środa, 28 marca 2012


Dn 3, 14-20.91-92.95

Król Nabuchodonozor powiedział: „Czy jest prawdą, Szadraku, Meszaku i Abed-Nego, że nie czcicie mojego boga ani nie oddajecie pokłonu złotemu posągowi, który postawiłem? Czy teraz jesteście gotowi, w chwili gdy usłyszycie dźwięk rogu, fletu, lutni, harfy, psalterium, dud i wszelkiego rodzaju instrumentów muzycznych, upaść na twarz i oddać pokłon posągowi, który uczyniłem? Jeżeli zaś nie oddacie pokłonu, zostaniecie natychmiast wrzuceni do rozpalonego pieca. Który zaś bóg mógłby was wyrwać z moich rąk?”

Szadrak, Meszak i Abed-Nego odpowiedzieli, zwracając się do króla Nabuchodonozora: „Nie musimy tobie, królu, odpowiadać w tej sprawie. Jeżeli nasz Bóg, któremu służymy, zechce nas wybawić z rozpalonego pieca, może nas wyratować z twej ręki, królu. Jeśli zaś nie, wiedz królu, że nie będziemy czcić twego boga ani oddawać pokłonu złotemu posągowi, który uczyniłeś”.

Na to wpadł Nabuchodonozor w gniew, a wyraz jego twarzy zmienił się w stosunku do Szadraka, Meszaka i Abed-Nega. Wydał rozkaz, by rozpalono piec siedem razy więcej, niż było trzeba. Mężom zaś najsilniejszym spośród swego wojska polecił związać Szadraka, Meszaka i Abed-Nega i wrzucić ich do rozpalonego pieca.

Król Nabuchodonozor popadł w zdumienie i powstał spiesznie. Zwrócił się do swych doradców, mówiąc: „Czy nie wrzuciliśmy trzech związanych mężów do ognia?” Oni zaś odpowiedzieli królowi: „Rzeczywiście, królu”. On zaś w odpowiedzi rzekł: „Lecz widzę czterech mężów rozwiązanych, przechadzających się pośród ognia i nie dzieje się im nic złego; wygląd czwartego przypomina anioła”.

Nabuchodonozor powiedział na to: „Niech będzie błogosławiony Bóg Szadraka, Meszaka i Abed-Nega, który posłał swego anioła, by uratował swoje sługi. W Nim pokładali swą ufność i przekroczyli nakaz królewski, oddając swe ciała, by nie oddawać czci ani pokłonu innemu bogu poza Nim”. 


Spoglądając na dzisiejszą rzeczywistość, na wielu ludzi którzy mienią się wierzącymi, takie słowa jak wierność, męstwo i odwaga jakoś jawią się jako archaiczne pomniki cnót które opisywały   portrety charakterologiczne postaw bohaterów, których pamięć czyta się jak dobrą przygodową książkę. Zawsze jakoś mnie porusza postawa trzech młodzieńców z księgi Proroka Daniela, odważnych męskich postaw ludzi autentycznie wierzących, ufających Bogu. Szadrak, Meszak i Abed-Nego to świadkowie w boju o prawdę, bezkompromisowi pełni talentu i odwagi bohaterowie przesłania o wierności Bogu, za cenę utraty własnego życia. Tylko tak pewni siebie i budujący na autentyźmie wiary, bezgraniczności zaufania Bogu, są w stanie ocalić świat od duchowej miernoty, lenistwa, wkładania głowy pod ziemię i nabierania wody w usta. Chrześcijaństwo potrzebuje tak pięknych świadków Ewangelii, którzy za cenę cierpienia, wzgardzenia i oplucia przez świat, będą ikoną działania i wielkiej zbawczej mocy Boga. Modlę się  każdego dnia o chrześciajństwo odważne, poderwane do lotu, uzbrojone w miłość, gotowe wytoczyć bój temu co, jest nienawiścią i pogardą. Myślę o takich braciach i siostrach którzy Kościół będą czynili wiarygodnym wobec tych, którzy widzą w nim zwykłą organizację i ludzkie koniunktury...którzy widzą zło i tylko zło. "Chwałą Boga jest żyjący człowiek " mówili Ojcowie Kościoła. Dziś trzeba powiedzieć iż, Chwałą Boga jest odważny chrześcijanin... wierny mąż, kochająca żona, młody człowiek przyznający się do swojej wiary, ksiądz który będzie szedł pod prąd, mimo wytykania palcami i wylewania szamba ludzkich słów. Jesteś narzędziem w rękach Boga w imię dobra, nawet za cenę pieca do którego  możesz być wrzucony, choć i w tym cierpieniu nie będziesz sam, Chrystus będzie szedł z tobą w korowodzie męczenników. Zraniony z miłości do Chrystusa będziesz najbardziej autentyczny, będziesz sobą i otrzymasz nagrodę. Wyjdź na zewnątrz i jak św. Franciszek wołaj z całych sił: "Miłość nie jest kochana".

 

wtorek, 27 marca 2012

J 8,21-30

Jezus powiedział do faryzeuszów: „Ja odchodzę, a wy będziecie Mnie szukać i w grzechu swoim pomrzecie. Tam, gdzie Ja idę, wy pójść nie możecie”.

Rzekli więc do Niego Żydzi: „Czyżby miał sam siebie zabić, skoro powiada: Tam, gdzie Ja idę, wy pójść nie możecie?”

A On rzekł do nich: „Wy jesteście z niskości, a Ja jestem z wysoka. Wy jesteście z tego świata, Ja nie jestem z tego świata. Powiedziałem wam, że pomrzecie w grzechach swoich. Tak, jeżeli nie uwierzycie, że Ja jestem, pomrzecie w grzechach swoich”.

Powiedzieli do Niego: „Kimże Ty jesteś?”

Odpowiedział im Jezus: „Przede wszystkim po cóż jeszcze do was mówię? Wiele mam o was do powiedzenia i do sądzenia. Ale Ten, który Mnie posłał, jest prawdziwy, a Ja mówię wobec świata to, co usłyszałem od Niego”. A oni nie pojęli, że im mówił o Ojcu.

Rzekł więc do nich Jezus: „Gdy wywyższycie Syna Człowieczego, wtedy poznacie, że Ja jestem i że Ja nic od siebie nie czynię, ale że to mówię, czego Mnie Ojciec nauczył. A Ten, który Mnie posłał, jest ze Mną: nie pozostawił Mnie samego, bo Ja zawsze czynię to, co się Jemu podoba”.

Kiedy to mówił, wielu uwierzyło w Niego.


 "Bóg może uczynić w twoim kierunku tysiąc kroków, ale ten jeden w Jego kierunku - ten musimy zrobić sami" K. Rahner. Jeden krok to chciec usłyszeć Jego wezwanie, przynaglenie do przyjęcia Słowa Życia i przytulenie do Krzyża na którym jest Życie.

poniedziałek, 26 marca 2012

Łk 1,26-38

Bóg posłał anioła Gabriela do miasta w Galilei, zwanego Nazaret, do Dziewicy poślubionej mężowi, imieniem Józef, z rodu Dawida; a Dziewicy było na imię Maryja.

Anioł wszedł do Niej i rzekł: „Bądź pozdrowiona, pełna łaski, Pan z Tobą, błogosławiona jesteś między niewiastami”.

Ona zmieszała się na te słowa i rozważała, co miałoby znaczyć to pozdrowienie.

Lecz anioł rzekł do Niej: „Nie bój się, Maryjo, znalazłaś bowiem łaskę u Boga. Oto poczniesz i porodzisz Syna, któremu nadasz imię Jezus. Będzie On wielki i będzie nazwany Synem Najwyższego, a Pan Bóg da Mu tron Jego praojca, Dawida. Będzie panował nad domem Jakuba na wieki, a Jego panowaniu nie będzie końca”.

Na to Maryja rzekła do anioła: „Jakże się to stanie, skoro nie znam męża?”

Anioł jej odpowiedział: „Duch święty zstąpi na Ciebie i moc Najwyższego osłoni Cię. Dlatego też Święte, które się narodzi, będzie nazwane Synem Bożym. A oto również krewna Twoja, Elżbieta, poczęła w swej starości syna, i jest już w szóstym miesiącu ta, która uchodzi za niepłodną. Dla Boga bowiem nie ma nic niemożliwego”.

Na to rzekła Maryja: „Oto ja służebnica Pańska, niech mi się stanie według twego słowa”. Wtedy odszedł od Niej anioł.


"Badź pozdrowiona, pełna łaski, Pan z Tobą, błogosławiona jesteś miedzy niewiastami." Słyszymy echo tych cudownych pozdrowień, którymi zostaje obdarowana młoda Dziewczyna z Nazaretu. Błogosławiona, napełniona łaską, ocieniona Duchem Świętym. To wielkie misterium wybrania i obdarowania, Maryja otwiera się wielki plan Boga. Być może nie tak wyobrażała sobie swoją przyszłość, a tu takie zadanie, stać się Matką Bożego Syna. Umysł nie jest wstanie tego pomieścić, tu trzeba kontemplacji dla Jej wypowiedzianego "TAK". Niewiasta zawierzenia uczy nas wypowiadania przekonywującego dla świata "tak" zgadzam się na wszystko, oddaję się do dyspozycji Bogu, która ma dla mnie ciekwszy plan. Każdy chrześcijanin w Niej, może uczyć się tej bezinteresowanej otwartości na wielki dar łaski. Każda kobieta może podpatrywać Ją w jej pięknej kobiecości otwartej na macierzyństwo i wydanie na świat Życia. Wejścia w intymne życie Boga. W Ewangelii epizod Zwiastowania bezpośrednio poprzedza scenę nawiedzenia . Maryja nie zatrzymuje się w miejscu po, to aby cieszyć się łaską przywileju wybrania. Natomiast wyrusza do krewnej Elżbiety, która stanie się uczestniczką tej radości. Maryja po spotkaniu z Bogiem, idzie na spotkanie z innymi. Jej powołanie nie zamyka Jej w domu, lecz wysyła na ulicę. Maryja niesie w sobie tajemnicę, która wydarzyła sie w Jej wnętrzu. "Wkrótce milczenie przemieni się w pieśń, a Słowo stanie się przemieniającą świat mocą. Maryja odpowiedziała na Boże oczekiwanie. Teraz jest gotowa odpowiedzieć na oczekiwanie ludzi. To co, wydarzyło się w Jej wnętrzu staje się przesłaniem- Ewangelią. Bóg powraca, aby powiedzieć "tak" światu, ponieważ zdecydowane "tak" Maryi przeważyło nad tyloma ludzkimi "nie"." Dzięki Niej Chrystus wchodzi na drogi świata, wchodzi do życia każdego z nas którzy mamy odwagę wypowiedzieć nasze "Tak".



niedziela, 25 marca 2012

J 12,20-33

Wśród tych, którzy przybyli, aby oddać pokłon Bogu w czasie święta, byli też niektórzy Grecy. Oni więc przystąpili do Filipa, pochodzącego z Betsaidy Galilejskiej, i prosili go, mówiąc: „Panie, chcemy ujrzeć Jezusa”. Filip poszedł i powiedział Andrzejowi. Z kolei Andrzej i Filip poszli i powiedzieli Jezusowi.

A Jezus dał im taką odpowiedź: „Nadeszła godzina, aby został uwielbiony Syn Człowieczy. Zaprawdę, zaprawdę powiadani wam: Jeżeli ziarno pszenicy wpadłszy w ziemię nie obumrze, zostanie tylko samo, ale jeżeli obumrze, przynosi plon obfity. Ten, kto miłuje swoje życie, traci je, a kto nienawidzi swego życia na tym świecie, zachowa je na życie wieczne. A kto by chciał Mi służyć, niech idzie za Mną, a gdzie Ja jestem, tam będzie i mój sługa. A jeśli ktoś Mi służy, uczci go mój Ojciec.

Teraz dusza moja doznała lęku i cóż mam powiedzieć? Ojcze, wybaw Mnie od tej godziny. Nie, właśnie dlatego przyszedłem na tę godzinę. Ojcze, uwielbij imię Twoje”.

Wtem rozległ się głos z nieba: „I uwielbiłem, i znowu uwielbię”. Tłum stojący usłyszał to i mówił: „Zagrzmiało!” Inni mówili: „Anioł przemówił do Niego”. Na to rzekł Jezus: „Głos ten rozległ się nie ze względu na Mnie, ale ze względu na was. Teraz odbywa się sąd nad tym światem. Teraz władca tego świata zostanie precz wyrzucony. A Ja, gdy zostanę nad ziemię wywyższony, przyciągnę wszystkich do siebie”.

To powiedział zaznaczając, jaką śmiercią miał umrzeć.


W dzisiejszej Ewangeli jest jedno zdanie które mnie wewnętrznie poruszyło, kiedy to Grecy- poganie przychodzą do Filipa i proszą go, mówiąc : "Chcemy ujrzeć Jezusa". Mieć pragnienie zobaczenia Jezusa, spotkania Go i przemiany własnego życia. Każdy człowiek gdzieś wewnętrznie i podświadomie tęskni do spotkania z tajemnicą Boga, to oczywiście jakoś po ludzku przerasta naszą percepcję, ale takie myśli są obecne w każdym człowieku. Zobaczyć, przekonać się, doświadczyć osoby, o której wiele słyszałem. Odwołam się tutaj do innego fragmentu, gdzie Zacheusz celnik, grzesznik jest ciekawy Jezusa, wiele o nim słyszał, jakieś cuda, znaki, to że przebaczył jakiejś prostytutce Marii z Magdali, Mateuszowi który siedział i pobierał podatki, gdzie grzesznicy i cwaniacy słuchając Jego słów zmieniali swoje postępowanie. Zacheusz był ciekawy i chciał zobaczyć tego owianego sławą Człowieka. Wdrapał się na sykomorę bo był zakompleksionym pokurczem aby wśród cisnącego tłumu wypaczyć uzdrowiciela. Nagle Chrystus zatrzymał się, spojrzał mu w oczy i wszystko od tego momentu się w jego życiu zmieniło. "Chrystus przerywa mu widowisko i proponuje coś, co nie było przewidziane w programie, tego scenariusz nie przewidywał. Wydobywa go z ukrycia. "zejdź prędko". We wszystkich spotkaniach Boga z ludzkością, zarejestrowanych przez historię świętą, dostrzegamy upór, z jakim Bóg zmienia miejsce człowieka." Zacheusz zostaje wyleczony z cwaniactwa, egoizmu, chęci zawłaszczenia innymi, pazerności na pieniądze, leczenia kosztem innych swoich kompleksów. Spotykają się dwie osoby, dwa spojrzenia które zmieniają to wydarzenie w nawrócenie i miłość przeobrażajacą serce człowieka. Chcę zobaczyć Chrystusa, nie żeby się przekonywać do mocniejszej wiary ale aby, mocniej kochać !

sobota, 24 marca 2012

J 7,40-53

Wśród tłumów słuchających Jezusa odezwały się głosy: „Ten prawdziwie jest prorokiem”. Inni mówili: „To jest Mesjasz”. Jeszcze inni mówili: „Czyż Mesjasz przyjdzie z Galilei? Czyż Pismo nie mówi, że Mesjasz będzie pochodził z potomstwa Dawidowego i z miasteczka Betlejem?” I powstało w tłumie rozdwojenie z Jego powodu. Niektórzy chcieli Go nawet pojmać, lecz nikt nie odważył się podnieść na Niego ręki.

Wrócili więc strażnicy do kapłanów i faryzeuszów, a ci rzekli do nich: „Czemuście Go nie pojmali?”

Strażnicy odpowiedzieli: „Nigdy jeszcze nikt nie przemawiał tak, jak Ten człowiek przemawia”.

Odpowiedzieli im faryzeusze: „Czyż i wy daliście się zwieść? Czy ktoś ze zwierzchników lub faryzeuszów uwierzył w Niego? A ten tłum, który nie zna Prawa, jest przeklęty”.

Odezwał się do nich jeden spośród nich, Nikodem, ten, który przedtem przyszedł do Niego: „Czy Prawo nasze potępia człowieka, zanim go wpierw przesłucha i zbada, co czyni ?”

Odpowiedzieli mu: „Czy i ty jesteś z Galilei? Zbadaj, zobacz, że żaden prorok nie powstaje z Galilei”.

I rozeszli się każdy do swego domu. 


„Nigdy jeszcze nikt nie przemawiał tak, jak Ten człowiek przemawia”. Kiedy obserwuję dzisiejszą bardzo napiętą sytuację w naszej Ojczyźnie, cały spór o miejsce chrześcijaństwa, Kościoła i Ewangelii. Kiedy na usta cisną się słowa sprzeciwu, kiedy już ręce opadają z tego wszystkiego  co wyprawiają media próbując spłycić i spłaszczyć wszystko co najświętsze, kiedy tworzy się wizję szczęścia, poza człowiekiem a co gorsza poza Dekalogiem. Tylko dźwięczy w uszach katecheza demona, ta z raju: rób co chcesz jesteś wolny, wszystko możesz, chwytaj szczęście. Człowiek współczesny zachłyśnięty filozofią łatwego życia, bez zasad i moralności, buduje na sobie, kłamstwie które jest protezą krzyku o miłość, aby ktoś mnie zobaczył, poświęcił mi czas. Gdzie się podział zachwyt nad Bogiem, Jego słowem które ma przemieniać moje życie, wartościować mój sposób myślenia, kochania i relacji do siebie i innych. Przecież nikt nie będzie tak do mnie mówił jak Chrystus, nikt tak nie będzie mnie kochał jak On. Nawet dla ludzi którzy są daleko od Boga, widzą w chrześcijaństwie wielkie i piękne przesłanie które mówi o człowieku, jego szczęściu i powołaniu do łaski, afirmacji wartości które są uniwersalne, które czynią człowieka lepszym, bardziej człowieczym..."Panie do kogo pójdziemy, Ty masz słowa życia wiecznego".
 

 

piątek, 23 marca 2012


Ten, kogo nikt nie może dotknąć zostaje pochwycony;
Ten, który wyzwolił Adama od klątwy, zostaje związany.
Ten, który wypróbowuje serca i skryte mysli człowieka,
zostaje niesprawiedliwie poprowadzony na sąd;
W więzieniu zamknięty został ten, który zamknął otchłań,
Przed Piłatem staje ten, przed którym niebiańskie siły stoją z drżeniem,
Ręką Swego stworzenia spoliczkowany zostaje Stwórca.
Na Krzyż skazany zostaje ten, który przyjdzie sądzić żywych i umarłych.
W grobie położony zostaje niszczyciel piekła.
O Ty, który wszystko znosisz miłosiernie,
Który wszystkich ludzi wybawiłeś od przekleństwa
O łagodny Panie, chwała Tobie.


z nieszprów bizantyjskich Wielkiego Piątku
J 7,1-2.10.25-30

Jezus obchodził Galileję. Nie chciał bowiem chodzić po Judei, bo Żydzi mieli zamiar Go zabić.

A zbliżało się żydowskie Święto Namiotów. Kiedy zaś bracia Jego udali się na święto, wówczas poszedł i On, jednakże nie jawnie, lecz skrycie.

Niektórzy z mieszkańców Jerozolimy mówili: „Czyż to nie jest Ten, którego usiłują zabić? A oto jawnie przemawia i nic Mu nie mówią. Czyżby zwierzchnicy naprawdę się przekonali, że On jest Mesjaszem? Przecież my wiemy, skąd On pochodzi, natomiast gdy Mesjasz przyjdzie, nikt nie będzie wiedział, skąd jest”.

A Jezus ucząc w świątyni zawołał tymi słowami: „I Mnie znacie, i wiecie, skąd jestem. Ja jednak nie przyszedłem sam od siebie; lecz prawdziwy jest tylko Ten, który Mnie posłał, którego wy nie znacie. Ja Go znam, bo od Niego jestem i On Mnie posłał”.

Zamierzali więc Go pojmać, jednakże nikt nie podniósł na Niego ręki, ponieważ godzina Jego jeszcze nie nadeszła.




czwartek, 22 marca 2012

J 5,31-47

Jezus powiedział do Żydów:

„Gdybym Ja wydawał świadectwo o sobie samym, sąd mój nie byłby prawdziwy. Jest przecież ktoś inny, kto wydaje sąd o Mnie; a wiem, że sąd, który o Mnie wydaje, jest prawdziwy.

Wysłaliście poselstwo do Jana i on dał świadectwo prawdzie. Ja nie zważam na świadectwo człowieka, ale mówię to, abyście byli zbawieni. On był lampą, co płonie i świeci, wy zaś chcieliście radować się krótki czas jego światłem.

Ja mam świadectwo większe od Janowego. Są to dzieła, które Ojciec dał Mi do wykonania; dzieła, które czynię, świadczą o Mnie, że Ojciec Mnie posłał. Ojciec, który Mnie posłał, On dał o Mnie świadectwo. Nigdy nie słyszeliście ani Jego głosu, ani nie widzieliście Jego oblicza; nie macie także słowa Jego, trwającego w was, bo wyście nie uwierzyli w Tego, którego On posłał.

Badacie Pisma, ponieważ sądzicie, że w nich zawarte jest życie wieczne: to one właśnie dają o Mnie świadectwo. A przecież nie chcecie przyjść do Mnie, aby mieć życie.

Nie odbieram chwały od ludzi, ale wiem o was, że nie macie w sobie miłości Boga. Przyszedłem w imieniu Ojca mego, a nie przyjęliście Mnie. Gdyby jednak przybył kto inny we własnym imieniu, to byście go przyjęli. Jak możecie uwierzyć, skoro od siebie wzajemnie odbieracie chwałę, a nie szukacie chwały, która pochodzi od samego Boga?

Nie mniemajcie jednak, że to Ja was oskarżę przed Ojcem. Waszym oskarżycielem jest Mojżesz, w którym wy pokładacie nadzieję. Gdybyście jednak uwierzyli Mojżeszowi, to byście i Mnie uwierzyli. O Mnie bowiem on pisał. Jeżeli jednak jego pismom nie wierzycie, jakże moim słowom będziecie wierzyli?” 


Jezus jest Tym, który został posłany przez Ojca, ale nie zostaje przyjęty przez ludzi. "Cała ta mowa Jezusa ma charakter bardzo teologiczny. Jezus przedstawia nam całe przesłanie świadectwa: wewnętrzne świadectwo Ojca, świadectwo Jana Chrzciciela, świadectwo dzieł i świadectwo Pisma. Mamy tu głębokie spojrzenie na tajemnicę słowa Bożego i na tajemnicę Starego Przymierza, które powinno prawadzić do Jezusa. Przeciwstawienie wprowadzone przez szatana istnieje jeszcze teraz. Nie mówmy, że to zamknieta sprawa, że było to przeznaczone tylko dla faryzeuszy. Przypomnijmy sobie przykład kogoś, kto powiedział: "Chcę zobaczyć, czy taki Chrystus, jakiego nam pokazuje Kościoł, jest Chrystusem zapowiadanym przez Stary Testament".  Prawdziwy chrześcijanin w przesłaniu Starego Testamentu odczytuje prawdę o sobie w świetle osoby Chrystusa, który przynosi miłość od Ojca. Bardzo często można spotkać się z negatywnym  zachowaniem ludzi takim jak w Ewangelii, patrząc na serce nie można zobaczyć miłości Ojca. Przyjąć Boga do swego życia z całą odpowiedzialnością, to uwierzenie w Tego którego Ojciec posłał Syna - Odkupiciela i Zbawiciela. "Jesli ranę uleczyć pragniesz, On lekarzem. Jeśli gorączka cię trawi, On źródłem Jeśli ciąży nieprawość, On sprawiedliwością. Jeśli szukasz pomocy, On jest mocą. Jesli śmierci się lękasz, On życiem. Jeśli tęsknisz za niebem, On drogą. Jeśli z kręgu ciemności uciekasz, On światłem. Jeśli szukasz pokarmu, On chlebem." (św. Ambroży)

 

środa, 21 marca 2012

J 5,17-30

Żydzi prześladowali Jezusa, ponieważ uzdrowił w szabat. Lecz Jezus im odpowiedział: „Ojciec mój działa aż do tej chwili i Ja działam”.

Dlatego więc usiłowali Żydzi tym bardziej Go zabić, bo nie tylko nie zachował szabatu, ale nadto Boga nazywał swoim Ojcem, czyniąc się równym Bogu.

W odpowiedzi na to Jezus im mówił: „Zaprawdę, zaprawdę powiadam wam: Syn nie mógłby niczego czynić sam od siebie, gdyby nie widział Ojca czyniącego. Albowiem to samo, co On czyni, podobnie i Syn czyni. Ojciec bowiem miłuje Syna i ukazuje Mu to wszystko, co On sam czyni, i jeszcze większe dzieła ukaże Mu, abyście się dziwili.

Albowiem jak Ojciec wskrzesza umarłych i ożywia, tak również i Syn ożywia tych, których chce. Ojciec bowiem nie sądzi nikogo, lecz cały sąd przekazał Synowi, aby wszyscy oddawali cześć Synowi, tak jak oddają cześć Ojcu. Kto nie oddaje czci Synowi, nie oddaje czci Ojcu, który Go posłał. Zaprawdę, zaprawdę powiadam wam: Kto słucha słowa mego i wierzy w Tego, który Mnie posłał, ma życie wieczne i nie idzie na sąd, lecz ze śmierci przeszedł do życia.

Zaprawdę, zaprawdę powiadam wam, że nadchodzi godzina, nawet już jest, kiedy to umarli usłyszą głos Syna Bożego, i ci, którzy usłyszą, żyć będą. Podobnie jak Ojciec ma życie w sobie, tak również dał Synowi: mieć życie w sobie samym. Przekazał Mu władzę wykonywania sądu, ponieważ jest Synem Człowieczym.

Nie dziwcie się temu! Nadchodzi bowiem godzina, w której wszyscy, którzy spoczywają w grobach, usłyszą głos Jego: a ci, którzy pełnili dobre czyny, pójdą na zmartwychwstanie życia; ci, którzy pełnili złe czyny, na zmartwychwstanie potępienia.

Ja sam z siebie nic czynić nie mogę. Tak, jak słyszę, sądzę, a sąd mój jest sprawiedliwy; nie szukam bowiem własnej woli, lecz woli Tego, który Mnie posłał”. 


"Dlaczego jednak Jezus czyni ten gest w dniu szabatu ? Należy tu zrozumieć dwie rzeczy: tajemnicę świątyni i tajemnicę szabatu. Tajemnica świątyni to poświęcenie miejsca spotkania Boga z ludźmi, z Jego ludem. Tajemnica szabatu to uświęcenie czasu. Miejsce i czas to dwa zasadnicze aspekty ludzkiego uwarunkowania [...] Szabat to czas adoracji, to liturgia daru Bożego; to Bóg, który przybywa i który daje, i który chce wyzwolić swój lud. Dzień szabatu jest dniem wyzwolenia. Ludzie zawładneli jednak szabatem w sposób prawniczy. Wokół szabatu narósł więc cały system przepisów prawnych, ściśle określający, ile kroków wolno uczynić tego dnia. Oto co się dzieje kiedy ludzie przywłaszczają sobie dar Boży." Dlatego Jezus uzdrawiając w dzień szabatu przywraca mu jego właściwy charakter, pierwotny sens, bowiem "Syn Człowieczy jest Panem szabatu". Dzięki łasce uzdrowienia Chrystus odsłania miłosierną twarz Boga, który wyzwala człowieka od krępującego doświadczenia ciężaru choroby. Ten mężczyzna, nasz brat odzyskuje przez zwrócone zdrowie swoją godność. Przecież szabat to kontemplacja miłości Boga, płodnej miłości i twórczej....Chrystus wskazuje na ten wielki aspekt Bożej przeobrażającej i uwalniającej miłości. Ojciec działa i Syn działa na zewnątrz darem miłości rozlanej mocą Ducha Świętego. To otwiera na komunię miłości, która zawiera się w Bogu samym. Przyjąć Słowo Życia i gest miłości, to jest dla  każdego człowieka pascha- przejście ze śmierci do życia.


wtorek, 20 marca 2012

J 5,1-3a.5-16

Było święto żydowskie i Jezus udał się do Jerozolimy.

W Jerozolimie zaś znajduje się Sadzawka Owcza, nazwana po hebrajsku Betesda, zaopatrzona w pięć krużganków. Wśród nich leżało mnóstwo chorych: niewidomych, chromych, sparaliżowanych.

Znajdował się tam pewien człowiek, który już od lat trzydziestu ośmiu cierpiał na swoją chorobę. Gdy Jezus ujrzał go leżącego i poznał, że czeka już długi czas, rzekł do niego: „Czy chcesz stać się zdrowym?”

Odpowiedział Mu chory: „Panie, nie mam człowieka, aby mnie wprowadził do sadzawki, gdy nastąpi poruszenie wody. Gdy ja sam już dochodzę, inny schodzi przede mną”.

Rzekł do niego Jezus: „Wstań, weź swoje łoże i chodź”. Natychmiast wyzdrowiał ów człowiek, wziął swoje łoże i chodził.

Jednakże dnia tego był szabat. Rzekli więc Żydzi do uzdrowionego: „Dziś jest szabat, nie wolno ci nieść twojego łoża”.
On im odpowiedział: „Ten, który mnie uzdrowił, rzekł do mnie: Weź swoje łoże i chodź”. Pytali go więc: „Cóż to za człowiek ci powiedział: Weź i chodź?” Lecz uzdrowiony nie wiedział, kim On jest; albowiem Jezus odsunął się od tłumu, który był w tym miejscu.

Potem Jezus znalazł go w świątyni i rzeki do niego: „Oto wyzdrowiałeś. Nie grzesz już więcej, aby ci się coś gorszego nie przydarzyło”. Człowiek ów odszedł i doniósł Żydom, że to Jezus go uzdrowił. I dlatego Żydzi prześladowali Jezusa, że to uczynił w szabat.
"Potem nastąpiło święto żydowskie (Jan to podkreśla, i jest to ważne, aby lepiej dostrzec kontrast; z pewnością chodzi o święto Paschy, wielkie święto dziękczynienia i Jezus udaje się do Jerozolimy). W Jerozolimie znajduje się sadzawka Owcza, nazwana po hebrajsku Betesda"( czyli cięcie, pęknięcie). Ci, którzy znają Jerozolimę wiedzą, że jak się wydaje - odkryto sadzawkę obok kościołaśw. Anny, czyli nie opodal świątyni...W tym miejscu gromadzili się ludzie odrzuceni, uważani za ekskomunikowanych- w Izraelu bowiem ludzie dotknięci pewnymi chorobami byli uważani za nieczystych (zob Kpł 13-15). "Zaopatrzona w pięć krużganków. Wśród nich leżało mnóstwo chorych : niewidomych, chromych, sparaliżowanych, "którzy czekali na poruszenie wody". Kiedy sądzimy, że wspólnota, w której żyjemy, jest trudna, pomyślmy o sadzawce Betesda! Czyż nie jest to dość szczególna wspólnota, "wspólnota podstawowa" ludzi, których nikt nie wybrał, ludzi zostawionych na boku? Gdyby chociaż ci chromi, niewidomi, sparaliżowani kochali się nawzajem, wszystko by się układało. Chromy mógłby korzystać z nóg niewidomego, a w zamian użyczać swojego wzroku. Dzieje się jednak inaczej ; członkowie tej wspólnoty pragną jednego: odejść. Dobro wspólne znajduje się na zewnątrz: każdy tylko czeka, żeby uciec jak najszybciej. Oto duchowość tej wspólnoty! "Anioł bowiem zstępował w stosownym czasie i poruszał wodę." Co to znaczy ? Trudno to określić. Jak się wydaje chodzi o miejsce kultu pogańskiego, a zstępował tam anioł Pański, oznaczający tajemniczą i miłosierną obecność Boga. A zatem "w stosownym czasie", czyli od czasu do czasu, Bóg nawiedzał to miejsce; "A kto pierwszy wchodził po poruszeniu się wody, doznawał uzdrowienia niezależnie od tego, na jaką cierpiał chorobę". Niezwykła obecność Boga pośród "nieboraków", którzy wszyscy czekają na poruszenie wody i rzucają się do niej bez zbytniego miłosierdzia, nie przepuszczając nikogo przodem. Toż to istne wyścigi ! A we wspólnocie w której tak mało miłosierdzia, położenie chorych jest szczególnie trudne: nie ulega wątpliwości że znajdą się na końcu...."Znajdował się tam pewien człowiek, który już od trzydziestu ośmiu lat cierpiał na swoją chorobę". Trzydzieści osiem lat wspólnego życia w tym środowisku i w tej atmosferze ! Można sobie wyobrazić rozgoryczenie tego człowieka...Ileż to razy w ciągu tych lat przyszedł anioł, rozbudzając w nim nadzieję i ktoś inny go prześcignął. Nikt go nie wziął na plecy, nikt go nie zaniósł, aby mógł się zanurzyć w wodzie. Nikt mu nie powiedział teraz kolej na ciebie, bo tak długo już tu jesteś. A oto Jezus zwraca się wprost do niego, niewątpliwie najstarszego w tej wspólnocie. "Czy chcesz stac się zdrowym ?". Jezus podejmuje inicjatywę...chce zgłębić jego serce, przyjrzeć się jego smutkowi: czy ten człowiek potrafi wyrazić pragnienie ? Jezus stale oczekuje, byśmy wyrazili pragnienie, dlatego pragnie uzyskać jakąś wypowiedź od tego zgorzkniałego i osamotnionego człowieka. [...] To bardzo ciekawe jest skrępowany w swej kondycji chromego. Tymczasem Jezus idzie prosto w to miejsce i zwraca się do czlowieka będącego w największej nędzy. Nie kieruje pierwszych kroków do świątyni, ale do sadzawki Betesda, do wspólnoty odrzuconych, przeklętych: a w tej wspólnocie patrzy na człowieka najbardziej strapionego. "Rzekł do niego Jezus: Wstań, weź swoje łoże i chodź !". Natychmiast wyzdrowiał ów człowiek, wziła swoje łoże i chodził".

fragmenty rozważań o. Marie -Dominiqe Philippe, zaczerpnięte z książki:  Iść za Barankiem dokądkoliwek idzie II 

poniedziałek, 19 marca 2012

Łk 2,41-51a

Rodzice Jezusa chodzili co roku do Jerozolimy na Święto Paschy. Gdy Jezus miał lat dwanaście, udali się tam zwyczajem świątecznym. Kiedy wracali po skończonych uroczystościach, został Jezus w Jerozolimie, a tego nie zauważyli Jego rodzice. Przypuszczając, że jest w towarzystwie pątników, uszli dzień drogi i szukali Go wśród krewnych i znajomych.

Gdy Go nie znaleźli, wrócili do Jerozolimy szukając Go. Dopiero po trzech dniach odnaleźli Go w świątyni, gdzie siedział między nauczycielami, przysłuchiwał się im i zadawał pytania. Wszyscy zaś, którzy Go słuchali, byli zdumieni bystrością Jego umysłu i odpowiedziami.

Na ten widok zdziwili się bardzo, a Jego Matka rzekła do Niego: „Synu, czemuś nam to uczynił? Oto ojciec Twój i ja z bólem serca szukaliśmy Ciebie”.

Lecz On im odpowiedział: „Czemuście Mnie szukali? Czy nie wiedzieliście, że powinienem być w tym, co należy do mego Ojca?” Oni jednak nie zrozumieli tego, co im powiedział.

Potem poszedł z nimi i wrócił do Nazaretu; i był im poddany.


Dzisiejszą Ewangelię o zagubieniu Jezusa w czasie pielgrzymki do Jerozolimy na Święto Paschy, czytamy w kluczu osoby św. Józefa, którego uroczystość dzisiaj przypada. Spoglądamy na Józefa oblubieńca Najświętszej Maryi Panny, jako na wyjątkową postąć w historii zbawienia. Mężczyzna tak tajemniczo obecny w sprawch i zamysłach Bożych, a jednocześnie mąż wielkiej mądrości i roztropności. Mężczyzna odważny i człowiek głębokiego zawierzenia. Hebrajskie imię Józef oznacza tyle co, Bóg przydał, pochodził z rodu króla Dawida. Wskazuje na to św. Mateusz, kiedy podaje genealogię przodków Józefa (Mt 1,1-17 ). Genealogię tę podaje również św.Łukasz  (Łk 3,23- 38). Ta jednak różni się od poprzedniej. św. Józef nie był według ciała ojcem Jezusa Chrystusa. Był nim jednak według żydowskiego prawa jako małżonek Maryi. Chociaż Maryia porodziła Pana Jezusa dziewiczo, to jednak wedługo ojca otoczenia św. Józef był uważany za Jego ojca. Tak więc fizycznie Chrystus był synem Dawida przez Maryję, a prawnie przez Józefa. Z zawodu Józef był rzemieślnikiem charasz wykonującego prace w drewnie, był cieślą. Jest rzeczą zdumiewającą, że w wydarzeniach z dziecięcych lat Pana Jezusa św. Józef odgrywa pierwszą rolę: jemu anioł wyjaśnia tajemnicę wcielenia Pana Jezusa, jemu poleca ucieczkę do Egiptu i powrót do Nazaretu po śmierci Heroda. Staje się uczestnikiem ważnych wydarzeń. Ikonografia przedstawia najczęściej Józefa jako starca, by w ten sposób podkreślić dogmatyczną prawdę o dziewiczym poczęciu Pana Jezusa i o dziewiczym pożyciu Maryi z Józefem. Jest wielkim orędownikiem i wzorem dla każdego mężczyzny w wielu płaszczyznach, a szczególenie w bezgranicznym zaufaniu Bogu.

Święty Józefie, mój najmilszy Ojcze, po Jezusie i Maryi najdroższy mojemu sercu, Tobie się powierzam i oddaję, jak powierzyli się Twej opiece Boży Syn i Jego Przeczysta Matka. Przyjmij mnie za swoje dziecko, bo ja na całe życie obieram Cię za Ojca, Opiekuna, Obrońcę i Przewodnika mej duszy. O mój najlepszy Ojcze, święty Józefie, prowadź mnie prostą drogą do Jezusa i Maryi. Naucz mnie kochać wszystkich czystą miłością i być gotowym do poświęceń dla bliźnich. Naucz walczyć z pokusami ciała, świata i szatana i znosić w cichości każdy krzyż, jaki mnie spotka. Naucz pokory i posłuszeństwa woli Bożej. O najdroższy święty Józefie, bądź Piastunem mej duszy, odkupionej Krwią Chrystusa. Czuwaj nade mną, jak strzegłeś Dzieciątka Jezus, a ja Ci przyrzekam wierność, miłość i całkowite posłuszeństwo, bo ufam, że za Twym wstawiennictwem będę zbawiony. Nie patrz na moją nędzę, ale dla miłości Jezusa i Maryi przyjmij mnie pod swą Ojcowską opiekę. Amen. 


niedziela, 18 marca 2012


Niedziela niewidomego od urodzenia

Laetare Radujcie się!” Zadziwiający jest początek antyfony tej czwartej niedzieli Wielkiego Postu, która wydaje się zrywać z surowością tego okresu liturgicznego! A to dlatego, że w połowie drogi pozwala nam ona dostrzec cel, niebieskie Jeruzalem, które nas zgromadzi: „Radujcie się wraz z Jerozolimą, weselcie się w niej wszyscy, co ją miłujecie! (...) ...ażebyście ssać mogli aż do nasycenia z piersi jej pociech” (Iz 66,10-11).

Liturgia tej niedzieli cała skąpana jest w świetle. To jest to światło, które odkrywa niewidomy od urodzenia, uzdrowiony przez Jezusa w Jerozolimie; światło słońca; widzi je wychodząc z sadzawki Siloe, w której Jezus kazał mu się obmyć; światło wiary, która pozwala mu stawić czoło faryzeuszom i oddać pokłon Jezusowi: „Wierzę, Panie!” (J 9,38). Światło, którym stają się wierzący, jak uczy nas Paweł: „Niegdyś bowiem byliście ciemnością, lecz teraz jesteście światłością w Panu: postępujcie jak dzieci światłości” (Ef 5,8).

Ale trwamy jeszcze w okresie Wielkiego Postu, a nie w pełnej chwale zmartwychwstania. Światło, które jaśnieje tej niedzieli, stawia czoło ciemnościom trwającym w nas i wokół nas. A gra toczy się o całkowite uzdrowienie naszej istoty — ciała, duszy i ducha. Długa opowieść o uzdrowieniu niewidomego od urodzenia pokazuje nowe stworzenie człowieka. Błoto położone na jego oczach i woda, która je obmywa, ukazują powolne postępowanie naprzód — poprzez spór i kontrowersje— ku pełnemu światłu wiary, ku wyrazistości rozeznania. Bo chodzi o to, by zobaczyć prawdę oczami serca. Pierwsze czytanie, wyjęte z Pierwszej Księgi Samuela, przytaczające namaszczenie Dawida, pasterza wybranego, by stał się królem Izraela, przypomina, że „Bóg widzi nie tak jak człowiek, bo człowiek widzi to, co dostępne dla oczu, a Pan widzi serce” (1 Sm 16,7).

Prawdziwą światłością, którą człowiek ma rozpoznać, jest Jezus: „Światłości świata, Jezu Chryste, ten, kto idzie za Tobą, będzie miał światło życia” (por. J 8,12) — głosi śpiew przed Ewangelią. Światło życia, ale także światło osądzenia, podziału między tymi, którzy je przyjmują, i tymi, którzy je odrzucają: „Przyszedłem na ten świat, aby przeprowadzić sąd, żeby ci, którzy nie widzą, przejrzeli, a ci, którzy widzą, stali się niewidomymi” (J 9,39); podziału zwłaszcza naszego życia na uczynki ciemności i to, „co podoba się Panu” (por. Ef 5,10-11, drugie czytanie).

Człowiek dokonuje tego podziału poprzez skruchę — i tu na nowo odnajdujemy nastrój Wielkiego Postu.

„Niech moje łzy będą mi sadzawką Siloe,

Abym mógł w niej obmyć niewidome oko mojej duszy!

Wówczas ujrzę, Panie, Ciebie, światłości przedwieczna!”

(Kanon Pokutny św. Andrzeja z Krety)

Potrzeba mi jednak do tego pomocy łaski. Tak więc ta niedziela ma wydźwięk wyraźnie sakramentalny: sadzawka Siloe zapowiada sadzawkę chrzcielną, a modlitwa na wejście wspomina katechumenów, którzy zostaną ochrzczeni w noc paschalną: „Panie, daj twojemu Kościołowi radość przekazywania życia tym, którzy przygotowują się do chrztu”.

Prefacja jednoczy wszystkie te misteria kontemplacji Chrystusa — światłości, która przyszła na świat — i wskazuje źródło prawdziwej radości: „On jest światłością, która na świat przyszła, aby każdy, kto w Niego wierzy, nie chodził w ciemności, lecz miał światło życia. Przez sakrament chrztu świętego uwalnia nas od ciemności grzechu, abyśmy byli dziećmi światłości”.

s. Marie-Laure(...)

Cóż Jezus czyni w rzeczywistości? Uczynił błoto ze śliny i posłał niewidomego, aby „obmył się w sadzawce Siloam” (por. J 9,6). Jesteśmy tu w jakiś sposób świadkami przypomnienia gestu pierwszego stworzenia, po którym Adam, ulepiony z prochu ziemi, cały został przyobleczony w światło.

Dziś Słowo — prawdziwa światłość — „przez które wszystko się stało” (por. J 1,2.9), w pewnym sensie powtórnie stwarza tego syna ciemności, otwierając jego oczy na rzeczywistość nigdy dotąd nie oglądaną (por. 1 J 4,12), na tego Boga, którego nikt nigdy nie widział (por. J 1,18). „«A któż to jest, Panie, abym w Niego wierzył?» Rzekł do niego Jezus: «Jest nim Ten, którego widzisz i który mówi do ciebie»” (J 9,36-37). Ale niewidomy dochodzi do tego pełnego spojrzenia wiary powoli, krok po kroku, po przebyciu długiej drogi.

Tak jest i z nami, którzy by wejść do życia wiecznego, musimy w pewnym sensie odrodzić się po trzykroć: pierwszego dnia, każdego dnia i w dzień ostatni. Ów niewidomy, uzdrowiony tutaj, swoim postępowaniem przekazuje nam jakby cały program na życie. Słucha. Jest posłuszny. Idzie tam, gdzie Chrystus mu nakazuje. Potem świadczy. Powraca do Pana. Oddaje Mu cześć. I na koniec, idzie za Nim. Mamy tutaj w pewien sposób cały obrazowy wykład drogi dochodzenia do wiary. W istocie, my również idziemy naprzód, w Kościele, krok po kroku, pokonując wszystkie zakręty życia, pomimo otaczającego nas sceptycyzmu i być może nieprzychylności rodziny lub społeczeństwa. Ale przez cały czas towarzyszy nam Jego łaska. Pan, choć niewidoczny, pozostaje zawsze obecny. Niewyczuwalny, ale zawsze we wszystkim działający.

Tak, wiem o tym — i każdy z nas ma swoją własną historię — pewnego dnia Bóg mnie spotkał, przemówił do mnie, wezwał mnie... Sprawił, że ruszyłem w drogę, otworzył mi oczy, podtrzymał swoim słowem. Jak młodego Dawida zabranego spośród swoich stad, tak nas wszystkich wybrał. „Nie zważając na wygląd” (por. 1 Sm 16,7). „Nie wyście Mnie wybrali, ale Ja was wybrałem i przeznaczyłem was na to, abyście szli i owoc przynosili” (J 15,16). Mamy przed sobą całe nasze życie, w którym kroczymy, choćby tylko jakby po omacku (por. Dz 17,27; 2 Kor 5,7), by pewnego dnia móc w końcu wejść w pełnię światła.

Rozumiemy więc powód wszystkich ukazanych tu kontrastów. Streszczają się one wszystkie w tym słynnym stwierdzeniu Jezusa: „Przyszedłem na ten świat (...), ażeby ci, którzy nie widzą, przejrzeli, a ci, którzy widzą, stali się niewidomymi” (J 9,39). Pojmujemy dobrze, co to znaczy w szczególnym kontekście, w jakim usytuowane jest posłannictwo Jezusa. Oto jest otoczony całym tym światem uczonych w Piśmie, uczonych w Prawie i faryzeuszy, którzy bez przerwy badają Pisma, a wszystkie Pisma Go zapowiadają, ukazują, ogłaszają jako Mesjasza tak bardzo wyczekiwanego i Zbawiciela tak bardzo wyglądanego (por. Łk 24,25-27).

Ale oni nie chcą uznać oczywistości. „Badacie Pisma, ponieważ sądzicie, że w nich zawarte jest życie wieczne: to one właśnie dają o Mnie świadectwo. A przecież nie chcecie przyjść do Mnie, aby mieć życie” (J 5,39-40) — wyrzuca im Jezus. Uważają się za oświeconych. Lecz w rzeczywistości są niewidomi! Są winni, i to winni grzechu wiecznego; to właśnie zostaje im powiedziane, bo jest to grzech przeciwko światłości (por. Mk 3,28-30). „Gdybyście byli niewidomi, nie mielibyście grzechu, ale ponieważ mówicie: «Widzimy», grzech wasz trwa nadal” (J 9,41).

Przeciwnie, ten niewidomy od urodzenia, któremu faryzeusze wyrzucają: „Cały urodziłeś się w grzechach” (por. J 9,34), słucha Jezusa, idzie za Nim, wierzy Mu i czyniąc to, odkrywa, że ten człowiek jest Chrystusem (por. J 9,11), Światłem i Życiem. I przez Niego wchodzi w życie. Jego oczy, a w końcu on cały zostaje oświecony. Zostaje zbawiony!

My również możemy zadać sobie pytanie. Co czynimy z Pismami, przecież je znamy? Jaką korzyść wynosimy z pouczeń i liturgii, w których wiernie uczestniczymy? „Francjo, co uczyniłaś ze swoim chrztem?” — wołał pewnego dnia papież Jan Paweł II na placu Notre-Dame. To właśnie taki jest sens pytania tkwiącego w dzisiejszej Ewangelii. Pokrzepieni tym objawieniem, w co wierzymy w głębi nas samych? Jak tym żyjemy i jak o tym świadczymy? Kiedy jesteśmy oświeceni przez chrzest, mówi nam apostoł Paweł, przynosimy owoce dobroci, sprawiedliwości i prawdy, bo potrafimy „rozpoznać, co jest miłe Panu” (por. Ef 5,9-10).

Rozumiemy odtąd, dlaczego na tej jednej stronie Ewangelii zostało nagromadzonych tyle tytułów Chrystusa. Kiedy ciemność zostaje przepędzona, kiedy budzi się światło wiary, podążamy, jak ów uzdrowiony niewidomy, z zachwytu w zachwyt. I rozpoznajemy w Jezusie po kolei: Posłańca Bożego na ziemi (por. J 9,4); prawdziwego Proroka obwieszczającego całą prawdę (por. J 9,5); prawdziwą Światłość oświecającą świat (por. J 9,5); Chrystusa, który jest prawdziwym Odkupicielem ludzi (por. J 9,22); Syna Człowieczego, który wszystko potrafi zbawić (por. J 9,35); i w końcu Pana, przed którym możemy, my także, upaść na twarz (por. J 9,31). Ta opowieść ewangeliczna nie jest tylko wykładem wiary, jest to prawdziwe teologiczne objawienie tajemnicy Chrystusa.

Ostatnie pojawiające się pytanie otrzymuje odpowiedź samo przez się. Dlaczego ów niewidomy, który uwierzył w Chrystusa, zostaje wyrzucony z synagogi? Dlatego że aby uznać, iż Jezus jest Panem, należy uczynić krok naprzód w stosunku do Prawa i proroków. Nie po to, by je znieść, ale by je wypełnić. „Jak długo bowiem wiedliśmy życie cielesne, grzeszne namiętności wzbudzane przez Prawo działały w naszych członkach, by owoc przynosić śmierci” (Rz 7,5). Świątynia zbudowana z kamieni może zostać zburzona (por. J 2,19). Oto nowa Świątynia z żywych kamieni jest budowana (por. 1 P 2,4-5) „Świątynia Boga jest święta, a wy nią jesteście” (1 Kor 3,17).

Na nas również przychodzi kolej, by wyruszyć. Stać się światłem na drodze dla naszych braci i sióstr z zewnątrz, wobec których mamy być tym, do czego zostaliśmy powołani, to znaczy posłanymi. Jedynie za sprawą łaski Chrystusa — ośmielamy się to powtórzyć — mamy być, wedle stwierdzenia samego Chrystusa, solą ziemi i światłem świata (por. Mt 5,13.16). Aby świat poznał, że Ojciec posłał swojego Syna i że my wszyscy jesteśmy owymi uzdrowionymi z Siloe.

Spraw, Panie, abym przejrzał!

I abym przejrzawszy, uwierzył!

I abym wierząc, świadczył o Tobie!

Abyśmy byli coraz liczniejsi,

by radować się w Twojej światłości.
o. Pierre Marie Delfieux (Wspólnoty Jerozolimskie)


 
J 3,14-21

Jezus powiedział do Nikodema: „Jak Mojżesz wywyższył węża na pustyni, tak potrzeba, by wywyższono Syna Człowieczego, aby każdy, kto w Niego wierzy, miał życie wieczne.

Tak bowiem Bóg umiłował świat, że Syna swego Jednorodzonego dał, aby każdy, kto w Niego wierzy, nie zginął, ale miał życie wieczne.

Albowiem Bóg nie posłał swego Syna na świat po to, aby świat potępił, ale po to, by świat został przez Niego zbawiony.

Kto wierzy w Niego, nie podlega potępieniu; a kto nie wierzy, już został potępiony, bo nie uwierzył w imię Jednorodzonego Syna Bożego.

A sąd polega na tym, że światło przyszło na świat, lecz ludzie bardziej umiłowali ciemność aniżeli światło: bo złe były ich uczynki.

Każdy bowiem, kto się dopuszcza nieprawości, nienawidzi światła i nie zbliża się do światła, aby nie potępiono jego uczynków. Kto spełnia wymagania prawdy, zbliża się do światła, aby się okazało, że jego uczynki są dokonane w Bogu”.


"Jak czytamy w jedenastym rodziale Księgi Liczb, kiedy lud wędrował długo przez pustynię z niewoli ku wolności, zaczął szemrać przeciwko Bogu: zaczął okrutnie tęsknić za tymi wartościami i dobrami, które posiadał w ziemi niewoli. I za to szemranie spotkała ich kara- ludzie zostali zaatakowani przez węże o jadzie palącym i wielu pomarło. A wtedy Pan nakazał Mojżeszowi, aby sporządził miedzianego węża i umieścił go na wysokim palu. I wąż ten stał się odtąd jakimś proporcem, niesionym na czele wędrującego ludu." Każdy kto został pogryziony przez węże spoglądając na ów znak, odzyskiwał zdrowie. Ewangelia Jana odwołuje sie do tego motywu ze Starego Testamentu wskazując na jeszcze większy znak z którego wytryskuje życie, jakim jest Krzyż. Aktem wiary jest spojrzenie na krzyż, z którego króluje ukrzyżowany Baranek. Podobnie jak Izraelici na pustyni zostali uzdrowieni przez spojrzenie na miedzianego węża, tak i ten, kto z wiarą spojrzy na krzyż, na którym wywyższony będzie Syn Boży, zostanie uzdrowiony z ukąszenia grzechu i smierci. I ten sam krzyż będzie drabiną po której każdy chrześcijanin wejdzie do Królestwa Pokoju. Na krzyżu jest bowiem wolność, życie i łaska. Chrystus został "wywyższony" na krzyżu- stał sie dla nas grzechem...Dzięki tej Miłości rozpiętej mamy nowe życie...zmartwychwstanie wraz z Nim. "Bo włąśnie ta miłość, która pozwoliła się za nas i za nasze winy przybić do krzyża, jest siłą uzdrawiającą nas z ukąszenia grzechu i wprowadzającą w pełnię życia."

sobota, 17 marca 2012

Łk 18,9-14

Jezus powiedział do niektórych, co ufali sobie, że są sprawiedliwi, a innymi gardzili, tę przypowieść:

„Dwóch ludzi przyszło do świątyni, żeby się modlić, jeden faryzeusz, a drugi celnik. Faryzeusz stanął i tak w duszy się modlił: «Boże, dziękuję Ci, że nie jestem jak inni ludzie, zdziercy, oszuści, cudzołożnicy, albo jak i ten celnik. Zachowuję post dwa razy w tygodniu, daję dziesięcinę ze wszystkiego, co nabywam».

Natomiast celnik stał z daleka i nie śmiał nawet oczu wznieść ku niebu, lecz bił się w piersi i mówił: «Boże, miej litość dla mnie, grzesznika».

Powiadam wam: Ten odszedł do domu usprawiedliwony, nie tamten. Każdy bowiem, kto się wywyższa, będzie poniżony, a kto się uniża, będzie wywyższony”. 

Dwóch ludzi przychodzi do świątyni na modlitwę, jaki kontrast osobowościowy. Dwie różne osobowości, postawy i zachowania. To przypowieść w której odkrywa się siebie w złożoności postaw i dwuznaczności. Faryzeusz to z zasady człowiek wierny prawu, pobożność, dbałość o tradycję, skrupulatność i poczucie wyjątkowości swojej misji. Modli się przyjmując postawę, która jest wyrazem żydowskiej tradycji: podniesiona głowa, ręce wzniesione ku niebu, to wszystko połączone z żywą i ekspresyjną recytacją modlitwy dziękczynienia i uwielbienia. "Problem polega na tym, że faryzeusz nie dziękuje Jahwe za Jego wielkość i miłosierdzie, lecz za to, kim on sam jest i czym  różni się on od innych ludzi. No tak. Aby zwrócić uwagę na to, kim jest faryzeusz musi oskarżać innych (zdzierców, oszustów, cudzołożników ). Potrzebuje ciemnego tła nikczemności innych ludzi, aby w ten sposób móc podkreślić swoje zasługi. Patrzy nie tylko w górę, ale też do tyłu. Celnik służy mu do tego, aby przypomnieć o Bogu, że on, na szczęście, nie jest taki. Niech wszystko będzie jasne...Modlitwa faryzeusza jest tylko pozornie pobożna. W gruncie rzeczy instrumentalizuje Boga, jest przykrywką do samowyniesienia. W rzeczywistości naśladuje wzorzec, który znajduje się w Talmudzie: "Dziękuję Ci, Panie, że mogę przebywać w towarzystwie tych, którzy siedzą w domu nauki, a nie tych, którzy siedzą na rogu ulicy; tak jak oni wyruszam w drogę, ale idę w stronę słowa Prawa, podczas gdy oni śpieszą się do rzeczy błahych. Pracuję podobnie jak oni- staram się i otrzymuje moja nagrodę, podczas gdy oni jej nie otrzymują. Biegnę i oni biegną- biegnę ku światu przyszłemu, podczas gdy oni biegna ku przepaści zagłady." Obok tego zadufanego we własnej nieskazitelnej pobożności faryzeusza, mamy również i celnika. Celnik to człowiek społecznie pogardzany, wątpliwa reputacja lichwiarza, która raczej jest źródłem wrogości niż współczucia czy przyjaznych zachowań. Zobczmy jak on się zachowuje w postawie modlitwy, nie ma odwagi wznieść oczu ku Bogu, nie podnosi rąk, tylko bije się w piersi. Ma poczucie grzechu, wstydu, małości...staje jak płaczący i wzdychający o miłość człowieczek. Tak mu się życie pokręciło, może to przyszedł ten moment na rehabilitację i wielki zwrot w życiu. Bóg zamiast osądu wypełnia jego serce miłością. Bóg nie potępia dobrych dzieł faryzeusza. Nie aprobuje również nieuczciwości celnika. Wskazuje na stanięcie w prawdzie i wołanie w pokornej miłości. Boże ulituj się nade mną i moją grzesznością.


piątek, 16 marca 2012

Mk 12,28b-34

Jeden z uczonych w Piśmie zbliżył się do Jezusa i zapytał Go: „Które jest pierwsze ze wszystkich przykazań?”

Jezus odpowiedział: „Pierwsze jest: «Słuchaj, Izraelu, Pan, Bóg nasz, Pan jest jedyny. Będziesz miłował Pana, Boga swego, całym swoim sercem, całą swoją duszą, całym swoim umysłem i całą swoją mocą». Drugie jest to: «Będziesz miłował bliźniego swego jak siebie samego». Nie ma innego przykazania większego od tych”.

Rzekł Mu uczony w Piśmie: „Bardzo dobrze, Nauczycielu, słusznieś powiedział, bo Jeden jest i nie ma innego prócz Niego. Miłować Go całym sercem, całym umysłem i całą mocą i miłować bliźniego jak siebie samego daleko więcej znaczy niż wszystkie całopalenia i ofiary”.

Jezus widząc, że rozumnie odpowiedział, rzekł do niego: „Niedaleko jesteś od królestwa Bożego”. I nikt już nie odważył się więcej Go pytać.
 



"Słuchaj, Izraelu! Wiekuisty jest naszym Bogiem, Wiekuisty jest jedyny! A będziesz miłował Wiekuistego, Boga twojego całym sercem twoim, i całą duszą twoją, i całą mocą twoją.I niechaj będą słowa te, które przekazuję ci dzisiaj na sercu twoim! I wpajaj je dzieciom twoim, i rozmawiaj o nich, przebywając w domu twoim, i idąc drogą, i kładąc się, i wstając. I przywiążesz je jako znak na rękę twoją, i niechaj będą jako przepaska między oczyma twoimi. I napiszesz je na odrzwiach domu twojego, i na bramach twoich! I stanie się, gdy słuchać będziecie przykazań moich, które przekazuję wam dzisiaj, abyście miłowali Wiekuistego, Boga waszego, i służyli Mu całym sercem waszym i całą duszą waszą. Dam wtedy deszcz ziemi waszej w czasie swoim, wczesny i późny; i będziesz zbierał zboże twoje, i wino twoje, i oliwę twoją. Dam też trawę na polu twoim dla bydła twego; i będziesz jadł, a nasycisz się. Strzeżcie się, aby nie dało uwieść się serce wasze, abyście nie odstąpili i nie służyli bogom innym i nie korzyli się im. Gdyż zapłonie gniew Wiekuistego na was i zamknie On niebo, i nie będzie deszczu, ziemia też nie wyda plonu swego; a zginiecie rychło z ziemi pięknej, którą Wiekuisty daje wam. I tak przyjmijcie te słowa moje do serca waszego, i do duszy waszej; i zawiążcie je jako znak na rękę waszą, i niechaj będą przepaską między oczyma twoimi. A nauczajcie ich synów waszych, mówiąc o nich, gdy siedzisz w domu twoim, i gdy idziesz drogą, i gdy kładziesz się, i gdy wstajesz. I napiszesz je na odrzwiach domu twego, i na bramach twoich: Aby pomnożyły się dni wasze, i synów waszych na ziemi, którą zaprzysiągł Wiekuisty ojcom waszym oddać im jak długo niebo nad ziemią. I oświadczył Wiekuisty Mojżeszowi, i rzekł: "Powiedz synom Izraela, a poleć im, aby zrobili sobie frędzle na krajach szat swoich, w pokoleniach swych, i niech dodadzą na frędzlach narożnych nić z błękitu. A niechaj to będzie dla was, abyście spoglądając nań wspominali na wszystkie przykazania Wiekuistego, i spełniali je, a nie podążali za sercem waszym i za oczyma waszymi, za którymi się uganiacie. Abyście pamiętali i spełniali wszystkie przykazania moje, a byli świętymi Bogu waszemu. Jam Wiekuisty, Bóg wasz, którym wywiódł was z ziemi Egiptu, aby być wam Bogiem, Jam Wiekuisty, Bóg wasz!"

Słowa „Shema Izrael”wielu chrześcijan potrafi skojarzyć, jest to wspólne duchowe dziedzictowo judaizmu i chrześcijaństwa. Życie człowieka wiary to nieustanne "słuchanie", stawanie w obecności Boga który jest Panem mojego życia, źródłem i sensem mojej egzystencji. Szczera miłość Boga staje się źródłem błogosławieństwa, to doświadczenie otwiera na miłość do drugiego człowieka. To kochanie Boga w człowieku, odkrycie brata i siostry, w których życiu On wypowiada również swoje Shema ! To pamięć o  przymierzu miłości pomiędzy Stwórcą i stworzeniem. Jednocześnie modlitewny zachwyt który przybliża do Królestwa w którym to Bóg odsłoni wszystko to co, jeszcze jest zakryte, tajemnicze a jednocześnie pulsujące w wiecznym "teraz" spotkania. 

czwartek, 15 marca 2012

ŻYJ TAK ABY LUDZIE PATRZĄC NA CIEBIE POMYŚLELI: TO NIEMOŻLIWE, ŻEBY BOGA NIE BYŁO

ks. Guy Gilbert
Łk 11,14-23

Jezus wyrzucał złego ducha, który był niemy. A gdy zły duch wyszedł, niemy zaczął mówić i tłumy były zdumione. Lecz niektórzy z nich rzekli: „Przez Belzebuba, władcę złych duchów, wyrzuca złe duchy”. Inni zaś, chcąc Go wystawić na próbę, domagali się od Niego znaku z nieba.

On jednak, znając ich myśli, rzekł do nich: „Każde królestwo wewnętrznie rozdarte pustoszeje i dom na dom się wali. Jeśli więc i szatan sam przeciw sobie wewnętrznie jest rozdwojony, jakże się ostoi jego królestwo? Mówicie bowiem, że Ja przez Belzebuba wyrzucam złe duchy. Lecz jeśli Ja przez Belzebuba wyrzucam złe duchy, to przez kogo je wyrzucają wasi synowie? Dlatego oni będą waszymi sędziami. A jeśli Ja palcem Bożym wyrzucam złe duchy, to istotnie przyszło już do was królestwo Boże.

Gdy mocarz uzbrojony strzeże swego dworu, bezpieczne jest jego mienie. Lecz gdy mocniejszy od niego nadejdzie i pokona go, zabierze wszystką broń jego, na której polegał, i łupy jego rozda.

Kto nie jest ze Mną, jest przeciwko Mnie; a kto nie zbiera ze Mną, rozprasza”. 


Jezus mocą Bożą wyrzuca złe duchy, manifestuje wielkie działanie uzdrowienia które płynie z miłości Ojca. Przywraca na nowo wolność człowiekowi, ponowny powrót do zdrowia,  życia i wolności dziecka Bożego. Człowiek z którego wychodzi demon zaczyna mówić, może na nowo tworzyć relacje z braćmi, komunikować się z nimi i przeżywać radość powiewu wolności. To wydarzenie uwolnienia staje się źródłem zdumienia i uwielbienia Boga za dzieło uleczenia wnętrza. "Uzdrowienie jest obajwieniem człowiekowi jego piękna i prawdy. W oczach Boga człowiek zawsze jest godzien miłości i zaufania. Uwierzyć w Bożą miłość !"

 



 

środa, 14 marca 2012

Mt 5,17-19

Jezus powiedział do swoich uczniów:

„Nie sądźcie, że przyszedłem znieść Prawo albo Proroków. Nie przyszedłem znieść, ale wypełnić. Zaprawdę bowiem powiadam wam: Dopóki niebo i ziemia nie przeminą, ani jedna jota, ani jedna kreska nie zmieni się w Prawie, aż się wszystko spełni.

Ktokolwiek więc zniósłby jedno z tych przykazań, choćby najmniejsze, i uczyłby tak ludzi, ten będzie najmniejszy w królestwie niebieskim. A kto je wypełnia i uczy wypełniać, ten będzie wielki w królestwie niebieskim”.
 

Jezus przychodzi aby przynieść miłość, wyzwolenie i umocnienie dla człowieka, który znalazł się w trudnej sytuacji. Jest większy niż Prawo, bo ono się w nim zawiera i spełnia...jest większy niż Prorok, bo Jego przepowiadanie przynosi Ogień (Duch Święty) który wszystko przeobrazi i napełni łaską. Chrystus jest A i Q spełnieniem wszystkiego.Wyrażają to znane słowa z piosenki zespołu TGD:

Czekam chwili, kiedy we mnie
Będzie więcej Ciebie, niż mnie
Kiedy nie będę prosić,
A wszystko będzie mi dane
Czekam chwili, kiedy we mnie
Będzie więcej niż mnie
Kiedy nie będę wielbić
Bo ty uwielbisz się we mnie sam
Ufam, czekam

A ufać, to milczeć
I czekać cierpliwie, aż się spełni
Błogosławieni, którzy zaufali Bogu
Błogosławione usta, które wołają do Pana
Radosne serce, które przyjęło Chrystusa
Szczęśliwi łask,
Z ducha zrodzeni

Tobie podobni,
Ciebie niegodni,
Twoi na zawsze, na zawsze

Tobie podobni,
ciebie niegodni,
Twoi na zawsze
Tobie podobni,
Na twój obraz stworzeni
Lecz niegodni, bo niewierni
Synowie i córki Adama
Ale wolni na zawsze,
bo obmyci i zbawienia krwią Chrystusa
więc Twoi, Twoi na zawsze,
Twoi na zawsze,
Dzięki Jezusowi

wtorek, 13 marca 2012

WIĘCEJ ZYSKU PRZYNOSI PRZEBACZANIE TYM, KTÓRZY WYRZĄDZILI NAM JAKĄŚ SZKODĘ NA DOBRU CZY REPUTACJI NIŻ GDYBYŚMY MIELI PRZEPŁYNĄC MORZE I PAŚĆ PRZED ŚWIĘTYM GROBEM CHRYSTUSA.

św. Albert Wielki

KAŻDA CHWILA PRZEBACZENIA JEST KĄPIELĄ W KRWI CHRYSTUSA

św. Katarzyna ze Sieny

Mt 18,21-35

Piotr zbliżył się do Jezusa i zapytał: „Panie, ile razy mam przebaczyć, jeśli mój brat wykroczy przeciwko mnie? Czy aż siedem razy?”

Jezus mu odrzekł: „Nie mówię ci, że aż siedem razy, lecz aż siedemdziesiąt siedem razy.

Dlatego podobne jest królestwo niebieskie do króla, który chciał się rozliczyć ze swymi sługami. Gdy zaczął się rozliczać, przyprowadzono mu jednego, który mu był winien dziesięć tysięcy talentów. Ponieważ nie miał z czego ich oddać, pan kazał sprzedać go razem z żoną, dziećmi i całym jego mieniem, i tak dług oddać.

Wtedy sługa upadł przed nim i prosił go: «Panie, miej cierpliwość nade mną, a wszystko ci oddam». Pan ulitował się nad tym sługą, uwolnił go i dług mu darował.

Lecz gdy sługa ów wyszedł, spotkał jednego ze współsług, który mu był winien sto denarów. Chwycił go i zaczął dusić, mówiąc: «Oddaj, coś winien!» Jego współsługa upadł przed nim i prosił go: «Miej cierpliwość nade mną, a oddam tobie». On jednak nie chciał, lecz odszedł i wtrącił go do więzienia, dopóki nie odda długu.

Współsłudzy jego widząc, co się działo, bardzo się zasmucili. Poszli i opowiedzieli swemu panu wszystko, co zaszło.

Wtedy pan jego wezwał go przed siebie i rzekł mu: «Sługo niegodziwy, darowałem ci cały ten dług, ponieważ mnie prosiłeś. Czyż więc i ty nie powinieneś był ulitować się nad swym współsługa, jak ja ulitowałem się nad tobą?» I uniesiony gniewem pan jego kazał wydać go katom, dopóki mu całego długu nie odda.

Podobnie uczyni wam Ojciec mój niebieski, jeżeli każdy z was nie przebaczy z serca swemu bratu”. 



Pewnego dnia Piotr chciał pokazać swoją wielkoduszność, stąd to pytanie: „Czy aż siedem razy?”. Być może przyczyną tego pytania była dyskusja między uczniami, pod wpływem jakiś starć słownych lub kłótni. Piotr wymienił liczbę siedem, liczbę doskonałą wyrażającą Bożą pełnię – która i tak zapewne wydawała mu się przesadna. Człowiek nie może być doskonalszy niż Bóg. Czy mam być taki jak Bóg, zapewne to pytanie kołatało w sercu i umyśle Piotra? Do tego słyszy nie mówię ci, że aż siedem razy…Całe szczęście, istnieje przecież granica poza którą nie można wychodzić. W przeciwnym razie winowajcy będą  korzystać z naszej wielkoduszności bez ograniczeń.

Chrystus pomieszał rachunki Piotra i dał mu trudne zadanie „siedemdziesiąt siedem razy”. Wynikiem tej operacji nie jest liczba, lecz przymiotnik: „zawsze”. Piotr został zmuszony do uświadomienia sobie, ze przebaczenie nie ma górnej granicy, nie istnieje tu najwyższa liczba. Przebaczać trzeba całe życie. Wszystkim. Zawsze. Nie można mówić tym razem ci przebaczę, ale następnym razem już nie. To stały element życia człowieka wierzącego. Przebaczenie nie może być aktem selektywnym, wyróżniającym. Jeśli kogokolwiek wykluczam, to zaprzeczam mojej istocie dziecka Ojca, który kocha wszystkich ludzi, który „sprawia, że słońce Jego wschodzi nad złymi i nad dobrymi i zsyła deszcz na sprawiedliwych i niesprawiedliwych” (Łk 5,45) i jest dobry dla niewdzięcznych i złych” (Łk 6,35).

Przejdźmy jednak do przypowieści, którą sprowokowało pytanie Piotra. To przypowieść również o nas samych. Tytuł który nadał jej jeden z komentatorów, wydaje mi się trafny: „Przypowieść o człowieku ułaskawionym, ale bezlitosnym”. Bezwzględność sługi staje się szczególnie rażąca wówczas, gdy pamiętamy, że została mu dana nieoczekiwana łaska. Bezpośredni sens jest tu oczywisty. Wobec Boga każdy z nas jest niewypłacalnym dłużnikiem. Jeśli Bóg nie podejmie inicjatywy, jeśli nie udzieli swego nieograniczonego przebaczenia, to za pomocą naszych wysiłków i czynów nigdy nie osiągniemy zbawienia. Zbawienie jest łaską. Nikt z nas nie zbawia się w pojedynkę, o własnych siłach. Można tylko zostać zbawionym.

Wielkodusznie ułaskawiony sługa zaraz po wyjściu od króla chwyta za gardło swego towarzysza, który jest mu winny sto denarów, krzycząc oddaj coś winien. Oto druga nauka zawarta w przypowieści w stosunku do długu, który zaciągnęliśmy u Boga przez nasze grzechy, długi które inni mają w stosunku do nas. Krzywdy obrazy, niedorzeczności, to wszystko drobnostki w porównaniu z naszym grzechem. Jeśli zapominamy o tej dysproporcji, nasze zachowanie staje się małostkowe, godne pożałowania, tak jak zachowanie owego ułaskawionego sługi.

Przypowieść poucza nas że zdolność do przebaczenia wypływa ze świadomości długu. Jestem dłużnikiem przebaczenia Boga, które niezliczoną ilość razy przebaczył mi grzechy. Jestem dłużnikiem przyjaźni, a nade wszystko miłości. Św. Paweł wzywa nas, abyśmy „nikomu nie byli nic dłużni poza wzajemna miłością” (Rz 13,8). Miłość jestem przede wszystkim Bogu. Ten dług mogę tylko spłacić miłując bliźniego. Miłość bliźniego jest darem,  który mogę dać lub nie. Jest oddaniem tego co należne. Jest jedynym sposobem na oddanie długu Bogu, który napełnił nas miłością i miłosierdziem. Wszystko co posiadam, wszystko czym jestem, zawdzięczam Bogu i ludziom. W ten sposób całe moje życie staje się dziękczynieniem.

Ktoś zauważył, że Bóg nie stworzyłby piekła, gdyby ludzie naśladowali Jego miłosierdzie. Może należałoby raczej powiedzieć: to człowiek stworzył piekło. Piekło jest miejscem w którym nie ma przebaczenia. Życie społeczności, w których wszyscy są ze sobą skłóceni, w których każdy ma coś przeciwko swemu sąsiadowi, a rodziny pielęgnują  dziedziczoną nienawiść, ma coś w sobie piekielnego.
(zapytaj dziś siebie jakie były twoje spowiedzi, czy rzeczywiście otworzyły cię na Bożą miłość, czy były tylko pobieżnym uśmierzeniem wyrzutów sumienia, jak apap, boli to zaraz przestanie boleć. Zapytaj się dzisiaj o twoją miłość do Chrystusa. Ile jest Go w twoim życiu, a wtedy zrozumiesz jak małości przebaczono bo sam mało przebaczałeś.)

Drogi bracie i siostro musisz zrozumieć: kim jesteś, komu przebaczono; jestem niewypłacalnym dłużnikiem, któremu darowano dług, i zanurzono w Bożej łasce.

Chrystus dzisiaj pokazuje ci, że skończył się czas rachowania, że w chrześcijańskim kalendarzu zawsze jest dzień miłości, a zatem nieograniczonego przebaczenia. To właśnie jest dobra nowina


 

poniedziałek, 12 marca 2012

Łk 4,24-30

Kiedy Jezus przyszedł do Nazaretu, przemówił do ludu w synagodze :

„Zaprawdę powiadam wam: Żaden prorok nie jest mile widziany w swojej ojczyźnie.

Naprawdę mówię wam: Wiele wdów było w Izraelu za czasów Eliasza, kiedy niebo pozostawało zamknięte przez trzy lata i sześć miesięcy, tak że wielki głód panował w całym kraju; a Eliasz do żadnej z nich nie został posłany, tylko do owej wdowy w Sarepcie Sydońskiej.

I wielu trędowatych było w Izraelu za proroka Elizeusza, a żaden z nich nie został oczyszczony, tylko Syryjczyk Naaman”.

Na te słowa wszyscy w synagodze unieśli się gniewem. Porwali Go z miejsca, wyrzucili Go z miasta i wyprowadzili aż na stok góry, na której ich miasto było zbudowane, aby Go strącić. On jednak przeszedłszy pośród nich oddalił się.

Ile razy w naszym życiu bywa tak iż, słowo prawdy które wypowiadamy okazuje się cierpkie dla kogoś drugiego. Czasami chrześcijaństwo przeżywane na serio staje się w oczach innych takim wyrzutem sumienia że reagują na to doświadczenie wrogością i atakiem. Tak cisnęły się pięści, bito ślinę na Jezusa próbując nawet się go pozbyć. Prawda może wyzwoilić tak irracjonalne reakcje, obudzić demony czychające we wnętrzu chorych na pustkę ludzi. Prorok to świadek, dosłownie komunikator trudnych Bożych prawd, człowiek przesłania nawet za cenę cierpienia i śmierci. Być świadkiem to tyle co męczennikiem jeśli ktoś autentycznie przejmie się życiem, wiarą i do tego będzie chciał mocno stać na nogach wiedząc że za chwilę przyjdzie pasmo trudności."Niech zniknie spośród was wszelka gorycz, uniesienie, gniew, wrzaskliwość, znieważanie- wraz z wszelką złością", pisał św. Paweł. Badź odważny odwagą charyzmatycznego proroka. Bądź mocny, siłą która wytryskuje z serca Boga, który wszystko zwyciężył na drzewie Krzyża. Jego Słowo przesłania jest ostateczne i prawdziwe.

niedziela, 11 marca 2012


 
  Spotkanie przy studni
Drodzy rozpoczynamy czas rekolekcji, odnowy życia, zmiany orientacji myślenia, pragniemy uchwycić to co na co dzień jakoś nam umyka, chcemy pozwolić znaleźć się Panu Bogu. Człowiek spragniony szuka wody tam, gdzie sądzi że ją znajdzie. Gdy błądzi, nie dostrzegając kresu wędrówki ani możliwości ucieczki, rozbija namiot i przystępuje do kopania studni. Jesteśmy jak nomadzi, wędrowcy biegnący przez ziemię, pełni pragnienia i nadziei że drążąc ziemię to tu i tam, spodziewamy się odnaleźć wodę. Nawet pewny siebie człowiek nie może nie oczekiwać czegoś więcej, bowiem brak pragnienia to śmierć. Cudownie w atmosferę rekolekcji wprowadza nas bogactwo słowa Bożego. Dzisiaj przez Ewangelię  jesteśmy uczestnikami niezwykłego spotkania. Spotkali się przy studni Bóg i Samarytanka. Źródło i człowiek, to wydarzenie wypisało coś niezwykłego w historii ludzkich pragnień, odniesień. To powrót do rajskiej sytuacji gdzie człowiek i stwórca „przechadzali się” po ogrodzie i prowadzili dialog, jak ten który po wielu wiekach podejmie Chrystus z ową nieznaną z imienia kobietą. Pojawiły się ważne i ponadczasowe pytania, o relacje człowieka do siebie, o relacje do innych i w końcu do samego Boga, to takie opowiadanie o wierze.
Moi słuchacze dobrze zrozumieć kontekst tej dzisiejszej Ewangelii. Jezus przybywa do krainy bogatej w pamiątki historyczne, której mieszkańcy są serdecznie nienawidzeni przez Żydów. Żydzi uważają się za czystych, wybranych, a Samarytan uważają za rasę niższą , za rodzaj metysów, heretyków. Pomiędzy Żydami i Samarytanami od najdawniejszych czasów istniał rozłam. To była nieustanna kłótnia o to, gdzie należy czcić Boga czy w Jerozolimie, czy na górze Garizim jak sądzą Samarytanie.
W tym klimacie sporów dochodzi do spotkania Jezusa z nieznajomą kobietą. Jan maluje tę scenę z wielką dbałością o szczegóły. Powstaje obraz doskonale oddający rzeczywistość. Popołudnie, upał, po długiej podróży Jezus jest naprawdę zmęczony i chce mu się pić. Nadchodzi Kobieta, którą prosi daj mi pic. Teraz Żyd czegoś potrzebuje, Samarytanka korzysta z okazji aby zakpić sobie i uprzykrzyć ów dar. „Jakżesz Ty, będąc Żydem, prosisz mnie Samarytankę, bym Ci, dała się napić? I miałaby ochotę dodać „Gdybyś jeszcze wiedział jakiego pokroju kobietą jest ta, do której się zwracasz”. Jezus nie reaguje na prowokację, nie chce w taki sposób rozmawiać. Pozostaje niewzruszony nawet wówczas, gdy człowiek popisuje się perfidią i bezczelnością. Wie, że często jest to maska, która kryje głębokie ludzkie cierpienie.
„O gdybyś znała dar Boży i wiedziała, kim jest Ten, kto ci, mówi daj mi się napić, poprosiłabyś Go wówczas, a dałby ci, wody żywej”. Kobieta nie jest przygotowana na taki obrót sprawy: proszący staje się dawcą. Wyczuwa że trudno jest wygrać z Tyn nieznajomym. Od Tej chwili nazywa Go „Panem”. Łykowi wody ze studni kobiety w Sychar przeciwstawia wodę wytryskującą ku życiu wiecznemu. Kobieta udaje że myśli  wyłącznie o wodzie potrzebnej wyłącznie do kuchni i prania. „Daj mi wody, abym już nie pragnęła i nie przychodziła tu czerpać”. Jakby chciała powiedzieć ta woda to skarb. Jezus mówi idź zawołaj swojego męża i wróć tutaj. Od razu dotknął problemu jej cierpienia. Pan zawsze posługuje się tą sama metodą, chcąc objawić siebie, zaczyna objawiać człowieka jemu samemu. Gdy Samarytanka zostanie objawiona samej sobie, będzie mogła przyjąć Objawienie i Ewangelię. Kobiecie nie pozostaje nic innego jak rozpocząć spowiedź: „Nie mam męża”. Jezus jednak śpieszy dokończyć za nią „Dobrze powiedziałaś, nie mam mężą, miałaś pięciu mężów, a ten którego masz teraz nie jest twoim mężem”. Nie jest to z pewnością życie przykładne, lekkomyślność, bezwstyd, nieśmiałość, rozczarowanie i totalne obnażenie. Jezus odsłonił jej serce, obecność kogoś kto czyta dla niej samej staje się wielce niepokojąca, dlatego się pyta „panie, czy Ty jesteś Prorokiem”. Człowiek zawsze szuka jakiegoś wybiegu. (próby wobec których  Bóg stawia człowieka, mogą się wydawać groźniejsze od pokus szatana”)                                                                                           Rozmowa schodzi na płaszczyznę kultu gdzie należy czcić Boga. Jezus mówi ani na tej górze, ani w Jerozolimie. Nadchodzi jednak godzina kiedy to prawdziwi czciciele będą oddawać cześć Ojcu w Duchu i Prawdzie. Dzięki Duchowi, modlitwa nawiązuje łączność z Bogiem, dosięga miejsca zamieszkania Boga. W prawdzie oznacza u Jana objawienie Ojca we własnym Synu. A wiec wielbić  w Duchu i Prawdzie oznacza odpowiadać na Jego inicjatywę  i wielbić Go w Jezusie Chrystusie, praktykując miłość. Obecność Boża przemieszcza się nieustannie i rozszerza. Z namiotu na pustyni do świątyni Jerozolimskiej. Ze świtatyni Jerozolimskiej do Ciała Chrystusa, z Ciała Chrystusa do Kościoła który my sami stanowimy, Jego Mistycznego Ciała. Dlatego św. Paweł mówił: „Czyż nie wiecie że świątynią Boga jesteście i że Duch Boży mieszka w was? Świątynia Boga jest święta, a wy nią jesteście” (1Kor 3,16-17). Człowiek staje się miejscem Boga, każdy z nas.
Samarytanka w ciągu kilku godzin została obdarzona miłością, dlatego zostawiła swój dzban i pobiegła z radością zakomunikować to światu „Pójdźcie zobaczcie człowieka, który mi powiedział co uczyniłam, czyż On nie jest Mesjaszem!”
Kochani to jest opowieść o nas samych, naszym odkrywaniu Boga, naszych zakamarkach duszy, wątpliwościach i zmaganiach. Przychodzimy z dzbanami naszych serc, może nadkruszonymi aby Bóg je wypełnił łaską, napełnił sensem nasze życie. Bóg chce być w naszym życiu, zmaganiach i wątpliwościach. Trzeba z Chrystusem usiąść przy studni, źródle Jakuba, aby w zmęczeniu i skwarze kruchego człowieczeństwa odkryć nową jakość istnienia, aby pić z Bożej miłości, aby się napełnić Nim całkowicie. Aby każdego dnia mówić do Boga daj mi pić, zraszaj moje życie jak ogród który ma rozkwitnąć, bądź mi posileniem i wytchnieniem. Amen.
(fragment mojej nauki rekolekcyjnej z tamtego roku)




Jednego trzeba, aby grzesznik uchylił choć trochę drzwi serca swego na promień łaski miłosierdzia Bożego, a resztę już Bóg dopełni. Ale nieszczęsna dusza, która zamknęła drzwi miłosierdziu Bożemu, nawet w ostatniej godzinie.

Jezus, miłośniku ludzkiego zbawienia, pociągnij wszystkie dusze do życia Bożego, niech sławi wielkość miłosierdzia Twego tu na ziemi i w wieczności.

Niech nikt nie wątpi o dobroci Bożej, choćby grzechy jego były jak noc czarna, miłosierdzie Boże mocniejsze jest niż nasza nędza.

Wszystko się zaczyna z miłosierdzia Twego i na miłosierdziu Twoim się kończy. Wszelka łaska wypływa z miłosierdzia i ostatnia godzina pełna jest miłosierdzia dla nas.

Serce Moje jest miłosierdziem samym. Z tego morza miłosierdzia rozlewają się łaski na  świat cały. Żadna dusza, która się do mnie zbliżyła, nie odeszła bez pociechy. Wszelka nędza tonie w moim miłosierdziu, a wszelka łaska tryska z tego źródła- zbawcza i uświęcająca.

św. Faustyna Kowalska fragmenty "Dzienniczka"