niedziela, 19 października 2014


W sercu Kościoła jest Krzyż. Synostwo Boże, Słowo Boże oraz Sakramenty uzdalniają nas do wytrwania w Krzyżu.

Dla Jezusa stanie się w pełni człowiekiem oznaczało ogołocenie się. Świat, gdy chce być w pełni ludzki, musi nie ogołocić się, lecz napełnić. Chodzi o wypełnienie, o rozwinięcie osobowości, o wzrost duchowy, zupełnie przeciwnie niż dla Jezusa. Dla Niego pełne uczłowieczenie oznaczało ogołocenie się, uniżenie.

Skoro więc otrzymaliśmy Jezusowego Ducha przybrania za synów, to abyśmy się stali autentycznie ludzcy, mamy się chlubić w krzyżu Pana naszego Jezusa Chrystusa. Nie w jakimś krzyżu, w cierpieniu zadawanym sobie przez samych siebie lub wynikłym z deprawacji społecznych, lecz we wzgardzie i bólu, w walce i wysiłku - w zjednoczeniu z Jezusem - gdy brniemy przez cały nasz codzienny kołowrót lub pogrążamy się w rutynie.

Wyrzeczenie się siebie i codzienne umieranie w sobie nie płynie z wyboru, lecz jest obowiązkiem każdego i wszystkich, by odnaleźć życie. Stąd raczej zgoda na ciężką pracę niż leniwy styl życia; pozwolenie, by nas wykorzystywali; radosne pójście drugiej mili; zdecydowane nastawienie drugiego policzka, ilekroć zdarza się sposobność i dotyka nas niesprawiedliwość lub afront.

Przeciwwagą dla wszelkich aberacji, które mogą stać się doświadczeniem naszych grup modlitewnych - czy to ze strony szukania niezwykłych mocy, czy ze złej interpretacji Słowa Bożego - jest przykazanie Jezusa "by wziąć swój krzyż na każdy dzień i iść z Nim".

Z całą mocą, z jaką chcielibyśmy dzielić się Królestwem na zewnątrz, musimy również przeżywać moc rozszerzania Królestwa Bożego wewnątrz nas samych — nie tylko na zewnątrz jako wielcy głosiciele słowa, sprawcy cudów, uzdrowiciele czy prorocy, lecz również w nas samych.

Jezus dał nam jako dar Ducha usynowienia, lecz wciąż powtarzamy w Trzeciej Modlitwie Eucharystycznej: "Ojcze, niech On uczyni nas wiecznym darem da Ciebie".

ks. Fio Mascerenhas