czwartek, 28 czerwca 2012



Chwałą Boga jest człowiek, który żyje,
życiem zaś człowieka jest oglądanie Boga


         Majestat Boga ożywia. Ci zatem, którzy oglądają Boga, otrzymują życie. Niewypowiedziany, niepojęty i niewidzialny Bóg pozwala się ludziom zobaczyć, zrozumieć i pojąć dlatego, aby dać życie przyjmującym Go i oglądającym. Nie ma życia bez życia pochodzącego od Boga. Albowiem życie w swej istocie polega na uczestnictwie w Bogu. Uczestnictwo to jest oglądaniem Boga i radością z powodu Jego dobroci.

Ludzie więc będą oglądać Boga, aby żyć. Dzięki temu oglądowi stają się nieśmiertelni i wznoszą się ku Bogu. Jak już mówiłem wcześniej, prorocy zapowiadali, iż Boga będą oglądać ci, którzy mają Jego Ducha i stale oczekują Jego nadejścia. W Księdze Powtórzonego Prawa Mojżesz powiada: "W owym dniu ujrzymy, albowiem Bóg przemówi do człowieka, a on pozostanie żywym".

Ten, który sprawia wszystko we wszystkim, w potędze swej i majestacie jest niewidzialny i niewypowiedziany dla swoich stworzeń. Nie jest wszakże nieznany. Wszyscy bowiem poznają przez Słowo, że jeden jest Bóg Ojciec, który podtrzymuje wszystko i wszystkiemu daje istnienie, jak to jest napisane w Ewangelii: "Boga nikt nigdy nie widział. Jednorodzony Syn, który jest w łonie Ojca, o Nim pouczył".

Tak więc od samego początku Syn objawia Ojca, ponieważ od początku jest z Ojcem. On to dał ludziom we właściwym czasie i dla ich pożytku czy to widzenia prorockie, czy różnorodność charyzmatów, swe urzędy, a także uwielbienie Ojca, wszystko w zgodnej harmonii i ładzie. Gdzie bowiem ład, tam i harmonia; gdzie zaś harmonia, tam odpowiedni na wszystko czas; gdzie zaś odpowiedni czas, tam pożytek.

Tak więc Słowo stało się szafarzem łask Ojca dla dobra ludzi. Dla nich dokonało tylu dzieł. Ono ukazało Boga ludziom, a człowieka przedstawiło Bogu. Zachowało niewidzialność Ojca, aby człowiek nie lekceważył Boga i miał cel swoich pragnień. Ukazało zarazem różnymi sposobami Boga człowiekowi, aby jako zupełnie pozbawiony Boga nie przestał w ogóle istnieć. Albowiem człowiek żyje na chwałę Boga, a życiem człowieka jest oglądanie Boga. Jeśli zatem objawienie się Boga poprzez dzieło stworzenia dało życie wszystkim istotom na ziemi, o ileż bardziej objawienie się Boga w Słowie daje życie tym, którzy oglądają Boga.



  św. Ireneusz z Lyonu  Traktat „Przeciw herezjom”




środa, 27 czerwca 2012

Mt 7,15-20

Jezus powiedział do swoich uczniów:

„Strzeżcie się fałszywych proroków, którzy przychodzą do was w owczej skórze, a wewnątrz są drapieżnymi wilkami. Poznacie ich po ich owocach. Czy zbiera się winogrona z ciernia albo z ostu figi? Tak każde dobre drzewo wydaje dobre owoce, a złe drzewo wydaje złe owoce. Nie może dobre drzewo wydać złych owoców ani złe drzewo wydać dobrych owoców.

Każde drzewo, które nie wydaje dobrego owocu, będzie wycięte i w ogień wrzucone. A więc: poznacie ich po ich owocach”.

Człowiek żyje kołysany różnymi sprawami, wiele różnych sytuacji pełnych leków, napięć. Często wsłuchujemy się w świat, szukając odpowiedzi dla siebie, pytamy jak żyć...wzrastać, jak być mądrym ? Szukamy przewodników duchowych, autorytetów.  To wszystko stanowi o naszej tęsknocie za szczęściem, którego ciągle brakuje. Dzisaj świat jest pełen wilków- którzy wyciagają swoje pazury, mamiąc łatwą ideologią życia. Rozpoczyna się czas wakacji, za chwilę wyłonią się ludzie różnych sekt próbując werbować swoich członków, będzie to bój o dusze. Pozorne poczucie bezpieczeństwa i miłość która prowadzi do zamknięcia w klatce bez wyjścia. Wszystko rozpoczyna się od pseudo poczucia bezpieczeństwa, pombardowania miłością, przemycania "zaufania" a kończy się rozdarciem, pustką i duchową alienacją lub brakiem wolności. Manipulacja i wypranie mózgu powodują zerwanie jakichkolwiek relacji. Jezus przestrzega nas przed złymi ludźmi, którzy nie chcą naszego dobra, a chcą nas zagarnąć dla swoich potrzeb, którzy chcą instrumentalizować kogoś dla jakiś celów. To porównianie do drzewa które poznaje się po dojrzałych owocach.
 „Poznacie ich po ich owocach"
Zastanówmy się na jakie owoce Pan chce przyciągnąć naszą uwagę, aby rozpoznać drzewo. Niektórzy uważają za owoce to, co stanowi ubranie owiec - w ten sposób wilki mogą ich zmylić. Chcę tutaj wypuklić posty, jałmużny i inne dzieła, których mogą dokonywać hipokryci. Bez tego Jezus by nie powiedział: „Strzeżcie się, żebyście uczynków pobożnych nie wykonywali przed ludźmi po to, aby was widzieli” (Mt 6,1)... Wielu daje ubogim w sposób ostentacyjny, a nie przez życzliwość; wielu się modli lub sprawia takie wrażenie; nie szukają ze względu na Boga, ale dla uznania ludzkiego; wielu pości i okazuje zadziwiającą ascezę, aby przyciągnąć podziw tych, którzy widzą ich dokonania. Wszystkie te dzieła są oszustwem... Pan z tego wnioskuje, że te owoce nie wystarczą, aby sądzić drzewo. Podobne uczyniki, dokonywane z uczciwym zamiarem i w prawdzie, stanowią ubranie prawdziewj owcy...
Apostoł Paweł nam mówi, po jakich owocach rozpoznamy złe drzewo: „Jest zaś rzeczą wiadomą, jakie uczynki rodzą się z ciała: nierząd, nieczystość, wyuzdanie, uprawianie bałwochwalstwa, czary, nienawiść, spór, zawiść, wzburzenie, niewłaściwa pogoń za zaszczytami, niezgoda, rozłamy, zazdrość, pijaństwo, hulanki i tym podobne” (Ga 5,19-21). Ten sam apostoł mówi nam następnie, po jakich owocach poznaje się dobre drzewo: „Owocem zaś ducha jest: miłość, radość, pokój, cierpliwość, uprzejmość, dobroć, wierność, łagodność, opanowanie” (w. 22-23).

Trzeba wiedzieć, że słowo „radość” jest tutaj użyte w sensie dosłownym, źli ludzie - w dosłownym sensie - nie wiedzą, co to jest radość, ale znają przyjemność... To dosłowny sens tego słowo, które znają jedynie dobrzy: „Nie ma pokoju dla bezbożnych - mówi Pan” (Is 48,22). Podobnie jest z prawdziwą wiarą. Za powyższymi cnotami mogą się ukrywać źli i oszczercy, ale nie zmyli to oka prostego i czystego, zdolnego do rozeznania.
Św. Augustyn      

wtorek, 26 czerwca 2012

Mt 7,6.12-14

Jezus powiedział do swoich uczniów:

„Nie dawajcie psom tego co święte i nie rzucajcie swych pereł przed świnie, by ich nie podeptały nogami i obróciwszy się, was nie poszarpały.

Wszystko więc, co byście chcieli, żeby wam ludzie czynili, i wy im czyńcie. Albowiem na tym polega Prawo i Prorocy.

Wchodźcie przez ciasną bramę. Bo szeroka jest brama i przestronna ta droga, która prowadzi do zguby, a wielu jest takich, którzy przez nią wchodzą. Jakże ciasna jest brama i wąska droga, która prowadzi do życia, a mało jest takich, którzy ją znajdują”.



Często doświadczam w swoim życiu tego o czym z wielką ekspresją mówi Chrystus. Kiedy chce się wnosić bogactwo Ewangelii w życie ludzi, a  oni zwyczajnie  nie są tym zainteresowani, a czasami nawet reagują wrogością. To rzucanie pereł na ziemie...z nadzieją w oku, że ktoś się schyli.  Z drugiej strony nie można się zbyt szybko zniechęcić, trzeba postawy czyniu i wiarygodnego świadectwa, cierpliwości pokornego sługi który ma być narzędziem nadziei że świat dzieki mnie może być lepszy. Transparentność świadectwa pozwoli rozkwitać wartości przepowiadanego Słowa Życia. Trzeba wejść na drogę usłaną różami które nie tylko będą piękne ale również będą raniły stopy. Trzeba przejść przez ciasną bramę, drzwi...zmagając się ze sobą, po to aby życie Boga stalo się częścią mnie. ks. Aleksandro Pronzato napisał takie wymowne słowa: "Powinniśmy mieć odwagę przypomnienia o tych cisanych drzwiach, nie poszerzając ich w ramach nowego i bardziej funkcjonalnego stylu bytowania. Sądzę, że jednym z podstawowych kryteriów autentyczności życia chrześcijanskiego jest współczynnik jego trudności czy niewygody...nie martwię się kryzysem Kościoła, odejściami i pustymi ławkami. Tym, czego się boję, jest mdłe, banalne, niepotrzebne chrześcijaństwo, które nie ma niczego do powiedzenia. Chrześcjanstwo które nikomu nie przeszkadza. Chrześcjnaństwo bojaźliwe. Bardziej uspokajające niż niepokojące. Niezdolne do zakłócenia trawienia i snu. Chrześcjanstwo które rezygnuje z szorstkiego jezyka paradoksów ewangelicznych i posługuje się atrakcyjnymi "nowoczesnymi" formułami. Nie możemy sobie pozwolić na luksus nieszkodliwości. Nasze życie ma być "zaraźliwe". Nasza wiara albo jest wirusem, albo staje się szczepionką. Szczepionką która uodparnia, sprawia, że ludzie stają się obojętni, tak że w końcu nawet nas nie zauważają...Musimy potrafić poruszać siłą naszego uderzenia, nawet najbardziej solidnie umocnione mury...".

Całe nasze życie ma być świadectwem dawanym Chrystusowi




        Trzy rzeczy określają i znamionują życie chrześcijanina: działanie, słowo, myślenie. Wśród nich pierwsze miejsce zajmuje myślenie. Na drugim miejscu jest słowo, które odsłania i wyraża myśl zaistniałą i ukształtowaną w duszy. Po myśleniu i mówieniu następuje działanie wprowadzające w czyn powstały w umyśle zamiar. Kiedy zatem pod wpływem różnych okoliczności działamy, myślimy albo mówimy, trzeba, aby każde nasze słowo, czyn i myśl były zgodne z tym wszystkim, co oznacza imię Chrystus, abyśmy nic takiego nie myśleli, mówili albo czynili, co mogłoby nas oddalić od tego tak bardzo wzniosłego wzoru.

Kto więc otrzymał zaszczytne imię Chrystusa, powinien pilnie badać wszystkie swe myśli, słowa, czyny i osądzać, czy zmierzają one do Chrystusa, czy też oddalają się od Niego. W różny sposób można przeprowadzać tak doniosłą ocenę. Cokolwiek wykonuje się, wypowiada lub zamyśla pod wpływem namiętności, z pewnością nie godzi się z Chrystusem. Raczej nosi znamię oraz rysy przeciwnika, który pogrąża perły ducha w błocie namiętności, aby przyćmić i usunąć blask kosztownego kamienia.

Wszystko zaś, co jest czyste i wolne od jakiegokolwiek niewłaściwego pożądania, zwraca się ku Twórcy i Początkowi duchowego pokoju, którym jest Chrystus. Kto od Niego czerpie, jakby z czystego i nieskażonego źródła, myśli i uczucia serca, osiąga takie podobieństwo względem swego wzoru i początku, jakie istnieje pomiędzy wodą ze źródła a tą, która płynie w strumieniu albo rozbłyskuje w amforze.

Nieskażoność zatem, która się znajduje w Chrystusie i w naszych sercach, jest ta sama. Tamta jednak, to jest Chrystusa, znajduje się w swym źródle, nasza zaś stamtąd pochodzi i ku nam płynie niosąc ze sobą właściwe wskazania na życie. Kiedy owe wskazania pochodzące od Chrystusa kierują życiem w prawości i ładzie i prowadzą je, wówczas następuje zgodność i harmonia między człowiekiem zewnętrznym i wewnętrznym. W moim więc przekonaniu doskonałość chrześcijańska polega na tym, abyśmy nosząc imię Chrystusa, wyrazili w naszych myślach, słowach i czynach wszystko, co imię to oznacza.



  św. Grzegorz z Nyssy,  O doskonałości chrześcijańskiej


poniedziałek, 25 czerwca 2012


Mt 7,1-5

Jezus powiedział do swoich uczniów:

„Nie sądźcie, abyście nie byli sądzeni. Bo takim sądem, jakim wy sądzicie, i was osądzą; i taką miarą, jaką wy mierzycie, wam odmierzą.

Czemu to widzisz drzazgę w oku swego brata, a belki we własnym oku nie dostrzegasz? Albo jak możesz mówić swemu bratu: «Pozwól, że usunę drzazgę z twego oka», gdy belka tkwi w twoim oku? Obłudniku, wyrzuć najpierw belkę ze swego oka, a wtedy przejrzysz, ażeby usunąć drzazgę z oka twego brata”.

Ewangelia dzisiejsza stawia każdego człowieka w jakiejś pozycji konfrontacji z prawdą o sobie, etosie miłości wobec drugiego brata. Każdy ma w sobie jakieś drewno w swoim oku, może to być drżazga lub belka, albo zwalony pień... Wszystko w tej refleksji rozpościera się w percepcji zdolności do miłości. Czy miłość może mnie uzdolnić, do braku sądzenia brata...czy potrafię pokonać w sobie dumę, wyrachowanie i moją kalkukację która przestanie być tylko eksponowaniem siebie w jak najlepszym świetle. Bardzo łatwo widzi się braki innych, zbyt szybko wyciaga się paluszek aby innym powiercić w sumieniu i zaszufladkować do tych gorszych ode mnie. Łatwo przychodzi taka pokusa myślenia o sobie w samych najlepszych odcieniach, upadkach tych innych  mogą mnie stawiać w pozycji tego "sprawiedliwego"   mogą powodować poczucie sztucznej wielkości, pompowania swojego "ja". Jezus dobrze wie jaki jest człowiek, zna wszystkie człowiecze kliny wbite w serce, pęknięcia i ułomności. Może Pan zwyczajnie chce naszej konfrontacji ze słowem miłość. Wtedy nie będziemy produkować zbędnych słów o innych, nie będziemy z wilczą ciekawością moralizowali, łapczywie wyczekując potknięcia innych. Zanim zaczniesz sądzić...kochaj!
Pisał Phil Bosmans
Miłość znaczy kochać konkretnych ludzi,
takimi jakimi są.
Każdego dnia.
Także wtedy gdy codzienne obcowanie z nimi jest niełatwe, a wręcz trudne i wymaga opanowania oraz hartu ducha.
Kochac ludzi jedynie dlatego że są "mili" i "kochania godni", kończy się fiaskiem.
Ludzie nie zawsze są tak "mili", by ich kochać.
Wrogom przebaczać i przeciwników kochać, zło dobrem wynagradzać jest ponad możliwości człowieka,
gdy nie ma ku temu wyższego powodu ani żadnej głębszej, duchowej motywacji.
Rozdawać milość: promieniować miłością i nikogo nie ranić. Być ogniem, lecz nikogo nie palić.

niedziela, 24 czerwca 2012


Narodziny Jana Kościół czci osobnym świętem. Natomiast nie obchodzimy urodzin żadnego innego spośród świętych; czcimy narodziny Jana, czcimy narodziny Chrystusa. Nie jest to bez znaczenia. Jeśli nawet z powodu wzniosłości tajemnicy nie zdołamy jej w pełni objaśnić, w każdym razie przyjrzymy się jej dokładniej i owocniej.

Jan rodzi się z podeszłej wiekiem i niepłodnej niewiasty, Chrystus zaś z młodziutkiej dziewicy. Zapowiedź narodzenia Jana spotyka się z niedowierzaniem i jego ojciec staje się niemy. Dziewica natomiast wierzy w narodzenie Chrystusa i w wierze przyjmuje Go do łona. Oto zapowiedzieliśmy wam, o czym zamierzamy rozważać i czego dociekać. Zapowiedzieliśmy, ponieważ nam samym brak czasu oraz umiejętności, aby całkowicie zgłębić tę tajemnicę. Lepiej pouczy was Ten, który przemawia do was bez naszego pośrednictwa; Ten, do którego zwracają się wasze święte myśli; Ten, którego przyjęliście do swego serca, którego staliście się świątynią.

Jan zda się stanowić granicę obydwóch Testamentów, Starego i Nowego. O tym, iż istotnie stanowi pewnego rodzaju granicę, świadczy sam Pan, kiedy mówi: "Prawo i Prorocy aż do Jana". Jan wyobraża zatem Stary Testament i zapowiada Nowy. Uosabia to, co dawne, dlatego rodzi się z ludzi w podeszłym wieku; uosabia także to, co nowe, dlatego ustanowiony został prorokiem już w łonie matki. Zanim się bowiem narodził, jeszcze w łonie swej matki uradował się przybyciem świętej Maryi. Już wtedy został wyznaczony do spełniania misji poprzednika; wyznaczony wpierw, nim narodzony; ukazany jako poprzednik Chrystusa, zanim jeszcze Chrystus go zobaczył. Są to sprawy Boże, które przerastają możliwości rozumu ludzkiego. W końcu rodzi się Jan, otrzymuje imię, ojciec zaś odzyskuje mowę. Zaistniałe wydarzenia unaoczniają rzeczywistość.

Zachariasz milknie i pozostaje niemy aż do narodzin Jana, poprzednika Pańskiego, i dopiero wtedy odzyskuje mowę. Cóż zatem oznacza milczenie Zachariasza, jeśli nie tajność proroctw, które przed przyjściem Chrystusa były jakby zasłonięte i zamknięte? Otwierają się wraz z nadejściem Chrystusa; stają się jawne, kiedy przychodzi zapowiadany. Odzyskanie mowy przez Zachariasza w czasie narodzin Jana odpowiada rozdarciu zasłony w świątyni w czasie śmierci Jezusa. Gdyby Jan zapowiadał samego siebie, Zachariasz nie odzyskałby mowy. Wraca mowa, albowiem rodzi się głos. Kiedy zapytano wtedy Jana, gdy zapowiadał już Chrystusa: "Kim jesteś? - odpowiedział - Jam głos wołającego na pustyni". Jan jest głosem, natomiast Pan jest Słowem: "Na początku było Słowo". Jan jest głosem na krótki czas; Chrystus Słowem od początku - na wieki.


Kazanie św. Augustyna, biskupa


sobota, 23 czerwca 2012


Łk 1,57-66.80

Dla Elżbiety nadszedł czas rozwiązania i urodziła syna. Gdy jej sąsiedzi i krewni usłyszeli, że Pan okazał tak wielkie miłosierdzie nad nią, cieszyli się z nią razem. Ósmego dnia przyszli, aby obrzezać dziecię, i chcieli mu dać imię ojca jego, Zachariasza.

Jednakże matka jego odpowiedziała: „Nie, lecz ma otrzymać imię Jan”.

Odrzekli jej: „Nie ma nikogo w twoim rodzie, kto by nosił to imię”. Pytali więc znakami jego ojca, jak by go chciał nazwać.

On zażądał tabliczki i napisał: „Jan będzie mu na imię”. I wszyscy się dziwili. A natychmiast otworzyły się jego usta, język się rozwiązał i mówił wielbiąc Boga. I padł strach na wszystkich ich sąsiadów. W całej górskiej krainie Judei rozpowiadano o tym wszystkim, co się. zdarzyło. A wszyscy, którzy o tym słyszeli, brali to sobie do serca i pytali: „Kimże będzie to dziecię?” Bo istotnie ręka Pańska była z nim.

Chłopiec zaś rósł i wzmacniał się duchem; a żył na pustkowiu aż do dnia ukazania się przed Izraelem.



„Tyle było niezwykłości w narodzeniu się tego dziecka. Już sama zapowiedź jego przyjścia na świat spotkała się z niedowierzaniem jego ojca Zachariasza, mimo że anioł Gabriel zwiastował to przyjście w przybytku Pańskim, gdy stary kapłan składał Bogu ofiarę. Nawet imię dla tego dziecka zostało zaplanowane i znaczyło: dar od Boga, Bóg jest łaskawy". Jan miał przyjść na świat, kiedy rodzice byli już w podeszłym wieku, a ponadto żona Zachariasza, Elżbieta była niepłodna. Ta zapowiedź przerastała możliwość przyjęcia jej przez Zachariasza, za co został ukarany utratą mowy. Matka chłopca, Elżbieta w oczach współczesnych była napiętnowana z powodu niepłodności i nagle w podeszłych latach przyszło jej cieszyć się z tego niezwykłego macierzyństwa. Najświętsza Maryja Panna odwiedziła ją, gdy Elżbieta była już w szóstym miesiącu. Mały Jan już w łonie matki wyczuł obecność Tego, którego będzie zapowiadał; i przez Niego został uświęcony. Pomyśl, dlaczego Kościół czci osobnym świętem te niezwykłe narodziny, przecież nie obchodzi tak narodzin żadnego innego spośród świętych Pańskich”.
„Zrodziła Elżbieta syna, a krewni jej tego winszowali. Narodziny świętych budzą radość u wielu, gdyż są wspólnym dobrem. (...) Jan jest jego imię. A więc nie my mu je nadajemy, gdyż je od Boga otrzymał. Ma swoje imię, które my przyjmujemy, ale którego wybór nie zależał od nas. To jest właśnie zasługą świętych, że imiona swoje otrzymują od Boga. Tak np. Jakub został nazwany Izraelem. Tak Pan nasz został nazwany Jezusem, zanim się narodził, któremu imię nadał nie anioł, ale Ojciec (...)”.
Św. Ambroży

„Poza narodzeniem świętym Pana nie czytamy, by jako święto obchodzono inne narodziny, jak Jana Chrzciciela. U innych świętych i wybrańców Bożych, wiemy, że obchodzi się jako święto (czci się) dzień końca ich trudów ziemskich i triumfalnego zwycięstwa (...), co do niego zaś pierwszy już dzień, pierwsze początki ludzkiego istnienia się konsekruje. (...) Nienarodzony jeszcze a już z tajemniczego łona matki przepowiada i daje świadectwo o świetle, którego sam doświadczył” (Sermo de Sanctis).
Św. Augustyn


„W ósmym dniu po urodzeniu, jak tego wymagały przepisy, należało obrzezać nowo narodzonego oraz nadać mu imię. Ale co do tej ostatniej kwestii wybuchł spór. Zazwyczaj nadawało się dziecku imię dziadka, by w ten sposób zachować imię rodowe i uniknąć mylenia syna z ojcem. W tym jednak wypadku, ponieważ ojciec był niemy i w wieku dziadka, można było odstąpić od zwyczaju i ze względu na tradycje rodu nadać synowi imię ojca. Jedynie matka upierała się przy imieniu Jan i dobrze wiedziała, dlaczego to czyni. (...) Znak próby i oczyszczenia, który zapowiedział Zachariaszowi anioł, to jest utrata mowy, nie był już potrzebny. Wszystko co się stać miało, dokonało się (...)” (Życie Jezusa Chrystusa).
J.Riccotti
 O świętym Janie Chrzcicielu wiemy dużo i mało. Nie wiemy, co działo się z nim w czasie długiego pobytu na pustyni. Wiemy natomiast, że chciał przygotować grzeszników na spotkanie z Panem. Święty Jan Chrzciciel od początku do końca nie jest taki, jakiego chcielibyśmy widzieć. Wskazał Jezusa ręką, ale za nim nie poszedł. Dlaczego pozostał na pustyni? Pierwsza zagadka Jana Chrzciciela. Gdybyśmy sami wymyślili Jana Chrzciciela, na pewno podalibyśmy, że Jan Chrzciciel wskazał na Jezusa, po czym poszedł za Nim i został Jego uczniem.
Ks. Jan Twardowski


piątek, 22 czerwca 2012

Mt 6,24-34

Jezus powiedział do swoich uczniów:

„Nikt nie może dwom panom służyć. Bo albo jednego będzie nienawidził, a drugiego będzie miłował; albo z jednym będzie trzymał, a drugim wzgardzi. Nie możecie służyć Bogu i Mamonie.

Dlatego powiadam wam: Nie troszczcie się zbytnio o swoje życie, o to, co macie jeść i pić, ani o swoje ciało, czym się macie przyodziać. Czyż życie nie znaczy więcej niż pokarm, a ciało więcej niż odzienie? Przypatrzcie się ptakom w powietrzu: nie sieją ani żną i nie zbierają do spichrzów, a Ojciec wasz niebieski je żywi. Czyż wy nie jesteście ważniejsi niż one?

Kto z was przy całej swej trosce może choćby jedną chwilę dołożyć do wieku swego życia?

A o odzienie czemu się zbytnio troszczycie? Przypatrzcie się liliom na polu, jak rosną: nie pracują ani przędą. A powiadam wam: nawet Salomon w całym swoim przepychu nie był tak ubrany jak jedna z nich. Jeśli więc ziele na polu, które dziś jest, a jutro do pieca będzie wrzucone, Bóg tak przyodziewa, to czyż nie o wiele pewniej was, małej wiary?

Nie troszczcie się więc zbytnio i nie mówcie: co będziemy jeść? co będziemy pić? czym będziemy się przyodziewać? Bo o to wszystko poganie zabiegają. Przecież Ojciec wasz niebieski wie, że tego wszystkie potrzebujecie. Starajcie się naprzód o królestwo Boga i o Jego sprawiedliwość, a to wszystko będzie wam dodane.

Nie troszczcie się więc zbytnio o jutro, bo jutrzejszy dzień sam o siebie troszczyć się będzie. Dosyć ma dzień swojej biedy”.

Bóg się o mnie troszczy...takie jest przesłanie dzisiejszej Ewangelii. Postawa zdumienia nad światem natury, sprawia iż uświadamiamy sobie prawdę o tym iż Bóg mnie zna i chce dla mnie wszystkiego co najlepsze. Przecież jesteśmy ważniejsi od lilii polnych czy ptaków powietrznych... To nas nie może wbijać w poczucie wyższości, ale otwierać na piękną i wspaniałomyślną pomoc Boga. Czasami martwimy się zbytnio o sprawy codziennej egzystencji: jedzenie, ubranie, wygodny samochód czy większe mieszkanie...tych rzeczy można wymieniać w niskończoność. Ale czy to co, posiadamy nadaje sens naszemu życiu, może sprawia że czujemy się lepsi i bardziej dowartościowani ale w gruncie rzeczy takie myślenie wbija w pychę. Taka postawa rodzi prózność i postawę pogardy. Wtedy rośnie przekonanie o sobie takie jak byśmy byli kimś lepszym, wyzwala się nasze ego chcenia dla siebie "wiecznie panoszące się chciwe na wszystko "ja". Kiedy spoglądamy dziś tak zbliska na życie wielu celebrytów którzy są stawiani przed media jako wzorce zachowań, idole i modele najbardziej "wyrafinowanych postaw moralnych", nie pytamy się co za chwilę z nimi będzie się działo, czy oni są autentycznie szczęśliwi i czy przypadkiem nie jest to wielki wybieg z założoną na twarzy maską aby dobrze zarobić. To postawy często swoistej "prostytucji rozrywkowo- artystycznej" która ma spowodować wzrost popularności a co, za tym idzie duże pieniądze. Wielu z nich swoją karierę utopiło i jeszcze utopii w marnościach tego świata: alkochol, narkotyki, sex czy operacje plastyczne... oni chcą być bogami, a kończą jak karykatury. Może nas zwyczjanych człowieczków powinny poruszyć słowa Pana i zawstydzić lilie polne lub szybujące spokojnie ptaki..lub przechodzący slimak drogą...którzy mają gdzieś szukanie siebie. My mamy być wolni jak ptaki co wysoko latają, gdy czują wiatr autentyczności, postawy prawdy i szlachetnych wzniosłych pragnień. Dzień się będzie martwił o siebie, a my z radością na twarzach biegnijmy ku wyznaczonej ścieżce, otulenie poczuciem szczęscia i trzymani przez Boga za ręce jak małe dzieci. Mamy być ubodzy, to znaczy należeć do Niego. św. Franciszek miał wspaniałą intuicję w tej dziedzinie. Jeden z braci poprosił go o pozwolenie na posiadanie psałterza. Oto jego odpowiedź: "Gdy będziesz miał psałterz, będziesz gorąco pragnął posiadać brewiarz, zasiądzisz w stallach jak wielki prałat  i powiesz do twego brata: Przynieś mi mój brewiarz". Bliźni jako mój sługa oto choroba która dotyka człowieka który chce mieć ! Serce przejęte przez dobra tego świata jest opróżnione z Boga.


Posiadać więcej niż potrzeba, jest ograbianiem ubogich, jest złodziejstwem.
św. Bazyli Wielki


środa, 20 czerwca 2012

Mt 6,1-6.16-18

Jezus powiedział do swoich uczniów:

„Strzeżcie się, żebyście uczynków pobożnych nie wykonywali przed ludźmi po to, aby was widzieli; inaczej nie będziecie mieli nagrody u Ojca waszego, który jest w niebie.

Kiedy więc dajesz jałmużnę, nie trąb przed sobą, jak obłudnicy czynią w synagogach i na ulicach, aby ich ludzie chwalili. Zaprawdę powiadam wam: ci otrzymali już swoją nagrodę. Kiedy zaś ty dajesz jałmużnę, niech nie wie lewa twoja ręka, co czyni prawa, aby twoja jałmużna pozostała w ukryciu. A Ojciec twój który widzi w ukryciu, odda tobie.

Gdy się modlicie, nie bądźcie jak obłudnicy. Oni lubią w synagogach i na rogach ulic wystawać i modlić się, żeby się ludziom pokazać. Zaprawdę powiadam wam: otrzymali już swoją nagrodę. Ty zaś gdy chcesz się modlić, wejdź do swej izdebki, zamknij drzwi i módl się do Ojca twego, który jest w ukryciu. A Ojciec twój, który widzi w ukryciu, odda tobie.

Kiedy pościcie, nie bądźcie posępni jak obłudnicy. Przybierają oni wygląd ponury, aby pokazać ludziom, że poszczą. Zaprawdę powiadam wam: już odebrali swoją nagrodę. Ty zaś gdy pościsz, namaść sobie głowę i umyj twarz, aby nie ludziom pokazać, że pościsz, ale Ojcu twemu, który jest w ukryciu. A Ojciec twój, który widzi w ukryciu, odda tobie”

"Nie wydaje mi się, by sprawiedliwość była cnotą łatwą. Łatwiejszy jest legalizm. Wówczas to <jego> zostaje ustalone przez prawo, a prawo jest zawsze ograniczeniem. Zręcznie wyklucza ono człowieka nie umiejącego zdobyć przywileju dyktowania prawa i ezgekwowania go. Rzeczywiście bowiem prawo może powiedzieć mi, kiedy mogę nazywać moimi, moje buty, ale jeżeli ich nie posiadam, nie zdejmie ich z nóg innych. Oddać każdemu to, co jest jego; ale kto nie posiada niczego - nic nie dostanie. Jeżeli nie ma we mnie zdolności odkrycia w człowieku brata, jeżeli nie odczuwam porywu miłości do niego, jednym słowem - jeśli nie kocham, nigdy nie zrozumiem, co muszę oddać. Sprawiedliwość realizowana mechanicznie, bez serca, nie jest sprawiedliwością. Aby realizować sprawiedliwość we właściwy sposób, trzeba wyjść ponad prawo i patrzeć w serce człowieka, który w gruncie rzeczy prosi tylko o godność i przyjaźń. Sprawiedliwość zatem w najlepszym razie jest dawaniem rzeczy; jedynie miłosierdzie jest dawaniem siebie samego."A.Pronzato Niewygodne Ewangelie

Mówimy z kolei: "Przyjdź królestwo Twoje". Prosimy, aby przyszło do nas królestwo Boże, podobnie jak błagamy, aby Imię Boga było w nas uświęcone. Kiedyż bowiem Bóg nie jest Królem albo kiedy rozpoczęło się w Nim to, co było zawsze i nigdy nie ustało? Toteż my prosimy, aby nadeszło nasze królestwo, obiecane nam przez Boga, a wysłużone Męką i Krwią Chrystusa, abyśmy, gdy zapanuje ostatecznie Chrystus, my również, niegdyś niewolnicy tego świata, otrzymali królestwo zgodnie z Jego obietnicą: "Pójdźcie, błogosławieni Ojca mojego, weźmijcie w posiadanie królestwo przygotowane wam od założenia świata".

Możliwe jest także, bracia umiłowani, iż sam Chrystus jest tym królestwem, którego przyjścia codziennie pragniemy, którego objawienia się pilnie oczekujemy. Albowiem jak Chrystus jest Zmartwychwstaniem, bo w Nim zmartwychwstaniemy, tak samo możemy powiedzieć, iż jest On królestwem Boga, bo w Nim będziemy królować. Słusznie zaś prosimy o królestwo Boże, to jest królestwo niebieskie, ponieważ istnieje też królestwo ziemskie. Ten jednak, kto się wyrzekł świata, jest wyższy od jego zaszczytów i królowania.

Mówimy dalej: "Bądź wola Twoja jako w niebie, tak i na ziemi". Prosimy zaś nie o to, aby Bóg mógł czynić to, co chce, lecz abyśmy my potrafili to, czego Bóg chce. Któż zresztą zdołałby przeszkodzić Bogu w dokonywaniu tego, co chce. Ponieważ jednak szatan przeszkadza nam być posłusznym Bogu w myślach i uczynkach, dlatego prosimy i błagamy, aby spełniała się w nas Boża wola. Aby to się stało, potrzeba nam woli Bożej, to jest Bożego wsparcia i opieki. Nikt bowiem o własnych siłach nie jest dość mocny, ale dopiero łaskawość i miłosierdzie Boże czynią go bezpiecznym. Zresztą także sam Pan, wskazując na słabość przyjętej przez siebie natury ludzkiej, powiada: "Ojcze, jeśli możliwe, niech odejdzie ode Mnie ten kielich". Dając zaś przykład uczniom, aby czynili nie swoją, ale Bożą wolę, dodał: "Wszakże nie jako Ja chcę, ale jako Ty".

Wolą Bożą jest to, co Chrystus wypełniał i czego nauczał: pokora w postępowaniu, stałość w wierze, powściągliwość w słowach, prawość w działaniu, miłosierdzie w uczynkach, ład w obyczajach; wolą Bożą jest niezdolność wyrządzania krzywdy, zdolność znoszenia krzywdy wyrządzonej, zachowanie pokoju z braćmi, miłowanie Boga całym sercem, miłowanie Go dlatego, że jest Ojcem, lękanie się, bo jest Bogiem, nieprzedkładanie niczego ponad Chrystusa, bo i On niczego ponad nas nie przedkładał. Wolą Bożą jest trwać nieprzerwanie w Jego miłości, ufnie i mężnie stać pod krzyżem; kiedy wypadnie walczyć w Jego Imię i o Jego cześć, okazać w słowach stanowczość wyznawania wiary, podczas tortur - ufność, która podtrzymuje w walce, w chwili śmierci cierpliwość, za którą dostępujemy nagrody. To właśnie oznacza chcieć być współdziedzicem Chrystusa, to oznacza zachowywać Boże przykazania, to oznacza spełniać wolę Ojca.



Z traktatu św. Cypriana, biskupa i męczennika, O Modlitwie Pańskiej

poniedziałek, 18 czerwca 2012

Jesteśmy jedni dla drugich pielgrzymami, którzy różnymi drogami zdążają w trudzie na to samo spotkanie

Jesteśmy podobni do pielgrzymów, których męczy wędrówka przez pustynie, ponieważ ich serca zamieszkały już w Świętym Mieście

Antoine de Saint- Exupery

święte wędrowanie


 
2 Kor 5,6-10

Bracia:

Mając ufność, wiemy, że jak długo pozostajemy w ciele, jesteśmy pielgrzymami z daleka od Pana. Albowiem według wiary, a nie dzięki widzeniu postępujemy. Mamy jednak nadzieję i chcielibyśmy raczej opuścić nasze ciało i stanąć w obliczu Pana.

Życie człowieka jest wędrówką...wczoraj wróciłem z grupą młodzieży z pielgrzymki. Przez trzy dni wędrowaliśmy na Górę Polanowską, aby się pokłonić Maryi Bramie Niebios, trzeba było wykazać wiele determinacji, aby przejść i ponieść ze sobą wszystkie sprawy które były na dnie naszych serc. Choć bolały czasami nogi i łzy się cisnęły, ale było warto podjąć to piękne wędrowanie aby w finale doświadczyć autentycznej radości wejścia na górę i poczucia się tak jak Apostołowie na Górze Tabor "dobrze że tu jesteśmy". Rahner pisał tak: "Bóg może uczynić w naszym kierunku tysiąc kroków, ale ten jeden w Jego kierunku- ten musimy zrobić sami". Ten krok uczyniliśmy i pozwoliło inaczej spojrzeć na wiele spraw w naszym życiu. Spotkaliśmy Pana w drodze, przyszedł w otwartych dłoniach ludzi którzy się o nas troszczyli i rozdawali dobro, a kiedy odchodziliśmy płakali ze wzruszenia. Spotkaliśmy Pana w sobie, bo trzeba było być cierpliwym na łaskę, wejść w swoje serce i opróżnić je z tego wszystkiego co, było źródłem lęku, pustki i rozdarcia. Można było zaprosić Miłość- Chrystusa, Przyjaciela który wziął nas w swoje ramiona i po raz kolejny w życiu czuliśmy ze nas kocha i daje szczęście. Jedna dziewczyna przysłała mi meila o takiej treści: "Ta pielgrzymka była niesamowita, napłakałam się jak nigdy, ale jestem szczęśliwa... od dziś będzie to moja wspaniała rzeczywistość". Teraz już nic nie będzie takie same, wszystko będzie przeniknięte tęsknotą za drogą na której odnajduje się Przyjaciela !

Święty święty  święty - blask kłujący oczy
Święta święta święta - ziemia co nas nosi

Święty kurz na drodze
Święty kij przy nodze
Święte krople potu
Święty kamień w polu
Przysiądź na nim, Panie
Święty promyk rosy
Święte wędrowanie

Święty chleb - chleba łamanie
Święta sól - solą witanie
Święta cisza, święty śpiew
Znojny łomot prawych serc
Słupy oczu zapatrzonych
Bicie powiek zadziwionych
Święty ruch i drobne stopy
Święta święta święta - ziemia co nas nosi

 Święty chleb - chleba łamanie
Święta sól - solą witanie
Święta cisza, święty śpiew
Znojny łomot prawych serc
Słupy oczu zapatrzonych
Bicie powiek zadziwionych
Święty ruch i drobne stopy
Święta święta  święta - Ziemio co nas nosisz

Edward Stachura Sanctus


piątek, 8 czerwca 2012

Mk 12,38-44

Jezus nauczając rzesze mówił: „Strzeżcie się uczonych w Piśmie. Z upodobaniem chodzą oni w powłóczystych szatach, lubią pozdrowienia na rynku, pierwsze krzesła w synagogach i zaszczytne miejsca na ucztach. Objadają domy wdów i dla pozoru odprawiają długie modlitwy. Ci tym surowszy dostaną wyrok”.

Potem usiadł naprzeciw skarbony i przypatrywał się, jak tłum wrzucał drobne pieniądze do skarbony. Wielu bogatych wrzucało wiele. Przyszła też jedna uboga wdowa i wrzuciła dwa pieniążki, czyli jeden grosz.

Wtedy przywołał swoich uczniów i rzekł do nich: „Zaprawdę powiadam wam: Ta uboga wdowa wrzuciła najwięcej ze wszystkich, którzy kładli do skarbony. Wszyscy bowiem wrzucali z tego, co im zbywało; ona zaś ze swego niedostatku wrzuciła wszystko, co miała, całe swe utrzymanie”. 


Kiedy czytam ten fragment Ewangelii w którym Jezus odsłania prawdziwy portret "sprawiedliwych", myślę czy przypadkiem w moim sercu nie ma postawy faryzeusza - obłudnika, który żyje ogranięty pokusą kumulacji przywilejów i profitów na lepsze życie. Zawsze istnieje pokusa dostatniego życia, przy dobrze umeblowanej niszy szczęścia kosztem tych innych, mniej sprawiedliwych. Uboga wdowa jest przeciwieństwem takiej fałszywej postawy, kobieta której cechą wyróżniającą jest skromność i dar serca. Ona wrzuciła wszystko co miała, nie z tego co jej zbywało. Te drobne pieniądze były zabezpieczeniem jej egzystencji, ale ona ufa Bogu. Odkryć w sobie ufność wobec Boga. Wydaje się to takie proste, ale ile musi kosztować rezygnacji z siebie oraz pokusy posiadania i rozpaczy z powodu braku tego, czego nam najbardziej potrzeba. To uczenie spoglądania z dystansem na to, co posiadamy i jaki ma to wpływ na nasze życie. Tu rozbrzmiewają słowa Jezusowe z góry błogosławieństw: Błogosłaiweni ubodzy w duchu. "To są ci, którzy nie żyją według własnych planów, ale zgodnie z wolą Boga. Ci, którzy ostatecznie mówią sobie: Mając życie od Ducha, do Ducha się też stosujmy. Jakaż czeka wówczas nagroda ! Do nich należy królestwo niebieskie.

czwartek, 7 czerwca 2012


Mk 12,35-37

Jezus nauczając w świątyni, zapytał: „Jak mogą twierdzić uczeni w Piśmie, że Mesjasz jest synem Dawida? Wszak sam Dawid mówi w Duchu Świętym:

«Rzekł Pan do Pana mego: Siądź po prawicy mojej, aż położę nieprzyjaciół Twoich pod stopy Twoje».

Sam Dawid nazywa Go Panem, skądże więc jest tylko jego synem?” A wielki tłum chętnie Go słuchał. 


Często w przypływie radości która ogarnia nasze serca, jakiejś euforii szczęścia z doświadczenia wspólnoty która pozwala nam łatwiej się wypowiedzieć religijnie, mówimy słowa które są wyznaniem wiary a jednocześnie głębokim zobowiązaniem: JEZUS JEST PANEM ! Ale czy są to słowa które wybrzmiewają z autentycznej głębi naszej duszy, z faktu że spotkaliśmy Pana który zmienia nasze życie, a my się na to, zgadzamy ? Gdybyśmy szukali Jezusa tak żarliwie, jak Maria Magdalena, szybko byśmy Go znaleźli. Odkrylibyśmy Go wchodząc do kościoła i klekając przy Tabernakulum. Posileni Ciałem odczuwalibyśmy Jego uzdrawiające działanie. Nasza codzienność byłaby dotknięta promieniowaniem Jego obecności. Brat Remi charyzmatyk opisywał takie doświadczenie: "Celebrowałem kiedyś Eucharystię w hospicjum dla ciężko chorych. Powiedziałem: nudzicie się przez cały dzień. Bóg również się nudzi. Macie bardzo ładną kaplicę i przechodzicie obok niej kilka razy dziennie. Zamiast nudzić się przed telewizorem, idźcie całą grupą do kaplicy i ponudźcie się z Panem Bogiem. Jeśli się razem z Nim ponudzicie, być może coś się wydarzy". Chyba własnie oto chodzi aby pozwolić być blisko Bogu, który będzie blisko nam, na tyle na ile Mu pozwolimy. Ta subtelna bliskość rodzi miłość i wiarę, za którą pójdzie szlachetna deklaracja: On jest Panem... mojego życia, wyborów, sposobu myślenia, całej utkanej historii życia, tego co jest i jeszcze się wydarzy. Tylko z taką mentalnością i postawą wiary, możemy zostać pochłonięci palącym pragnieniem oddania wszystkiego Jezusowi. "Co, bracia, jest droższego od miłości ? - pyta św. Augustyn. Cena miłości to my sami (...) A dlaczego boicie się oddać siebie ? A właśnie wtedy utracicie, gdy się nie oddacie (...). Dlatego jeszcze raz niech brzmią słowa: "Jeżeli więc ustami swoimi wyznasz, że JEZUS JEST PANEM i w sercu swoim uwierzysz, że Bóg Go wskrzesił z martwych- osiągniesz zbawienie. Bo sercem przyjęta wiara prowadzi do usprawiedliwienia, a wyznawanie jej ustami do zbawienia." (Rz 10,9-10). Dawid Nazywa Go Panem ! A ty ?

 

środa, 6 czerwca 2012



Kościół żyje dzięki Eucharystii [Ecclesia de Eucharistia vivit]. Ta prawda wyraża nie tylko codzienne doświadczenie wiary, ale zawiera w sobie istotę tajemnicy Kościoła. Na różne sposoby Kościół doświadcza z radością, że nieustannie urzeczywistnia się obietnica: «A oto Ja jestem z wami przez wszystkie dni, aż do skończenia świata» (Mt28, 20). Dzięki Najświętszej Eucharystii, w której następuje przeistoczenie chleba i wina w Ciało i Krew Pana, raduje się tą obecnością w sposób szczególny. Od dnia Zesłania Ducha Świętego, w którym Kościół, Lud Nowego Przymierza, rozpoczął swoje pielgrzymowanie ku ojczyźnie niebieskiej, Najświętszy Sakrament niejako wyznacza rytm jego dni, wypełniając je ufną nadzieją.

Bł. Jan Paweł II

Mk 14,12-16.22-26

 A gdy jedli, wziął chleb, odmówił błogosławieństwo, połamał go i dał im mówiąc: „Bierzcie, to jest Ciało moje”. Potem wziął kielich i odmówiwszy dziękczynienie dał im, i pili z niego wszyscy. I rzekł do nich: „To jest moja Krew Przymierza, która za wielu będzie wylana. Zaprawdę powiadam wam: Odtąd nie będę już pił z owocu winnego krzewu aż do owego dnia, kiedy pić go będę nowy w królestwie Bożym”.
Jesteśmy dzień przed świętowaniem Uroczystości Najświętszego Ciała i Krwi Pana Jezusa. To szczególne wydarzenie przenosi nas do Wieczernika, gdzie Jezus dał siebie jako Dar i Pokarm do spożycia. "Z powodu swej bezgranicznej dobroci i miłosierdzia Bóg zawsze jest gotów dawać człowiekowi wszystko, lecz człowiek nie zawsze jest gotów coś od Niego przyjąć" (św. Filaret). Bóg w tajemnicy Eucharystii staje się darem dla każdego człowieka, to w przestrzeni liturgii- żywego kultu Kościoła dokonuje się spotkanie człowieka i Boga. "Nasze słabe człowieczeństwo spotyka się z człowieczeństwem Chrystusa a przez to z Jego Bóstwem". Nie wystarczy stwierdzić, że w chlebie i winie jest obecny Chrystus: "trzeba widzieć w nich obecność życia jako daru i trzeba w tym darze uczestniczyć...To dlatego uczniowie, którzy biorą i jedzą chleb, zostają włączeni w życie Jezusa i Jego przeznaczenie, to jest wkraczają w nową wspólnotę z Mistrzem i zobowiązują się do urzeczywistnienia wspólnoty miedzy sobą, do przemienienia swego życia z "posiadania" w "dar". Właściwie chodzi oto w jutrzejszym dniu aby przyjać Boga, stanąc blisko Niego, pozwolić się ogarnąć spojrzeniu miłości. Wielu ludzi w czasie procesji przyjmie postawę gapiących się ciekawskich, jeszcze inni będą chcieli zrobić rewię mody, aby tylko na nich spogladać i komentować, jeszcze inni spoglądać będą na to wydarzenie jak na jarmarczny "folklor" katolików przywiązanych do archaicznych obrzędów. Trzeba przejść poza tym wszystkim, przebić się przez tłum jak kobieta z Ewangelii i dotknąć się Jezusa, aby uwierzyć !
św. Leon Wielki pisze: "Wszystko to, co było widzialne w Chrystusie, przeszło do sakramentów Kościoła". Rozwija jeszcze bardziej te myśli o Panu obecnym prawdziwie w Eucharystii św. Ambroży: "Znajduję Cię w Twoich misteriach". Uroczystość Bożego Ciała to kolejna okazja aby odnowić wiarę w obecność eucharystyczną Chrystusa który jest "bliski każdym rodzajem bliskości", wychodząc na przeciw każdego człowieka, spotykając w drodze i  darze ubogacenia i przemienienia życia. Będziemy śpiewać za św. Tomaszem " Mylą się o Boże w Tobie wzrok i smak; Kto się im poddaje temu wiary brak; Ja jedynie wierzyć Twej nauce chcę, że w postaci Chleba  utaiłeś się." Mistyka chrześcijaństwa Wschodniego prowadzić nas będzie od Misterium do światła Bożej Obecności, przebóstwiajacej tych którzy się stali uczestnikami Wieczerzy Mistycznej. "Widzieliśmy światłość prawdziwą, przyjeliśmy Ducha niebieskiego, znaleźliśmy wiarę prawdziwą, przeto kłaniamy się Trójcy niepodzielnej, ona bowiem nas zbawiła". Zapraszam do tej duchowej refleksji, umiłowania Eucharystii, przejścia w procesji  w postwie adoracji- czyli spożywania przez wzrok i uwielbienia. Uchwycić w chwili, największy cud chrześcijanstwa w którym Bóg mówi do człowieka "Ja Jestem".

"Jeżeli jesteście Ciałem Chrystusa i Jego członkami, to na ołtarzu Pana znajduje się wasz sakrament; przyjmujcie sakrament, którym jesteście wy sami. Odpowiadajcie "Amen"- "Tak to prawda !" na to, co przyjmujecie i podpisujecie się pod tym, odpowiadając w ten sposób. Słyszysz słowa: "Ciało Chrystusa" i odpowiadasz "Amen". Bądź więc członkiem Chrystusa, aby prawdziwe było twoje Amen." ( św. Augustyn)

"Skosztowałeś Krwi Pana, a nie zauważasz nawet swego brata. Znieważasz ten stół, jesli nie uznajesz za godnego udziału w twoim pożywieniu tego brata, który był godny zasiąść przy stole Pana. Bóg uwolnił cię od wszystkich grzechów i zaprosił do swego stołu, a ty nawet wtedy nie stałeś się bardziej miłosierny". ( św. Jan Chryzostom)

"Synu Boży, pozwól mi dzisiaj uczestniczyć w Twojej uczcie mistycznej. Nie zdradzę tajemnicy wobec Twych nieprzyjaciół ani nie dam Ci pocałunku Judasza, ale wołam do Ciebie słowami łotra na krzyżu: Wspomnij o mnie, Panie, w Twoim Królestwie". ( Liturgia bizantyjska)


Jednorodzony Syn Boży, chcąc nam dać udział w swoim bóstwie, przyjął naszą naturę, aby stawszy się człowiekiem, ludzi uczynić bogami.

Co więcej, wszystko, co od nas przyjął, w całości przeznaczył dla naszego zbawienia. Ciało swe ofiarował Bogu Ojcu jako przebłaganie za nas. Krew swoją wylał dla naszego odkupienia i obmycia, abyśmy wykupieni z nieszczęsnej niewoli, dostąpili oczyszczenia ze wszystkich grzechów.

Aby zaś na zawsze trwała wśród nas pamięć o tak wielkim dobrodziejstwie, pod postacią chleba i wina pozostawił swoim wiernym Ciało swe na pokarm i Krew za napój.

O zadziwiająca i wspaniała Uczto, zbawienna i pełna wszelkiej słodyczy! Cóż może być nad nią wspanialszego? Już nie mięso kozłów i cielców, jak w Starym Testamencie, ale sam Chrystus, prawdziwy Bóg, podawany jest tutaj do spożywania.

Żaden inny sakrament nie jest bardziej zbawienny; on usuwa grzechy, pomnaża cnoty, duszę nasyca obfitością duchowych darów.

W Kościele Eucharystia składana jest tak za żywych, jak i umarłych, aby pomagała wszystkim, bo dla dobra wszystkich została ustanowiona.

W końcu nikt nie potrafi wypowiedzieć słodyczy tego sakramentu. Przezeń kosztuje się radości duchowej u samego źródła; przezeń czci się pamiątkę niezrównanej miłości, okazanej podczas męki przez Chrystusa.

Aby przeto ogrom tej miłości jak najdoskonalej wyrył się w sercach wiernych, po odprawieniu Ostatniej Wieczerzy wraz ze swymi uczniami, kiedy to zamierzał przejść z tego świata do Ojca, Chrystus ustanowił ten sakrament jako wieczną pamiątkę swej męki, jako wypełnienie dawnych zapowiedzi, jako największe swoje dzieło i pozostawił jako szczególną pociechę dla tych, którzy smucą się z powodu Jego odejścia.



  św. Tomasz z Akwinu



wtorek, 5 czerwca 2012


Nie bądźmy jako nieme psy, nie bądźmy milczącymi gapiami, najemnikami uciekającymi przed wilkiem, ale pasterzami troskliwymi, czuwającymi nad owczarnią Chrystusa. Dopóki Bóg udziela nam siły, głośmy całą prawdę Bożą wielkim i małym, bogatym i ubogim, ludziom wszelkiego stanu i wieku, w porę i nie w porę. Tak właśnie polecił czynić święty Grzegorz w swej księdze Reguły pasterskiej.


nabożeństwo uzdrowienia


Jezus pragnie uzdrawiać nasze serca, chce wziąść każdego człowieka w swoje ramiona, dotknąć łaską Ducha Świętego. Zapraszamy na Eucharystię oraz nabożeństwo uzdrowienia wtorek 5 czerwca- Kościół Świętej Rodziny (salezjanie) godz. 18.30.

 Pragnę powrócić myślami do czuwania które wspólnie przeżywaliśmy wraz ze wszystkimi wspólnotami Słupskiego Kościoła, przedłuzając niejako świętowanie jubileuszu 40-lecia Diecezji. W Wigilię Zesłania Ducha Świętego, to cudowne wydarzenie wieczernika otwierało nasze serca na działanie łaski. Tu "Reżyserem" w pełnym tego słowa znaczeniu był Duch Święty. Pozwoliliśmy się ogarnąć tej mocy z wysoka, bowiem kiedy Bóg posyła powiew Jego Ducha, wszyscy wiedzą, że to przyszedł On. "Duch Święty zstępuje na świat, ale objawia się w  swych darach i charyzmatach. Jego obrazy są delikatne i płynne: tchnienie, płomień, zapach, namaszczenie, gołębica...W swych objawieniach Duch Święty jest zawsze "w ruchu" w stronę Jezusa, aby Go uobecnić i objawić. Obecność Ducha jest ukryta w Synu jak tchnienie i głos "usuwający się" przed słowem, które staje się słyszalne. Jeżeli Syn jest obrazem Ojca i jeżeli Duch Święty jest obrazem Syna, to sam jak mówią Ojcowie Kościoła, jest Jeden i nie można zobaczyć Jego obrazu w innej Osobie: On jest z natury tajemniczy, ukryty, nieuchwytny."Rozpoczeliśmy nasze czuwanie wraz z Maryją Oblubienicą Ducha Świętego. Niewiasta Pełna Łaski pozwoliła nam uwierzyć w osobisty dar otwartości na miłość. Maryja jest tą kobietą która doświadczyła daru pięćdziesiątnicy po raz pierwszy kiedy w Zwiastowaniu zgodziła się wielki pomysł Boga. Duch napełnił Jej wnętrze, otulił miłością i przebóstwił. "W Duchu Świętym znamy Ją nie jako symbol, nie jako ideę teologiczną, nie jako zasadę czy ilustrację: w Nim znamy Ją ! A znać Ją to cieszyć się z największych radości dostępnych człowiekowi w Kościele." Drodzy pragnę podziękować za te wszystkie miłe słowa które do mnie dotarły po samym czuwaniu, dziękuję za waszą modlitwę. Wielu było szczególnie poruszonych nabożeństwem Akatystu do Bogurodzicy który śpiewaliśmy wspólnie, wchodząc w taki ekumeniczny nurt Kościoła, bowiem to piękne w swojej teologicznej głębi nabożeństwo ma swoje poczatki na chrześcijańskim Wschodzie. Czerpaliśmy pełnymi garściami i z tego duchowego bogactwa. Pragnę podzielić się kilkoma myślami o samym Akatyście, ponieważ wielu pytało o znaczenie tej formy celebracji. Hymn Akatyst ku czci Bogurodzicy "prawdziwy klejnot  maryjnej poezji patrystycznej"przez wieki ożywiał pobożność maryjną chrześcijan bizantyjskiego Wschodu. Zrodzony bardziej w sercu Kościoła niźli w umysłach uczonych nie ma ona właściwie swego imienia, czy jakiejś konkretnej nazwy. Imię nadał mu Kościół.  Akatyst ( gr. akathistos) to tyle, co hymn śpiewany na stojąco na znak szacunku dla Słowa Wcielonego i wdzięczności dla Jego Dziewiczej Matki. Tradycja przypisywała autorstwo hymnu Romanowi Pieśniarzowi (gr. Melodos)
 
"Zasadniczym tematem Akatystu jest udział Matki Boskiej w ziemskim życiu Chrystusa i w Jego kościele. Przeplatają się w nim teksty odnoszące się do Matki Boskiej i Jezusa. Pierwsza połowa Akatystu dotyczy narodzenia Chrystusa oraz zdarzeń z nim związanych i je poprzedzających. Druga połowa ma za przedmiot nadprzyrodzone skutki przyjścia Zbawiciela na ziemię.
Akatyst składa się z 24 strof, które w greckim oryginale zaczynają się od kolejnych liter greckiego alfabetu. Strofy te to, na przemian, kondakiony (krótkie) i ikosy (dłuższe). Każdy kondakion kończy się refrenem "alleluja", a ikos - inkantacją "Witaj, Oblubienico dziewicza". Jak każdy akatyst, ten również jest śpiewany i słuchany na stojąco. Ikosy są śpiewane przez prezbitera, a kondakiony śpiewa chór."

Witaj, przez którą jaśnieje radość
Witaj, dla której klątwa odpuszczona,
Witaj, która Adama podnosisz z upadku
Witaj, która od łez uwalniasz Ewę.
Witaj, o wysokości, pojęciom ludzkim niedostępna,
Witaj, głębino nawet anielskim okiem niezbadana
Witaj, bo jesteś tronem Króla
Witaj, bo dźwigasz Tego, co wszystkie dźwiga rzeczy
Witaj, gwiazdo Słońce nam ukazująca,
Witaj, łono Boskiego wcielenia,
Witaj, przez którą stworzenie się odnawia,
Witaj, przez którą Stwórca dzieckiem się staje
Witaj, Oblubienico Dziewicza



 

niedziela, 3 czerwca 2012


Mt 28,16-20

Jedenastu uczniów udało się do Galilei na górę, tam gdzie Jezus im polecił. A gdy Go ujrzeli, oddali Mu pokłon. Niektórzy jednak wątpili.

Wtedy Jezus zbliżył się do nich i przemówił tymi słowami: „Dana Mi jest wszelka władza w niebie i na ziemi. Idźcie więc i nauczajcie wszystkie narody, udzielając im chrztu w imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego. Uczcie je zachowywać wszystko, co wam przykazałem.

A oto Ja jestem z wami przez wszystkie dni, aż do skończenia świata”.



"Bądź pozdrowiony, Ojcze- źródło Syna,
 Synu - Ojca obrazie;
 Ojcze - ziemio, na której Syn stoi,
 Synu - Ojca pieczęci;
 Ojcze - siło Syna,
 Synu - Ojca piękno;
 Przeczysty Duchu - więzi pomiedzy Ojcem i Synem.
 Poślij, o Chryste, Ducha, poślij Ojca mej duszy;
Pogrąż moje suche serce w tej rosie,
Najlepszy ze wszystkich Twych darów".

Synestezjusz z Cyreny


Pożyteczne jest poznawanie starożytnej tradycji, nauki i wiary Kościoła, którą Pan przekazał, Apostołowie głosili, Ojcowie zachowali. Na niej zbudowany jest Kościół, a jeśli ktoś oddala się od Kościoła, nie jest już ani też nie może nazywać się chrześcijaninem.

Otóż wierzymy, iż wyznawana w Ojcu, Synu i Duchu Świętym Trójca jest święta i doskonała. Nie ma w Niej nic obcego ani też pochodzącego z zewnątrz. Nie składa się ze Stwórcy i stworzenia, ale cała jest stwarzającą i podtrzymującą mocą. W swojej naturze tożsama i niepodzielna, jedna w mocy i jedna w działaniu. Ojciec bowiem dokonuje wszystkiego przez Słowo w Duchu Świętym, i w ten sposób zostaje zachowana jedność Trójcy. Toteż w Kościele głosi się jednego Boga, który jest "ponad wszystkim, przez wszystko i we wszystkim". Jest "ponad wszystkim" jako Ojciec, jako początek i źródło; "przez wszystko", to jest przez Słowo, i "we wszystkim", w Duchu Świętym.

Kiedy święty Paweł pisze do Koryntian o darach duchowych, wszystkie odnosi do Boga Ojca jako do źródła: "Różne są dary łaski, lecz ten sam Duch; różne są posługiwania, lecz ten sam Pan; różne są działania, lecz jeden Bóg, który dokonuje wszystkiego we wszystkich".

To bowiem, co każdemu przydziela Duch Święty, przychodzi od Ojca przez Syna. Wszystko bowiem, co należy do Ojca, należy też do Syna. Dlatego też dary udzielone przez Syna w Duchu Świętym są rzeczywiście darami Ojca. Gdy bowiem Duch Święty jest w nas, podobnie też jest również Ojciec. Tak spełnia się powiedzenie: "Ja i Ojciec przyjdziemy do niego i mieszkanie u niego uczynimy". Tam, gdzie jest światło, tam i jasność, gdzie zaś jasność, tam jej skuteczność i niezrównana łaska. Poucza o tym święty Paweł w Drugim Liście do Koryntian następującymi słowami: "Łaska naszego Pana Jezusa Chrystusa, miłość Boga i dar jedności w Duchu Świętym niech będą z wami wszystkimi". Łaskę bowiem i dar dany w Trójcy otrzymujemy od Ojca przez Syna w Duchu Świętym. Podobnie więc jak łaskę daje nam Ojciec przez Syna, tak też nie możemy mieć udziału w darze, jak tylko w Duchu Świętym. Mając zaś w Nim udział, mamy miłość Ojca, łaskę Syna i jedność w Duchu Świętym.



 św. Atanazy, biskup (List 1 do Serapiona, 28-30) Światłość, chwała i łaska w Trójcy i od Trójcy







sobota, 2 czerwca 2012


Jutro będziemy przeżywać Uroczystość Trójcy Świętej. To chyba największa i najtrudniejsza tajemnica chrześcijaństwa. "Wierzę w jednego Boga"- tak twierdzimy na poczatku Symbolu Wiary. I natychmiast kontynuujemy, by powiedzieć znacznie więcej: wierzę w jednego Boga, który jest jednocześnie trzema - Ojcem, Synem i Duchem Świętym. Istnieje w Bogu rzeczywista rozmaitość, jak i prawdziwa jedność. Chrześcijański Bóg nie jest jednostką, lecz zjednoczeniem, nie - po prostu jednością, lecz - wspólnotą. Jest w Bogu coś analogicznego do "społeczeństwa". Nie jest On pojedyńczą osobą, kochającą jedynie samego siebie ani samowystarczalną monadą czy "Tym Jedynym". Jest On trójjednością, to jest trzema równymi osobami, z których każda żyje w dwóch pozostałych dzięki nieustannemu ruchowi wzajemnej miłości". Bóg którego czcimy jest Komunią Miłości, to coś więcej niż tylko analogiczna relacja ludzka miedzy osobami w celebrowanej miłości.

"Ty z Jednorodzonym Synem Twoim i Duchem Świętym jednym jesteś Bogiem, jednym jesteś Panem; nie przez jedność osoby, lecz przez to, że Trójca ma jedną naturę. W cokolwiek bowiem dzięki Twemu objawieniu wierzymy o Twojej chwale, to samo bez żadnej różnicy myślimy o Twoim Synu i o Duchu Świętym. Tak iż wyznając prawdziwe i wiekuiste Bóstwo wielbimy odrębność Osób, jedność w istocie i równość w majestacie."(Prefacja )
Drodzy przepraszam za mój brak obecności na stronie przez dość długi czas. Wszystkich ciekawskich chcę uspokoić, byłem poza Słupskiem i uczestniczyłem w salezjańskich rekolekcjach dla kapłanów w Dębkach nad morzem. Piękny czas duchowej odnowy...czasami trzeba się oddalić na "pustynię" lub miejsce pełne ciszy aby zobaczyć swoje duchowe życie inaczej. Takiej duchowej kosmetki każdy potrzebuje. Spacerując często nad morzem uświadomiłem sobie wiele różnych spraw które zwyczajnie wcześniej mi umykały. Życie duchowe jest podobne do morskich fal które rozbijają się o brzeg, przynosząc ze sobą warstwy piasku, minerałów... Żywioł zawsze jakoś przenosi myśli, albo pozwala szybować z wiekszą prostotą ku transcendencji, odwiecznym pytaniom które stawiają człowieka pomiędzy światem i tęsknotą za Bogiem. Człowiek ma taką pokusę aby zrozumieć największe prawdy, które są słabo wyrażalne. Chciałbym przelać morze do dołka piasku, mimo całego realizmu poznawczego. Często wyciągam ręce ku Bogu aby je napełnił miłością, mądrością i szlachetną prostotą. Rekolekcje to czas łaski wielu mądrych duchowo ludzi to jak refren wypowiada, a ja mówię że to odnajdywanie prostoty dziecka, sponataniczności i wiarygodności. To odkrywanie bycia prawdziwym, wzbogaconym Bogiem. To umiejętność przyznania Jemu racji we wszystkich przestrzeniach swego kruchego życia. Wróciłem z rekolekcji do domu już w drzwiach współbrat prosił czy mógłbym pójść z Jezusem do chorej. Być pełnym Boga, aby za chwile nieść Go innym...takie jest chrześcijaństwo- Chrystusowe w dawaniu miłości. Chwała Panu !