poniedziałek, 24 grudnia 2012

Adoration of the Magi - Giotto

Przebudź się, człowiecze: dla ciebie Bóg stał się człowiekiem! "Zbudź się, o śpiący, i powstań z martwych, a zajaśnieje ci Chrystus". Dla ciebie, powtarzam, Bóg stał się człowiekiem.

Umarłbyś na wieki, gdyby On nie narodził się w czasie. Przenigdy nie byłbyś wyzwolony z ciała grzechu, gdyby On nie przyjął ciała, podobnego do ciała grzechu. Byłbyś skazany na niemiłosierną wieczność, gdyby Bóg nie okazał ci wiecznego miłosierdzia. Nie byłbyś przywrócony życiu, gdyby On nie poddał się dobrowolnie prawu śmierci. Bez Jego pomocy byłbyś zgubiony, zginąłbyś, gdyby nie przyszedł.

Świętujmy więc z radością nadejście naszego zbawienia i odkupienia. Świętujmy dzień uroczysty, w którym Ten, co sam jest jedynym i wiekuistym dniem Ojca, zechciał zstąpić w krótki i przemijający dzień doczesności. On "stał się dla nas mądrością od Boga i sprawiedliwością, i uświęceniem, i odkupieniem, aby jak to napisano, w Panu się chlubił ten, kto się chlubi".

"Prawda z ziemi wyrosła". Chrystus, który powiedział o sobie "Ja jestem prawdą", narodził się z Dziewicy. "A sprawiedliwość z nieba się wychyliła", bo ten, kto uwierzy w Narodzonego, dostępuje usprawiedliwienia nie z siebie, lecz od Boga. "Prawda z ziemi wyrosła", albowiem "Słowo Ciałem się stało"; a "sprawiedliwość z nieba się wychyliła", bo "każde dobro, jakie otrzymujemy, i wszelki dar doskonały zstępuje z góry".

"Prawda z ziemi wyrosła", to znaczy z łona Maryi, a "sprawiedliwość z nieba się wychyliła", albowiem "człowiek nie może otrzymać niczego, co by nie było mu dane z nieba".

"Dostąpiwszy więc usprawiedliwienia przez wiarę, zachowujmy pokój z Bogiem", bo "spotkały się sprawiedliwość i pokój" przez Pana naszego Jezusa Chrystusa, gdyż "prawda z ziemi wyrosła". "Dzięki Niemu uzyskaliśmy przez wiarę dostęp do tej łaski, w której trwamy i chlubimy się nadzieją chwały Bożej". Apostoł nie mówi "chwały naszej", lecz "chwały Bożej", albowiem sprawiedliwość nie pochodzi od nas, lecz "z nieba się wychyliła". A więc ten, "kto się chlubi", niech się chlubi nie w sobie, ale "w Panu".

Toteż i Panu, narodzonemu z Dziewicy, aniołowie śpiewają: "Chwała na wysokości Bogu, a na ziemi pokój ludziom, w których sobie upodobał". Skąd bowiem bierze się pokój na ziemi, jeśli nie z tego, że "prawda z ziemi wyrosła", to znaczy, że Chrystus narodził się z ciała? "On jest naszym pokojem, On, który obie części ludzkości uczynił jednością", abyśmy byli ludźmi, w których sobie upodobał, złączeni więzią jedności, pełną słodyczy.

Radujmy się więc dostąpiwszy takiej łaski, a świadectwo sumienia niech będzie naszą chlubą; a wtedy będziemy się chlubili w Panu, a nie w sobie: Jest bowiem powiedziane: "Ty jesteś moją chwałą, Ty głowę mą wznosisz". Czy mógł nam Pan okazać większą łaskę? Swojego Jedynego Syna uczynił Synem Człowieczym, a synów ludzkich uczynił synami Bożymi.

A jeśli chcesz wiedzieć, jaka jest w tym twoja zasługa, jaki powód tak wielkiego daru i jaka twoja sprawiedliwość, to doszukując się przyczyn nie znajdziesz nic innego, jak tylko łaskę Boga.

Kazanie św. Augustyna

 
Adoration of the Shepherds - Bartolome Esteban Murillo
Dzięcię nam się narodziło Syn Boży został nam dany !
W tym bezbronnym Dziecku ukazała się wielka łaska Boga, który niesie zbawienie wszystkim ludziom. Niemowle leżące w ubogim żłóbku wśród zwierząt i oglądane oczyma pasterzy jest Bożym znakiem. Jezus Miłość wcielona, pragnie być kochany...w zamian przynosi pocieszenie i pokój, poczucie sensu i radość, że można żyć i kochać wszystkich. Niech święta Bożego Narodzenia będą pełne miłości i obdarowania, spokoju i duchowej refleksji na darem życia. Niech Chrystus rodzi się w sercu każdego człowieka i niech będzie wielkim darem dla innych, tych których serca już dawno przestały kochać.
Z darem modlitwy
Rafał Szwedowicz

sobota, 22 grudnia 2012


 
Sztuka pozwala tak wizualnie stać się uczestnikami betlejemskiej tajemnicy narodzin Boga-Człowieka. Dobrze się zatrzymać i zdumieć nad obrazem dominikańskiego artysty bł. Fra Angelico. Udajmy się do klasztoru Sam Marco we Florencji. W jednej z cel zakonnych znajduje się fresk przedstawiający Narodzenie Pana. Przedstawienie jest niezwykle ujmujące swoim przekazem. Miejsce narodzin Jezusa pokazał tak, jak widziała je tradycja chrześcijańska od początku swojej religijnej refleksji. Łącząc dwa motywy, groty i stajenki wymalował szopę przybudowaną do jaskini. Takie połączenie tradycji ikonograficznej wschodu i zachodu chrześcijańskiego. Szopa z malowidła zbita jest z solidnych desek, ma spadzisty dach i boczne ściany, stanowiące jakby obramowanie groty. od reszty świata osłaniają ją tylko dwie przegrody, zapewne kamienne, przesłaniające wnętrze do połowy, między którymi znajduje się wejście. Aby nie było wątpliwości, że jest to pomieszczenie dla domowych zwierząt, zza przegród wystawiają swoje łby wół i osioł. Malarz nawiązał do apokryficznej Ewangelii Pseudo- Mateusza: "Trzeciego dnia po urodzeniu Panna Maryja weszła do groty i udała się do stajni. tam złożyła Dzieciątko w żłobie, a wół i osioł oddali mu pokłon". Artysta przedstawił już późniejszą chwilę kiedy to Maryja wyjęła już Dziecię ze żłóbka. Przed ową szopą znajduje się obszerne klepisko, które zajmuje dużą część malowidła. Rzuca się w oczy jego surowa nagość i bezczelna twardość. To jest zbita glina, z której kiedyś ulepił Bóg człowieka. To jest materia w całej swej mizerności. Na niej właśnie, złożywszy dłonie jak do modlitwy, klęczą cztery osoby adorujące Jezusa. Maryja i Józef są szczególnie wyróżnieni. Górna połowa ciała każdego z ziemskich rodziców, a zwłaszcza głowa ze złotą aureolą, znajduje się na tle owych przegród ze zgrzebnie obrobionego jasnofioletowego kamienia. Św. Piotr Męczennik tworzy z nimi jakby trójkąt. Nieco z boku, za Matką Boską, znajduje się św. Katarzyna ze Sieny. Zamiast pasterzy, którzy jeszcze nie przybyli lub już odeszli, mamy dwoje świętych zakonu dominikańskiego, do którego należał klasztor San Marco. Geneza szopki jest dość jasna. Św. Franciszek pragnął unaocznić poniżenie i upokorzenie Boskości "Miłość nie jest kochana". Angelico malując szopkę chciał zaczerpnąć z duchowej wrażliwości Franciszka, ukazać tajemnicę poniżenia Boga. Goła ziemia była dla niego miejscem umartwienia. Usuwajac się na gołą ziemię chciał się przybliżyć do osamotnionego w akcie kenozy Jezusa. Stąd nagusieński Jezus leży na klepisku na podrzuconej pod Niego wiązce słomy. Nie zielonego sianka, lecz żółtej słomy, symbolizującej kruchość i przemijalność. Jego nimb oznaczony jest czerwonym krzyżem, znakiem przyszłej męki. Znajduje się ona dokładnie naprzeciw wejścia do stajenki, którego nie przesłaniają klęczące postaci. Na tle wystających zza przegród łbów woła i osła widoczny jest pusty żłób. Wystawiony do nas krótszym bokiem, ukazany w perspektywie, nasuwa skojarzenie ze zbitą z desek otwartą trumną. Za tym żłobem, na tej samej linii prostej, osi poniżenia możemy dostrzec ciemność groty. Tajemnicze wnętrze ziemi tak jak często zostaje przedstawione na wschodnich ikonach. To pieczara w której kiedyś zostanie złożone po okropnej śmierci ciało Pana. Żłób trumna do której chowa się po śmierci nasze kruche ciała- oto tło tajemnicy Wcielenia Pana, nazanaczonego męką, strąconego na twardą glinę i wiązkę słomy. Bóg stał się człowiekiem aby przyjąć śmierć, to nas odsyła na Golgotę "gdzie Bóg będzie królował z drzewa życia". Wprowadzając do stajenki znaki męki i śmierci, artysta chciał skierować naszą myśl od misterium Żłóbka do rzeczywistości Krzyża po, to aby przypomnieć nam istotę kerygmatu, który rozbrzmiewa przez wieki chrześcijaństwa: Bóg przyszedł aby odnowić w nas obraz Adama, i zrehabilitować miłością urzeczywistnioną w akcie Wcielenia i Odkupienia.
 
Mała dziewczynka w czasie ulicznej kolędnicy chwyciła mnie kiedyś za dłoń i powiedziała: proszę księdza Bóg musi bardzo kochać dzieci, zapytałem skąd wiesz ? Takim pewnym głosem odpowiedziała: ponieważ Bóg sam stał się Dzieckiem ! Wzruszyłem się ogromnie, radość wypisała sie na mojej twarzy od ucha do ucha i poruszyłem skrzydłami, ponieważ byłem przebrany za anioła. Prosta i piękna zarazem teologia małego człowieczka. Czy święta Bożego Narodzenia sprzyjają takim rozmyślaniom ? W tym czasie pewnie wolimy myśleć o zakupach, dobrze przygotowanym mieszkaniu, świecidełkach które oblepiają centra handlowe itd. Pragniemy radosnej atmosfery, góry prezentów, i bliskości osób wśród których czujemy się dobrze. To wszystko jest pewnie ważne, ale czy powinno aż tak, nas angażować. "Ale prawda jest taka, że Bóg przyszedł na świat, bo człowiek jest zły. Nie dlatego jednak, że został wadliwie stworzony. Jest zły, bo nie spełnia własnych oczekiwań. Jest zły, bo nie dorasta do wyobrażeń o sobie. Jest zły, bo chciałby być inny, ale nie potrafi". Boimy się tak myśleć, żeby przypadkiem nie naruszyć klimatu świątecznej sielanki. A przecież Bóg wchodzi w nasze życie, naszą nędzę i kruchość. Przynosi światło, tak jak rozświetlił ciemności betlejemskiej nocy, gdy iluminacja wytrysnęła z groty. Jezus przyszedł na świat aby zmierzyć się z naszymi lękami, obdarować serce człowieka szczęściem. "BÓG STAŁ SIĘ CZŁOWIEKIEM, ABY CZŁOWIEK MÓGŁ STAĆ SIĘ BOGIEM". Wcielenie Chrystusa samo w sobie jest już aktem zbawienia. Biorąc na siebie nasze rozbite człowieczeństwo, On odnawia je i, według słów pewnej Bożonarodzeniowej pieśni "podnosi ku górze upadły obraz". Dobrowolne uniżenie się Boga pozwala nam uchwycić najważniejsze treści wiary, mianowicie to, że nasze człowieczeństwo zostaje przeistoczone miłością. Kiedy weźmiemy do naszych dłoni opłatek to gest łamania odsyła nas do Eucharystii- Miłości i bezgranicznego daru Boga. Życie nasze ma być łamane i rozdawane w liturgii miłości. O tyle staję się człowiekiem o ile potrafię kochać, wtedy jest Boże Narodzenie. Bóg chce kochać przez nas świat, tych najmniejszych, bezradnych i łaknących miłości.

wtorek, 18 grudnia 2012



Boże Narodzenie jest Paschą

 

Oto Bóg, który nie zamyka się w swym bóstwie, nasz Bóg wcielony, niebawem ukrzyżowany i zmartwychwstały. On, Słowo, które podtrzymuje świat, staje się dzieckiem bez słowa wśród bezsłownych zwierząt. On, zarzewie ognia, zamyka się w ciemnościach groty. Któregoś dnia albo raczej nocy, nocy świetlistej, gdy ciemności zostaną przemienione, poderwie się ze śmierci niczym ogromny, skrwawiony i promienny ptak, umocniony ptak- ludzkość, przemieniony ptak – świat. Dziś jest to jeszcze słaby ptak o podkurczonych skrzydłach, ale Maryja czuwa nad Nim w milczeniu, nosząc wszystkie te rzeczy w swoim sercu. Paradoks właśnie nie do pomyślenia. My rodzimy się we krwi matczynej, co jest znakiem, że przychodzimy na świat, aby umrzeć. Jezus rodzi się w sposób dziewiczy, aby pokonać śmierć i dać nam udział w swoim zwycięstwie. Już to, gdy oddychał Duchem Świętym, już to, gdy podskakiwał – i to z jakąż bezgraniczną radością – w Tchnieniu, Jego egzystencja była ukonstytuowana w Duchu. Było to bardziej ciało w duszy niż dusza w ciele- gdybyśmy chcieli bawić się tymi obrazami przestrzennymi…Bardzo szybko Maryja nauczy Go mówić abba, ojcze, przede wszystkim do Józefa, pokornej obecności nawiedzonej przez sny, Józefa który po opisach dzieciństwa znika z Ewangelii, jakby jego rola miała polegać głównie na prawnym wprowadzeniu Jezusa w potomstwo Dawidowe. Imię Józef oznacza „Bóg, który dodaje”. Ci, inni synowie to my, synowie w Synu, których Jezus uczy wymawiać abba, słowo pełen nieskończonej czułości, boskiej otchłani, o której On nam mówi, że jest otchłanią miłości.

Jezus rodzi się nie raniąc swej Matki, ponieważ On jest czystym życiem, samym życiem, „życiem wiecznym”, można by powiedzieć, aby przywołać życie, z którym nie mieszają się żaden znak śmierci. To właśnie z posłuszeństwa Ojcu, z „szalonej miłości” ku nam – którzy uczyniliśmy i nieprzerwanie czynimy naszą skończoność zamkniętą- Słowo dobrowolnie wchodzi wchodzi w tę skończoność, niewinne Dziecię wśród mnóstwa zmasakrowanych niewiniątek. Dobrowolnie też pójdzie na mękę i swoją śmierć, aby pokonać śmierć i otworzyć- wśród naszych ciemności- drogi zmartwychwstania. Gdzie jest Bóg? – pytali Dostojewski i Camus wobec cierpienia dziecka, nierzadko cierpienia okrutnego i śmiertelnego. Gdzie jest Bóg?- pytali nasi bracia Żydzi, kiedy lud Maryi i Józefa wydawał się skazany na zagładę. Gdzie jest Bóg ? Nie tylko tam, gdzie dziecko kona, nie tylko tam, gdzie wiatr rozwiewa prochy krematoriów. Ale On jest tym dzieckiem i tym ludem, który stał się przez chwilę Izajaszowym „cierpiącym Sługą”. W dzień Narodzenia- głosi liturgia bizantyjska- „Stwórca staje się sercem swojego stworzenia”. Dzieckiem w grocie (którą ikony zawsze przedstawiają jako bardzo ciemną) jest Bóg, który przyszedł do tych, co „w mroku i cieniu śmierci mieszkają”. Jest to tajemniczo zwycięskie „zstąpienie” na ulice, którymi chodzi śmierć i które niekiedy noszą już jej ślady na ziemi… „Ogołocił się”, mówi św. Paweł, burząc w ten sposób całkowicie nasze rozumienie Boga, bo ogołocił się „stając się posłusznym”, oczywiście, aż do śmierci na krzyżu, ale wcześniej aż do narodzin w stajni. „Mesjasz na opak”- jak powiedzieliśmy – Chwała ukrzyżowana, a wiec wyzwalająca dla człowieka ukrzyżowanego w straszliwej Męce historii, Mesjasz niemal tajemniczy, dla którego nie ma miejsca w wielkiej gospodzie pożądliwości, ambicji i spektakularnych widowisk. Ten, który kładzie podwaliny pod naszą wolność, gdyż nie tylko nie narzuca się nam, ale tak bardzo nas szanuje, że pozwala nam Go ukrzyżować, aby mógł ofiarować życie- to prawdziwe- swoim zabójcom, nam, codziennym zabójcom miłości.  Bóg jest tak potężny, że oprócz swojej wolności może powołać do istnienia inne: wolność aniołów i wolność ludzi. Jego potęga w tak stworzonym świecie jest zatem potęgą prawdziwej wolności, to znaczy wolności miłości. Działa w świcie  jedynie jako przypływ światła, pod warunkiem że serca dobrowolnie się na nie otworzą. Wówczas uruchamia się szatańska spirala negacji. Odwracając się plecami do Boga, człowiek rzuca cień i przewrotne siły chaosu wybuchają z całą swą mocą w ciemnościach. Im silniej wybuchają, tym bardziej człowiek myśli, że Bóg nie istnieje. I w ten sposób ciemności gęstnieją, zło rośnie w siłę, człowiek coraz bardziej wątpi i neguje…Któregoś dnia pewna kobieta, Maryja, pozwoliła, aby odrzucony Król, który mógł dotąd podtrzymywać świat jedynie z zewnątrz, wszedł „w serce stworzenia”. I to jest Boże Narodzenie: jeśli piekło jest nieobecnością Boga, miejscem, gdzie dokonuje się rzezi niewinnych, to można powiedzieć, że Bóg przychodzi i wypełnia sobą miejsce swojej nieobecności. Milczenie Słowa zapowiada Jego ostatnie wołanie: „Boże mój, Boże mój, czemuś mnie opuścił ?”           

Ale mamy też: „Ojcze, w Twoje ręce powierzam mego ducha”. W tej bardzo ciemnej grocie u boku Dziecięcia położyła się Maryja. Otwarcie nicości staje się łonem ludzkości zbawionej, ludzkości już wiecznej. Wśród nocy jaśnieje gwiazda, która się rozrośnie i będzie „Słońcem sprawiedliwości”.    Nic nie może oddzielić Boga od Boga. Ale to potężne pulsowanie miłości, o jakim wspomina prolog Ewangelii Jana – „Słowo było zwrócone ku Bogu (czyli ku Ojcu) i Słowo było Bogiem”- to potężne pulsowanie miłości, poczynając od Narodzenia    , wciąga, obejmuje całe stworzenie. To małe Dziecię jest Osobą Boską, to znaczy Osobą doskonałą, a więc całkowicie w komunii, całkowicie nierozłączną, współistotną Ojcu w Jego bóstwie, współistotna z nami w naszym człowieczeństwie. W Chrystusie ten sposób bycia Bogiem, jakim jest miłość, udziela się wszystkim ludziom. Słowo żywe, które stało się milczącym Dziecięciem, męką, zmartwychwstaniem, tajemniczo pociągnie ku sobie cały wszechświat. „Kiedy będę wywyższony nad ziemię, pociągnę wszystkich do siebie”.

On pociąga nas, nie tylko wchodząc do naszej rozpaczy i naszej udręki, ale wchodząc do naszych najmocniejszych radości. Czy są one silniejsze niż te płynące z dwóch macierzyństw połączonych w Maryi: macierzyństwa cielesnego i macierzyństwa duchowego, radości rodzenia i radości zbawienia ? 

Zmartwychwstanie rozciąga się na świat, poczynając od kolebki, od żłobu, zaczęło się nie w gospodzie ani nawet, jak mówią archeologowie, nie w domu, lecz poza domem, w jednej z tych grot, gdzie trzyma się zwierzęta. „W nędznej stajni mojej duszy”- komentuje pewien tekst liturgiczny.

„Przyszedłem ogień rzucić na ziemię”- mówi Jezus. W dzień Narodzenia żar jest już w otchłani, „w cieniu śmierci”. I oto znów pojawia się raj i następuje antycypacja Królestwa: ziemia i niebo łączą się w osobach i muzyce aniołów, i przychodzą pasterze z oswojonymi zwierzętami ziemi, i mędrcy, którzy wpatrują się w gwiazdy…

Boże Narodzenie. Bóg ma już oblicze ludzkie- objawiające nam zarazem boskie oblicze człowieka, każdego człowieka, żywego „obrazu”, w którym uwidaczniają się pewne przyciąganie i wezwanie. Największą „monstrancją” Boga dziś w sercu groty nihilizmu, są pewne twarze, które stały się niemal ikonami, jak twarz ojca de Foucaulda pod koniec jego życia albo twarz „starca” Trawiona, wielkiego rosyjskiego mistrza duchowego, który przez długi czas żył w obozie koncentracyjnym i do którego napływały prawdzie tłumy. Boże Narodzenie. Bóg jest już nieodłącznie związany z człowiekiem. To już nie są dwie rywalizujące ze sobą wielkości w jakiejś zamkniętej przestrzeni, jak przez długi czas sobie wyobrażano, czy to żeby zmiażdżyć człowieka, czy to żeby „zabić” Boga. Bóg i człowiek połączeni bez rozdzielenia i bez zmieszania. Bóg jest tym silniej objawiony, im bardziej staje się człowiekiem. Człowiek tym silniej człowiekiem, im bardziej łączy się z Bogiem.

Boże Narodzenie. Bóg stał się człowiekiem i człowiek może na nowo wejść w życie Boże, w przestrzenie trynitarne. Przyjmuje go ogromne i przesłodkie światło, tak jak musiało przyjąć bandytę i prostytutkę.     

Bóg daje, a kiedy dar ulegnie zniszczeniu, daje jeszcze raz. Bóg daje i przebacza, a człowiek ze swej strony również może się stać istotą przebaczającą.

Twarzyczka Dziecięcia rozdarła na zawsze matowość świata, sprawiając, że wytrysnęło w nim światło zmartwychwstania. Betlejem znaczy „dom chleba”: oto nasz chleb wieczności, niezniszczalna manna. Zachodnia sztuka średniowiecza oraz pewne ikony przedstawiały dziecko w kielichu eucharystycznym. I jest niewątpliwie prawdą, że to życie, ta słodycz, ten pokój ofiarowuje się nam niewyczerpane w chlebie i winie, które Kościół konsekruje i rozdziela ( i które tworzą Kościół w takiej mierze, w jakiej Kościół je sprawuje). Wychodząc od tej małej twarzyczki, wychodząc od Eucharystii, zrodziły się Santa Sophia i Chartes, masywne kościoły romańskie Francji i urocze kościółki archipelagu greckiego, których biel przemienia ziemię. Również dzisiaj, jeśli chcemy, jeśli dołączymy do ognia współczesne rozumienie, ten płomień, którego Kościół w swojej wytrwałej pieśni uwielbienia pozostaje lampą, może stać się gwiazdą ludzkości zmierzającej do swej jedności. Wychodząc od tajemnicy Bożego Narodzenia, wychodząc od Boga, który stał się obliczem i od kobiety bez rozdarcia wśród rozdarcia świata, możemy położyć fundamenty pod etykę osoby i komunii, możemy niestrudzenie tworzyć szkic kultury, zdolnej zjednoczyć to, co Boskie, z tym co ludzkie, „bez rozdzielenia i bez zmieszania”: człowiek humanistów, uwolniony od swoje dumnej i rozpaczliwej skończoności, obraz Boga „deizmów”, uwolniony od zamkniętej i pożerającej transcendencji. W Narodzeniu Pańskim koncentruje się zarazem niedostrzegalna i niepohamowana siła zaczynania, rozpoczynania na nowo. I dla każdego płynie wielka pewność: jestem kochany, więc istnieję.
( Olivier Clement Boże Narodzenie)

niedziela, 9 grudnia 2012


W drugą niedzielę Adwentu słyszymy: "Głos wołającego na pustyni: Przygotujcie drogę Panu, Jemu prostujcie ścieżki !" (Mk 1,3). Święty Jan Chrzciciel wyszedł na pustynię. Na pustyni zabrzmiał adwentowy głos. Adwent zwiastuje nam, że przemieni naszą pustynię tak, że stanie się kwitnąca. Pustynia jest dla nas obrazem naszej egzystencji. Mowimy o betonowej pustyni w naszych miastach, o pustyni w ludzkich sercach, kiedy wszystko staje się puste i jałowe. Pustynia jest obrazem samotności, opuszczenia. Pustynia oznacza bezsensowność, brak kontaktu, stan suszy, wysuszenia. Dla mnichów IV wieku pustynia była miejscem przebywania demonów, miejscem, gdzie włóczą się ciemne duchy, w którym zło dosięga ludzi. Wydaje się, że także o współczesności można powiedzieć, iż jest miejscem, gdzie panują duchy czasu- duchy czasu przemocy, nieufności, wyzysku, zniszczenia. Synonimami słowa "pustynia" są: pusty, niezabudowany, nieuprawny, niezamieszkały, samotny, dziki, nieokiełznany, brzydki, odrażający. Wszystkimi tymi wyrazami opisany został współczesny stan duszy. Odczuwamy w sobie pustkę i samotność. Jesteśmy nieokrzesani poza domem. Działają w nas dzikie i nieokiełznane siły, które szpecą naszą twarz. Pustynia jest miejscem, w którym konfrontujemy się bezwzględnie z samymi z sobą i naszą nieprzyjemną rzeczywistością. Na tej pustyni naszego serca powinniśmy przygotować drogę dla Pana. By móc utorować drogę dla Niego, najpierw musimy sami się odważyć i wejść na naszą własną pustynię. Możemy zobaczyć w nasz wszystko co to, co stłumione, ukryte, niejasne, i powierzyć to Bogu.(...) Pośrodku naszej pustyni wystrysną źródła. Jednak pustynia pozostanie. Bedziemy nieustannie krążyć wokół źródła i wkraczać na pustynię, by konfrontować się tam z własną pustką. Adwent obiecuje nam, że na naszej pustyni odnajdziemy źródło, z którego będziemy mogli się napić. To wystarczy, by użyźnić naszą pustynię. Pustynia to nie tylko miejsce pustki i bezsensowności, próby i pokusy, lecz także miejsce pierwszej miłości miedzy Jahwe i Jego ludem. Na pustyni Bóg czyni liczne cuda, i pragnie mieszkać w tobie.
Anselm Grun "Boże Narodzenie- świetować Nowy Początek"

czwartek, 6 grudnia 2012

AKATYST


 

W II Niedzielę Adwentu ( 9 XII 2012) o godz. 19.30
w kościele NMP. Wspomożenia Wiernych w Aleksandrowie Kujawskim, będziemy śpiewać AKATYST ku czci Bogurodzicy. Zapraszam wszystkich na to piękne nabożeństwo czerpiące z duchowego bogactwa chrześcijańskiego Wschodu.


wtorek, 4 grudnia 2012


Bóg przychodzi, aby nas wyzwolić od zła i śmierci

Pierwsza antyfona tej liturgii Nieszporów rozpoczyna okres Adwentu i rozbrzmiewa jako antyfona całego roku liturgicznego. Posłuchajmy jej jeszcze raz: «Zwiastujcie narodom nowinę: Oto nasz Bóg i Zbawca przychodzi». Na początku nowego cyklu rocznego liturgia wzywa Kościół, aby na nowo głosił wszystkim narodom swe przesłanie, i ujmuje je w dwóch słowach: «Bóg przychodzi». W tych tak bardzo zwięzłych słowach kryją się zawsze nowe myśli. Zatrzymajmy się przy nich na chwilę i pomyślmy: nie używa się tutaj czasu przeszłego — Bóg przyszedł, ani przyszłego — Bóg przyjdzie, lecz teraźniejszy: «Bóg przychodzi». Jak dobrze widać, jest to czas teraźniejszy ciągły, czyli czynność, która wciąż się dokonuje: już się dokonała, dokonuje się teraz i jeszcze się dokona. «Bóg przychodzi» w każdej chwili. Czasownik «przyjść» występuje tu jako słowo «teologiczne» czy wręcz «teologalne», ponieważ mówi nam o czymś, co dotyczy samej natury Boga. Głosić, że «Bóg przychodzi», znaczy więc głosić po prostu samego Boga, ukazując jedną z Jego istotnych i charakterystycznych cech: to, że jest On Bogiem-który-przychodzi.

Jedyny prawdziwy Bóg

Adwent jest wezwaniem dla wierzących, aby uświadomili sobie tę prawdę i zgodnie z nią postępowali. Niczym zbawienne wezwanie, ponawiane w kolejnych dniach, tygodniach, miesiącach, rozbrzmiewają słowa: Obudź się! Pamiętaj, że Bóg przychodzi! Nie wczoraj, nie jutro, ale dzisiaj, teraz! Jedyny prawdziwy Bóg, «Bóg Abrahama, Izaaka i Jakuba», nie jest Bogiem, który żyje sobie w niebie i nie interesuje się nami ani naszymi dziejami, lecz jest Bogiem-który-przychodzi. Jest Ojcem, który nigdy nie przestaje o nas myśleć i w pełni szanując naszą wolność, pragnie nas spotkać i nawiedzić; chce przyjść, zamieszkać wśród nas, pozostać z nami. Przychodzi, bo chce nas wyzwolić od zła i śmierci, od tego wszystkiego, co uniemożliwia nam prawdziwe szczęście. Bóg przychodzi, aby nas zbawić.

Wcielenie duchowe

Ojcowie Kościoła zauważają, że «przychodzenie» Boga — nieustanne i, by tak rzec, wynikające z natury samego Jego bytu — koncentruje się w dwóch głównych przyjściach Chrystusa: w Jego wcieleniu i w powrocie w chwale na końcu dziejów (por. Cyryl Jerozolimski, Katecheza 15, 1; PG 33, 870). Cały okres Adwentu skupia się na tych dwóch biegunach. W jego pierwszych dniach kładzie się akcent na oczekiwanie ostatecznego przyjścia Pana, o czym świadczą również teksty dzisiejszej liturgii Nieszporów. Gdy zbliża się Boże Narodzenie, coraz bardziej dominuje wspominanie wydarzenia z Betlejem, by w nim rozpoznać «pełnię czasu». Można mówić jeszcze o trzecim przyjściu, pomiędzy tymi dwoma «widzialnymi». Św. Bernard nazywa je przyjściem «pośrednim» i «ukrytym»; dokonuje się ono w duszy wierzących i stanowi jakby «pomost» między przyjściem pierwszym i ostatnim. «W pierwszym — pisze św. Bernard — Chrystus był naszym odkupieniem, w ostatnim objawi się jako nasze życie, w tym jest naszym odpoczynkiem i pocieszeniem» (V Przemówienie o Adwencie, 1). Archetypem tego przyjścia Chrystusa, które moglibyśmy nazwać «wcieleniem duchowym», zawsze była Maryja. Jak dziewicza Matka zachowywała w swym sercu Słowo, które stało się ciałem, tak każda dusza i cały Kościół mają podczas swej ziemskiej pielgrzymki oczekiwać Chrystusa, który przychodzi, i przyjmować Go z nieustannie odnawianą wiarą i miłością.

Przygotować Jego przyjście

Liturgia Adwentu ukazuje zatem, jak Kościół staje się wyrazicielem oczekiwania Boga, które jest głęboko wpisane w historię ludzkości, a które, niestety, zbyt często jest zakłócane lub niewłaściwie ukierunkowane. Kościół, jako Ciało mistycznie zjednoczone z Chrystusem Głową, jest sakramentem, czyli znakiem i skuteczną pomocą również w tym oczekiwaniu Boga. Wspólnota chrześcijańska może w pewnej mierze, znanej tylko Jemu, przyśpieszyć Jego ostateczne przyjście, pomagając ludzkości wyjść na spotkanie Pana, który przychodzi. Czyni to przede wszystkim, ale nie tylko, przez modlitwę. Istotne i nieoddzielne od modlitwy są również «dobre uczynki», o czym przypomina modlitwa z I Niedzieli Adwentu, w której prosimy Ojca niebieskiego, «abyśmy przez dobre uczynki przygotowali się na spotkanie przychodzącego Chrystusa». Tak rozumiany Adwent jest okresem sprzyjającym bardziej niż jakikolwiek inny, by przeżywać go w jedności ze wszystkimi — a dzięki Bogu jest ich wielu — którzy pragną świata bardziej sprawiedliwego i bardziej braterskiego. W tym działaniu na rzecz sprawiedliwości mogą w pewnej mierze spotkać się ludzie wszystkich narodów i kultur, wierzący i niewierzący. Wszyscy bowiem, choć kierują się różnymi racjami, pragną tego samego celu, a mianowicie przyszłości, w której będzie sprawiedliwość i pokój.

Przyjdź Królestwo Twoje

Pokój jest celem, do którego dąży cała ludzkość! Dla wierzących «pokój» jest jednym z najpiękniejszych imion Boga, który pragnie zgody między wszystkimi swymi dziećmi, o czym przypomniałem również podczas niedawnej pielgrzymki do Turcji. Pieśń pokoju rozbrzmiewała w niebie, kiedy Bóg stał się człowiekiem i narodził się z Niewiasty, gdy nadeszła pełnia czasu (por. Ga 4, 4). Rozpocznijmy zatem ten nowy Adwent — czas dany nam od Pana czasu — rozbudzając w naszych sercach oczekiwanie na Boga-który-przychodzi oraz nadzieję na to, że święcić się będzie Jego imię, że przyjdzie Jego Królestwo sprawiedliwości i pokoju, że wypełni się Jego wola jako w niebie, tak i na ziemi.

W tym oczekiwaniu pozwólmy się prowadzić Maryi Pannie, Matce Boga-który-przychodzi, Matce nadziei. Niech Ona, którą za kilka dni będziemy czcić jako Niepokalaną, wyjedna nam, byśmy okazali się święci i nieskalani w miłości, kiedy przyjdzie Pan nasz Jezus Chrystus, który wraz z Ojcem i Duchem Świętym niech będzie uwielbiony i pochwalony na wieki wieków. Amen

 Papież Benedykt XVI

 

 

Rozpoczął się Adwent, po raz kolejny wchodzimy  w czas oczekiwania i tęsknoty na przybycie Kogoś bardzo ważnego. Nosimy w sobie różne pragnienia: szczęścia, bliskości innych osób, poczucie bezpieczeństwa, tego czy starczy środków na egzystencję. Jest w każdym człowieku oczekiwanie i tęsknota, wyglądanie czegoś niezwykłego co może zmienić nasze życie. Życie bez oczekiwań jest tylko nędznym wegetowaniem, ślizganiem się po powierzchni egzystencji. Okres czterech niedziel często koncentruje naszą uwagę tylko na przygotowaniu do Bożego Narodzenia, a tu chodzi o coś więcej, to wejście w całą historię zbawienia w której Bóg wychowuje ludzi do przyjęcia Miłości- Umiłowanego Syna Jezusa Chrystusa. Jawi się tu również perspektywa eschatologiczna, świadomość przyjścia Pana na końcu czasów Paruzja- wydarzenie miłości. Pan przyjdzie do swoich po raz drugi i będzie to spektakularne widowisko zapierajace dech w piersiach. Matthias Gruenewald przedstawił na zewnętrznej stronie drzwi słynnego późnogotyckiego ołtarza skrzydłowego w Insenhaim obraz Wielkiego Piątku. Na tle ciemnego, pustego krajobrazu wznosi się krzyż, do którego przybito umęczone ciało Jezusa. Po prawej stronie krzyża stoi potężna postać Jana Chrzciciela. Jego ręka, której ekspresji dodaje wystający z dłoni palec wskazujący, kieruje wzrok widza na postać Ukrzyżowanego. Na swoim obrazie artysta umieścił słowa z ewangelii św. Jana: "Potrzeba, bo On wzrastał, a ja się umniejszał"(J 3,30). Jan Chrzciciel tym gestem wskazania na Jezusa objawia nam adwentowy program życia duchowego, w którym trzeba wysilić się aby zobaczyć Pana rozpoznać Go, przyjąć do swojego życia. To urzeczywistnienie tęsknoty Kościoła który woła z głębi serca: Marana Tha !