środa, 17 września 2014






Łk 2,41-52


Rodzice Jezusa chodzili co roku do Jerozolimy na Święto Paschy. Gdy miał On lat dwanaście, udali się tam zwyczajem świątecznym. Kiedy wracali po skończonych uroczystościach, został Jezus w Jerozolimie, a tego nie zauważyli Jego rodzice. Przypuszczając, że jest w towarzystwie pątników, uszli dzień drogi i szukali Go wśród krewnych i znajomych. Gdy Go nie znaleźli, wrócili do Jerozolimy szukając Go. Dopiero po trzech dniach odnaleźli Go w świątyni, gdzie siedział między nauczycielami, przysłuchiwał się im i zadawał pytania. Wszyscy zaś, którzy Go słuchali, byli zdumieni bystrością Jego umysłu i odpowiedziami.
Na ten widok zdziwili się bardzo, a Jego Matka rzekła do Niego: „Synu, czemuś nam to uczynił? Oto ojciec Twój i ja z bólem serca szukaliśmy Ciebie”. Lecz On im odpowiedział: „Czemuście Mnie szukali? Czy nie wiedzieliście, że powinienem być w tym, co należy do mego Ojca?”Oni jednak nie zrozumieli tego, co im powiedział. Potem poszedł z nimi i wrócili do Nazaretu; i był im poddany. A Matka Jego chowała wiernie wszystkie te wspomnienia w swym sercu. Jezus zaś czynił postępy w mądrości, w latach i w łasce u Boga i u ludzi.


Każdy z nas ma takie swoje intymne miejsce do którego lubi wędrować i spotykać się ze sobą… gdzie czuje się bezpiecznie, szuka spokoju, gdzie nawiązuje bezpośredni dialog z Bogiem. Takim szczególnym miejscem dla Jezusa była Jerozolima, nie tylko przez to że stanowiła dla praktykujących Żydów serce świata, szczególnie uprzywilejowaną przestrzeń w której Najwyższy komunikuje się ze swoim ludem. Centrum tego miasta stanowiła Świątynia Salomona, to tam co roku na Paschę każda rodzina udawała się aby nawiedzić święte miejsce i złożyć ofiarę. Pascha była świętem nomadów, wędrowców, którzy wraz z nadejściem wiosny opuszczali swoje domy aby podjąć pielgrzymkę. Treścią świąt było wspomnienie wyjścia z niewoli egipskiej. Na plan pierwszy wysunęło się przeżywanie wyjścia jako przymierza. Jednocześnie to wydarzenie było świętem rodzinnym, zakorzenionym bardzo mocno w kulturze żydowskiej. Wierna religijnym zwyczajom udaje się w pielgrzymkę Święta Rodzina. Dotarcie do Świątyni było wydarzeniem sakralnym, wręcz mistycznym..to urzeczywistniony na ziemi „Dom Boga”, tam uobecniała się Chwała Najwyższego. Jedność miejsca i rytu wskazywała na jedność narodu, cementowała wspólnotę wiary. Dlatego Chrystus czuje się tam tak dobrze, to miejsce w którym rozpoczyna się Jego dorastanie do misji, szczególna zażyłość z Ojcem, wchodzenie w dorosłość dokonuje się w tym szczególnym miejscu i czasie. On sam przekroczy to miejsce, w Nim wypełni się Stary Testament, bowiem jak powie później św. Paweł „Chrystus zostanie złożony jako nasza Pascha” (1Kor 5,7). Często pomijamy pewien istotny szczegół z tego fragmentu Ewangelii: „Dopiero po trzech dniach odnaleźli Go w świątyni…” Liczba trzy nie jest tu przypadkowa, zwróćmy uwagę jak wielką ma symbolikę, obecną nie tylko w teologii żydowskiej czy chrześcijańskiej, ale również wywierającą ogromny wpływ na całą kulturę. Trójka rości sobie prawo od świętości i znaczenia. Największą z prawd objawionych jest przecież ta, najbardziej oczywista, która mówi, że Bóg w swej istocie jest trójjednością, a zatem liczba trzy należy z konieczności do absolutnego bytu. Nie chodzi tu tylko o jakąś próżną spekulację nad samą liczbą, chodzi o odkrycie głębszego sensu. W judaizmie trójka określała trzykroć świętego Boga (Iz 6,3) . Trzech Aniołów w teofanii danej Abrahamowi wskazuje na jednego Boga (Rdz 18,2). Trzy razy musiał Izraelita zjawiać się przed obliczem Boga (Wj 23,17). Trzech młodzieńców w piecu ognistym w chwili próby tańczyło w płomieniach ognia, dając świadectwo że są ludźmi wybranymi i posłanymi przez Boga. Trzech synów Noego, trzy rodzaje zwierząt które były składane w ofierze (Rdz 15,9). Jednak dopiero objawienie Boga w trzech osobach przypieczętowało świętość tej liczby trzy. A więc Boga-Trójcę należy opisać jako „trzy osoby w jednej istocie”. „W Bogu wiecznie istnieje prawdziwa jedność połączona z rzeczywistym osobowym zróżnicowaniem… Chociaż jednak te trzy osoby nigdy nie działają osobno, istnieje w Bogu prawdziwa różnorodność, jak i szczególna jedność” -pisał bp.Kallistos Ware. Trójka pisał św. Grzegorz- „od dawien dawna odgrywała ważną rolę w misteriach. Gdy bowiem lud wyszedł z Egiptu, wówczas trzeciego dnia złożył ofiarę i trzeciego dnia został też oczyszczony, a Pan nasz zmartwychwstał trzeciego dnia.”  


Ewangelia jest przygodą i na dobrą sprawę wielką wędrówką człowieka z głową przepełnioną pytaniami i marzeniami o wielkich sprawach. Po pielgrzymce dwunastoletniego Jezusa pozostanie zamiłowanie do bycia w drodze. Będzie przemierzał drogi Palestyny ścierając sandały o kamienie. Od swoich uczniów będzie się domagał aby porzucili swoje dotychczasowe życie i udali się w drogę z Ewangelią na ustach i sercu. „Jezusa starano się zatrzymać w czasie drogi, przygważdzając Go do krzyża i pieczętując grób. I znów odnaleziono Go wędrującego drogą do Emaus, w towarzystwie dwóch uczniów pogrążonych w rozpaczy. Nie można zatrzymać Chrystusa”. Ważne jest dla nas, by nie starać się „zatrzymać” Chrystusa. Aby nie stał się anektowanym przez nas, tylko dla mnie…To częsta pokusa chrześcijan- przywłaszczyć Boga. Za Jezusem trzeba udać się w drogę, nie pozostać w bezruchu, duchowej stagnacji. Mamy udać się po Jego zostawionych na szlaku krokach, w odbite stopy włożyć nasze, zobaczyć cel pielgrzymi, przez Jego oczy. On nieustannie z nami wędruje, spotykamy Go w sytuacjach banalnych, czasami śmiesznych pozornie mało świętych, a czasami przez łzy… w drodzę muszą być łzy, bo po nich zroszona gleba wyda kwiaty cieszące oczy. „Jeżeli w naszym kościele, wspólnocie, w getcie katolickim jest zbyt wiele zamkniętych drzwi i okien, On odchodzi. Potrzebuje świeżego powietrza. I Kocha wędrować".