czwartek, 24 lipca 2014

Mt 13,10-17
Lecz szczęśliwe oczy wasze, że widzą, i uszy wasze, że słyszą. Bo zaprawdę powiadam wam: Wielu proroków i sprawiedliwych pragnęło zobaczyć to, na co wy patrzycie, a nie ujrzeli; i usłyszeć to, co wy słyszycie, a nie usłyszeli”.

Wcześniej pisałem o epizodzie kiedy to Maria Magdalena w poranek zmartwychwstania odchodząc od grobu spotyka Chrystusa jako ogrodnika i którego poznała po głosie. Apostołowie mieli wielką łaskę oglądania oblicza Jezusa, pewnie na początku nie byli jej do końca świadomi, ale później ogień Ducha Świętego wypisał w ich pamięci, oblicze Mistrza (anamneza pamięci). Błogosławione oczy... Dlaczego to stwierdzenie: oglądanie...jest tak kluczowe ? Ponieważ Bóg przez całe wieki był dla człowieka niedostępny, okryty tajemnicą, wymykający się ludzkiemu poznaniu, spojrzeniu, jakiemukolwiek widzialnemu oglądowi. Przez fakt Wcielenia: "Słowo stało się Ciałem", zmienia się całkowicie perspektywa wiary, pojawia się obraz Boga. Nie jako idol, bożek, fetysz...ale prawdziwie Obecny- Chrystus ikona Ojca. Ten Tajemniczy, staje się bliski... namacalnie dostępny, możliwy do uchwycenia, osiągalny do zarejestrowania przez ludzkie oko i serce. Stworzenie zobaczyło Stwórcę, to więcej niż cud, to jakieś meta-wydarzenie, przekraczające wszystko. Z tego zrodzi się pojęcie kultu- liturgii. Pewnie gdyby nie inkarnacja Boga, to jakże uboga byłaby sztuka, tak silnie eksplorująca temat "Tego Który Jest" w różnych dziedzinach plastyki. Ewangelista Jan napisze w Prologu o Logosie: "I oglądaliśmy Jego chwałę, chwałę jaką Jednorodzony otrzymuje od Ojca, pełen łaski i prawdy". Na szczęście wielu ludzi wierzących dostąpiło łaski autentycznego spotkania Chrystusa w darze spojrzenia, zobaczenia i uchwycenia- aktu kontemplacji. Błogosławione oczy które pragną kontemplować tajemnicę Boga. Taką łaskę miała św. Faustyna, kiedy ujrzała Jezusa. Usłyszała zachętę, aby namalować obraz, aby ludzie mogli dostrzec oblicze Boga-Człowieka pełnego miłosierdzia. Mam w swoim pokoju piękną ikonę przedstawiającą twarz Chrystusa (mandylion), jest to kopia obrazu Uszakowa. Zawsze kiedy jest mi ciężko, czuję bezradność i opadam z sił, spoglądam w oczy Pana. Jest mi wtedy jakoś lepiej. Pewnie coraz częściej uświadamiam sobie że wiara potrzebuje wizualizacji, przedstawienia- Kogoś bliskiego- Drugiego, Przyjaciela. Sztuka nie tylko przybliża, ale aktualizuje w materii i formie, ślady bliskości Tego który odwiecznie JEST. To doświadczenie czyni człowieka szczęśliwszym, gdyż spojrzenie może uciec w coś całkowicie transcendentnego, wypełnione tęsknotą za możliwością zobaczenia, czego skrótem myślowym jest stwierdzenie często używane przez kaznodziejów: zobaczyć Boga twarzą w twarz. Jak w tej pięknej pieśni lednickiej:
Ukarz mi Panie Swą twarz.  Daj mi usłyszeć Twój głos.
Bo słodki jest Twój głos. I twarz pełna wdzięku.  Ukaż mi Panie Swą twarz.