niedziela, 4 stycznia 2015

J 1,43-51
Jezus postanowił udać się do Galilei. I spotkał Filipa. Jezus powiedział do niego: „Pójdź za Mną”. Filip zaś pochodził z Betsaidy, z miasta Andrzeja i Piotra. Filip spotkał Natanaela i powiedział do niego: „Znaleźliśmy Tego, o którym pisał Mojżesz w Prawie i Prorocy, Jezusa, syna Józefa, z Nazaretu”. Rzekł do niego Natanael: „Czyż może być co dobrego z Nazaretu?” Odpowiedział mu Filip: „Chodź i zobacz”. Jezus ujrzał, jak Natanael zbliżał się do Niego, i powiedział o nim: „Patrz, to prawdziwy Izraelita, w którym nie ma podstępu”. Powiedział do Niego Natanael: „Skąd mnie znasz?” Odrzekł mu Jezus: „Widziałem cię, zanim cię zawołał Filip, gdy byłeś pod drzewem figowym”. Odpowiedział Mu Natanael: „Rabbi, Ty jesteś Synem Bożym, Ty jesteś królem Izraela!” Odparł mu Jezus: „Czy dlatego wierzysz, że powiedziałem ci: Widziałem cię pod drzewem figowym? Zobaczysz jeszcze więcej niż to”. Potem powiedział do niego: „Zaprawdę, zaprawdę powiadam wam: Ujrzycie niebiosa otwarte i aniołów Bożych wstępujących i zstępujących na Syna Człowieczego”.
Wielu ludzi zabieganych w niełatwej duchowo codzienności życia, w swoim wewnętrznym poszukiwaniu i jakimś pełnym nadziei oczekiwaniu na spotkanie z Tajemnicą stawia mnóstwo ważnych pytań. „Dlaczego Bóg czyni wiarę tak trudną ?” pyta człowiek wydany na pastwę przeszywających serce wątpliwości. Każdy chciałby doświadczyć tej namacalności bycia z Nim, bezpośredniości Jego obecności. „Chodź i zobacz”- dwa bardzo ważne akty człowieka wiary. Wyjście w drogę… często poruszanie się ku niewiadomej, gdzie próbując odnaleźć Pana w drodze, człowiek odnajdując tylko jedną odpowiedź, za chwilę znajduje jeszcze inne wewnętrzne utrapienia zrodzone z piętrzących się pytań bez odpowiedzi, które to zaczynają inaugurować jakiś duchowy ferment. Druga czynność niezmiernie ważna to zobaczenie- uchwycenie w wydarzeniach swojego życia bliskości Boga, na którym chciałoby się zatrzymać każde ludzkie oko. Czasami wiele z tych pobożnych poszukiwań i dowodzeń prowadzi nas do pustki, jakiejś „ciemności”, która stając się bezradnością człowieczą otwiera na to, co w wierze  jest fascynujące, niewytłumaczalne, niezgłębione. Ksiądz Twardowski z właściwą sobie wrażliwością oddał istotę sprawy: „Wie­rzyć - to znaczy na­wet nie py­tać, jak długo jeszcze ma­my iść po ciemku”.  Goethe powie jeszcze inaczej: „Wiara jest miłością do te­go, co niewi­doczne; uf­nością w  to, co niemożli­we i nieprawdopodobne”Spotkanie z Bogiem może okazać się raptowne, nieprzewidziane, wymykające się najbardziej sielankowej fabule. Bóg wkracza w życie człowieka zaskakująco, wypatrując człowieka, odsłania stopniowo swoje zamierzenia i plany. Każdy ma swoje drzewo figowe pod którym może być zauważonym, zaproszonym do dialogu… Życie duchowe jest wydarzeniem które dokonuje się we wnętrzu ducha. Oglądane z zewnątrz nieuchronnie wystawione jest na nieporozumienia, na częste mylenie z jakimś tylko doznaniem, sferą przygodnych emocji czy jakiejś religijnej egzaltacji. „Osoba Chrystusa jest tym miejscem, gdzie raz na zawsze zbiegły się ze sobą doświadczenie człowieka przez Boga i doświadczenie Boga przez człowieka. Ta właśnie chrystyczna rzeczywistość wyprzedza wszelkie doświadczenie religijne, aktualizuje je w Chrystusie- „wy jesteście we Mnie, a Ja w was”- i uwewnętrznia je, wprowadzając bliskość z Bogiem. Natanael (hebr. Imię „Bóg dał”) który poszukiwał prawdy, wszedł w to doświadczenie bliskości, przyjął ową tajemniczą obecność Przyjaciela, przebił się przez strumień nurtujących pytań, stając w obecności Tego, który swoją osobą wszystko wyjaśnił, zainspirował i otworzył oczy na całkiem nowe horyzonty. Jak powiedział jeden z mądrych ludzi, głęboko przeniknięty duchem: „Jestem tym, którego miłuję, i ten, którego miłuję, stał się mną”. To nic innego jak żywe przylgnięcie do Boga, wyrażone w świadectwie św. Pawła: „Już nie ja, lecz żyje we mnie Chrystus”. Bóg jest naprawdę zdumiewający i bliski o tyle, o ile pozwolimy Mu na wejście do naszego życia. Zobaczyć… przekonać się… pozwolić aby miłość zawładnęła sercem i ostatecznie pójść za Nim. Aby być w pełni chrześcijaninem- człowiekiem wiary, trzeba jak pisał ks. Aleksander Mień, stać się prześladowanym tułaczem na wzór Pana. „Nauczycielu, pójdę za Tobą, dokądkolwiek się udasz”- fascynacja zrodzona w przypływie chwili, zostaje jednocześnie oczyszczona i przefiltrowana przez ogień cierpienia i rezygnacji z siebie. Pójście za Jezusem wymaga podjęcia wyzwania, czasami odczucia pogardy ze strony innych ludzi. To nie jest balansowanie pomiędzy naiwnością i niewiarą świata, a jednoczesną czytelnością postaw, ale radykalizm za który można utracić wszystko, nawet własne życie.