wtorek, 16 grudnia 2014

światło...


Adwent to wydarzenie w którym dotykamy również niematerialnych elementów rzeczywistości- myślę w tym miejscu o świetle. Nie chodzi o elektryczne- sztuczne światło, ale to które zostaje odebrane od świecy, lampki oliwnej. W tym czasie tęsknoty częściej zapalamy świece, nie tylko aby uchwycić inną rzeczywistość, wraz z rozbłyśnięciem płomienia; chodzi o poczucie ciepła, bliskości, pokoju wewnętrznego. Światło świecy jest łagodne, przyciągające, delikatnie modelujące cały wieloraki świat przedmiotów wśród których żyjemy. Dom napełniony światłem świecy nabiera duszy, chce się w nim przebywać, zadumać, oddać kontemplacji. Światło sztuczne dokonuje całkowitej inwazji na pomieszczenie, a to które zapalmy punktowo rozświetla kontury świata wydobywając obraz rzeczywistości na który wcześniej nie zwróciliśmy uwagi. Według starej tradycji żydowskiej pierwszy ogień, a tym samym wydobył światłość praojciec Adam za pomocą dwóch kamieni żarzących, które ponoć wskazał mu Bóg. W Księdze Rodzaju czytamy że „na początku” stworzył Bóg niebo i ziemię, a nad wodami panowała ciemność. Ale nie chciał pozostawić świata w takiej ciemności, wtedy rzekł: „Niechaj się stanie światłość ! I stała się światłość. Bóg widząc że światłość była dobra, oddzielił ją od ciemności. I nazwał Bóg światłość dniem, a ciemność nocą” (Rdz 1,3-5). Pewnie można na temat światła podejmować mnóstwo naukowych- fizykalnych dyskusji, to nie ulega wątpliwości że światło pozostaje tajemnicą Stwórcy, a jednocześnie stanie się charakterystycznym elementem opisującym Jego istotę. „Nowiną którą usłyszeliśmy od Niego i którą wam głosimy, jest taka: Bóg jest światłością, a nie ma w Nim żadnej ciemności. Jeżeli mówimy że mamy z Nim współuczestnictwo, a chodzimy w ciemności, kłamiemy i nie postępujemy zgodnie z prawdą. Jeżeli zaś chodzimy w światłości, tak jak On sam trwa w światłości, wtedy mamy jedni z drugimi współuczestnictwo…” (1J 1, 5-7). Światło jawi się jako najbardziej niematerialne zjawisko z całego stworzenia, a jednocześnie stanowi tak wymowny symbol duchowości Boga. On jest „światłem okryty jak płaszczem” (Ps 104,2); „On zamieszkuje światłość niedostępną” (1 Tm 6,16). Dlatego starożytni chrześcijanie syryjscy umieszczali greckie słowa światło i życie, nadając im postać krzyża, umieszczali ten znak nad drzwiami swych domów jako imię Boże, które miało wypełniać dom łaską błogosławieństwa. Dzięki posłaniu wiecznego Słowa na ziemię, sam Bóg- Człowiek, Światłość ze Światłości, stał się „światłością prawdziwą, która oświeca każdego człowieka, gdy na świat przychodzi” (J 1,9). W Starym Testamencie było ono ukryte pod imieniem „Mądrości”, która była „odblaskiem wiecznej światłości” (Mdr 7,26). Prorocy rozpoczynając historio-zbawczy adwent, przepowiadają „światłość wielką” (Iz 9,1 ) za którą tęskni ludzkość przebywająca „w mroku i cieniu śmierci” (Łk 1,76). Gdy przyszedł na ziemię, starzec Symeon pozdrawia Go jako „światło na oświecenie pogan” (Łk 2,32), a Chrystus potwierdza te słowa: „Ja jestem światłością świata. Kto idzie za Mną nie będzie chodził w ciemności, lecz będzie miał światło życia” (J 8,12). To światło jest obecne w każdym wierzącym wraz z aktem przyjęcia chrztu. Dlatego pierwszych chrześcijan nazywano oświeconymi, lub niosącymi światłość. „Niegdyś byliście ciemnością, lecz teraz jesteście światłością w Panu: postępujcie jak dzieci światłości ! (Ef 5,8). „Światło jest elementem, w którym toczy się życie chrześcijanina i się wypełnia”. Światło adwentowego wieńca który zapalmy odmierzając czas nadejścia Dziecięcia Jezus. Światło świecy roratniej symbolizujące Maryję niosącą w swoim łonie Światłość Światłości- Emmanuela. W końcu świece które zapalmy w naszych domach są niczym innym jak przypomnieniem tej wielkiej katechezy w której Bóg zaprasza nas do uczestniczenia w światłości, i bycia światłem dla innych. Światło świecy powstaje wtedy, gdy spala się wosk lub parafina. Jest to obraz naszej miłości, która się wyniszcza użyczając innym ciepła i światła. To piękne człowieczeństwo rozświetlone miłością Boga. „Świeca zbudowana jest z dwóch elementów: z płomienia, symbolizującego to, co duchowe, wznoszącego się do góry, do nieba. O mnichach żyjących na pustyni opowiadano, że ich palce podczas modlitwy stawały się płomieniami. Tak też płonąca świeca jest obrazem naszej modlitwy. Drugim elementem świecy jest wosk, który się zużywa. Dla pierwotnego Kościoła świeca była symbolem Chrystusa, który jest jednocześnie Bogiem i Człowiekiem. Wosk jest symbolem Jego ludzkiej natury, którą przyjął z miłości do nas. Płomień to symbol Jego boskości”. Świecie zapalone w adwencie i w czasie Bożego Narodzenia odsyłają naszą pamięć ku tajemnicy Wcielenia. To światło musi zapłonąć w nas, rozpromienić nasze smutne twarze, rozgrzać zimne serca, uczynić ciepłymi dłonie w geście ofiarującej miłości. „Wpatrujemy się w jasność Pańską niby w zwierciadle”. Ta światłość rozbłyśnie w noc Jego narodzenia, strumień światła niczym kolumna ognia wtargnie, rozproszy mroki nocy, rozświetli grotę, rozpali nasze serca i dokona iluminacji Małego Dzieciątka- Słońca które wzejdzie dla nas.