poniedziałek, 18 lutego 2013



bł. Fra Angelico, właść. Guido di Pietro da Mugello, ur. ok. 1387-1455) malarz religijny wczesnego Renesansu, dominikanin zanurzony w nurcie głębokiej mistyki średniowiecznej, przy jednoczesnym wpływie intelektualizmu dominikańskiego. Umieściłem obraz jego autorstwa pod tytułem Opluwanie. Dobrze się chwilę zatrzymać przy tym przedstawieniu, szczególnie w czasie Wielkiego Postu. Wiara nasza bardzo często przywołuje cały szereg kontekstów dzięki którym pragniemy wytłumaczyć sobie, dlaczego Chrystus musiał przejść drogę wyszydzenia, całkowitego pozbawienia godności, potwornego osamotnienia którego zwieńczeniem był dramat Krzyża. W tym przedstawieniu Fra Angelico z własciwą dla siebie psychologią, i pewną misteryjnością ukazał postać Chrystusa. Jezus siedzi na tronie, to ikonograficzne przedstawienie Króla, choć jest to właściwie w konwencji Imago Pietatis(Mąż Boleści) . Zasiadając na tronie trzyma w dłoniach atrybuty władzy, a może bardziej atrybuty wyszydzenia i pogardy to, parodia Maiestas Domini. Wyłaniająca się z tła twarz mężczyzy beszczelnie opluwającego Boga-człowieka, dłonie które są gotowe do policzkowania, i zawiązane oczy, aby nic nie widział, to echo ewangelicznej sceny znęcania się nad Królem Żydowskim "prorokuj kto Cię uderzył". przypominają mi się słowa które pisał Dostojewski: "że gdyby ludzkie myśli wydzielały zapachy, to na świecie pojawiłby się nieznośny zaduch który zatrułby nas wszystkich". Tu pojawił się zaduch, śmierdzące myśli które zostały zwerbalizowane w agresywnych gestach wyłaniającej się postaci. Ilustracja tego dramatu wydarzenia, odsłania przed odbiorcą coś o wiele głębszego. Jego ciche, pokorne i pozornie bezradne przyjęcie cierpienia wynika z wielkiej zbawczej pedagogii Boga względem ludzi jako istot które otrzymały wolność. "Tajemnica przyjęcia w taki sposób przez Jezusa szyderstwa i cierpienia, ujawnia dramat Boskiej słabości wobec udzielonego stworzeniom rozumnym daru wolności. Potrzeba było dobrowolnej słabości Boga płynącej z Jego miłości, aby człowiek zachował przestrzeń wolności, którą został obdarzony w momencie stworzenia. Bóg "musi" wycofać się niejako ze swej wszechmocy i wyrazić ją w zgoła inny sposób- przez słabość, uniżenie", pozwolenie na zawiązanie sobie oczu, na policzkowanie bez tłumaczenia za co, dlaczego. To jest paradoksalne przedstawienie Miłości oplutej, wyrzuconej z własnego tronu, a jednocześnie zachowującej totalny spokój i hieratyczność w chwili najbrdziej upokarzajacej. Być może Bóg pod tą przepaską założoną na oczy płacze, łzy jako wyraz smutku nad nikczemną ludzką chęcią zajęcia tronu Miłości. Na pierwszym planie widzimy Maryję, Matkę pełną smutku, boleści...Ona kontempluje w swoim sercu dzieło dokonane przez Syna. Jej twarz jest mimo wszystko pełna nadziei, artysta dobrze uchwycił ten spokój wewnętrzny. Po drugiej stronie postać św. Dominika, taka bardzo ujmująca, kontemplacyjna, pochylony nad Ewangelią którą zawsze nosił przy sobie dokonuje pewnie w myślach i sercu retrospekcji drogi cierpienia swojego Mistrza. W tym obrazie jest również miejsce dla nas, rozpietość serca człowieka miedzy szlachetną miłością do Boga, a pogardą która manifestuje się w codzienności swoich upadków, przechadzania się po krawędzi między złem a dobrem, egocentryzmem i sygnowaniem świata sobą na siłę. Może powinniśmy być mniej pyszni, a bardziej ludzcy, jak Jezus na tronie oplucia. "Chwała, do której powołany jest człowiek, polega na tym, iż powinien on stawać się bardziej bogopodobny poprzez stawanie sie bardziej ludzkim". Czy czegoś sie wreszcie nauczymy od Cierpiącego Bożego Syna, czy tylko przepłyniemy życie na fali swoich osiągnięć, pragnień i wyidealizowanych konstrukcji myślowych ? Być może na wielu ludzkich ustach zamiast śliny gniewu, i rąk podniesionych do walki powinna się znaleźć miłość wypływająca drzewa Krzyża, bezbronna i najbardziej przemawiająca do świata. Słusznie ktoś powiedział "iż zanim jeszcze postawiono krzyż na zewnątrz murów Jerozolimy, w sercu Boga już był krzyż; i chociaż zdjęto krzyż drewniany, w Bożym sercu krzyż wciąż pozostaje. Jest to jednocześnie krzyż bólu i triumfu. I ci, którzy w to uwierzą, odkryją, iż ich radość jest zmieszana z kielichem goryczy. Będą oni na ludzkim poziomie uczestniczyć w przeżywaniu przez Boga zwycięskiego cierpienia."