niedziela, 30 września 2012

Mk 9,38-43.45.47-48

Jan powiedział do Jezusa: „Nauczycielu, widzieliśmy kogoś, kto nie chodzi z: nami, jak w Twoje imię wyrzucał złe duchy, i zabranialiśmy mu, bo nie chodził z nami”.

Lecz Jezus odrzekł: „Nie zabraniajcie mu, bo nikt, kto czyni cuda w imię moje, nie będzie mógł zaraz źle mówić o Mnie. Kto bowiem nie jest przeciwko nam, ten jest z nami.

Kto wam poda kubek wody do picia, dlatego że należycie do Chrystusa, zaprawdę powiadam wam, nie utraci swojej nagrody.

Kto by się stał powodem grzechu dla jednego z tych małych, którzy wierzą, temu byłoby lepiej uwiązać kamień młyński u szyi i wrzucić go w morze.

Jeśli twoja ręka jest dla ciebie powodem grzechu, odetnij ją; lepiej jest dla ciebie ułomnym wejść do życia wiecznego, niż z dwiemia rękami pójść do piekła w ogień nieugaszony. I jeśli twoja noga jest dla ciebie powodem grzechu, odetnij ją; lepiej jest dla ciebie chromym wejść do życia, niż z dwiema nogami być wrzuconym do piekła. Jeśli twoje oko jest dla ciebie powodem grzechu, wyłup je; lepiej jest dla ciebie jednookim wejść do królestwa Bożego, niż z dwojgiem oczu być wrzuconym do piekła, gdzie robak ich nie umiera i ogień nie gaśnie”.
 
 
Nie jest ważne co ja o sobie myślę, ani co inni o mnie mówią...najbardziej istotne jest to, co Słowo Boże chce mi powiedzieć. Ewangelia demaskuje grzech każdego człowieka, wszyscy jesteśmy grzesznikami i potrzebujemy nawrócenia, i nasze człowieczeństwo jest grzeszne: moje oko, ręka, noga może być instrumentem grzechu. Już pisał o tym św. Paweł zmagając się ze sobą: "A ja jestem cielesny, zaprzedany w niewolę grzechu. Nie rozumiem bowiem tego, co czynię, bo nie czynię tego, co chcę, ale to czego nienawidzę to właśnie czynię...A zatem już nie ja to czynię, ale mieszkający we mnie grzech"( Rz 7,14). Chrystusowi nie chodzi o to, abyśmy dokonali radykalnego i dramatycznego pozbycia się któregoś z naszych członków. Chodzi o uświadomienie sobie prawdy że zło wychodzi z serca człowieka (zob. Mk 7,21) Możliwość upadku, skłonność do zła, związane jest z cielesną naturą człowieka. Czasami człowiek grzeszy z ciekawości, aby się poczuć lepszym od Boga, aby pokazać siebie bo do tej pory nie został zauważony...to krzyk Adama z raju którego serce wypełniła samotność i tęsknota. Ale nie chodzi oto aby sobie odciąć nogę bo się szło drogą nieprawości i krzyczeć z radości Alleluja, ponieważ teraz dopiero stałem się wolnym, czy oko sobie wyrwać aby już pozbyć się pożądliwości. "Chodzi o wyzwolenie się z tego wszystkiego, co przeszkadza trwać w komunii z Bogiem." Trzeba mieć odwagę aby dokonać cięć swojego sposobu myślenia, mentalności w której może zaistnieć grzech. Pan nie chce abyśmy stali się inwalidami w imię radykalizmu moralnego, ale abyśmy mieli czujność serca i wchodzili w sytuacje które mogą być dla nas niebezpieczne. Niech nasze oczy spoglądają pięknie, niech nasze ręce będą otwarte aby ofiarować dobro, niech nasze nogi biegną ku zwycięstwu miłości, całe nasze człowieczeństwo niech stanie się naczyniem łaski "aby z Boga była przeogromna moc", która będzie zdolna przemienić świat na lepszy.

Ale pisarz święty nie poucza cię, abyś zniszczył prawdziwie swoje członki: nie wolno ci bowiem zniweczyć tego, co Bóg stworzył, bo On stworzył wszystko dobrze. Oko nigdy nie popełniło cudzołóstwa, bo ten czyn do niego nie należy, ani też ręka nie dokonała nigdy cudzołóstwa, bo ten ze swej natury jest pozbawiona rozumu. Bywają niewidomi cudzołożnicy i łotrzy bez ręki, nie myśl więc, że przyczyna grzechu znajduje się w ręce czy oku, lecz raczej to twój duch widzi coś i tego pragnie; przeciwko niemu trzeba więc walczyć. To złe pragnienie jest  dla ciebie przyczyną upadku; odetnij je od siebie i odrzuć daleko: to nakazano tobie. Tylko wariat odcina sobie członki, ale ty samym nie odsuwa od siebie zła. Część twojego ciała została odcięta i odrzucona, ale grzech w nim jest jeszcze żywy. Czlonki są posłuszne twej duszy jak ulegli uczniowie, a ich czyny są takie jak model, który im poddała dusza. Czlowiekowi zewnętrzemu odpowiada człowiek wewnętrzny; ten, którego dostrzegamy zmysłami, jest podobny do człowieka ukrytego- duchowego. I ten człowiek wewnętrzny ma także oczy, uszy, ręce- tak jak tez zewnętrzny i ma swoje zmysły. Zamknij twoje oczy, a zrozumiesz, że nie tylko cielesne organy wzroku mogą widzieć; zatkaj uszy  i usłuchaj zgiełku  twoich myśli ! Patrz, on cię wprowadza w okrutną wojnę: po co wiec wyciągasz twe uszy ku temu, co jest na zewnątrz ? Patrz w domu twoim są złodzieje, a ty gdzie biegasz za nimi ? Dlaczego więc twoje członki zgrzeszyły ? Walczysz o twoją duszę ! To, co jest na zewnątrz, nie jest przyczyną grzechu; masz toczyć walkę z tym, co znajduje się wewnątrz. Lecz jeśliby nawet ci, którzy okaleczyli się we własnych członkach, zdołali wyciąć pożądanie swojego ciała, nie osiągnęliby przez to samo sprawiedliwości...

Izaak z Antiochii

 
 

sobota, 29 września 2012

Imię anioł oznacza zadanie, nie zaś naturę
 
 
Należy wiedzieć, że imię anioł nie oznacza natury, lecz zadanie. Duchy święte w niebie są wprawdzie zawsze duchami, ale nie zawsze można nazywać je aniołami, lecz tylko wówczas, kiedy przybywają, by coś oznajmić. Duchy, które zwiastują sprawy mniejszej wagi, nazywają się aniołami, te zaś, które zapowiadają wydarzenia najbardziej doniosłe - archaniołami.
Stąd właśnie do Dziewicy Maryi nie został posłany jakikolwiek anioł, ale archanioł Gabriel. Dla wypełnienia tego zadania słusznie wysłany został anioł najważniejszy, aby oznajmić wydarzenie spośród wszystkich najdonioślejsze.
Ponadto niektórzy z nich mają imiona własne, aby już w samych imionach uwidaczniał się rodzaj powierzonej posługi. Imion własnych nie otrzymują w owym Świętym Mieście, jak gdyby bez ich pomocy nie mogli być rozpoznani. Tam bowiem ma miejsce doskonałe poznanie wynikające z oglądania Boga. Imiona wskazujące na określone ich zadania otrzymują od nas, gdy przybywają dla świadczenia jakiejś posługi. Tak więc imię Michał oznacza: "Któż jak Bóg"; Gabriel - "Moc Boża"; Rafał - "Bóg uzdrawia".
Toteż ilekroć istnieje potrzeba dokonania czegoś wielkiego, posyłany jest Michał, aby z samego czynu oraz imienia można było pojąć, że nikt nie może uczynić tego, co należy do samego Boga. Tak więc ów wróg starodawny, który w swej pysze pragnął być podobny do Boga, mówiąc: "Wstąpię na niebiosa, powyżej gwiazd nieba wystawię mój tron, podobny będę do Najwyższego", zdany przy końcu świata na własne siły, zanim otrzyma ostateczną karę, będzie walczył z Michałem archaniołem zgodnie ze świadectwem Jana: "Nastąpiła walka na niebie z Michałem archaniołem".
Do Maryi zaś wysłany został archanioł imieniem Gabriel, które oznacza: "Moc Boża". Przybył, aby zwiastować Tego, który zechciał się objawić w postaci sługi, by zapanować nad mocami zła. Tak więc przez "Moc Bożą" został zapowiedziany Ten, który przyszedł jako Pan Zastępów i potężny w boju.
Imię Rafał oznacza, jak powiedzieliśmy: "Bóg uzdrawia". Uwolnił bowiem oczy Tobiasza od ciemności dotknąwszy ich, niejako w geście uzdrawiania. Słusznie przeto ten, który przybył, aby uzdrowić z choroby, został nazwany "Bóg uzdrawia".
 
Homilia św. Grzegorza Wielkiego, papieża, do Ewangelii (Homilia 34, 8-9)
 
"Pośrednictwo nie jest zasadniczo konieczne tam, gdzie Syn ma przy sobie Ojca, a nawet mieszka w łonie Ojca i działa w oparciu o swoje widzenie, słyszenie i dotykanie Ojca, na mocy własnej władzy otrzymanej bezpośrednio od Ojca. Nie mniej jednak nie może zabraknąć aniołów, po pierwsze dlatego że należą do chwały niebieskiej Syna Człowieczego, a po drugie i przede wszystkim dlatego, że mają oni czynić widzialnym społeczny charakter królestwa niebieskiego, w które cały kosmos ma się przekształcić. Nie powinno rodzić się wrażenie, że królestwo, które Syn przyszedł założyć i które z pewnością całe uosabia w sobie, jest jakimś samotnym miejscem w Absolucie. Raczej to miejsce w Bogu, do którego mają być przyprowadzeni odkupieni tej ziemi, jest od początku "miastem Boga żyjącego, niebieskim Jeruzalem", z jego niezliczonymi zastępami aniołów, radosną wspólnotą pierworodnych.
Hans Urs von Balthasar "Gloria"
 
 
 
 
 

czwartek, 27 września 2012


Łk 9,7-9

Tetrarcha Herod usłyszał o wszystkich cudach zdziałanych przez Jezusa i był zaniepokojony. Niektórzy bowiem mówili, że Jan powstał z martwych; inni, że Eliasz się zjawił; jeszcze inni, że któryś z dawnych proroków zmartwychwstał.

Lecz Herod mówił: „Ja kazałem ściąć Jana. Któż więc jest Ten, o którym takie rzeczy słyszę?” I chciał Go zobaczyć.




Jan Chrzciciel to człowiek wielkiego oddziaływania duchowego i moralnego. Okazuje się że po męczeńskiej śmierci Jego głos jest o wiele bardziej donośny i przenikliwy, porusza sumienia i kruszy twarde serca, staje się imperatywem moralnym: „Nawracajcie się, bo bliskie jest królestwo Boże”. Prawda którą głosił Prorok jest wołaniem o nawrócenie serca. Dla nas Prorok staje się ikoną normalności pośród fałszu i obłudy, wobec bezrefleksyjnej akceptacji zła. „Prorokiem nie jest ten, który zgaduje i przepowiada przyszłość; według Biblii, prorokiem jest ten, kto „wyczuwa plan Boży” w świecie (który jest jakoś rozdarty), ten kto rozszyfrowuje i zapowiada wolę Boga, nieubłagalny pochód łaski…Św. Jan Chrzciciel jest nie tylko świadkiem Królestwa Bożego, jest już miejscem, w którym świat został zwyciężony i w którym Królestwo jest obecne. Nie tylko jest głosem który je zapowiada, lecz jest już jego słowem. Jest to Przyjaciel Oblubieńca, ten który się umniejsza i staje się przejrzysty po to, by Inny wyrósł i ukazywał się. Oto godność proroka: być tym, który przez swe życie, przez to, co w nim już  jest, zapowiada Tego, który nadchodzi.” Dla Heroda taka sytuacja jest niebezpieczna jeszcze bardziej, ponieważ po Proroku przychodzi Ktoś o wiele mocniejszy, kto zna całą prawdę.
 



poniedziałek, 24 września 2012

 

Jezus powiedział do tłumów:

„Nikt nie zapala lampy i nie przykrywa jej garncem ani nie stawia pod łóżkiem; lecz stawia na świeczniku, aby widzieli światło ci, którzy wchodzą. Nie ma bowiem nic ukrytego, co by nie miało być ujawnione, ani nic tajemnego, co by nie było poznane i na jaw nie wyszło.

Uważajcie więc, jak słuchacie. Bo kto ma, temu będzie dane; a kto nie ma, temu zabiorą i to, co mu się wydaje, że ma”.

 
 
Chrześcijaństwo od samego początku dobrze rozumiało symbolikę światła. W znaczeniu metaforycznym lampą jest sam Bóg: "Bo Ty, o Panie, jesteś moim światłem, Pan rozjaśnia moje ciemności" (2 Sm 22,29). Człowiek jest podobny do kruchej glinianej lampki, która mimo swojej delikatności może nieść światło Chrystusa i powinna nim promieniować. Hilary z Poitiers nazywa lampę "promieniujacym światłem duszy, oświetlonej Sakramentem Chrztu Świętego". Każdy chrześcijanin w momencie chrztu otrzymuje świecę to bardzo wymowny gest Kościoła, aby pamiętał ze ma być światłością jak Chrystus, i jego życie ma być przeniknięte światłem prawdy. To przywilej wybrania i posłania z kerygmatem życia i miłości, świadectwa prawdziwej obecności Boga, rozświetlenia drogi każdego człowieka. "Mamy jednak mocniejszą, prorocką mowę, i dobrze zrobicie, jeżeli będziecie przy niej trwali, jak przy lampie, która świeci w ciemnym miejscu." (2P1,19). Wczesnochrześcijański apokryf wielokrotnie już cytowany pięknie oddaje powołanie chrześcijanina: "Ten, kto jest ze mną, jest ogniem". Nie chodzi tu o paradoksy ani o dialektykę, ale o ogień, który spala. Trzeba wrócić do prostego i uderzajacego języka przypowieści, moje życie ma być światłem i zapalać świat ogniem, aby twarz Chrystusa rozbłysła na twarzach uśpionych obojetnością uczniów. Chrześcijańska wspólnota przeniknięta światłem Ewangelii, porwana ogniem kerygmatu, staje się prawdziwa i rozświetla ciemność, narzuca się jako znak, przemawia do każdego brata i siostry językiem przemieniającej siły Pana. Wtedy świat może rozpocząć dialog z autentycznym chrześcijanstwem, które doświadczyło Mistrza na górze Tabor, zobaczyło Jego chwalebne rany pełne światlości i pusty grób. Wtedy przyjdą inni do lampy i zajaśnieją ich oblicza. "Widziałem jak ludzie szarzy, brudni i brzydcy- niczym stare szlachetne kamienie, z których zdejmuje się warstę kurzu i którym daje się przez chwilę poleżeć w żywym cieple wnętrza dłoni- nagle rozbłyskuja strumieniami światła".
Niech światło Chrystusa chwalebnie zmartwychwstałego rozproszy ciemności naszych serc i umysłów".
 

niedziela, 23 września 2012

Mk 9,30-37

Jezus i Jego uczniowie podróżowali przez Galileę, On jednak nie chciał, żeby kto wiedział o tym. Pouczał bowiem swoich uczniów i mówił im: „Syn Człowieczy będzie wydany w ręce ludzi. Ci Go zabiją, lecz zabity po trzech dniach zmartwychwstanie”. Oni jednak nie rozumieli tych słów, a bali się Go pytać.

Tak przyszli do Kafarnaum. Gdy był w domu, zapytał ich: „O czym to rozmawialiście w drodze?” Lecz oni milczeli, w drodze bowiem posprzeczali się między sobą o to, kto z nich jest największy.

On usiadł, przywołał Dwunastu i rzekł do nich: „Jeśli kto chce być pierwszym, niech będzie ostatnim ze wszystkich i sługą wszystkich”.

Potem wziął dziecko; postawił je przed nimi i objąwszy je ramionami, rzekł do nich: „Kto przyjmuje jedno z tych dzieci w imię moje, Mnie przyjmuje; a kto Mnie przyjmuje, nie przyjmuje Mnie, lecz Tego, który Mnie posłał”.


Uważać siebie za gorszego do innych i podjąć próbę odkrycia w sobie dziecka. To postawa wielkiej pokory którą kreśli Chrystus. żyjemy dzisiaj w świecie sukcesu który zdobywa się szybko w wyścigu najlepszych liderów. Musisz być pierwszy, zdążyć przed innymi...kariera jest przed tobą, szczęście to prestiż za cenę takich wartości jak: prawda, miłość czy sprawiedliwość. Dzisiejsze postępowe senstencje mądrościowe można oddać następująco: żyj tak abyś potrafił wspiąć się na szczyt i spoglądać na innych z góry....przyjaciele jest dla ciebie ten któy może przynieść ci, jakieś korzyści. Ewangelia miłości przeciwstawia się takiej postawie afirmacji ludzkiego "ja". Widzimy Jezusa który jest w drodze do Jerozolimy, otwarcie mówi swoim uczniom o tajemnicy krzyża, cierpienia...mimo że sami mają pokusę aby się spierać o pierwsze miejsce w Królestwie Ojca. "Gdy Jezus widzi, jak w sercach Jego uczniów zagnieżdża się pragnienie pierwszeństwa, zachwytów i władzy, nie wpada w popłoch. Właściwie ich nawet nie karci. Pokazuje tylko, w jaki sposób można być pierwszym, aby odpowiadało to nie logice tego świata, lecz logice Królestwa Niebieskiego. Posługuje się jak zwykle - paradoksem: "Jeśli kto chce być pierwszym, niech będzie ostatnim ze wszystkich". To trudne i wymaga ogromnej pokory i osobistej autorefleksji. Najbardziej przemawiające do ludzkiego egoizmu jest wskazanie na dziecko, które ma pierwszeństwo w oczach Boga. Dziecko streszcza w sobie wszystko błogosławieństwo, ciepło, naturalność, prostotę, brak komplikacji, otwartość na miłość. "W powiedzeniu Jezusa dziecko symbolizuje rzeczywistość, która w oczach ludzi niewiele się liczy, to wszystko, co nie ma znaczenia, nie jest godne uwagi, jest uważane za coś niższego. Jezus utożsamia się więc z tym, co "nieważne", co nie cieszy się szacunkiem, jest słabe bezbronne, potrzebuje pomocy." To pokazuje że Miłość utożsamia się z tymi ludźmi opuszczonymi, wzgardzonymi i pozostawionymi tylko sobie, ponieważ nie mieli dość siły aby wdrapać się na drabinę sukcesu. Chrześcijaństwo nie jest słabe, pozornie może się tak wydawać jest mocne miłością którą czerpie z misterium Miłości- Krzyż. Potrafić kochać to co najbardziej małe i pogardzane dzięki miłości Krzyża, tu jest szczęście. Kiedy potrafię tak to postrzegać mogę mieć pewność że Jezus mnie również kiedyś przytuli i powie jesteś moim umiłowanym dzieckiem, ponieważ miałeś wrażliwe oczy i serce dziecka.

czwartek, 20 września 2012

Łk 7,36-50

Jeden z faryzeuszów zaprosił Jezusa do siebie na posiłek. Wszedł więc do domu faryzeusza i zajął miejsce za stołem. A oto kobieta, która prowadziła w mieście życie grzeszne, dowiedziawszy się, że jest gościem w domu faryzeusza, przyniosła flakonik alabastrowego olejku i stanąwszy z tyłu u nóg Jego, płacząc, zaczęła oblewać Jego nogi łzami i włosami swej głowy je wycierać. Potem całowała Jego stopy i namaszczała je olejkiem.

Widząc to faryzeusz, który Go zaprosił, mówił sam do siebie: „Gdyby On był prorokiem, wiedziałby, co za jedna i jaka jest ta kobieta, która się Go dotyka, że jest grzesznicą”.

Na to Jezus rzekł do niego: „Szymonie, muszę ci coś powiedzieć”.

On rzekł: „Powiedz, Nauczycielu”.

„Pewien wierzyciel miał dwóch dłużników. Jeden winien mu był pięćset denarów, a drugi pięćdziesiąt. Gdy nie mieli z czego oddać, darował obydwom. Który więc z nich będzie go bardziej miłował?”

Szymon odpowiedział: „Sądzę, że ten, któremu więcej darował”.

On mu rzekł: „Słusznie osądziłeś”. Potem zwrócił się do kobiety i rzekł Szymonowi: „Widzisz tę kobietę? Wszedłem do twego domu, a nie podałeś Mi wody do nóg; ona zaś łzami oblała Mi stopy i swymi włosami je otarła. Nie dałeś Mi pocałunku; a ona, odkąd wszedłem, nie przestaje całować nóg moich. Głowy nie namaściłeś Mi oliwą; ona zaś olejkiem namaściła moje nogi. Dlatego powiadam ci: Odpuszczone są jej liczne grzechy, ponieważ bardzo umiłowała. A ten, komu mało się odpuszcza, mało miłuje”.

Do niej zaś rzekł: „Twoje grzechy są odpuszczone”.

Na to współbiesiadnicy zaczęli mówić sami do siebie: „Któż On jest, że nawet grzechy odpuszcza?”

On zaś rzekł do kobiety: „Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju”.


Grzeszna kobieta swoją obecnością złamała wszystkie możliwe konwenanse, wzbudziła zdziwienie wszystkich biesiadników, którzy otrzymali oficjalne zaproszenie na wyborną kolację. Ona przyszła nieproszona, aby okazać Jezusowi gest miłości. To jedna z najbardziej poruszających serce scen z Ewangelii, gest niewiasty która mimo swojej tragicznej kondycji moralnej przychodzi po miłosierdzie i sama staje się narzędziem miłosierdzia, ponieważ bardzo umiłowała. Kobieta neutralizuje brak gościnności gospodarza który pewnie zaprosił Jezusa, aby pokazać iż Nauczyciel z Nazaretu jest mało znaczącym wędrownym zwodzicielem tłumu, którego prezentowana moralność zagraża porządkowi ustalonemu przez grupę zadowolnych i napuszonych sprawiedliwych purystów moralności. Wielu komentatorów tego epizodu do dziś zadaje sobie pytanie kim włąciwie była owa kobieta, jak było jej na imię ? "Nie znamy jej imienia. Znamy tylko jej zawód, polegający tylko popełnianiu grzechów... Ewangelia mówi o dwóch namaszczeniach: o tym w domu Szymona i o tym "na dzień pogrzebu". Czy ta sama osoba dokonała obydwu "namaszczeń" ? I czy tę bezimienną można utożsamić z Marią Magdaleną (Marią z Magdali, według Jana, "z której wyszło siedem demonów?") Myślę że te wszystkie pytania są mało ważne, najbardziej istotne staje się to co, czyni Jezus w życiu tej kobiety. Po tym spotkaniu nic już nie pozostanie takie same. Miłosierdzie Boga spotka się z ludzką nędzą, i grzeszne naczynie wypełni łaską miłości, która zakryje grzechy i podniesie do życia łaski. Wszyscy do tej pory pogardzali nią, być może siedzieli w tym gronie mężczyźni którzy mieli grzeszne myśli, być może ktoś skorzystał z jej usług lub innej kobiety, tylko po aby poczuć się zaspokojonym....aby leczyć swoje kompleksy. Kobieta odchodzi dotknięta miłością, spojrzenie Jezusa wywołało w niej tak wielkie  poruszenie, że łzy spływały jej po policzkach...łzy szczęścia, charyzmatu miłości. Pierwszy raz mężczyzna spojrzał na nią tak, jak na kobietę która ma swoją wartość, że nie jest tylko przedmiotem do posiadania, której wartość zostaje przeliczona   przez zarobiony pieniądz. "Ona jednak dopiero czuje się lekka. Zwrócono jej nowe serce, czyste i świeże, jak serce dziecka. teraz może zacząć kochać naprawdę. Czuje się bowiem kochana." Tylko Bóg może się w taki sposób zachować wobec człowieka...ponieważ człowiek za mało potrafi kochać. Często rozmyślam na tą Ewangelią darmowej miłości, szczególnie kiedy jadę samochodem pokonując trasę z Aleksandrowa do Torunia, widząc młode dziewczyny które stoją przy drodze aby sprzedać siebie...Być może są takie z własnego wyboru, erozji serca i uczuć, ale wiele z nich to ludzkie tragedie w pajęczynie wielu złych zależności. Zawsze ogarnia mnie jakieś takie współczucie i bezradność, często brakuje mi odwagi aby się zatrzymać, porozmawiać i zapytać czy czegoś im trzeba. Lęk przed tym co inni pomyślą. Tylko się modlę...Być może ich osobiste historie życia, dramaty wyboru, rozpacz ujmująca serce, rozłaka z kochającymi rodzinami...sprawi kiedyś że będzie duchowa wiosna, poczują miłość Boga, że wyrwą sie z błędnego koła grzechu i instrumentalizacji przez złych ludzi. To nadzieja która rodzi pragnienie lepszego świata dla każdej z tych kobiet... Przypominają mi się słowa starca Zosimy które skierował do Aloszy z powieści Dostojewskiego "Bracia Karamazow": "Bracia, nie bójcie się grzechu ludzkiego, miłujcie człowieka i w grzechu jego, albowiem to jest podobieństwo Bożej miłości i szczyt miłości na ziemi".
 

środa, 19 września 2012


"O Boże, w swoim stworzeniu, powołując niewiastę z mężczyzny, przez ten cud zechciałeś sprawić, by połaczyła ich jedność małżeńska i tajemnica miłości". ( Starożytna modlitwa za małżonków).

"Miłość pomimo wszystko"    
 

Chrześcijańska tożsamość kobiety, żony, matki, jaka jest wola Boża, że stworzył mnie matką, żoną, kobietą.... Objawił wolę w Słowie Bożym
Odkryj ten zamiar Boży do twojego życia, a będziesz szczęślwa. Bóg jedynie wie co dla ciebie najlepsze. A bać się należy tylko tego, aby nie minąć się z wolą Bożą.
Życie nie zależy od .... - ale leży w rękach Boga!

Kiedyś mówiło się o narzeczonych - że "on poczuł wolę Bożą"
Formuła twego szzcęścia jest zawarta w woli Bożej!
Wola boża to moja tożsamość - a szukać w Słowie Bożym.
(na Wschodzie - filokalia - to miłować piękno
na Zachodzie - filozofia - to miłować mądrość)

Kontemplując oblicze Boga, człowiek poznaje siebie. Miłość to taki rodzaj istnienia - w darze dla drugiej osoby, proegzystencja. Nie ma miłości w pojedynkę!!
Bóg stworzył nas dla innych (a nie nas dla nas samych siebie), abyśmy sięobdarowywali sobą - radość jest w dawaniu. (Biblia Gdańska - mąż i mężyna = mężatka; hbr. - isz i isza)

Człowiek jest zdeterminowany przez swoją płciowość. To zróżnicowanie jest, abyśmy mogli siebie obdarowywać. Dogłębne zróżnicowanie, każda nasza komórka ma znamię płciowości - to jest dar Boga dla mnie.
Ruchy feministyczne narodziły się tam, gdzie Luter wyrzucił Maryję z Kościoła! (Kościółw Polsce -> "żeńsko-katolicki"! ) ;-)))
Diabełchciał zatrzeć różnice - mężczyźni niewieścieją, kobiety mężnieją.
Dziś typ mężczyzny -> to Piotruś Pan = 'galareta'
A mamy odkryć swoją tożsamość i ją chronić, bronić. Bóg nie stworzył mnie dla mnie samego. Zrealizujesz się tylko w odniesieniu do kogoś innego, potrzebujesz pomocy, sam sobie nie wystarczysz.
Synonim człowiek, który żyje sam tylko dla siebie - to 'stara panna/stary kawaler'.
Bóg cięstworzył w odniesieniu do osoby.


! Dwa razy człowiek się rodzi - 1. z ojca i matki

- 2. oraz wchodząc w małżeństwo - z męża, z żony.


Adam odkrywa się w Ewie, utożsamia się z nią. W małżeństwie i przez małżeństwo masz rodzić się DRUGI RAZ !! (umierasz jako dziecko swoich rodziców!) (przybierasz nowe nazwisko) Syna rodzi matka, ale meża -rodzi żona!

W opowieści o stworzeniu człowieka - żebro - Adam został pozbawiony czegoś, co ma teraz Ewa (różnice).
Kobieta ma duże serce - myśli, reaguje. (-> to ma być dar dla męża! nie wolno go zachowac dla siebie)
Mężczyzna ma mięśnie i głowę
->dlatego - najłatwiej poruszyć serce w kobiecie
to, cona ma, jest jej słabością jeśli nie uczyni tego darem dla męża.
Słąbościąmężczyzny jest ciało (przyjemność i wygoda).
Kobieta-reaguje sercem; mężczyzna - ciałem (-> najpierw więc poruszyć serce mężczyzny!)

Warunkiem jedności małżeńskiej -> jest opuszczenie ojca i matki!! - opuścić!
św. Pawełmówi - 'żony miłujcie bardziej waszych mężów niż swoje dzieci!'
Wola Boża- że masz opuścić, to mężowi ślubujesz wierność do śmierci!
Mężczyzna staje sie ojcem przez żonę! (mężczyźni tracą żony przez dziecko - z winy żony)
Żona - ma być jedno z mężem, a nie z dzieckiem. Ojciec - ma odciągać dziecko od matki! odcinać pępowinę (matka jest z dzieckiem przez 9 miesięcy).

"I żyją długo i szczęśliwie" -> tylko w bajkach.
W małżeństwie -> 'żyją do rozwodu' .
- a czy z woli i z wolą Bożą?
Chrześcijanie decydują się na małżeństwo, kiedy mają jasność woli Bożej. Kto żyje w grzechu ciężkim -> nie rozeznaje woli Bożej!

Uczucie nie jest najważniejsze, jest zmienne, najważniejsza jest wola Boża! Szczęście zawiera się w woli Bożej, a nie w afektach!! (a przez afekty Józef chciał zostawić Maryję).
Małżeństwo, rodzina - jest święta! Jeśli małżeństwo nie przetrwa, Kościół nie przetrwa -> rodzina jest miejscem obecności Boga! Bóg wybiera miłość dwojga ludzi jako swoje miejsce w świecie.

Małżeństwo opiera się na 3 ołtarzach:
1. wspólnej modlitwy i Eucharystii
 
2. stołu domowego (stół, a nie ława!) - celebrowanie posiłku, każdy posiłek, obraz, celebracja, wzięta z Eucharystii, jedzenie = jak i z kim?, kultura stołu, wymiar sakralny - jednoczy i uczy dzielenia się.
 3.łoża małżeńskiego - seks - to miejsce obecności Boga i miejsce celebrowania obecności Boga. Niedzielna Eucharystia ma prowadzić do dziękczynienia za to, co było z soboty na niedzielę! (małżonkowie muszą mieć swoją sypialnię, dla podkreśleniaświętości, obecności Chrystusa w życiu). Współżycie jest potrzebne miłości, a nie prokreacji tylko. Modlitwa przed współżyciem - o dobry, namiętny seks! (Księga Tobiasza - o wartości seksu - Sara i Tobiasz, modlitwa przed współżyciem)


Demon najbardziej niszczy małżeństwo w sferze seksualnej. Tym, który daje dzieci, jest Bóg, a nie wy! Bóg daje życie! Wprowadzenie Jezusa- pozbawia seks lęku. ("zbliżyłam się do męża, a Pan dał mi syna"). Odpowiedzialne rodzicielstwo - dając życie fizyczne - zapewnić dzieciom życie wieczne! Chrześcijanin rodzi dla życia wiecznego - przekazać wiarę!
- Wartość życia człowieka mierzy się życiem wiecznym!
Wasze dzieci nie są wasze - są własnością Boga! Rodzice mają pomóc dziecku odkryćwole Bożą! Bogu oddać co Boskie, nie przywłaszczajcie sobie dzieci, Bóg wie co jest lepsze dla nich -dzieci.
Jeśli jest strach przed życiem - to jak masz czerpać radość z seksu?
Ojciec ma pokazywać wiarę, autorytet. W ojcach należy widzieć objawienie Ojca Niebieskiego. Po Bożemu głową w rodzinie jest mąż (i który jest wierzący)
Bóg - mąż- żona - dzieci
Na barnicwie -u Żydów- Ojciec mówi -"Boże, błogosławię Cię, że uwalniasz mnie od odpowiedzialności za moje dzieci." !
Bóg chce leczyć nasze życie, i leczy lekarstwem krzyża.


- czyli o miłości bez wzajemności.
!! Największy problem człowieka - to problem miłości! Nasza miłość jest efektywna i karmi się wzajemnością. Nie karmiąc się mi łością nie potrafimy kochać.
Chcemy zwrócić na siebie uwagę. Jesteśmy spragnieni miłości i chcemy sprostaćoczekiwaniom innych (żyjemy w projekcji innych ludzi) - boimy się odrzucenia.
Bóg stworzył człowieka aby kochał i był kochany - tutaj człowiek miał być szczęśliwy.. Ten może kochać, kto jest kochany.

W Edenie człowiek syci się miłością Bożą, jest kochany i może kochać Ewę/Adama. Człowiek miał się godzić, że jest tylko człowiekiem, a nie Bogiem. Człowiek cierpi tylko z jednego powodu - braku miłości.
W Edenie- nie wolno było człowiekowi tylko sięgnąć po owoc niezależności, autonomii. Człowiek jest niezdolny żyć bez Boga, bez miłości. Powiązany 'pępowiną duchową'- człowiek czerpał z Boga życie i miłość. Demon zaś wmawia nam, że Bóg nie jest miłością. Demon mówi, że to jest dla ciebie dobre, na co masz ochotę, weź życie w swoje ręce, ono zależy od ciebie.
Ewa sięgnęła po owoc autonomii, niezależności - uwierzyła w katechezę diabła. Tym samym Ewa i Adam utracili zdolność kochania. Powstała 'czarna dziura', która zionie śmiercią i niemożnością kochania. Szukamy miłości poza Bogiem, szukamyżycia i miłości poza Bogiem ( w seksie, zdrowiu, pieniądzach, wykształceniu itd.).

Jesteśmy żebrakami miłości. Ładujemy afekty w nadziei na zwrot (np. od dzieci) - i następuje rozczarowanie miłością (np. dzieci). To pokładanie nadziei w: mężu, dzieciach, wnukach, potem w księdzu .....
Nic nas nie syci - niemożność kochania, ta 'czarna dziura' jest przyczyną każdego zła. Dlatego popełniamy zło - bo jest 'czarna dziura' w sercu człowieka, którąchcemy zatkać.

Misja Jezusa - to żeby przynieść lekarstwo na ludzkie zranione serce, leczyć serca!
Samarytanka- jej problemem jest to, że jest spragniona miłości! Z braku miłości - cierpi! z braku miłości -> ty cierpisz! Przez to 'ratujesz się ucieczką w religijnośći pobożność (to robi Samarytanka, alienuje się zamiast tego, że Jezus ma jej pomóc). Nie chce żeby Jezus dotykał jej życia. A gdy ty się nasycisz miłością,będziesz mieć źródło wody/miłości dla innych - i to bez wzajemności, nie biorąc, nie oczekując. Misją Jezusa było objawić miłość Boga, a nie zapewnićludziom zdrowie, długie życie, pieniądze itd. On nie przyszedł aby spełnićnasze oczekiwania - ale aby objawić Bożą miłość i przez to byśmy mieli życie wieczne = życie Boże, którego istotą jest miłość, dawanie życia. Nie pobożnośćzbawia - miłość zbawia! Lekarstwem na zło, grzech - jest miłość!

Chwałą Boga jest szczęście człowieka. Nową świątynią jest ciało, kultem - pełnienie woli Bożej. Tajemnica szczęścia człowieka jest w woli Bożej - uwierzyć w Bożą miłość. Bóg widzi dobro ostateczne dla nas.
Będziesz mogła kochać, kiedy poczujesz się kochana. Ten może usprawiedliwiać, kto zostałusprawiedliwiony. Demon nas terroryzuje oskarżając nas przed Bogiem i przed nami - bo człowiek uwierzył w katechezę demona, że Bóg nas nie kocha. (- ...jak Ja was umiłowałem)
Byćchrześcijaninem - to dar Boga w nas, obietnica, że będziesz zdolna kochać Boga i bliźniego "jak Ja was umiłowałem".
Obietnica:będziesz miłować
a nakazane -> słuchaj! Izraelu (szema!)
Miłośćnie jest nakazana! jest obietnicą - będziesz miłował!
Dekalog -to obietnica! - nie będziesz
- kiedy Bóg zabiera ci serce kamienne i uzdolni ciebie, gdy będziesz mieć Ducha Świętego, kiedy będziesz mieć nową naturę, która rodzi owoce miłości.
Kerygmat- to słowo miłości Boga do grzesznika.
Szema - otrzymasz nowąnaturę i serce zdolne do miłości!
Wiara rodzi się ze słuchania Słowa Bożego i daje życie wieczne.

Misja Kościoła - objawienie miłości Bożej do człowieka wświecie. Eucharystia -> aby moje życie było dla innego człowieka, ukrzyżowaćswoje ciało - a Jezus daje moc w sakramencie. Aby mocą ciała Chrystusa wydaćswoje ciało na zabicie, stać się drugim Chrystusem.
Szema -słuchaj Słowa, które mówi: Bóg cię kocha - grzesznika, złego człowieka! i to za nic!
Słuchaj Słowa Bożego - o miłości, że twoje serce się zmieni! To Słowo objawiło się w Chrystusie -> Boża miłość do złego człowieka!
Żona ma ją narodzić, a zbawi męża tylko Bóg, który jest dobry!
My potrafimy robić dobre rzeczy, ale tylko interesownie. :-/

święta Maryjo, żono Józefa - módl się za nami
święty Józefie, mężu Maryi - módl się za nami


o. Janusz Jędryszek

 
 1 Kor 12,31-13,13

Bracia:

Starajcie się o większe dary: a ja wam wskażę drogę jeszcze doskonalszą. Gdybym mówił językami ludzi i aniołów, a miłości bym nie miał, stałbym się jak miedź brzęcząca albo cymbał brzmiący. Gdybym też miał dar prorokowania i znał wszystkie tajemnice, i posiadał wszelką wiedzę, i wszelką możliwą wiarę, tak iżbym góry przenosił, a miłości bym nie miał, byłbym niczym. I gdybym rozdał na jałmużnę całą majętność moją, a ciało wystawił na spalenie, lecz miłości bym nie miał, nic bym nie zyskał.
Miłość cierpliwa jest, łaskawa jest. Miłość nie zazdrości, nie szuka poklasku, nie unosi się pychą; nie dopuszcza się bezwstydu, nie szuka swego, nie unosi się gniewem, nie pamięta złego; nie cieszy się z niesprawiedliwości, lecz współweseli się z prawdą. Wszystko znosi, wszystkiemu wierzy, we wszystkim pokłada nadzieję, wszystko przetrzyma. Miłość nigdy nie ustaje, nie jest jak proroctwa, które się skończą, albo jak dar języków, który zniknie, lub jak wiedza, której zabraknie. Po części bowiem tylko poznajemy, po części prorokujemy. Gdy zaś przyjdzie to, co jest doskonałe, zniknie to, co jest tylko częściowe. Gdy byłem dzieckiem, mówiłem jak dziecko, czułem jak dziecko, myślałem jak dziecko. Kiedy zaś stałem się mężem, wyzbyłem się tego, co dziecięce. Teraz widzimy jakby w zwierciadle, niejasno; wtedy zaś zobaczymy twarzą w twarz. Teraz poznaję po części, wtedy zaś będę poznawał tak, jak i zostałem poznany. Tak więc trwają wiara, nadzieja, miłość, te trzy; z nich zaś największa jest miłość.
 
Pawłowy hymn o miłości stanowi najbardziej intymną refleksję rodzącą się w głębi ludzkiego serca z którego to centrum wypowiada i urzeczywistnia się miłość. Apostoł sięga do głębi swojego człowieczeństwa, doświadczenie Boga który dotyka miłością staje się kanwą do duchowej refleksji której celem jest osobiste spotkanie każdego z nas z Miłością. "Nowotestamentalny hymn o miłości rozpoczyna się sugestywnym porównaniem o niezwykłej rozpiętości myśli. Język ludzki i anielski zestawione zostały z dźwiękiem gongu ("miedź brzęcząca") i cymbału. Rozbrajająca szczerość Apostoła każe mu porównać siebie do człowieka, który wydaje bezduszne dźwięki martwego instrumentu. Oto co wart jest człowiek bez miłości !" Porównanie jest dzisiaj chyba nawet bardziej czytelne niż w przeszłości, żyjemy w przestrzeni różnych komunikatorów i głośnomówiących aparatów, które wypełniają naszą codzienność ludzkich interakcji. Wszystko do mnie mówi językiem który już staje męczący a nawet paraliżujący...dzisiejszy język miłości nie może wydobyć się z chaosu wielkiego krzyku świata, który tak naprawdę przestał mówić tylko "wydziera gardło". Człowiek zagubił łatwość wypowiadania się o miłości z delikatnością i subtelnością intencji. "Język miłości może obejść się bez słów. Wystarczą znaki i gesty. Wystarczy wyraz twarzy i mowa oczu. Mowa ludzi to coś więcej niż same słowa. Jeżeli nie towarzyszy im uwaga, życzliwość zainteresowanie i troska o drugiego są pustymi słowami. W gruncie rzeczy prawdziwie mówić można tylko z głebi serca." Serce jest centrum wnętrza, pompuje miłość we wszystkie organy, wydobywa to co zakryte, otwiera duszę na drugą osobę. "Któż zgłębi serce ?"- zastanawia się prorok Jeremiasz i odpowiada: "Jedynie Bóg bada serce i doświadcza nerki" (Jr 17,9-10), to znaczy, że przenika tę sferę niejasną dla świadomości, podświadomości czy nieświadomości. "Bo gdzie jest twój skarb, tam będzie i serce twoje"(Mt 6,21) człowiek wart jest tyle, ile wart jest przedmiot jego miłości i pragnienia serca. Kocham wiec jestem jest odpowiednią parafrazą egzystencji chrześcijanina...miłość i tylko miłość nadaje cel i sens ludzkiemu życiu. Chrześcijaństwo jest religią miłości. Stad miłość do człowieka jest możliwa tylko w Bogu. Ona odkrywa  i oddaje życiu wiecznemu osobę każdego człowieka. Bierdiajew filozof rosyjski pisał: "Dla miłości chrześcijańskiej każdy człowiek jest bratem w Chrystusie. Miłość jest ujrzeniem synostwa Bożego każdego człowieka, obrazu i podobieństwa Bożego w każdym człowieku...Miłość do człowieka okazuje się niemożliwa, jeśli nie ma miłości do Boga...Autentyczna miłość jest afirmacją miłości". Tylko kochaj nic więcej !
 
Kochać- to znaczy być narażonym na cierpienie. Pokochaj cokolwiek, a niewątpliwie coś schwyci twoje serce w kleszcze: może ono nawet pęknąć. Jesli chcesz być pewien, ze pozostanie nietknięte nie powinieneś go nikomu oddawać nawet zwierzęciu. Opakuj serce starannie w ulubione nawyki i drobne przyzwyczajenia, unikaj wszelkich komplikacji, zamknij je bezpiecznie w szkatułę czy trumne swego egoizmu. Ale w szklanej bezpiecznej, ciemnej, nieruchomej i dusznej serce się zmieni. Nie pęknie, ale stanie się nietłukące, niedostępne, nieprzejednane. Alternatywą tragedii lub co najmniej ryzyka tragedii jest potępienie. Piekło to jedyne miejsce poza niebem, gdzie jest się całkowicie przed ryzykiem i wszelkimi perturbacjami miłości. Sądzę, że najbardziej samowolna i nadmierna miłość mniej się sprzeciwia woli Bożej niż świadomie pielęgnowany brak miłości. (...) Chrystus nie po to cierpiał i nauczał nas, żebyśmy byli tak dalece ostrożni, nawet w dziedzinie naszych przyrodzonych milości".
C.S. Lewis "Cztery miłości"
 
 
Prawdziwa miłośc nie wyczerpuje się nigdy. Im więcej jest darem, tym więcej ci jej zostanie.
A. Exupery
 
Kochać to znaczy mieć tę wytrzymałość, która pozwala przechodzić przez wszystkie stany od cierpienia do radości, z tą samą intensywnością".        
E.E. Schmit
 
Świat bez miłości jest martwym światem i zawsze przychodzi godzina, kiedy człowiek zmęczony błaga o twarz jakiejś istoty i serce olśnione miłością.         
A. Camus
 

wtorek, 18 września 2012

1 J 2,12-17

Piszę do was, dzieci, że dostępujecie odpuszczenia grzechów ze względu na Jego imię. Piszę do was, ojcowie, że poznaliście Tego, który jest od początku. Piszę do was, młodzi, że zwyciężyliście Złego.

Napisałem do was, dzieci, że znacie Ojca; napisałem do was, ojcowie, że poznaliście Tego, który jest od początku; napisałem do was, młodzi, że jesteście mocni i że nauka Boża trwa w was, i zwyciężyliście Złego.

Nie miłujcie świata ani tego, co jest na świecie. Jeśli kto miłuje świat, nie ma w miłości Ojca. Wszystko bowiem, co jest na świecie, a więc: pożądliwość ciała, pożądliwość oczu i pycha tego życia, nie pochodzi od Ojca, lecz od świata. Świat zaś przemija, a z nim jego pożądliwość; kto zaś wypełnia wolę Bożą, ten trwa na wieki.


Dzisiaj wróciłem z Hamburga kilka dni byłem poza domem. Uczestniczyłem w uroczystości bierzmowania mojego chrześniaka Alana. Miałem możliwość obserwowania przez chwilę specyfiki i mentalności Kościoła w Niemczech, być może to tylko wycinek rzeczywistości, ale miałem wrażenie iż wielu z tych ludzi których spotkałem "miłuje świat". Wydarzenie sakramentu bierzmowania w którym było mi dane uczestniczyć było wielkim wydarzeniem duchowym, duże wrażenie zrobił na mnie Arcybiskup który przewodniczył celebracji liturgicznej, pełen pasterskiego ciepła, z wielką charyzmą mówił do ludzi młodych...a oni z ciekawością i poruszeniem w sercach słuchali Go uważnie. Wielu ludzi którzy uczestniczyli zachowywali się jak obserwatorzy jakiegoś egzotycznego widowiska, jakby na chwilę ze świata codzieności pośpiechu i posiadania, weszli w całkiem inną rzeczywistość. W kazaniu pojawiło się budujące stwierdzenie, albo raczej pełne wyrzutu pytanie: "Czy jesteś jeszcze przyjacielem Jezusa ?" Przypominają mi się słowa św. Sylwana z Atosu w kontekście dzisiejszego czytania który pisał: "Ludzie nie poznali mocy pokory Chrystusowej i dlatego ciągnie ich do rzeczy ziemskich. Nie można bez Ducha Świętego poznać mocy pokory Chrystusa. Kto zaś ją poznał ten nie odstąpi od tej nauki, chociażby zaproponowano mu wszelkie bogactwa królestw ziemskich". Przecież każdy z nas przeszedł swoją osobistą Piećdziesiątnice, nie tylko deklaratywnie gdzie mówiliśmy pełni przekonania formułę "Pragniemy aby Duch Święty umocnił nas do mężnego wyznawania wiary i do postępowania według jej zasad". To do czegoś zobowiązuje "kto wypełnia wolę Bożą ten trwa na wieki".

czwartek, 13 września 2012

J 3,13-17

Jezus powiedział do Nikodema: „Nikt nie wstąpił do nieba, oprócz Tego, który z nieba zstąpił, Syna Człowieczego.

A jak Mojżesz wywyższył węża na pustyni, tak potrzeba, by wywyższono Syna Człowieczego, aby każdy, kto w Niego wierzy, miał życie wieczne.

Tak bowiem Bóg umiłował świat, że Syna swego Jednorodzonego dał, aby każdy, kto w Niego wierzy, nie zginął, ale miał życie wieczne. Albowiem Bóg nie posłał swego Syna na świat po to, aby świat potępił, ale po to, by świat został przez Niego zbawiony”.


Krzyż jest chwałą i wywyższeniem Chrystusa

 

Obchodzimy dzisiaj uroczystość krzyża świętego, który usunął ciemności i przywrócił światło. Obchodzimy uroczystość krzyża i w ten sposób wraz z Ukrzyżowanym wznosimy się ku górze, abyśmy porzuciwszy ziemię i grzechy, osiągnęli dobra niebieskie. Oto jak wspaniałą i niezrównaną rzeczą jest posiadanie krzyża. Kto krzyż posiada, posiada skarb. Słusznie nazwałem skarbem to, co z imienia i w rzeczywistości jest najwspanialsze z wszystkich dóbr. Przez niego bowiem, dzięki niemu i w nim objawia się istota naszego zbawienia i powrót do pierwotnego stanu.

Gdyby nie było krzyża, Chrystus nie zostałby ukrzyżowany. Gdyby nie było krzyża, Życie nie zostałoby przybite gwoździami do drzewa. Gdyby nie było przybite gwoździami, z boku nie wypłynęłaby krew i woda dla oczyszczenia świata, dokument grzechu nie zostałby zniszczony, nie otrzymalibyśmy wolności, nie radowalibyśmy się drzewem życia, raj nie zostałby otwarty. Jeśliby nie było krzyża, śmierć nie byłaby zwyciężona, piekło nie zostałoby pozbawione swej mocy.

Wielką zaiste i cenną rzeczą jest krzyż. Wielką, ponieważ przezeń otrzymaliśmy wiele dóbr, o tyle więcej, o ile większość z nich jest owocem cudów i cierpień Chrystusa. Cenną zaś, ponieważ krzyż jest znakiem męki i tryumfu Boga: znakiem męki z powodu dobrowolnej w męce śmierci; znakiem tryumfu, ponieważ dzięki niemu szatan został zraniony, a wraz z nim została pokonana śmierć; ponieważ bramy piekła zostały skruszone, krzyż zaś stał się dla całego świata powszechnym znakiem zbawienia.

Krzyż jest chwałą i wywyższeniem Chrystusa. Jest kosztownym kielichem obejmującym wszystkie cierpienia, jakie Chrystus za nas poniósł. O tym, że krzyż jest chwałą Chrystusa, dowiedz się z Jego własnych słów: "Teraz Syn Człowieczy został otoczony chwałą, a w Nim Bóg został chwałą otoczony i zaraz Go chwałą otoczy". I znowu: "Ojcze, otocz Mnie u siebie tą chwałą, którą miałem u Ciebie pierwej, zanim świat powstał". I jeszcze: "Ojcze, wsław imię Twoje. Wtem rozległ się głos z nieba: Już wsławiłem i jeszcze wsławię". Słowa te wskazywały na chwałę, którą miał otrzymać na krzyżu.

O tym zaś, że krzyż jest także wywyższeniem Chrystusa, posłuchaj, jak sam powiada: "A Ja, gdy zostanę wywyższony nad ziemię, pociągnę wszystkich do siebie". Widzisz więc: Krzyż jest chwałą i wywyższeniem Chrystusa.

 

Kazanie św. Andrzeja z Krety, biskupa


 
Ty postanowiłeś dokonać zbawienia rodzaju ludzkiego * na drzewie Krzyża. * Na drzewie rajskim śmierć wzięła początek, * na drzewie Krzyża powstało nowe życie, * a szatan, który na drzewie zwyciężył, * na drzewie również został pokonany, * przez naszego Pana Jezusa Chrystusa
 

 



12 Wielkich Świąt wg Kiko


Łk 6,27-38

Jezus powiedział do swoich uczniów:

„Powiadam wam, którzy słuchacie: Miłujcie waszych nieprzyjaciół; dobrze czyńcie tym, którzy was nienawidzą; błogosławcie tym, którzy was przeklinają, i módlcie się za tych, którzy was oczerniają.

Jeśli cię kto uderzy w policzek, nadstaw mu i drugi. Jeśli bierze ci płaszcz, nie broń mu i szaty.

Daj każdemu, kto cię prosi, a nie dopominaj się zwrotu od tego, który bierze twoje.

Jak chcecie, żeby ludzie wam czynili, podobnie wy im czyńcie. Jeśli bowiem miłujecie tych tylko, którzy was miłują, jakaż za to dla was wdzięczność? Przecież i grzesznicy miłość okazują tym, którzy ich miłują. I jeśli dobrze czynicie tym tylko, którzy wam dobrze czynią, jaka za to dla was wdzięczność? I grzesznicy to samo czynią. Jeśli pożyczek udzielacie tym, od których spodziewacie się zwrotu, jakaż za to dla was wdzięczność? I grzesznicy grzesznikom pożyczają, żeby tyleż samo otrzymać.

Wy natomiast miłujcie waszych nieprzyjaciół, czyńcie dobrze i pożyczajcie, niczego się za to nie spodziewając. A wasza nagroda będzie wielka, i będziecie synami Najwyższego; ponieważ On jest dobry dla niewdzięcznych i złych.

Bądźcie miłosierni, jak Ojciec wasz jest miłosierny.

Nie sądźcie, a nie będziecie sądzeni; nie potępiajcie, a nie będziecie potępieni; odpuszczajcie, a będzie wam odpuszczone. Dawajcie, a będzie wam dane: miarą dobrą, natłoczoną, utrzęsioną i opływającą wsypią w zanadrze wasze. Odmierzą wam bowiem taką miarą, jaką wy mierzycie”.


"Miłujcie nieprzyjaciół waszych". Gdzieś wewnętrznie rodzi się pytanie kto jest moim nieprzyjacielem, być może ten który dotyka agresywnie wartości które są mi bliskie, z którymi się identyfikuje. Byłem wczoraj jakiś rozdrażniony kiedy usłyszałem o zaplanowanej akcji w Lublinie w której to  jawnie promuje się ateizm. Dzisiaj rano przy kawie z moimi współbraćmi dość ostro wymienialiśmy między sobą myśli o promocji ateizmu we współczesnej kulturze i przestrzeni medialnej. Ateistyczna kampania bilbordowa organizowana przez Fundację Wolność od religii ze współpracy Polskiego Stowarzyszenia Racjonalistów i różnego rodzaju sprzyjające stowarzyszenia ateistyczne oraz portale o proweniencji ateistycznej. Hasła które się pojawiły są niedalekim echem przeszłości: "Nie wierzę w Boga ? Nie jestem sam..."Nie zabijam. Nie kradnę. Nie wierzę..."Człowiek jak coś takiego widzi i słyszy od razu czuje się atakowanym, udało się wszystko inteligentnie przeprowadzić organizatorom. Rodzi się pytanie jak się zachować: wybuchnąć agresją- wtedy będę taki jak owi "oświeceni" i wtedy bardzo łatwo jest  przejąć ich zły język...a może trzeba zachować spokój i modlić się za tych, co nas oczerniają...postawa ewangeliczna, najtrudniejsza do zrealizowania. Już wiele lat temu prawosławny teolog Evdokimov z wielką przenikliwością wskazywał jakie są źródła ateizmu, jego słowa są profetyczne kiedy czyta się je z perspektywy czasu. Pisał: "Presja środowiska społecznego i świeckiej kultury jest tak duża, że religia po prostu nie interesuje już człowieka. "Pytanie, czy w głębi nieba ktoś jest, nie dotyczy już człowieka" twierdzi Simone Beauvoir....We współczesnej mentalności, w świecie pochrześcijańskim, odartym ze świętości i zeświedczonym, nie ma miejsca dla Boga i Ewangelia nie wywołuje już wstrząsu. Widok wierzących już nikogo nie porusza, w tym świecie nic już się nie wydarza, nie ma w nim już cudów. Wiara religijna wydaje się dziecięcym studium ludzkiej świadomości, korzystnie zastąpionym przez technikę, psychoanalizę i solidarność społeczną. Dzisiejsza cywilizacja wcale nie występuje przeciwko Bogu, ale tworzy ludzkość "bez Boga". Jak mówią socjologowie "ateizm stał się masowy", choć nie doszło do żadnego zerwania. Ludzie żyją na powierzchniach samych siebie, tam, gdzie z definicji Bóg jest nieobecny. Stać sie ateistą to nie tyle wybierać, jeszcze mniej negować, ile płynąć z prądem, aby być takim jak wszyscy. Dla przeciętenego człowieka być wierzącym, obojetnym lub ateistą to ostatecznie kwestia temperamentu, a jeszcze częściej - opcji politycznej.... Na ateistyczną formułę: "Jeżeli Bóg istnieje, człowiek nie jest wolny" Biblia odpowiada: "Jeżeli istnieje człowiek, Bóg jest już wolny". Człowiek nie może powiedzieć Bogu nie, Bóg nie może już powiedzieć nie człowiekowi, bo według świętego Pawła "w Nim (Bogu) było tak" (2Kor 1,19), tak Jego Przymierza, które Chrystus powtórzył na Krzyżu, Tak wiec "jestem wolny" znaczy "Bóg istnieje". To sam Bóg gwarantuje wolność wątpienia, aby nie gwałcić sumień." Jak chrześcijanin ma się zachować wobec tak skandalicznych wydarzeń ? ma uzbroić się w miłość...przecież wielu z tych ludzi tak zwanych racjonalistów będzie i tak stało której słonecznej niedzieli na Eucharystii w kościele, bo znajomi zaproszą ich na jakieś wydarzenie sakramentalne swojego dziecka i będą słyszeli Ewangelię wolności. Wielu spotka się z symbolami które są w przestrzeni ich życia od wieków, i będą ciągle tam stały nawet jeżeli ich już nie będzie. Jak ma dojść do ateisty przesłanie o Bogu który go kocha i chce jego dobra ? Może się to dokonać tylko przez nas samych...tylko nasze życie może stać sie opowieścią o wierze która ma sens. "Bóg może wszystko, ale nie może zmusić człowieka aby Go pokochał" mówili już Ojcowie Kościoła. My mamy się uzbroić w cierpliwość, dobroć i łagodność, przyobleczeni w miłość pozwolimy Bogu aby zdobywał tych którzy przestali już wierzyć.

środa, 12 września 2012

Łk 6,20-26
 
W owym czasie Jezus podniósł oczy na swoich uczniów i mówił:
 
„Błogosławieni jesteście wy, ubodzy, albowiem do was należy królestwo Boże.
 
Błogosławieni wy, którzy teraz głodujecie, albowiem będziecie nasyceni.
 
Błogosławieni wy, którzy teraz płaczecie, albowiem śmiać się będziecie.
 
Błogosławieni będziecie, gdy ludzie was znienawidzą i gdy was wyłączą spośród siebie, gdy was zelżą i z powodu Syna Człowieczego podadzą w pogardę wasze imię jako niecne: cieszcie się i radujcie w owym dniu, bo wielka jest wasza nagroda w niebie. Tak samo bowiem przodkowie ich czynili prorokom.
 
Natomiast biada wam, bogaczom, bo odebraliście już pociechę waszą.
 
Biada wam, którzy teraz jesteście syci, albowiem głód cierpieć będziecie.
 
Biada wam, którzy się teraz śmiejecie, albowiem smucić się i płakać będziecie.
 
Biada wam, gdy wszyscy ludzie chwalić was będą. Tak samo bowiem przodkowie ich czynili fałszywym prorokom”.
 



Błogosławieństwa wypowiedziane przez Chrystusa to takie streszczenie Dobrej Nowiny...życzenie szczęścia tym ktorzy poszukują sensu i nadziei. Występuje tu takie słowo makarioi co się tłumaczy jako "błogosławieni" - pełni szczęścia. To zaproszenie do wejścia w medytację o człowieku który "spaceruje" ku szczęściu, a programem jego życia jest miłość przeżywana w głębi serca, rozlewająca się na zewnątrz. Chcieć uwierzyć w to, że można być szczęśliwym...Zapytałem pewnej znajomej mi osoby czy potrafi przytulić kogoś kto jest obcy i poraniony, tak aby poczuł się kochanym...odpowiedziała iż to trudne i wymaga odwagi. Człowiek błogosławieństw musi być odważny, Jezus przez tak wyrażone myśli w formie życzeń, chce ukazać drogę która przemienia świat. "Błogosławieni których moc jest w Tobie, którzy zachowują ufność w swym sercu..."(Ps 84,6). Wypowiadając błogosławieństwa Pan zaprasza nas do odkrycia głębszego sensu życia, maksymalnego wysiłku skierowanego w stronę własnej głębi, umiejetności rezygnacji z własnego egoizmu. "Błogosławieństwa to apel o odkrywanie głebszego nurtu własnego istnienia. Dzięki nim mogę spogladać na siebie, innych ludzi i świat nowymi oczyma. Dzięki nim mogę zrozumieć jak piękne jest dobro...Blogosławieństwa mówią o nas samych. O ludziach zdanych na Kogoś większego niż nasze życie. O ludziach zdanych na Kogoś, kogo bardziej obchodzi nasz los...są dla wszystkich których nadzieja ustawicznie wybiega w przyszłość. Błogosławieństwa mówią o naszym życiu. Czasem to życie staje się bezgłośnym wołaniem o uśmiech Boga"-pisał ks. Hryniewicz. Zawsze kiedy czytam błogosławieństwa zostaję wypełniony jakimś poczuciem sensu, że będzie dobrze...łzy zamienią się w zdroje radości, problemy przemienią się w sytuacje możliwe do przyjęcia, ludzie którzy wydają się irytujacy, staną się możliwi do dialogowania ponieważ ich serca się powiększyły. Błogosławieni to tacy którzy wierzą że świat może być lepszy...
 
  •  




 

wtorek, 11 września 2012

Łk 6,12-19

Zdarzyło się, że Jezus wyszedł na górę, aby się modlić, i całą noc spędził na modlitwie do Boga.

Z nastaniem dnia przywołał swoich uczniów i wybrał spośród nich dwunastu, których nazwał apostołami: Szymona, którego nazwał Piotrem; i brata jego, Andrzeja; Jakuba i Jana; Filipa i Bartłomieja; Mateusza i Tomasza; Jakuba, syna Alfeusza, i Szymona z przydomkiem Gorliwy; Judę, syna Jakuba, i Judasza Iskariotę, który stał się zdrajcą.

Zeszedł z nimi na dół i zatrzymał się na równinie. Był tam duży poczet Jego uczniów i wielkie mnóstwo ludu z całej Judei i z Jerozolimy oraz z wybrzeża Tyru i Sydonu, przyszli oni, aby Go słuchać i znaleźć uzdrowienie ze swych chorób. Także i ci, których dręczyły duchy nieczyste, doznawali uzdrowienia.

A cały tłum starał się Go dotknąć, ponieważ moc wychodziła od Niego i uzdrawiała wszystkich.

Kiedy człowiek autentycznie dotknie się Jezusa, wtedy zostaje wzięty w posiadanie miłości. Powołanie uczniów to nic innego jak spojrzenie w serce aby wydobyć pragnienie i miłość, które porwa do cudownej przygody do przemiany siebie i świata...to metamorfoza serca, która rozpoczna się w akcie wezwania prostych mężczyzn nad brzegiem jeziora. Wybiera tych których chce, których profile twarzy miał przed sobą kiedy schodził z góry po rozmowie z Ojcem. Już znał ich imiona, sytuacje życiowe, wady i zalety które w przyszłości będą czyniły Kościół mozaiką wspólnot ogarniętch charyzmatem Mistrza z Nazaretu. Wiara uczniów była poddawana ciągłej próbie, to polaryzowało ich postawy od wielkiego zachwytu i entuzjazmu chwili, po zwątpienie, lęk i chęć ucieczki. Wiele razy stawiali sobie nurtujace pytania, szczegolnie wtedy kiedy widzieli znaki i cuda, one sprawiały że to, co po ludzku wytlumaczalne rozpływało się w tym co nie ogranione i niewytłumaczalne. Ile to razy zobaczyli swoją kruchość i słabość, brak radykalizmu i chęć eksponowania siebie...to były ich etapy wiary, zbliżania się do prawdy o sobie i misji która została złożona w depozycie ich serca. Dopiero kerygmat wydarzenia Paschy odsłoni zasłonę, to będzie ich egazmin z wierności...próba chwili która wyryje w ich wnętrzach stygmaty miłości na całe życie. Musiało być doświadczenie Krzyża...zobaczyć rany jeszcze świeże z których płynie miłość...tu jest życie i łaska, ucieczka i strach był wpisany w katechezę próby, a później z tego wszystkiego zrodzi się odwaga. Akceptacja misterium Krzyża rodzi odwagę wyjścia na zewnątrz. Po Zmartwychwstaniu kiedy jest obecny z chwalebnymi ranami męki, kształtuje spojrzenie uczniów ku nadziei, aby opuścił ich strach. W wieczerniku wszystko staje się jasne, pytania są zbędne: "Panie, wiesz wszystko, i nie potrzebujesz, by Cię ktoś pytał". Zapytasz a co, ze mną. Czego Bóg oczekuje konkretnie od mojej osoby ? Można zostawić wszystko i wybrać się w drogę za Panem, a później zwątpić pójść swoją drogą i powiedzieć wszystko mam w nosie. "Nie potrafimy odpowiedzieć tym samym- przynajmniej nie na taką samą miarę. Chcemy Ci, dać siebie, ale nasz dar rzadko jest całkowity, nawet jeśli jest deklarowany..są w nas, i w naszym życiu obaszary, których nie chcemy Ci dać lub które chcemy oddać tylko częściowo. Są dary, którymi chcemy Cię raczej kupić niż bezinteresownie ucieszyć; są i takie, którymi chcemy samych siebie wykupić, by należeć całkowicie do siebie, a nie do Ciebie". Albo pójść przedzierając się przez trudne doświadczenia ze świadomością zwątpienia ze swoją rana na której spoczywa dotyk Jezusa, wiedząc że wszystko będzie dobrze, ponieważ mnie przeprowadzi przez   rozczarowania, podniesie mnie z grzechu i rozleje miłość...wzbudzi ucznia. 

poniedziałek, 10 września 2012

Łk 6,6-11

W szabat Jezus wszedł do synagogi i nauczał. A był tam człowiek, który miał uschłą prawą rękę.

Uczeni zaś w Piśmie i faryzeusze śledzili Go, czy w szabat uzdrawia, żeby znaleźć powód do oskarżenia Go.

On wszakże znał ich myśli i rzekł do człowieka, który miał uschłą rękę: „Podnieś się i stań na środku”. Podniósł się i stanął.

Wtedy Jezus rzekł do nich: „Pytam was: Czy wolno w szabat dobrze czynić, czy wolno źle czynić? życie ocalić czy zniszczyć?”

I spojrzawszy wokoło po wszystkich, rzekł do człowieka: „Wyciągnij rękę”. Uczynił to i jego ręka stała się znów zdrowa.

Oni zaś wpadli w szał i naradzali się między sobą, co by uczynić Jezusowi.


Teologia żydowska w swojej wielkiej drobiazgowości i gorliwości o wypełnienie Prawa będzie próbowała ukazać czym jest Szabat. Abraham Heschel powie: Szabat jest "Duchem w formie czasu. Poprzez nasze ciała należymy do przestrzeni; nasz duch, nasze dusze wznoszą się ku wieczności, dążą ku świętości. Szabat jest wspinaniem się na szczyt...ujrzenia świętości poprzez powstrzymanie się od profanum". Jezus uzdrawia człowieka który miał uschłą rękę, do tego czyni to w uświęcony przez Boga dzień szabatu...spoczynku w którym człowiek staje w swoistym bezruchu aby wypowiadać Stwórcy uwielbienie za dzieło stworzenia. Dlaczego Jezus świadomie uzdrawia gdyż wie że chodzi tu o zbawienie człowieka chorego. Faryzeusze dobrze rozumieli ten gest milości, stąd ta wściekłość...Przecież Szabat to wspinaczka na szczyt, jak więc człowiek z uschłą ręką wdrapie się na szczyt góry i doświadczy obecności Bożej Chwały. Pan daje mu szansę na wyruszenie w górę, na nowe życie ku uświęceniu i odnowieniu serca. Dobrze czynić, to znaczy pozwolić wejść na szczyt i ujrzeć Światlość. "Kto wstąpi na górę Pana, kto stanie w Jego świętym miejscu? Człowiek rąk nieskalanych i czystego serca, którego dusza nie lgnęła do marności i nie przysięgał kłamliwie" (Ps 24).
 
Dam ci życie- odpowiedział Bóg
i wszystkie chwile mojego życia...
Ześlę Swojego Ducha, by dać ci prawdziwe życie...
Wtedy ujrzysz drogę którą powinieneś pójść i poznasz jej kierunek.
Ty możesz pójść moimi śladami
 
 
 
 

niedziela, 9 września 2012

Kiko Arguello kerygmat


Mk 7,31-37

Jezus opuścił okolice Tyru i przez Sydon przyszedł nad Jezioro Galilejskie, przemierzając posiadłości Dekapolu.

Przyprowadzili Mu głuchoniemego i prosili Go, żeby położył na niego rękę. On wziął go na bok osobno od tłumu, włożył palce w jego uszy i śliną dotknął mu języka, a spojrzawszy w niebo, westchnął i rzekł do niego: „Effatha”, to znaczy: „Otwórz się”. Zaraz otworzyły się jego uszy, więzy języka się rozwiązały i mógł prawidłowo mówić.

Jezus przykazał im, żeby nikomu nie mówili. Lecz im bardziej przykazywał, tym gorliwiej to rozgłaszali.

I pełni zdumienia mówili: „Dobrze uczynił wszystko. Nawet głuchym słuch przywraca i niemym mowę”.
 
Jezus ma moc uzdrawiania i pragnie aby każdy kto z wiarą przychodzi odszedł zdrowy. Jego działanie ma na celu ukazanie Bożej Miłości, która podnosi, uzdrawia z poczucia lęku i bezradności. Człowiek chory to ten, który zostaje pozbawiony sensu życia, zepchnięty na margines życia społecznego, pozbawiony nadziei i w jakimś sensie odarty z poczucia wartości siebie. Słowo odsyła nas do liturgii miłosierdzia: "Wtedy przejrzą oczy niewidomych i uszy głuchych się otworzą. Wtedy chromy jak jeleń wyskoczy i język niemych wesoło krzyknie ( Iz 35, 5-6)". ks. Tomas Halik teolog pisał refleksję nad tym fragmentem Ewangelii: "Dzisiejsza opowieść jest nam bliska co najmniej z dwóch powodów: stała się inspiracją do obrzędów, które zaczynają i kończą przygotowanie dorosłych do chrztu. Na poczatku katechumentau kapłan dotyka oczu, uszu i ust, piersi i ramion tych, którzy wkraczają na drogę przygotowan do źródła chrztu, i modli się nad nimi, aby nauczyli się szukać Chrystusa, słuchali Jego słowa, wyznawali Go ustami i mieli Go w sercu i aby wzieli na siebie Chrystusowe jarzmo. I bezpośrednio przed chrztem czytany jest ten fragment Ewangelii, a ksiądz powtarza każdemu katechumenowi wezwanie Jezusa; Effatha- czyli otwórz się !". Chrześcijanin to człowiek otwarcia na łaskę, aby miłość Boża dotykała zranionego przez grzech i chorobę człowieczeństwa tak w wymiarze ducha jak i ciała, co będzie procesem uzdrawiającym...otwierającym na moc przeobrażajacą i przemieniającą . Pięknie pisał o tym św. Grzegorz z Nazjanzu: "Jeśli byłeś głuchy i niemy, niechaj ci zabrzmi Słowo, a raczej zatrzymaj to, które ci zabrzmiało ! Nie zamykaj uszu na naukę i upomnienie Pańskie, jak żmija na zaklęcia. Jeśli byłeś ślepy i w ciemności, rozjaśnij swe oczy, byś nie zasnął śmiertelnie. "W światłości Pańskiej ogladaj światłość", w duchu Boga patrz na Syna, na potrójną i niepodzielną Światłość. Jeśli przyjmujesz całe Słowo, sprowadzasz do swej duszy wszelkie uleczenia Chrystusowe, które każdy w części otrzymał..." Jezus dzisiaj mówi do każdego z nas: Effatha- otwórz się, bądź zdrowy, wolny i żyj pełnią szczęścia, krzycz na całe gardło aby wypowiedzieć światu że Bóg jest Wielki i czyni cuda !
 
"Jezu, proszę Cię, przyjdź do mego serca.
Uzdrów to, co we mnie potrzebuje uzdrowienia.
Znasz mnie lepiej niż ja sam.
Proszę wlej Swoją miłość w każdy zakątek mego serca, wszedzie tam, gdzie odkryjesz we mnie chore dziecko.
Dotknij je, pociesz i podnieś..."