sobota, 22 grudnia 2012


 
Sztuka pozwala tak wizualnie stać się uczestnikami betlejemskiej tajemnicy narodzin Boga-Człowieka. Dobrze się zatrzymać i zdumieć nad obrazem dominikańskiego artysty bł. Fra Angelico. Udajmy się do klasztoru Sam Marco we Florencji. W jednej z cel zakonnych znajduje się fresk przedstawiający Narodzenie Pana. Przedstawienie jest niezwykle ujmujące swoim przekazem. Miejsce narodzin Jezusa pokazał tak, jak widziała je tradycja chrześcijańska od początku swojej religijnej refleksji. Łącząc dwa motywy, groty i stajenki wymalował szopę przybudowaną do jaskini. Takie połączenie tradycji ikonograficznej wschodu i zachodu chrześcijańskiego. Szopa z malowidła zbita jest z solidnych desek, ma spadzisty dach i boczne ściany, stanowiące jakby obramowanie groty. od reszty świata osłaniają ją tylko dwie przegrody, zapewne kamienne, przesłaniające wnętrze do połowy, między którymi znajduje się wejście. Aby nie było wątpliwości, że jest to pomieszczenie dla domowych zwierząt, zza przegród wystawiają swoje łby wół i osioł. Malarz nawiązał do apokryficznej Ewangelii Pseudo- Mateusza: "Trzeciego dnia po urodzeniu Panna Maryja weszła do groty i udała się do stajni. tam złożyła Dzieciątko w żłobie, a wół i osioł oddali mu pokłon". Artysta przedstawił już późniejszą chwilę kiedy to Maryja wyjęła już Dziecię ze żłóbka. Przed ową szopą znajduje się obszerne klepisko, które zajmuje dużą część malowidła. Rzuca się w oczy jego surowa nagość i bezczelna twardość. To jest zbita glina, z której kiedyś ulepił Bóg człowieka. To jest materia w całej swej mizerności. Na niej właśnie, złożywszy dłonie jak do modlitwy, klęczą cztery osoby adorujące Jezusa. Maryja i Józef są szczególnie wyróżnieni. Górna połowa ciała każdego z ziemskich rodziców, a zwłaszcza głowa ze złotą aureolą, znajduje się na tle owych przegród ze zgrzebnie obrobionego jasnofioletowego kamienia. Św. Piotr Męczennik tworzy z nimi jakby trójkąt. Nieco z boku, za Matką Boską, znajduje się św. Katarzyna ze Sieny. Zamiast pasterzy, którzy jeszcze nie przybyli lub już odeszli, mamy dwoje świętych zakonu dominikańskiego, do którego należał klasztor San Marco. Geneza szopki jest dość jasna. Św. Franciszek pragnął unaocznić poniżenie i upokorzenie Boskości "Miłość nie jest kochana". Angelico malując szopkę chciał zaczerpnąć z duchowej wrażliwości Franciszka, ukazać tajemnicę poniżenia Boga. Goła ziemia była dla niego miejscem umartwienia. Usuwajac się na gołą ziemię chciał się przybliżyć do osamotnionego w akcie kenozy Jezusa. Stąd nagusieński Jezus leży na klepisku na podrzuconej pod Niego wiązce słomy. Nie zielonego sianka, lecz żółtej słomy, symbolizującej kruchość i przemijalność. Jego nimb oznaczony jest czerwonym krzyżem, znakiem przyszłej męki. Znajduje się ona dokładnie naprzeciw wejścia do stajenki, którego nie przesłaniają klęczące postaci. Na tle wystających zza przegród łbów woła i osła widoczny jest pusty żłób. Wystawiony do nas krótszym bokiem, ukazany w perspektywie, nasuwa skojarzenie ze zbitą z desek otwartą trumną. Za tym żłobem, na tej samej linii prostej, osi poniżenia możemy dostrzec ciemność groty. Tajemnicze wnętrze ziemi tak jak często zostaje przedstawione na wschodnich ikonach. To pieczara w której kiedyś zostanie złożone po okropnej śmierci ciało Pana. Żłób trumna do której chowa się po śmierci nasze kruche ciała- oto tło tajemnicy Wcielenia Pana, nazanaczonego męką, strąconego na twardą glinę i wiązkę słomy. Bóg stał się człowiekiem aby przyjąć śmierć, to nas odsyła na Golgotę "gdzie Bóg będzie królował z drzewa życia". Wprowadzając do stajenki znaki męki i śmierci, artysta chciał skierować naszą myśl od misterium Żłóbka do rzeczywistości Krzyża po, to aby przypomnieć nam istotę kerygmatu, który rozbrzmiewa przez wieki chrześcijaństwa: Bóg przyszedł aby odnowić w nas obraz Adama, i zrehabilitować miłością urzeczywistnioną w akcie Wcielenia i Odkupienia.