowieka, Wcielonym Logosie. Tylko lepsze zrozumienie tajemnicy chrześcijańskiego spotkania jakim jest Sakrament pisany z wielkiej litery oraz Ikona, pozwolą zrozumieć ukrytą tęsknotę chrześcijaństwa podobną do tej którą nosiła w sobie owa niewiasta z Samarii. My już doświadczamy czym jest studnia...Źródło...i kto może pić z niej. W pogłębieniu tej świadomości pozwoli nam na nowo pogłębić rzeczywistość jaką jest sakrament obecności Boga wyrażony w języku jakim jest Liturgia. Obok liturgicznego źródła spojrzymy na obraz –Ikonę, która jest sakramentalną sztuką wizualizacji Misterium, jak również uchwyceniem tego, co ekspresja liturgii nie jest wstanie wyrazić w języku gestów i znaków. Spojrzymy na ekspresję formy, głębię wyrazu i siłę jaką niosą kolory. Może potrzebujemy dzisiaj pochylić się nad tymi dwiema rzeczywistościami doświadczenia „Sacrum”, Bożego Oblicza obecnego w Liturgii i Ikonie. Potrzebujemy zabiegani w codzienności nowego świeżego spojrzenia na piękno, które się objawia w sztuce jaką jest przeżycie, język ciała, symboli, wpisany w święte czynności w których to, wyrazi się „piękno które będzie zdolne zbawić świat”(F.Dostojewski „Bracia Karamazow”). Trzeba jak Chrystus usiąść przy studni, źródle Jakuba, aby w zmęczeniu i skwarze zmęczonego człowieczeństwa odkryć nową jakość istnienia, aby zaczerpnąć ze studni, tak aby łaknąć i pragnąć sercem i całym swoim jestestwem. Aby powiedzieć jak Pan „daj mi pić” trzeba najpierw odnaleźć studnię, oazę rozkwitającą jak rajski ogród, spulchniony strumieniem źródła, tworzącym miejsce posilenia i wytchnienia. Kiedy wspólnie dotrzemy do studni, przedzierając się przez drogę języka liturgii, mistagogii i ikonograficznej wizji apofatycznej Boga miłośnika człowieka, wtedy zanurzymy nasze czerpaki i napijemy się z wody wytryskającej z boku Baranka, rodzącej Kościół-Oblubienicę i nowego Adama. To będzie wtedy wydarzenie spotkania, zaspokojenia, uciszenia tego co, rozkrzyczane w nas, uzdrowienia tego potrzaskane, obmycia tego co grzeszne. Będzie to napełnienie duszy Duchem Świętym „Każdy kto pije tę wodę znów będzie pragnął. Kto zaś będzie pił wodę, która Ja mu dam, nie będzie pragnął na wieki, lecz woda którą Ja mu dam, stanie się w nim źródłem wody wytryskującej ku życiu wiecznemu”(J4,13-14). Zrozumienie liturgii jako nurtu w którym zanurzamy się na nowo w rytmie życia Bożego, sprawi iż będziemy potrafili widzieć pełniej i dalej ku wydarzeniom które Bóg ma dla nas w swoim odwiecznym planie miłości, gdzie zgromadzi nas na górze, Niebiańskim Jeruzalem na Liturgii Piękna, abyśmy mogli z otwartymi oczyma podziwiać Jego wielkość i Chwałę, kiedy przeniknięci przez energie Źródła zostaniemy porwani z nurtem który wszystko nam wyjaśni. Gdzie „...prawdziwi czciciele Jego będą oddawać cześć Ojcu w Duchu i prawdzie, a takich to czcicieli chce mieć Ojciec. Bóg jest Duchem; potrzeba wiec by czciciele Jego oddawali Mu cześć w Duchu i prawdzie”(J4,23). Nasza świadomość w przeżyciu Misterium będzie większa kiedy zechcemy podjąć trud pochylenia się tymi zagadnieniami. „Sakrament i ikona” nie stanowi jakiegoś naukowego i odkrywczego rozwinięcia tych wymiarów, ale jest to osobista refleksja autora który kocha Liturgię i Ikonę, i pragnie aby te mistyczne drogi stały się bliskimi dla innych. Praca nie będzie miała jakiegoś szczególnego rysu naukowości, cytaty które będę przytaczał będą miały na celu przybliżyć tradycję Kościoła, a jednocześnie uczynić refleksję bardziej zachęcającą do otwarcia na myśl pokoleń które, czuły i były przeniknięte tym samym żarem, obecności Boga–Człowieka pośród swego ludu, tego samego żyjącego i przemawiającego do nas dziś jak kiedyś do Samarytanki łaknącej i pragnącej Źródła.



I Wędrówka we wspólnocie- Misterium Zgromadzenia.

Wędrowanie w nurcie liturgii rozpoczynamy od wydarzenia jakim jest dla chrześcijan Eucharystia. Rozpoczynamy podróż do „Samarii” gdzie znajduje się studnia, od wspólnoty jaką jest Kościół, Święte Zgromadzenie, Lud wybrany Nowego Przymierza w którym Słowo zapragnęło pozostać. Musimy na samym początku mocno sobie uświadomić iż, bez zrozumienia wspólnoty nie pojmiemy tego wszystkiego co, przez wieki nazwano tajemnicą. Kościół jako tajemnica ukryta w Nim, i w pełni zrozumiałą tylko w Nim, Ciało Chrystusa, ognisko miłości, w której człowiek doświadcza spotkania i niejako powraca nieustannie do „łona Matki” w którym ogniskuje się ciepło i bezpieczeństwo. To żywy organizm składający się z wielu członków. A może nawet mozaika, wielobarwnych pięknych mniej lub bardziej oszlifowanych kamieni, z których ma powstawać „studnia” dla Źródła. Święty Paweł Apostoł powie „Gdy schodzicie się jako Kościół...”(1Kor 11,18), te słowa nie odnosi do jakiejś instytucji, świątyni, lecz do natury i celu zgromadzenia, do wspólnoty wybranych w jednym Duchu. Schodzić się razem w Kościół w rozumieniu pierwszych wspólnot chrześcijan oznaczało, spotkanie z Oblubieńcem, wydarzenie które przekracza czas i miejsce, stanowiące urzeczywistnienie się Misterium- Kościoła. „Jest to zgromadzenie eucharystyczne, podczas którego jako jego uwieńczenie dokonuje się „Wieczerza Pańska” eucharystyczne „łamanie chleba”. „Każda celebracja, będąc udziałem w odwiecznej liturgii, ukazuje i urzeczywistnia powszechność Kościoła...Jak każdy wierny który, mając udział w Ciele i Krwi Pańskiej, ma udział nie w części Chrystusa, ale w całym Chrystusie, tak celebracja w konkretnym Kościele lokalnym nie rozczłonkowuje liturgii niebieskiej, ale w niej w sposób pełny uczestniczy. Celebracja zatem jest nie tylko momentem , ale także miejscem , w którym liturgia sprawia, że Kościół żyje w całym swym misterium. Wszystkie Kościoły lokalne ukazują, urzeczywistniają i przekazują swoją jedność w powszechności właśnie przez to, że uczestniczą w tej samej jedynej odwiecznej liturgii.”(J.Corbon „Liturgia źródło wody życia”). Tak jak zostało powiedziane Liturgia, to słowo będzie powracać nieustannie jak powiew wiatru, stanowi wydarzenie, spotkanie...w którym Mistrz pragnie zgromadzić wokół swojej osoby i w sobie, wszystkich którzy „łakną i pragną” skosztować jak On jest dobry. Jednocześnie podobnie jak w dialogu z samarytańska kobietą pragnie zgromadzić w kulcie wszystkich w jedno, zanurzyć w źródle które wytryskuje z Jego wnętrza. Gromadzi w jedno „rozproszone dzieci Boże”(J 11,52), jako jedność wspólnoty Ludu Nowego i wiecznego Przymierza, zebranego przez Chrystusa i w Chrystusie. Stąd powinna nam towarzyszyć nieustanna świadomość iż przeżywanie celebracji, modlitwy jest urzeczywistnieniem Ludu wybranego i mającego być przemienionym i przebóstwionym przez Pana. Oto tajemnica Kościoła, zjednoczenia co ludzkie i Boskie, tego co kruche jak naczynie gliniane i tego święte otulone łaską Trójcy Przenajświętszej. Może dlatego tak bliską chrześcijanom Wschodu jest obecność ikonostasu, bramy z rzędami ikon, który pokazuje przeżycie świątyni jako „nieba na ziemi” epifanii która uobecnia się w metafizycznych formach ilustrujących tajemnice Odkupienia i Zbawienia. To zapewne wcielenie jedności pomiędzy ziemianami a całym światem niebiańskim, manifestującym wieczne „teraz” jako wizja nowego i przebóstwionego stworzenia. Właśnie tak wyraża się pragnienie inności i świętości, tęsknoty za Rajem, źródłem i studnią z której można czerpać w obfitości wodę wesela. Wreszcie zejście w Kościół wskazuje na obraz Ciała Chrystusowego, który w pełni się realizuje w dramaturgii i szczycie jaką jest eucharystyczna obecność Chrystusa. Jak wyraża to Boska Liturgia przypisywana autorstwu świętego Jana Chryzostoma. „Albowiem Tyś jest Bóg miłościwy i miłujący człowieka, przeto chwałę Ci oddajemy, Ojcu i Synu i Świętemu Duchowi, teraz i zawsze i na wieki wieków.” W ten sposób widać jedność Kościoła umocniona w Komunii miłości jaką jest Trójca Osób Boskich. W sakramencie który się uobecnia przebywa sam Chrystus, podobnie jak Kościół który gromadzi się w jedno i staje się Jego Ciałem. „To Chrystus ,stojąc na czele zgromadzenia, ujawnia poprzez siebie jedność Kościoła, jedność ze Sobą wszystkich jego członków. W ten sposób w jedności celebransa i zgromadzenia, zostaje ujawniona Bogoczłowiecza jedność Kościoła w Chrystusie i z Chrystusem.”(A. Schmemann „Eucharystia. Misterium Królestwa). Wielu z nas współcześnie żyjących zapyta się czy dziś jesteśmy zdolni doświadczać tego samego entuzjazmu spotkania, blasku Zmartwychwstałego Pana, który towarzyszył pierwszym wyznawcom? Czy możemy doświadczyć tak namacalnie Pana, który jest blisko słysząc Jego słowa wypowiadane, dotykając Jego szat i spoglądając w oczy pełne miłości i zrozumienia, Czy jest to możliwe, aby to co, było doświadczeniem nielicznych stało się również naszym udziałem? Kiedy podejmujemy próbę odpowiedzi na to pytanie, jesteśmy trochę zakłopotani i zaskoczeni jak owa niewiasta, która wybrała się do studni aby zaczerpnąć wodę. Nie spodziewała się zapewne iż spotka ją takie wyróżnienie, Pan będzie z nią prowadził dialog, stanie fizycznie obecny i przemówi jak nikt do tej pory. Musimy się zatopić w tym wydarzeniu, Kościele...Sakramencie wyrażonym w liturgii i Ikonie. Głęboką podpowiedzią stają się dla nas słowa świętego Leona Wielkiego Papieża, charyzmatycznego myśliciela i wrażliwego na liturgię Ojca Kościoła. Mówi on następująco: „Wszystko to, co było widoczne w Chrystusie, przeszło do sakramentów Kościoła" („Mowy”LXXIV.2). Słowa te trafnie oddają sens wydarzenia jakim jest Eucharystia i jaką wartość stanowił dla pokoleń pierwszych chrześcijan. Jest trafna odpowiedź na nasze bolączki duchowe, widzieć...spotkać...doświadczyć Pana, to znaczy umieć ukształtować w sobie percepcje widzenia tego, co misteryjne w Sakramencie. Umieć Go poznać po łamaniu chleba w Sakramencie Ciała i Krwi Najświętszej. Sakrament to Chrystus, który przemawia, pociesza, podnosi na duchu, wskrzesza i uzdrawia, a wszystko to dokonuje się przez język liturgii, ryt i słowo, materię i Ducha który ją ożywia. Kiedy czytamy w zgromadzeniu Ewangelię Chrystus przemawia przez usta diakona czy prezbitera, staje pośród ludu i mówi to Jestem Ja „Bóg z wami”. Kiedy Duch święty zostaje wezwany nad darami złożonymi na ołtarzu, i kiedy zaczynają brzmieć słowa anamnezy: „...to jest Ciało Moje (...) Pijcie z niego wszyscy, to jest Krew Moja” sprawia iż Chrystus jest obecny pośród nas „Bóg z nami”, nie symbol ale żywy i prawdziwy Ten którego widziały oczy Apostołów, przepowiadały usta Proroków, Ten którego zrodziła Święta Dziewica, którego opiewają nieustannym pieniem Aniołowie i Archaniołowie. „Ujrzeliśmy światłość prawdziwą, przyjęliśmy Ducha Niebieskiego, odzyskaliśmy wiarę prawdziwą i kłaniamy się Trójcy nierozdzielnej, Ta bowiem nas zbawiła”.(Liturgia Chryzostoma). Tę myśl o ponad ziemskim zachwycie oddaje tekst uwielbienia tej samej Boskie Liturgii, hymn zwany „pieśnią Cherubinów”, który to wykonuje się w czasie uroczystego przeniesienia darów ze stołu ofiarnego na ołtarz, po to aby zostały przemienione. „Odzwierciedlamy Cherubinów w misterium i Trójcy stwarzającej życie śpiewamy hymn: Trzykroć Święty! Odrzućmy teraz wszystkie troski tej ziemi, aby przyjąć Króla wszechświata, niewidzialnie noszonemu przez zastępy aniołów. Alleluja, Alleluja, Alleluja.” Wtedy i my sami włączmy się w wielki zachwyt kosmosu, aby móc wykrzyczeć, i tryskać radością wychwalając Boga słowami Alleluja, sławiąc i nucąc Mu pieśń wesela, rozbrzmiewając całym bogactwem wnętrza. Aby włączyć się w śpiew błogosławionych przyjaciół Oblubieńca. „Chce Cię wywyższać, Boże mój, Królu, i błogosławić imię Twe na zawsze i na wieki. Każdego dnia będę Ciebie błogosławił i na wieki wysławiał Twe imię...”(Ps145,2). W Eucharystii- Sakramencie Źródła znajdujemy Pana, Który nas miłuje, czeka na nas i chce się nam objawiać. Nawet wtedy kiedy przychodzimy na liturgię i jesteśmy zmęczeni, przybici troskami i różnym niepokojami, On jest pośród nas i w nas. Kiedy nic nie czujemy, tak jakby nic nie miało sensu i pustka przygniatała i przeszywała całe nasze jestestwo Chrystus Jest i będzie żyjący na „wieki wieków”. Pragnę powrócić jeszcze do zagadnienia wspólnoty jako wyjścia ku Misterium. Czasami tak jest że nasz egoizm, grzech, brak potrzeby innych stojących wokół nas, sprawia iż czujemy się dobrze sami, tylko do pewnego czasu. Później potrzebujemy wspólnoty, ludzkich odniesień, swoistego rytmu życia, który wytwarza odpowiedni i harmonijny klimat modlitwy liturgicznej. Liturgia ma sens we wspólnocie i przez wspólnotę. Słowo gr. „liturgia” oznacza dzieło ludu. Jeżeli modlitwa liturgiczna wynika z potrzeby chwili, jakiegoś uniesienia, tak modlitwa liturgiczna wynika zawsze z całości doświadczenia wspólnoty, dotknięcia prawdy, iż stojący obok mnie brat i siostra jest dziełem Boga i w nim , oraz przez niego dokonuje się wielka rzeka uwielbienia, dziękczynienia. Życie staje się wielką doksologią w której przez usta wielu, wyśpiewuje się pieśń miłą Panu. Liturgia uczy między ludzkich odniesień, świadomości Mistycznego Ciała, w którym się wyraża praktyczna i otwarta miłość bliźniego, aby kochać innych miłością zaczerpniętą ze Źródła. Jak powie niezwykle trafnie wschodni teolog Evdokimov: „W tym zjednoczeniu człowiek odświeżony i odnowiony przez ten pełen miłości dynamizm, odnajduje swoją własną prawdę i prawdziwą istotę rzeczy. Samotność zostaje przełamana i nawet natura, pogrążona w oczekiwaniu na swoje uwolnienie, rozkwita w kosmicznej liturgii: Drzewa, zioła, ptaki, ziemia, morze, powietrze, światło, wszystko to mi mówiło, że istnieje dla człowieka, że chce świadczyć dla człowieka o Bożej miłości, wszystko modliło się, wszystko śpiewał chwałę Bogu”(P. Evdokimov „Prawosławie”s.256). W celebracji chrześcijańskiej wszystko nie ma „ja” jest „wy” wspólnota- Kościół zrodzony z boku przebitego na drzewie Krzyż Baranka, i umocnionego w mocy Pięćdziesiątnicy Ducha Świętego. Kościół zgromadzony na świętych czynnościach jest mistagogiczny i misteryjny, nie jest kolektywem, zbiorowiskiem przygodnych osób, ale komunią miłości, dzięki łasce sakramentalnego Źródła. We wspólnocie łakniemy i pragniemy obdarowywać się „Tajemnicami”, chcemy je manifestować światu, jak Samarytanka która spotykając Pana pobiegła do swoich aby im wykrzyczeć jak wielkie rzeczy On sprawił w jej życiu.


Studnia” przestrzeń Pana


Można z całą pewnością powiedzieć iż Bóg potrzebuje przestrzeni aby móc manifestować swoją wielkość i chwałę. On „zdobi się wspaniałością i przyodziewa się w piękno”. Człowiek zaczarowany tym pięknem staje naprzeciw i kontempluje w zachwycie swego Boga. Chce być blisko, tak bardzo aby śledzić każdy Jego ruch, gest, słowo...aby nie stracić ani chwili. Ten cud dokonuje się w przestrzeni, brzmi to zapewne niezwykle wirtualnie, ale jakże prawdziwie. Przestrzeń ta jest wielowymiarowa, stanowi ona miejsce uobecnienia, takie materialne- Świątynia-budynek jak również serce człowieka, zdolne otworzyć się Chwałę Pana. Jednym słowem to wszystko stanowi naszą mistyczną studnie, nie tyle miejsce zatrzymania, przejścia, ale wytchnienia, nie tyle co oazę, ale Namiot Spotkania, spleciony ludzkim wysiłkiem i oczekiwaniem aż zostanie rozbity. Kiedy Chrystus mówi do Samarytanki: „Nadchodzi godzina, kiedy ani na tej górze, ani w Jerozolimie nie będziecie czcili Ojca”(J4,21), to mówi o sobie jako miejscu świętym, wszechobecnym, znoszącym wyłączność każdego miejsca widzialnego, namacalnego. „Od tej chwili każde nawiedzenie świątyni jest już pielgrzymką do miejsca świętego. To właśnie wyjaśnia wielość miejsc, zachowujących znaczenie centrum, właśnie dlatego że nie są one centrami geograficznymi, lecz kosmicznymi, usytuowanymi nie w poziomie lecz w pionie, który łączy każdy punkt z wymiarem pozaziemskim.”(P. Evdokimov „Sztuka ikony. Teologia piękna. s.120). stanowi to niezwykle duchowy rys świątyni, w którą wpisuje się cała historia ludzkich doświadczeń w czasie. Myślimy również o Świątyni chrześcijańskiej miejscu spotkań wielu pokoleń „wędrowców” ku Źródłu. Święty German patriarcha Konstantynopola powie: „Świątynia jest niebem ziemskim, w tych niebieskich przestrzeniach Bóg mieszka i przechadza się”. Jakże to trafne i duchowe stwierdzenie możemy przenieść na grunt świątyni chrześcijańskiej, przestrzeni celebracji liturgii, kiedyś szczególnie syntezy sztuk wielu. Całe wieki pokoleń chrześcijan budowały świątynie według głębokiego sensu i zamysłu teologicznego. Wszystko było tak precyzyjnie przemyślane i zaplanowane. Każdy element wystroju miał manifestować wielkość i głębię Boga. Samarytanka pozwala nam zrozumieć więcej i pełniej, ona niezrozumiała spotkania z Nieznajomym jako zachęty do rozbicia namiotu, ale do odnalezienia Królestwa wnętrza, który po wielu wiekach będzie ucieleśniony w materialnej formie świątyni chrześcijańskiej. Już Salomon z historii wiemy iż zbudował Bogu świątynię, „jako obraz i zapowiedź przyszłego Kościoła oraz Ciała Pańskiego”- powie święty Augustyn.(„Objaśnienie Psalmów s.26). Jednocześnie sam Chrystus nazywa swoje ciało świątynią: „Zburzcie tę świątynię, a Ja w trzech dniach wzniosę ją na nowo”(J2,19). Wiemy dobrze iż taką świątynia stała się Maryja której łono stało się mieszkaniem dla „Nieba”. Proklus z Konstantynopola powie „O świątynio, w której Bóg stał się kapłanem”. Tak więc dla nas ludzi wiary, świątynią jest Kościół jako materialne miejsce w którym doświadczmy w sposób szczególny Chrystusa w sakramentalnych czynnościach. Kiedyś chrześcijanom mocno towarzyszyła świadomość i kościoły buduje się po, to aby w nich sprawować Liturgię-Źródło, dla potrzeb kultu stawiano ołtarz, na którym miało się dokonywać dzieło uświęcenia i zbawienia ludu chrześcijańskiego. Na ołtarzu antycypuje się Śmierć i Zmartwychwstanie Pana, w misterium Jego Paschy. Pierwsze Kościoły budowano skierowane na Wschód, ta orientacja przypominała nieustannie iż Chrystus tam się Wcielił i dokonał dzieła Odkupienia, jak również na końcu czasów w Pięćdziesiątnicy eschatologicznej, przyjdzie jako Król w Paruzji, aby jeszcze raz spotkać się ze swym stworzeniem i wszystko „uczynić nowym”. „Dlatego Każdy chrześcijanin modli się zwrócony ku wschodowi, przed jego duchowym okiem rysuje się raj jako owa „pierwotna ojczyzna”, gdzie jest on całkowicie sobą, żyjąc w doskonałej harmonii ze swoim Stwórcą, z którym rozmawia tam twarzą w twarz, w harmonii ze swoimi bliźnimi, z samym sobą oraz ze stworzeniami, które go otaczają.”(G.Bunge „Gliniane naczynia”s.48). Stąd jakże ważna jest przestrzeń i cały kontekst teologiczno-symboliczny, który się z nią wiąże. Sakrament Źródła dokonuje się w miejscu, przestrzeni materii i ducha, wytworów sztuki i ludzkiego zaangażowania. Liturgia to swoista Boska „Sztuka” w której wszystko się spełnia i dokonuje naprawdę na oczach uczestników, ona potrzebuje miejsca, „rekwizytów” jako nośników wartości duchowych, uświęcających wszystko co, przenika czas i Łaska Boga Żywego. Misterium to rozgrywa się na sakralnej scenie świątyni, jako żywy i twórczy dialog rozpięty pomiędzy teraz a wiecznością, między być a stawać się. To dramat dialogowany pomiędzy kapłanem- liturgiem, a ludem , przed którym otwiera się Niebo, w całej przebogatej ekonomi zbawienia. Tu i teraz słowa Chrystusa nabierają mocy uobecnienia, one stają się ciągle aktualne, mimo upływu czasu. Pod wpływem Liturgii, jak rzeka ponoszą nas w nurcie życia...przez to każdy moment tego wydarzenia staje się oczywistością, „studnią” z której można czerpać z niewyczerpalnego źródła łask, Chrystusa A i Q. W tej przestrzeni uczymy się jak być gotowymi na spotkanie z Oblubieńcem, aby kiedyś w chwili kiedy nas pochwyci w wiadomym dla Niego momencie, abyśmy potrafili z radością i namaszczeniem wyśpiewać psalm triumfu życia, eschatycznej spełnionej radości, której źródłem będzie nadchodzący w obłokach Pan, Interpretator dziejów świata i Sędzia historii każdego z nas. Wtedy staniemy nadzy przed Nim, zanurzeni w nadziei Liturgii Nieba, spowici światłem jutrzenki, i wtedy zabrzmi preludium spotkania: „Alleluja. Chwalcie Boga w Jego świątyni, chwalcie Go na ogromnym Jego nieboskłonie. Chwalcie Go za potężne Jego czyny, chwalcie Go za wielką Jego potęgę. Chwalcie Go dźwiękiem rogu, chwalcie Go na harfie i cytrze. Chwalcie Go bębnem i tańcem, chwalcie Go na strunach i flecie. Chwalcie Go na cymbałach dźwięcznych, chwalcie Go na cymbałach brzęczących: Wszystko, co żyje, niech chwali Pana. Alleluja. (Ps 150).



Taniec Oblubienicy


Wznieście wasze ręce ku miejscu świętemu i błogosławcie Pana.”(Ps134,2). Pragnę mówić wam o „tańcu” w liturgii. Wszystkim się na ogół wydaje iż liturgia jest taka statyczna i ciężka, pozbawiona dynamiki, a może nawet krępująca. Kiedy się obserwuje współczesnych uczestników Eucharystii ma się wrażenie, iż nie widzą co zrobić ze swoim ciałem, co począć z dłońmi, z nogami potykającymi się o progi klęcznika wystającego z ławki...Wszystko to pokazuje iż człowiek jest bardziej dynamiczny niż statyczny. W ruchu realizuje duża część swojej egzystencji, wyzwala ciało ku...Może kogoś zadziwić stwierdzenie iż liturgia to taniec, w pełnym tego słowa znaczeniu: ruch, rytm, muzyka w której wszystko wiruje. Kiedyś uczestniczyłem przez jakiś czas u braci prawosławnych na ich celebracjach liturgicznych, miałem wrażenie, że to co jawiło się moim oczom było tańcem. Piękna liturgia, pełna ciepła, ruchu ciał. Kapłan który przechadzał się po świątyni z kadzielnicą okadzając we właściwy bardzo zaskakujący sposób. Śpiew, dynamika, spowite wonią kadzidła i migotanie lampek oliwnych przed ikonami sprawiały uczucie jakby się było w innej rzeczywistości. W moim odczuciu czas stanął, albo wtopił się w „kairos” i stał się doksologią. Zapewne kobieta po spotkaniu zadziwiającym przy źródle, w uniesieniu i tańcu radości biegła aby oznajmić swoim ziomkom, radość swej duszy. Czy my potrafimy jeszcze z takim entuzjazmem przeżywać najważniejsze wydarzenie naszego życia jakim jest Eucharystia.? Czy nie stoimy trochę tak jak od niechcenia wyliczając czas dla Jego działania w naszym życiu? Czy potrafimy się oddać charyzmatycznej fali modlitwy zanurzonej w wylaniu Ducha który towarzyszył pierwszym wspólnotom chrześcijan? Te i inne pytania nasuwają się spontanicznie. Kościół dzisiaj próbuje powracać do swoistego tańca, piękna liturgii, zrozumianej i uświadomionej przez język ciała, postaw i gestów należnych Misterium. Nie musimy być niewolnikami ławek ustawionych w Kościele, możemy przeżywać Eucharystie swobodnie, ale nie niechlujnie, hieratycznie ale z radością w sercu. Mamy różne postawy które tradycja Kościoła przechowała w skarbcu, wśród nich wyróżniamy postawę siedzącą. Siedząc najprawdopodobniej Samarytanka wsłuchiwała się w głos Chrystusa, czerpiąc z Jego słowa wszystko. Tak jak ewangeliczna Maria siostra Łazarza, siedziała u stóp Mistrza i karmiła się Nim. W tym momencie nic innego ją nie interesowało tylko obecność kogoś bliskiego i mistyczne uniesienie, które sprawiło iż obrała tą lepsza cząstkę. Podczas liturgii chrześcijańskiej biskup, jako pasterz owczarni sobie powierzonej zasiadał na katedrze z której przewodniczył i nauczał. Siedzieć to odpoczywać, smakować się w wytchnieniu, nasłuchiwać z uwagą tego, co Bóg chce mi zakomunikować w tej chwili, w tym czasie. Stanowi wsłuchanie się w puls życia, wody...Źródła, to uruchomienie w sobie tych pokładów słuchu, aby uchwycić muzykę Boską, „dźwięk” liturgii spotkania. Następną postawą która jest przeważającą we wszystkich liturgiach sprawowanych jest postawa stojąca. To wyraz uszanowania względem Tego, który przewyższa mnie swoim majestatem i chwałą. Jednocześnie jest znakiem radości z tajemnicy Odkupienia, to wszechogaraniająca radość opieczętowanych i obmytych Krwią Zbawiciela, błogosławiących Jego Wielkość. Wyraża to psalm błogosławieństwa: „Błogosław duszo moja, Pana. O Boże mój Panie, jesteś bardzo wielki! Odziany we wspaniałość i majestat, światłem okryty jak płaszczem. Rozpostarłeś niebo jak namiot, wzniosłeś swe komnaty nad wodami. Za rydwan masz obłoki, przechadzasz się na skrzydłach wiatru....”(Ps104,1-2). Te postawę w liturgii w sposób szczególny przyjmuje kapłan jako pośrednik miedzy między wspólnota zgromadzonego Kościoła, a Bogiem. Prezbiter staje się w świętych celebracjach, znakiem obecności Chrystusa jedynego i wiecznego Kapłana, Pośrednika i miłośnika człowieka. W starożytności chrześcijańskiej stojąc wyznawcy Chrystusa wyrażali w ten sposób radość Zmartwychwstania, zwycięstwa nad śmiercią, szatanem i grzechem. Miało to kapitalne znaczenie dla ich życie wewnętrznego, bo nawet kiedy czuli się obcymi i prześladowanymi, wiedzieli że Pan jest z nimi, że światło z pustego grobu, napełnia ich serca szczęściem. Bo „Chrystus Zmartwychwstał śmiercią zwyciężył śmierć”(Troparion Zmartwychwstania). W tradycji Kościoła zachodniego bardzo mocno zakorzeniła się w liturgii, i poza nią postawa klęcząca, która jest wyrazem afirmacji i uwielbienia Boga, a jednocześnie stanowi wyraz pokory i pokuty. Przez ten język ciała człowiek błaga Boga o miłosierdzie, wysłuchanie, to wyraz pokajanie, nędzy i kruchości ludzkiego życia, oraz świadomości iż bez Pana, wszystko jest marnością. „Kiedy jesteś przy mnie nie cieszy ziemia mnie”, jak to wyraża pieśni duszy zatopionej w Źródle. Na zachodzie również klęka się przed Krzyżem, na którym Zbawiciel dokonał dzieł Odkupienia człowieka. To wyraz wielkopiątkowej adoracji Drzewa hańby, które stało się narzędziem ekspijacji i zwycięstwa. Krzyż Świętego, przenajświętszego, którego rozkwitające gałęzie spuszczają dla nas Ciało Króla, jak to wyraził językiem poezji św. Efrem. Klęczymy w pokorze przed Panem obecnym w Najświętszych i Boskich Postaciach, adorując je pożywając przez patrzenie. Podobnie w liturgiach wschodnich kiedy kapłan przy wielkim wejściu, ukazuje ludowi Świętości, wierni padają na kolna i dotykają głową ziemi. Jest to ukazanie małości człowiek wobec tak wielkich i niezgłębionych tajemnic, chrześcijańskiej wiary. „Jak łania pragnie wody ze strumieni, tak dusza moja pragnie Ciebie Boże. Dusza moja pragnie Boga, Boga żywego: kiedyż więc przyjdę i ujrzę oblicze Boże”.(Ps42,2). W Eucharystii, podobnie jak wydarzeniu ewangelicznym kobieta czerpiąca ze studni, pragniemy oglądać Oblicze Nieogranionego. Pragniemy przyjąć postawę wzniesionych oczu, jako skierowanie duszy ku Bogu. Taj jak ikonograficzna scena przedstawiająca Orantę, ze sztuki katakumbowej, wskazuje na personifikację duszy ludzkiej wpatrzonej i uwielbiającej Boga, tak i my możemy każdy moment naszej codzienności, wypełniać tęsknotą i spojrzeniem ku Źródłu- Chrystusowi. „Do Ciebie wznoszę me oczy, który mieszkasz w niebie...”(Ps123,2). Kiedyś stare rytuały wymagały aby kapłan na ofertorium podnosił oczy ku górze, jako wyraz pokornej jedności pomiędzy służebnikiem a Ofiarą która ma być złożona za życie świata. Dzisiaj każdy z wierzących kieruje oczy na ołtarz, staje się jak ikona przedstawiająca danego świętego, mając oczy szerokie i wpatrzone w przebóstwiającą obecność Pana, którego oblicze nieustannie jaśnieje jak światło. To Tylko kilka wybranych przez mnie postaw i gestów, które liturgia przechowała, jest ich całe mnóstwo z wielkim ładunkiem emocji, który towarzyszył różnym rodzinom liturgicznym w określonych kontekstach kulturowych. Niech nasze ciało stworzone do miłości, dobra i piękna będzie wyrazem Bożej epifanii. Niech będzie komunikowało innym iż nie wstydzimy się mówić ekspresją o uniesieniach naszego wnętrza, w których to przedsionkach Pan się przechadza i zapraszam nas do „tańca” jest zapowiedzią godów na których On będzie wszystkim we wszystkich.



Obfite źródło Słowa




Zasiadając wraz z Samarytanką przy studni, czerpiemy z dwóch czarek niejako. Jeden czerpak to woda Słowa, życiodajna i orzeźwiająca, drugi to woda otwartego boku Baranka-Pokarm Nięśmiertelności. Pragnę abyśmy przyjrzeli się teraz uczcie słowa, która od wieków stanowiła bardzo istotną część Liturgii. Można z całą pewnością powiedzieć iż chrześcijaństwo, to religia pożywania słowa, nie będzie to jakaś przesadna opinia. Widzimy w Eucharystii swoistą równowagę słowa i sakramentu, co niewątpliwie wiąże się z mistycznym doświadczeniem znaczenia słowa, w tym imienia Bożego i tekstu świętego, jako materialnego zapisu pozostawionego dla wyznawców, mającego znaczenie dla życia duchowego. Całość celebracji wykazuje pewną symetrię w swojej budowie, łatwa do zauważenia o czym wspomniałem na początku tej refleksji. Tak jak Samarytanka najpierw kosztujemy wraz z Panem słowa, a później wody-Pokarmu. Czytanie Pisma w czasie liturgii ma wielkie znaczenie, pragnę w tym momencie skupić się na Ewangelii, choć i tak wiemy że lektura Starego Testamentu wprowadza nas i przygotowuje nas na przyjęcie Źródła. Słowo Boże ma w Kościele podwójne zastosowanie: liturgiczne i pozaliturgiczne. Liturgiczne jest częścią samej liturgii i stąd czerpie swoją życiową moc. Zdarzenie które jest przedmiotem lektury, staję się aktualne we wspólnocie i moim wnętrzu. To nie jest już jakieś wspomnienie dawnej historii, gdzieś i kiedyś tam, ale jest to zdarzenie w którym aktualnie uczestniczymy, ono się aktualizuje tu i teraz. Czytając opis zdarzenia szczególnie w czasie wielkich świąt, wtedy wspólnota wierzących na nowo przeżywa, to samo zdarzenie, wtedy czytanie Ewangelii nabiera mocy rzeczywistego wydarzenia. Dokonuje się to tylko w czasie Wieczerzy Mistycznej(Mszy Świętej) i nigdy poza nią. Czytanie Ewangelii poprzedza jej okadzanie, ta czynność jest wspólna wszystkim rytom różnych tradycji. Przeniesienie uroczyste, okadzenie, i proklamacja. W liturgii wschodniej ten moment nazywa się małym wejściem. Wejście to ma charakter mistycznego wstąpienia na górę, o czym świadczy śpiew Dziewięciu Błogosławieństw, towarzyszący temu wejściu. Jest to góra tak zwanej ewangelii Mateusza „Jezus widząc tłumy wszedł na górę”(Mt5,1). Góra staje się miejscem przebywania Boga, pamiętamy dialog z samarytanką my na tej górze czcimy Boga, jak to wyraża psalm : „Wielki jest Pan na świętej górze”(Ps47,2). Jest to pielgrzymka ludu Nowego Przymierza, Kościoła wstępującego w Niebo, do swego Ojca. Przed czytaniem Ewangelii udziela się błogosławieństwa „Pokój wszystkim”(Wschód), „Pan z wami”(Zachód). „Pokój” to liturgiczne imię samego Pana. Chrystus Zmartwychwstały ukazując się jedenastu w Wieczerniku pozdrowił ich słowami „Pokój wszystkim”. Ewangeliści powtarzają te formułę wiele razy, a najczęściej powraca w Listach św. Pawła. Czytanie Ewangelii ma uroczysty charakter. Ewangelia jest „słowną ikoną Chrystusa” i dlatego księga Ewangelii w wielu obrzędach uobecnia Mistrza i Jego działanie. Ewangeliarz liturgiczny zawsze leży na ołtarzu, na którym będzie sprawowana ofiara. Czytaniu świętej Księgi towarzyszą obrzędy wyrażające cześć dla Chrystusa, stąd diakon, okadza księgę a po jej przeczytaniu składa pocałunek, trzyma się zapalone świece, oraz biskup błogosławi wiernych, wskazując że to Pan przemawiał a teraz udziela błogosławieństwa. Mówi o tym Cyryllonas w poemacie „Eucharystia”: „Uważaj i słuchaj, bo mówi Ewangelia! Pan nasz dał swym uczniom do obrony ostre słowo- miecz wyostrzony. Przekazał im swe słowo, skarb wszelkiego bogactwa. Na Jego słowo świat powstał, na Jego słowo świat stał się żywy. Słowem swym rozciągnął niebo, na słowo swe zszedł na ziemię, Słowo stało się ciałem, Słowo okryło się ciałem, Słowem swym stworzył Adama, Słowem swym odkupił Adama. Na Jego słowo powstali ludzie. Na Jego słowo zdobyli ludzie życie. Przyjmijcie me słowo, przyjaciele, i noście je w swym sercu, niech wam ono towarzyszy wszędzie!”.(Muza chrześcijańska T.I Poezja armeńska, syryjska i etiopska, s.277.) Słuchać słowo Boga w zgromadzeniu liturgicznym, to coś więcej niż czytać je prywatnie dla siebie. Ono w liturgii brzmi zawsze inaczej, to święto spotkania przy studni, rozkoszowanie się Źródłem. Dla Ojców Kościoła Biblia jest Chrystusem, ponieważ każde jej słowo stawia nas wobec tego, Który je wypowiedział, stawia nas w Jego Obecności. Dlatego istniej ścisły i nierozerwalny związek pomiędzy Pismem Świętym i Eucharystią. Tu słowo jest spożywane: „Zjedz te Księgę, a idź i mów”(Ez3,1). Słowo jest więc komunią, czyli zjednoczeniem z Chrystusem i zarazem poznaniem Chrystusa. Msza Święta jest jednym aktem, obejmującym przyjęcie Słowa i Ciała. Jeżeli liturgia jest niebem na ziemi i ikoną prawowierności, to jakże znaczące jest w niej miejsce Ewangelii, która jest eucharystia słowa. Chrystus zresztą sam powiedział: „Kto spożywa moje Ciało i pije moją Krew, ma życie wieczne”(J6,54). Wyraża to też w innych słowach „Kto słucha słowa mego i wierzy w Tego, który mnie posłał ma życie wieczne”(J5,24). „Słowo i Eucharystia są więc dwoma rękami Zbawiciela, wyciągniętymi ku światu, aby cały świat uczynić eucharystią, aby nastąpiło „uchrystusowienie kosmosu”.Chrystus jest „światłością kosmosu”(J8,12) i światłość ta, to także Jego słowo, skierowane do tych, którzy „siedzą w ciemności i mroku śmierci”(Iz9,1 H.Paprocki „Rola Ewangelii w liturgii”). Powinniśmy na nowo dowartościować obecność Ewangelii w naszym życiu, karmić się nią, szukać w słowach wytchnienia i ucieczki od zniechęcenia i wypalenia duchowego. Kiedy ta księga będzie dostępna dla nas w życiu, wtedy będzie łatwiej z jakąkolwiek percepcją słowa. Wtedy drugi człowiek żyjący obok nas będzie lepiej słyszany i dostrzegany. Ewangelia musi zacząć żyć w nas, a nie przywalona kurzem w naszej już dawno nie odwiedzanej biblioteczce jak w jakimś skansenie z reliktami przeszłości. Bóg chce mówić do ciebie i do mnie, tylko mu pozwól.. Pragnie spocząć Słowo Życia na człowieczych wargach, aby było nieustannie spożywane i wypowiadane z mocą zdolną budzić świat ze snu niepewności i beznadziei. Chce spocząć to Słowo w sercu, a biło mocniej siłą zdolną powołać świat do istnienia na nowo. W końcu chce być w pamięci, wieczne i rozpromieniające przyszłość, w której Chrystus będzie oczekiwał ludzkości z otwartą Księgą spełnienia.
Zaczerpnąć ze Źródła, aby mieć w Nim życie.


Panie, dobrze nam tu być...”(Mt17,4). Te słowa Uczniów odzwierciedlają radość która im towarzyszyła kiedy całym swoim człowieczeństwem, z wszystkim tym, co we wnętrzu przeżywali, chcieli aby On był z nimi. Mówiliśmy wcześniej o słowie, które czerpiemy ze studni życia, Ewangelii w której aktualizuje się, to co doświadczalne i urzeczywistniające w Bożej ekonomi zbawienia. Pragnę abyśmy teraz wspólnie podążyli już ku głębi z której to z wielką uwagą i świadomością będziemy rozważać Misterium Chleba... Życia, uobecnienia...konsekracji...przemiany materii ziemi w Boskość, której ludzki język nie jest wstanie wyrazić i ludzkie oko przeniknąć. Abyśmy jak, to wyraża misteryjny język wschodniej liturgii, zaraz po wyznaniu wiary mogli: „Stanąć dobrze, stanąć z bojaźnią, aby być uważnym, aby w pokoju złożyć świętą Ofiarę”(Liturgia Chryzostoma). Umieć wejść w komunię miłości, zapragnąć Boga tak bardzo, jak owa Samarytańska kobieta, która spotkała Pana, łaknęła Źródła, aby zrozumieć siebie i innych, aby ogarnąć to czego zwyczajnie się nie da. Jednocześnie każdy z nas ludzi ochrzczonych i namaszczonych charyzmatami Ducha, musi sobie postawić pytanie, o swój własny stosunek do Eucharystii. Trzeba nam prześledzić wnętrze, odkryć pierwotną gorliwość i zakochać się na nowo w Nim spożywanym i ciągle niespożytym. Jesteśmy zaproszeni do uczestnictwa w „łamaniu chleba”, jak wyrażali to pierwsi chrześcijanie, bo „Chleb który łamiemy, czyż nie jest udziałem w Ciele Chrystusa?”( 1Kor10,16). Chcemy doświadczyć cudu, który był udziałem Apostołów, powrócić do Wieczernika i spocząć na piersi mistrza jak święty Jan, pozwolić umyć sobie nogi, wejść w klimat tego wydarzenia a potem stanąć pod Krzyżem i zapłakać, aby móc poczuć potem powiew poranka wielkanocnego, radości Adama i Ewy wydobytych z otchłani. W czasie każdej liturgii chleb i wino przemieniają się w realność, która nie jest z tego świata, bo jest święta i nieogarniona. Hostia którą kapłan każdej niedzieli podnosi, jest przebóstwionym, Niebiańskim Ciałem Pana. To się dzieje w wiecznym „teraz”, po za czasem i przestrzenią ale w tym momencie, miejscu, wspólnocie Kościoła. Ireneusz z Lyonu powie: „Przez epiklezę eucharystyczny chleb nie ukrywa w sobie innej obecności, ale łączy pokarm niebieski i pokarm ziemski, utożsamiając je, co jest cudem”(„Przeciwko herezjom”IV,34). Kościół czyli my, członki doświadczamy obecności Baranka, zabitego i zmartwychwstałego „To jest Moje Ciało...Moja Krew”. Chrystus zatem staje się obecny w czynnościach liturgicznych. Jednocześnie tak jak naucza doktryna, to wykonywanie urzędu kapłańskiego, posługi, czerpania ze studni, przez które to realizuje się uświęcenie całego kosmosu i człowieka. Bóg staje się obecny wchodzi w nasze życie, pragnie w nim żyć. Chce jak rzeka zwilżać i nawadniać to, co spękane i łaknące...aby nas zjednoczyć we wspólnocie komunii i Ducha Świętego. Spróbujmy przejść krok po kroku spoglądając na poszczególne momenty liturgii ołtarza, tak nazywając to wydarzenie, gdyż cała akcja i percepcja nasza jest skupiona na tym punkcie. W samym centrum Eucharystii znajduje się bardzo ważna modlitwa zwana „eucharystyczną”, lub na Wschodzie zwana „anaforą”. Istotnym elementem tej modlitwy jest dziękczynienie, za to wszystko co Bóg dokonał w historii świętej, w której odsłania się ponadczasowa zbawcza miłość Najświętszego. „Na podstawie tej właśnie obecności człowiek błaga Boga o nowe czyny wyzwalające go z nowych opresji. Na plan pierwszy wysuwa się zawsze dziękczynienie: to ono jest podstawa wynikającej stąd prośby. Oba te elementy tworzą dwu-wymiarową podstawowa strukturę tej wielkiej modlitwy złożonej z anamnezy i epiklezy, z wdzięcznego przypomnienia sobie tajemnicy paschalnej, która sięga wstecz aż do momentu stworzenia i kieruje się naprzód aż do ponownego przyjścia Pana (anamneza), oraz prośby Chrystusa i Jego dzieła zbawczego, jak też o wspólnotę Kościoła z Nim (epikleza).” (M.Kunzler „Liturgia Kościoła”s.365). Tak praktycznie kiedy uczestniczymy we Mszy Świętej to część eucharystyczną rozpoczyna tak zwany dialog prefacyjny, zapewne każdemu znany: „Pan z wami...W górę serca..itd.). Jest to dialog prezbitera z ludem uczestniczącym w najważniejszej części Misterium, tylko bowiem ochrzczeni i wtajemniczeni mogli od tego momentu pozostać na liturgii. Uwielbienie Boga w prefacji kieruje się do Ojca przez Chrystusa w Duchu Świętym, który jest „Niewidzialnym sprawcą działania”. Odpowiednikiem prefacji w liturgii wschodniej jest tak zwany śpiew „Hymnu Cherubinów” brzmi on następująco: „My, którzy mistycznie cherubinów przedstawiamy, i życiotwórczej Trójcy trójświętą pieśń śpiewamy, odłóżmy wszelkie troski życia...”(Liturgia Chryzostoma). To jest wyniesienie naszych modlitw ku Bogu, to uniesienie naszego serca ku rzeczom najważniejszym których udziałem za chwilę się staniemy świadkami. Następnie wyśpiewujemy „Sanctus”- Święty, bo tylko Pan jest Święty i tylko On jest godzien chwały i czci. W tym śpiewie rozbrzmiewa radosne „Hosanna”co tłumaczy się z aramejskiego „Zbaw więc! Zbaw nas!” To wezwanie Chrystusa aby w tym co, się dokona było dla nas źródło nowego życia, nadzieja pełna nieśmiertelności. To odpowiada wyrażonemu na początku celebracji „Kyrie eleison”, zmiłuj się Panie i uczyń nas godnymi stać przed Tobą. Kiedy wraz z Aniołami i całym stworzeniem „bytów subtelnych” wyśpiewamy że On jest Święty, i będziemy prosić o przyjście Ducha Świętego w modlitwie zwanej „epiklezą”. Aby Niewidzialny podobny do ognia, wiatru i tchnienia, uniósł się nad darami i przemienił je w Ciało i Krew Zbawiciela. Wyraża to jedna z modlitw eucharystycznych: „Prosimy cię Boże, niech Duch Święty uświęci te dary, aby się stały Ciałem i Krwią naszego Pana Jezusa Chrystusa, dla spełnienia tego wielkiego misterium, które Ona nam zostawił jako znak wiecznego przymierza.”(IV M.E). Wtedy jest wielkie poruszenie, bo dzwonią dzwonkami i wszyscy przyjmują postawę pokory, uniżenia przed najważniejszą częścią jaką jest „Anamneza”. Tu docieramy do naszego Źródła, tu rodzi się w nas radość Samarytanki ze spotkania, tu rozlewa się strumień łask, którego napór jest ta wielki iż przerasta nasze możliwości do ich przyjęcia. Powracamy wtedy do słów Jezusa wypowiedzianych w czasie ostatniej a zarazem ciągle aktualizującej się Wieczerzy Mistycznej. Tu wypełnia się polecenie Mistrza, aby czynić to wszystko z wielkim namaszczeniem na Jego pamiątkę „wspominając zwłaszcza Jego błogosławioną Mękę, chwalebne Zmartwychwstanie i Wniebowstąpienie”(WMR, 55e). To przywołanie kogoś nam bardzo bliskiego z przeszłości, to nie tyle retrospekcja wydarzenia ile uobecnienie, stanie się, choć i to słowo jest dość ograniczone. Bóg szalony z miłości do człowieka cierpi, umiera i zmartwychwstaje Żywy i Prawdziwy, taki jakim go widziały oczy Samarytanki, a teraz chcą widzieć i nasze. „Ile razy ten chleb spożywamy i pijemy z tego kielicha, głosimy śmierć Twoją, Panie oczekując Twego przyjścia w chwale”.(aklamacja po konsekracji), którą wypowiadamy pełni wiary i nadziei w spotkanie na liturgii niebiańskiej. W wielkim uproszczeniu potem włączamy się w modlitwy za tych, co poprzedzili nas w pielgrzymce wiary. W Chrystusie i przez Chrystusa, w jedności całej i niepodzielnej Trójcy, wyznajemy Boga. Później przechodzimy do modlitwy stołu eucharystycznego „Ojcze nasz”, która uświadamia nam po raz kolejny wartość wspólnoty i wprowadza nas w komunię z braćmi i siostrami, abyśmy pojednani z sobą mogli być uczestnikami Źródła- Chrystusa, którego za chwilę przyjmiemy w Świętych Postaciach. W tradycji łacińskiej przed samą Komunią wyśpiewujemy „Agnus Dei”a na wschodzie odmawia się przepiękną modlitwę która mi zawsze towarzyszy: „Wieczerzy Twojej mistycznej, synu Boży, za uczestnika dziś mnie przyjmij, albowiem wrogom Twoim tajemnicy Twojej nie powiem, ani Cię obłudnie będę całował, jako Judasz, ale jako łotr wyznaję Cię wołając: wspomnij na mnie Panie w Królestwie Twoim...”Pozwoliłem sobie na ten cytat, bo właśnie słowa niezwykłego uniżenia wobec świętości Źródła Życia, Chleba Nieśmiertelności, najlepiej wyrażają. Bowiem jesteśmy tylko niegodnymi grzesznikami łaknącymi miłości, której to udziela bo, chce Chrystus Eucharystyczny. Pierwsi chrześcijanie przystępowali z ogromną świadomością do Komunii Świętej, wiedzieli że, to jest Pan. Dla nas współczesnych chrześcijan nie jest to, do końca takie oczywiste. Kultura w której żyjemy pozbawiła nas wrażliwości na sacrum, na pokorę wobec tego co święte. Gdybyśmy choć trochę byli jak pierwsi wyznawcy, to Liturgię byśmy przeżywali jako święto, a Komunię jako przedsmak Nieba. A tymczasem przenosimy do świątyni nasz niepokój, zaganianie, brak skupienia i grzech który stał się oczywistością. Na zachodzie ludzie wyciągają dłonie po Pana jakby był jeszcze jedną „tabletką” na codzienność zagmatwaną i beznadziejną, nieco spłycając. Pośpiech i brak namaszczenia zabijają w samych kapłanach udzielających Eucharystii, poczucie świadomości bycia Boga z nami. Pan się czuje jak zdradzony, przybity i niezrozumiały jak tamtego wieczoru kiedy Judasz maczał kawałek chleba z nim w jednej misie. Pierwsi chrześcijanie przyjmowali Mistyczne Ciało Pana z szacunkiem z wyobraźnią świętości i wyjątkowości. Ze swoich dłoni czynili tron dla Króla Niebios i mówili w zachwycie: „Napełniłeś mnie miłością Chryste, i przemieniłeś Boskim Twym zrządzeniem. Spal niematerialnym ogniem moje grzechy i uczyń godnym Twej słodyczy, abym radując się wielbił oba twoje przyjścia...”(Boska Liturgia-troparion). Mnisi benedyktyńscy w wielu klasztorch średniowiecznych zdejmowali swoje sandał z nóg, aby stanąć przed Panem, jak Patriarcha Mojżesz widząc płonący Krzak, Bożej Obecności. Uświadamiali sobie w pełni że są uczestnikami Boskiej natury, przebóstwionymi dzięki łasce Chrystusa Pana, której w żadnym stopniu nie jesteśmy godni. On nas obdarza nowa jakością istnienia. „W wydarzeniu Komunii moc daru i moc przyjmowania tworzą jedno. Stajemy się Tym, kogo przyjęliśmy i w kogo Duch nas przemienił. Owocem Eucharystii, ku któremu zmierza cała potęga rzeki wody życia, jest komunia Trójcy Świętej – „koinonia”. Przezywanie Boskiej „agape”w prawdzie naszego doczesnego życia będzie „synergią” miłości, która wyda owoc liturgii w życiu”. (J. Corbon „Liturgia źródło wody życia s.147). Samarytanka przy studni spotkała Pana. Również i my sami, powinniśmy w naszym życiu szukać Źródła, pragnąć Go, jeśli go nie znajdziemy będziemy sami sobie kopać studnie w których poza pustką nic nie będzie. Chrystus czeka na nas przy studni...świątyni...wspólnocie...drugim człowieku. Pragnie nieustannie prowadzić z nami dialog posługując się językiem Liturgii. Nie musimy już prowadzić życia wędrowców zniechęconych życiem, przemijaniem. Pan czeka także na samarytanki naszych czasów, tych pogubionych i zniechęconych, tych zbuntowanych i obrażonych na Niego. Czeka i spogląda na tych którzy zapomnieli iż, On jest Źródłem, które ciągle dla nich wytryskuje nową łaską.





II Źródło stało się Ikoną


„Rzekła do Niego kobieta: wiem że przyjdzie Mesjasz zwany, Chrystusem. A kiedy On przyjdzie, objawi nam wszystko. Powiedział do niej Jezus: Jestem Nim Ja, który z Tobą mówię”. A kiedy usłyszała te słowa „…zostawiła swój dzban i odeszła do miasta. I mówiła tam ludziom: Pójdźcie, zobaczcie człowieka, który mi powiedział wszystko, co uczyniłam: Czyż On nie jest Mesjaszem?”(J4,25-26. 28-29). Te słowa zachęty które wypowiedziała Samarytanka, aby pójść i zobaczyć Pana stanowią dla nas przestrzeń ku zrozumieniu Ikony. Źródło stało się Ikoną, Odwieczny Logos przyjąwszy ludzkie Ciało, stał się dostrzegalny naszym oczom, wypisał się w obrazie- ikonie, w której chrześcijaństwo przechowuje wizerunek Boga-Człowieka. Wyraża to święty Paweł bardzo głęboko: „On jest obrazem Boga niewidzialnego- Pierworodnym wobec każdego stworzenia, bo w Nim zostało wszystko stworzone…On jest przed wszystkim i w Nim wszystko ma istnienie…”(Kol1,15-17). Ten tekst stanowi teologiczne potwierdzenie wykonywania sztuki chrześcijańskiej, a konkretnie wizerunków Zbawiciela. Wszystko dlatego iż zapragnął być widzialnym. Ikona stanowi w duchowości wschodniego chrześcijaństwa, niejako okno na inną przemienioną i przebóstwioną rzeczywistość to, obraz święty, nie ze względu na materię, ale ze względu na Tego, kogo przedstawia. Ikona pozwala również uchwycić lepiej misterium Eucharystii, pozwala dojrzeć w samej liturgii celebrowanej funkcję ikonograficzną, to wizualne przedstawienie naszego zbawienia. Kiedy wchodzi się do świątyni i widzi się ikony, spowite dymem kadzidła i rozbłyskające świeczuszkami i lampkami oliwnymi, ma się wrażenie iż dotyka się innego świata, wchodzi się w to co, dla ludzkiej percepcji jest nieopisywalne, a jednocześnie takie bliskie. Wtedy jak echo powracają do mnie słowa św. Jan Damasceńskiego: „Kiedy myśli moje dręczą mnie i przeszkadzają w zakosztowaniu lektury, wówczas udaje się do świątyni. Wzrok mój zostaje przykuty i wznosi ma dusze ku uwielbieniu Boga…Padam na ziemię, by wielbić Boga i modlić się do Niego za pośrednictwem wielu świadków( przedstawionych na ikonach).”(J.Damasceński „W obronie świętych obrazów, Traktat I, 1,16). Ikona świadczy o obecności Chrystusa, Matki Zbawiciela, świętych i przyjaciół zranionych Jego miłością. Tak jak wspominałem o proklamacji Ewangelii, iż to sam Pan przemawia, tak w ikonie zwiastuje nam i uobecnia wszystko to, co jest drogą do Źródła i samym Źródłem, za pomocą ściśle określonej proporcji, symboliki, koloru…itd. Ikona nie stanowi sama z siebie jakieś „sakramentalnej”własnej rzeczywistości, jest drewnianą deską, pokryta malarskim wizją artysty-ikonopisty. Swoją inność i sakralność czerpie z uczestnictwa w tym, co jest inne, doświadczeniu światła którego świadkami stali się Apostołowie na górze Tabor, którego świadkiem stała się Samarytanka czerpiąca ze studni. Mam oczywiście świadomość iż, dla wielu ludzi wychowanych w kulturze zachodu, język ikony może być słabo rozumiany. Może być zetknięciem się z innością, a jednocześnie intrygować. Trudno jest zrozumieć to bogactwo ikonograficzne Wschodu, bez jakiejś podstawowej wiedzy teologicznej i swoistej świadomości, czy mentalności duchowej tak bliskiej tym ludziom. Do dzisiaj pozostają mi w pamięci wspomnienia jak uczestniczyłem z młodzieżą prawosławną na kursie pisania ikon. Sam kurs nie obejmował tylko poznania techniki malarskiej jako takiej, ale był wejściem w całą przebogatą kulturę religijną, na która się składały spotkania modlitewne bardzo długie w czasie, pieczołowicie przygotowana Boska Liturgia, jak również post. Kiedy pewnego poranka wszedłem do cerkwi w Bielsku Podlaskim, poruszyło mnie takie zdarzenie, weszła młoda dziewczyna studentka, podeszła do ikony Matki Bożej i z głębokim zaangażowanie i czułością ucałowała Ją. Ten epizod pozostał we mnie żywy do dziś. Tak więc nie można zrozumieć ikony, bez odniesienia do wnętrza, zajrzenia do studni i zarzucenia swojego czerpaka. Gdzie można się piękniej nauczyć kobiecości i macierzyństwa, jak u Matki która stała się przybytkiem dla Bożego Syna. Liturgia jak mówiliśmy wyraża się i osiąga swój szczyt w sprawowaniu Eucharystii, połączenia dwóch biegunów zbawienia, którymi są: Wcielenie i Przebóstwienie. Ikona Świadczy o przenikaniu Boskości w człowieka i w stworzenie, które uświeca. W tym sensie nie jest jedynie jakąś tam sztuka sakralną, ale jest sztuka przede wszystkim liturgiczną, przez którą „Pan przenika i zna nas…spostrzega nasze myśli…kładzie na nas swe dłonie…”(Por. Ps139). Jeśli Eucharystia, szczyt i źródło naszej wędrówki, pozwala każdemu ochrzczonemu z nas stać się uczestnikiem życia Bożego, przez przyjecie Świętych Postaci. Tak ikona rozpoczyna w nas trwanie i zadziwienie „twarzą w Twarz”. Mamy tu dwie niejako formy jedności misteryjnej, szczególnie mocno obecne Kościołach Wschodnich. Ważne jest świadomość iż Eucharystia i Ikona wspólnie wyrażają doświadczenie, które można oddać najprościej „Chodź i zobacz”(J1,39) Chrystusa, Zbawiciela i Odkupiciela. Na tej płaszczyźnie człowiek uświadamia sobie iż sam jest ikoną, stworzonym na Boży obraz i podobieństwo, stąd całe nasze życie winno być ukierunkowane ku przemianie, zdobywaniu Ducha Świętego przychodzącego do nas nieustannie z nową świeżością i mocą. Świat ikony rozpościera przed nami perspektywę bycia doskonałym, wskazuje kierunek do Źródła. Jeśli ewangelia stanowi słowną ikonę Chrystusa, to obraz stara się korespondować z Prawdą wyrażoną przez Słowo. Stąd obraz skierowany jest do każdego człowieka, ma charakter uniwersalny i epifaniczny, rzeczywisty i transcendentny. Stąd „Oblicze Chrystusa Nowego Adama, nabiera na ikonach koloru gliny, a to słowo w tłumaczeniu na język hebrajski brzmi „Adamah”: przypomina, że Jego oblicze należy do wszystkich ras, do wszystkich narodów, a także, że Syn Dawida zrodzony z Dziewicy Marii był Żydem w pełni zakorzenionym w historii.”(M.Quenot „Zmartwychwstanie i ikona”s.57). Dlatego wielu zapewne znana ikona przedstawiająca Twarz Chrystusa „Acheiropoietos”, „to znaczy nie uczyniony ludzką ręką”, jest charyzmatycznym potwierdzeniem tradycjo Kościoła, który w mocy Ducha przedstawia objawioną Świętość Boga. Jednocześnie usprawiedliwia obrazy świętych przedstawianych na ikonach, którym się oddaje cześć. Przez które dzięki łasce, jakim Chrystus jest przez naturę, stajemy się umiłowanym dziećmi Boga. Ponieważ Chrystus jako nowe stworzenie i Oblicze wszelkich oblicz, zakłada istnienie innych oblicz, rekapitulując ludzkość, której naturę przyjął. Dlatego my wpatrując się w oblicza ikon, jesteśmy zaproszeni do uczestnictwa w nurcie ku Źródłu. Stajemy się błogosławionymi którzy wpatrując się w Najświętsze Oblicze Boga Wcielonego, wołają: „Chwalę Cię, Panie całym sercem, opowiadam wszystkie cudowne Twe dzieła. Cieszyć się będę i radować Tobą, psalm będę śpiewać na cześć Twego imienia, Najwyższy.”(Ps 9,2)

Zobaczyć Oblicze światłości



Bóg wcielił się, aby człowiek kontemplował Jego oblicze poprzez wszystkie oblicza. Liturgia jako modlitwa wspólnoty, szuka nieustannie obecności Chrystusa i rozpoznaje ją w każdym ze swoich członków, w każdym z nas jako żywe ikony. Jedynym obrazem Chrystusa jest ikona, ale jest ich wiele, co pozwala powiedzieć, że każde ludzkie oblicze jest także ikoną Chrystusa. Odkrywa ja właśnie owa postawa modlitewna. Każde przedstawienie oblicza ludzkiego wznosi się, czy tez inaczej to ujmując, ma pragnienie wznieść się ku doskonałemu wizerunkowi Chrystusa. Dokonuje się to przez akt Wcielenia, zstąpienia Boga do naszej egzystencji. Jest to „Boskie Wcielenie Boga-Słowa i Jego uczłowieczenie.”(G.Krug „Myśli o ikonie”s.13). Każdy z nas stworzony „na obraz” w czasie, pragnie realizować swoje przeznaczenie i chce stać się na „podobieństwo” Boże. Podobnie jak Chrystus jest obrazem Ojca, każdy z nas staje się obrazem Chrystusa przez Ducha Świętego, gdyż „Słowo stało się Ciałem, abyśmy mogli przyjąć Ducha”(św. Atanazy, PG 26,996C). Dlatego ikona ukazuje człowieka w jego odrodzonym człowieczeństwie, jest to oczyszczone i przemienione oblicze dnia ósmego, nowego stworzenia ustanowione na podobieństwie Bożym. Tu odkrywamy powołanie do odbijania Boga, jest to tęsknota oblicza, aby stać się ikoną. Rozumiemy to w pełni kiedy przyglądamy się Liturgii, w czasie której diakon okadza wiernych, jak ikony. Mówienie, że „Bóg jest światłością i człowiek jest obrazem Bożym oznacza, że byt ludzki od swego poczęcia ukrywa w sobie siłę, pragnienie ku temu, aby stać się umiłowanym dzieckiem Boga. Jak powie św. Paweł „Bowiem wolą Boga jest nasze uświęcenie.”( 1Tes 4,3), które stanowi nasze uświęcenie i poszukiwanie Światłości. „Oto dlaczego olśniewająca Światłość Zmartwychwstania nabiera pełnego sensu w obietnicy przyjścia Ducha, który Jeden sprawia wypływ wód Zmartwychwstania. Na wzór starożytnych Greków, którzy widzieli w słońcu serce świata, naszym Słońcem jest Chrystus, Światłość oświecająca każdego człowiek i ciepło ogrzewające serca.”( M.Quenot „Zmartwychwstanie i ikona” s.228). Stąd każde ludzkie oblicze jest w pewnym sensie częścią oblicza Chrystusa. Przecież imię „Adam” jest kolektywnie stosowane do całej ludzkości. Nasze oblicza skażone w pierwszym Adamie rajskim, zostały odrodzone w Nowym Adamie, gdy przyjął On ludzkie oblicze. Święty Bazyli powie że, pochodzenie człowieka „umieszcza go ponad światłością, ponad niebem, ponad gwiazdami, ponad wszystkim”.(„O pochodzeniu człowieka, II,2”). Dlatego też ma prawo od nas wymagać abyśmy stawali się świętymi „Świętymi bądźcie, bo ja jestem święty”.(!P1,16). Zaproszenie św. Pawła do „dojścia do człowieka doskonałego, do miary wielkości według Pełni Chrystusa”(Ef 4,13), odpowiada przebóstwieniu, o którym wspomniałem już przy okazji omawiania Eucharystii, jako doświadczenia Trójjedynego Boga w swoich energiach. Odkrywanie tej pełni, ikoniczności w sobie i innych dokonuje się w pokorze i fascynacji. W „Opowieściach pielgrzyma”, małym arcydziele przekazującym z niezwykłą subtelnością doświadczenie duchowe i tradycję słowiańskiego Wschodu, anonimowy autor tegoż dziełka, wyznaje, że kiedy w drodze odmawiał modlitwę serca, doświadczył tego o czym pisał św. Paweł. Mówi, że „wszystko, co mnie otaczało, widziałem w jakiejś zachwycającej postaci: drzewa, trawy, ptaki, ziemię, powietrze, światło. Wszystko to jakby mówiło mi, że istnieje właśnie dla ludzi, świadczy o Bożej miłości do człowiek, modli się i wyśpiewuje chwałę Boga.”(„Szczere opowieści pielgrzyma”s.43-44). Na ikonach jak zauważymy nic nie odróżnia Chrystusa od świętych, jedynie nimb (aureola) z wpisanym w niego krzyżem i niekiedy mandorla na tych przedstawieniach, gdy jest w chwale. Może dlatego wschodnie obrzędy pogrzebu eksponuje właśnie udział człowieka w takiej rzeczywistości, która opisuje Chrystusa. Pięknie to wyraża tekst modlitwy: „Boże, daj odpoczynek Twoim sługom i umieść ich w raju, gdzie chóry świętych, Panie, i sprawiedliwi jaśnieją jak gwiazdy, daj odpoczynek zmarłym Twoim sługom, nie pomnąc wszystkich ich grzechów”.( eulogitaria, ton 5). Tutaj światłość staje się celem i kierunkiem ku...rozprasza ciemności, wątpliwości zwyczajnie bez światłości człowiek nie znajdzie drogi, będzie się miotał to tu, a może tam. Będzie chodził jak ślepiec wyszukując drogi, potykając się do ściany do ściany, aż spotka Chrystusa- Światłość, Mandorlę. Kiedy spotka Pana będzie chciał wejść i zakosztować światłości jak ze źródła. To doświadczenie usunie lęk, i rozproszy to co, ciemne i niepewne. Wtedy dzięki Światłości, staniemy się światłością, bo będziemy szczęśliwcami którzy widzą to, co nawet przed Aniołami jest zakryte, którzy zobaczą Ikonę...strumień światła jak rzekę, Liturgię wiecznego teraz. Oświecenie naszego wnętrza, całego naszego człowieczeństwa, spowoduje iż nasze życie będzie głębią, a nasze serce czerpakiem na miłość Zbawiciela. Jak wyrazi to św. Grzegorz z Nyssy Bóg znajduje sobie mieszkanie w sercu oczyszczonym .poszukującym piękna. Gdy znajdzie takie serce, „dusza która zbliża się do światłości sama staje się światłością”.( Homilia V na Pieśń nad pieśniami, PG44,868). Ta światłość obecna w sercu każdego człowieka, zajaśnieje dopiero po przejściu bramy jaką jest śmierć, po przejściu na Liturgię Zmartwychwstania, kiedy Pan uczyni wszystko nowe. Wtedy całe stworzenie przeniknie wielka światłość, a każdy jak ikona, będzie częścią wielkiego niebiańskiego ikonostasu, spowitego dymem radości, bo zobaczymy Go, takim jakim Jest, Światłość ze Światłości, otulonego Światłością. Kończąc nasze rozważania o Eucharystii i Ikonie, jako jednym wielkim doświadczeniu wędrówki ku studni, aby zaczerpnąć ze Źródła, pragnę przywołać jeszcze jedno ikonograficzne wspomnienie. Jest taka piękna współczesna ikona grecka przedstawiająca te scenę która spinała wszystkie moje myśli . Zostało na tej ikonie ukazane z wielką drobiazgowością a jednocześnie z wielkim psychologicznym ładunkiem spotkanie Człowieka i Boga, Samarytanki i Chrystusa. Chrystus siedzący na głazie , o pięknych dużych i przenikliwych oczach. Za Nim widać zdumionych Apostołów, zapewne bijących się z myślami i tłumiących swoje oburzenie jak On ich Mistrz może rozmawiać z ta kobietą. Przed Chrystusem widać studnię, i blisko jej otworu niewiasta, która co jest charakterystyczne trzyma w swojej dłoni lewej kubek, jej prawa dłoń z wielkim przejęciem zostaje wyciągnięta ku Chrystusowi. A On błogosławi Ją. W tej scenie każdy z nasz może siebie znaleźć, na pewno jako spragniony wędrowiec. Może jest pytającym siebie jak Samarytanka, gdzie jest Bóg, w jakim miejscy należy oddawać Mu cześć. A może znalazł już Studnię- Kościół, i Źródło- Chrystusa Eucharystcznego i jest szczęśliwy. Niech te myśli żyją w nas, czynią bardziej wrażliwym na Boga, który pragnie manifestować swoją miłość i piękno. Bądźmy ludzi przenikniętymi troską o wielkość Liturgii, jej godne przygotowanie, niech Jej celebracja ma przedłużenie w naszym życiu, abyśmy kiedyś na końcu czasów, potrafili stanąć przed Panem i mieć świadomość iż życie nasze i tych co, wędrowali obok nas, było spotkaniem ze Źródłem, Chrystusem Miłością i Światłością.