czwartek, 25 września 2014


Dziś, w chwili próby, na nowo odkryłem Jezusa, a może po prostu odkryłem Go naprawdę po raz pierwszy. Jego oczy — oczy Prawdy — utkwione są w moim sercu. Gdziekolwiek padnie Jego spojrzenie, tam rozlewa się pokój, albowiem światłość Jego oblicza, która jest Prawdą, wszędzie tam gdzie dociera, wydobywa na powierzchnię prawdę. Jego oczy patrzą na nas zawsze i wszędzie. Doświadczamy łask z nieba jedynie wówczas, gdy Jego spojrzenie spocznie na naszym sercu. Łaska Chrystusowego spojrzenia na mym sercu przemieniła ten dzień niczym cud. Wydaje mi się, że odkryłem wolność, jakiej nie zaznałem nigdy dotąd, a wraz z nią wspomnienie, które jednak nie hamuje działania. Poczułem, że spoczął na mnie Duch Boży, a po kolacji, spacerując samotnie wzdłuż drogi za sadem pod kobaltowym niebem (na którym widać już było księżyc), pomyślałem, że gdybym tylko trochę odwrócił głowę, zobaczyłbym niezliczone zastępy aniołów w srebrnych zbrojach podążających za mną poprzez firmament, by w końcu uporządkować świat. Nie musiałem tłumić tego wrażenia, ponieważ nie rozbudziło we mnie emocji, lecz wyniosło na ocean pokoju. Cały świat i niebo wypełniała cudowna muzyka, którą w ostatnich dniach słyszę często. Siedząc samotnie na strychu altany i patrząc na strumień pobłyskujący między nagimi wierzbami wśród odległych wzgórz, myślę, że nigdy nie byłem tak blisko Edenu Adama, mego ojca. Nasz Eden to serce Chrystusa.

Thomas Merton