wtorek, 26 czerwca 2012

Mt 7,6.12-14

Jezus powiedział do swoich uczniów:

„Nie dawajcie psom tego co święte i nie rzucajcie swych pereł przed świnie, by ich nie podeptały nogami i obróciwszy się, was nie poszarpały.

Wszystko więc, co byście chcieli, żeby wam ludzie czynili, i wy im czyńcie. Albowiem na tym polega Prawo i Prorocy.

Wchodźcie przez ciasną bramę. Bo szeroka jest brama i przestronna ta droga, która prowadzi do zguby, a wielu jest takich, którzy przez nią wchodzą. Jakże ciasna jest brama i wąska droga, która prowadzi do życia, a mało jest takich, którzy ją znajdują”.



Często doświadczam w swoim życiu tego o czym z wielką ekspresją mówi Chrystus. Kiedy chce się wnosić bogactwo Ewangelii w życie ludzi, a  oni zwyczajnie  nie są tym zainteresowani, a czasami nawet reagują wrogością. To rzucanie pereł na ziemie...z nadzieją w oku, że ktoś się schyli.  Z drugiej strony nie można się zbyt szybko zniechęcić, trzeba postawy czyniu i wiarygodnego świadectwa, cierpliwości pokornego sługi który ma być narzędziem nadziei że świat dzieki mnie może być lepszy. Transparentność świadectwa pozwoli rozkwitać wartości przepowiadanego Słowa Życia. Trzeba wejść na drogę usłaną różami które nie tylko będą piękne ale również będą raniły stopy. Trzeba przejść przez ciasną bramę, drzwi...zmagając się ze sobą, po to aby życie Boga stalo się częścią mnie. ks. Aleksandro Pronzato napisał takie wymowne słowa: "Powinniśmy mieć odwagę przypomnienia o tych cisanych drzwiach, nie poszerzając ich w ramach nowego i bardziej funkcjonalnego stylu bytowania. Sądzę, że jednym z podstawowych kryteriów autentyczności życia chrześcijanskiego jest współczynnik jego trudności czy niewygody...nie martwię się kryzysem Kościoła, odejściami i pustymi ławkami. Tym, czego się boję, jest mdłe, banalne, niepotrzebne chrześcijaństwo, które nie ma niczego do powiedzenia. Chrześcjanstwo które nikomu nie przeszkadza. Chrześcjnaństwo bojaźliwe. Bardziej uspokajające niż niepokojące. Niezdolne do zakłócenia trawienia i snu. Chrześcjanstwo które rezygnuje z szorstkiego jezyka paradoksów ewangelicznych i posługuje się atrakcyjnymi "nowoczesnymi" formułami. Nie możemy sobie pozwolić na luksus nieszkodliwości. Nasze życie ma być "zaraźliwe". Nasza wiara albo jest wirusem, albo staje się szczepionką. Szczepionką która uodparnia, sprawia, że ludzie stają się obojętni, tak że w końcu nawet nas nie zauważają...Musimy potrafić poruszać siłą naszego uderzenia, nawet najbardziej solidnie umocnione mury...".