wtorek, 30 października 2012


Taniec Oblubienicy                                                                                     

 

„Wznieście wasze ręce ku miejscu świętemu i błogosławcie Pana.”(Ps134,2). Pragnę mówić wam o „tańcu” w liturgii. Wszystkim się na ogół wydaje iż liturgia jest taka statyczna i ciężka, pozbawiona dynamiki, a może nawet krępująca. Kiedy się obserwuje współczesnych uczestników Eucharystii ma się wrażenie, iż nie widzą co zrobić ze swoim ciałem, co począć z dłońmi, z nogami potykającymi się o progi klęcznika wystającego z ławki...Wszystko to pokazuje iż człowiek jest bardziej dynamiczny niż statyczny. W ruchu realizuje duża część swojej egzystencji, wyzwala ciało ku...Może kogoś zadziwić stwierdzenie iż liturgia to taniec, w pełnym tego słowa znaczeniu: ruch, rytm, muzyka w której wszystko wiruje. Kiedyś uczestniczyłem przez jakiś  czas u braci prawosławnych na ich celebracjach liturgicznych, miałem wrażenie, że to co jawiło się moim oczom było tańcem. Piękna liturgia, pełna ciepła, ruchu ciał. Kapłan który przechadzał się po świątyni z kadzielnicą okadzając we właściwy bardzo zaskakujący sposób. Śpiew, dynamika, spowite wonią kadzidła i migotanie lampek oliwnych przed ikonami sprawiały uczucie jakby się było w innej rzeczywistości. W moim odczuciu czas stanął, albo wtopił się w „kairos” i stał się doksologią. Zapewne kobieta po spotkaniu zadziwiającym przy źródle, w uniesieniu i tańcu radości biegła aby oznajmić swoim ziomkom, radość swej duszy. Czy my potrafimy jeszcze z takim entuzjazmem przeżywać najważniejsze wydarzenie naszego życia jakim jest Eucharystia.? Czy nie stoimy trochę tak jak od niechcenia wyliczając czas dla Jego działania w naszym życiu? Czy potrafimy się oddać charyzmatycznej fali modlitwy zanurzonej w wylaniu Ducha który towarzyszył pierwszym wspólnotom chrześcijan? Te i inne pytania nasuwają się spontanicznie. Kościół dzisiaj próbuje powracać do swoistego tańca, piękna liturgii, zrozumianej i uświadomionej przez język ciała, postaw i gestów należnych Misterium. Nie musimy być niewolnikami ławek ustawionych w Kościele, możemy przeżywać Eucharystie swobodnie, ale nie niechlujnie, hieratycznie ale z radością w sercu. Mamy różne postawy które tradycja Kościoła przechowała w skarbcu, wśród nich wyróżniamy postawę siedzącą. Siedząc najprawdopodobniej Samarytanka wsłuchiwała się w głos Chrystusa, czerpiąc z Jego słowa wszystko. Tak jak ewangeliczna Maria siostra Łazarza, siedziała u stóp Mistrza i karmiła się Nim. W tym momencie nic innego ją nie interesowało tylko obecność kogoś bliskiego i mistyczne uniesienie, które sprawiło iż obrała tą lepsza cząstkę. Podczas liturgii chrześcijańskiej biskup, jako pasterz owczarni sobie powierzonej zasiadał na katedrze z której przewodniczył i nauczał. Siedzieć to odpoczywać, smakować się w wytchnieniu, nasłuchiwać z uwagą tego, co Bóg chce mi zakomunikować w tej chwili, w tym czasie. Stanowi wsłuchanie się w puls życia, wody...Źródła, to uruchomienie w sobie tych pokładów słuchu, aby uchwycić muzykę Boską, „dźwięk” liturgii spotkania. Następną postawą która jest przeważającą we wszystkich liturgiach sprawowanych jest postawa stojąca. To wyraz uszanowania względem Tego, który przewyższa mnie swoim majestatem i chwałą. Jednocześnie jest znakiem radości z tajemnicy Odkupienia, to wszechogaraniająca  radość opieczętowanych i obmytych Krwią Zbawiciela, błogosławiących Jego Wielkość. Wyraża to psalm błogosławieństwa: „Błogosław duszo moja, Pana. O Boże mój Panie, jesteś bardzo wielki! Odziany we wspaniałość i majestat, światłem okryty jak płaszczem. Rozpostarłeś niebo jak namiot, wzniosłeś swe komnaty nad wodami. Za rydwan masz obłoki, przechadzasz się na skrzydłach wiatru....”(Ps104,1-2).  Te postawę w liturgii w sposób szczególny przyjmuje kapłan jako pośrednik miedzy między wspólnota zgromadzonego Kościoła, a Bogiem. Prezbiter staje się w świętych celebracjach, znakiem obecności Chrystusa jedynego i wiecznego Kapłana, Pośrednika i miłośnika człowieka. W starożytności chrześcijańskiej stojąc wyznawcy Chrystusa wyrażali w ten sposób radość Zmartwychwstania, zwycięstwa nad śmiercią, szatanem i grzechem. Miało to kapitalne znaczenie dla ich życie wewnętrznego, bo nawet kiedy czuli się obcymi i prześladowanymi, wiedzieli że Pan jest z nimi, że światło z pustego grobu, napełnia ich serca szczęściem. Bo „Chrystus Zmartwychwstał śmiercią zwyciężył śmierć”(Troparion Zmartwychwstania).W tradycji Kościoła zachodniego bardzo mocno zakorzeniła się w liturgii, i poza nią postawa klęcząca, która jest wyrazem afirmacji i uwielbienia Boga, a jednocześnie stanowi wyraz pokory i pokuty. Przez ten język ciała człowiek błaga Boga o miłosierdzie, wysłuchanie, to wyraz pokajanie, nędzy i kruchości ludzkiego życia, oraz świadomości iż bez Pana, wszystko jest marnością. „Kiedy jesteś przy mnie nie cieszy ziemia mnie”, jak to wyraża pieśni duszy zatopionej w Źródle. Na zachodzie również klęka się przed Krzyżem, na którym Zbawiciel dokonał dzieł Odkupienia człowieka. To wyraz wielkopiątkowej adoracji Drzewa hańby, które stało się narzędziem ekspijacji i zwycięstwa. Krzyż Świętego, przenajświętszego, którego rozkwitające gałęzie spuszczają dla nas Ciało Króla, jak to wyraził językiem poezji św. Efrem. Klęczymy w pokorze przed Panem obecnym w Najświętszych i Boskich Postaciach, adorując je pożywając przez patrzenie. Podobnie w liturgiach wschodnich kiedy kapłan przy wielkim wejściu, ukazuje ludowi Świętości, wierni padają na kolna i dotykają głową ziemi. Jest to ukazanie małości człowiek wobec tak wielkich i niezgłębionych tajemnic, chrześcijańskiej wiary. „Jak łania pragnie wody ze strumieni, tak dusza moja pragnie Ciebie Boże. Dusza moja pragnie Boga, Boga żywego: kiedyż więc przyjdę i ujrzę oblicze Boże”.(Ps42,2). W Eucharystii, podobnie jak wydarzeniu ewangelicznym kobieta czerpiąca ze studni, pragniemy oglądać Oblicze Nieogranionego. Pragniemy przyjąć postawę wzniesionych oczu, jako skierowanie duszy ku Bogu. Taj jak ikonograficzna scena przedstawiająca Orantę, ze sztuki katakumbowej, wskazuje na  personifikację duszy ludzkiej wpatrzonej i uwielbiającej Boga, tak i my możemy każdy moment naszej codzienności, wypełniać tęsknotą i spojrzeniem ku Źródłu- Chrystusowi. „Do Ciebie wznoszę me oczy, który mieszkasz w niebie...”(Ps123,2). Kiedyś stare rytuały wymagały aby kapłan na ofertorium podnosił oczy ku górze, jako wyraz pokornej jedności pomiędzy służebnikiem a Ofiarą która ma być złożona za życie świata. Dzisiaj każdy z wierzących kieruje oczy na ołtarz, staje się jak ikona przedstawiająca danego świętego, mając oczy szerokie i wpatrzone w przebóstwiającą obecność Pana, którego oblicze nieustannie jaśnieje jak światło. To Tylko kilka wybranych przez mnie postaw i gestów, które liturgia przechowała, jest ich całe mnóstwo z wielkim ładunkiem emocji, który towarzyszył różnym rodzinom liturgicznym w określonych kontekstach kulturowych. Niech nasze ciało stworzone do miłości, dobra i piękna będzie wyrazem Bożej epifanii. Niech będzie komunikowało innym iż nie wstydzimy się mówić ekspresją o uniesieniach naszego wnętrza, w których to przedsionkach Pan się przechadza i zapraszam nas do „tańca” jest zapowiedzią godów na których On będzie wszystkim we wszystkich.