sobota, 10 stycznia 2015

zanurzenie w wieczności...


Mk 1,6b-11


Jan Chrzciciel tak głosił: „Idzie za mną mocniejszy ode mnie, a ja nie jestem godzien, aby się schylić i rozwiązać rzemyk u Jego sandałów. Ja chrzciłem was wodą, On zaś chrzcić was będzie Duchem Świętym”. W owym czasie przyszedł Jezus z Nazaretu w Galilei i przyjął od Jana chrzest w Jordanie. W chwili, gdy wychodził z wody, ujrzał rozwierające się niebo i Ducha jak gołębicę zstępującego na siebie. A z nieba odezwał się głos: „Tyś jest mój Syn umiłowany, w Tobie mam upodobanie”.

 

"Daj mi Panie Boże żyć jeszcze troszeczkę, ponieważ jeszcze nie jestem do końca ochrzczony, woda chrzcielna jeszcze nie dotarła wszędzie, gdzie dotrzeć powinna. Jeszcze we mnie jest tak dużo starego poganina". „Jestem chrześcijaninem z metryki”, bardzo często można usłyszeć taki tekst od wielu ludzi. „Rodzice wbrew mojej woli przynieśli mnie do chrztu, nie prosiłem oto”. To są często smutne słowa, tak jakby wypowiadający je rozgoryczeni ludzie, osłabieni często faktem bycia wierzącym  do końca nie wiedzieli o co, tak naprawdę chodzi…, co się takiego wyjątkowego w ich życiu dokonało, nawet jeśli to w jakiś sposób odbyło się bez ich zgody. Często brakuje świadomości samym rodzicom którzy przynoszą swoje dzieci aby mogły stać się uczestnikami tych rzeczywistości które są przywilejem a nie koniecznością, zapożyczoną z tradycji. W ważnych decyzjach życiowych a szczególnie takich jak sakrament chrztu, nie można wyłączyć świadomości. W czasie obrzędu prezbiter stawia fundamentalne pytanie: „O co prosicie Kościół Boży dla swoich dzieci ? Rodzice odpowiadają „O chrzest”. Po tej deklaracji następują słowa upomnienia, które mają wskazać na wymiar odpowiedzialności jaki na nich spoczywa, na wagę danego zobowiązania. To nie jest tylko zwykła formuła, to świadectwo ich życia, środowisko w którym ma dojrzewać człowiek do wiary w taki sposób, aby nigdy Kościół  nie stał się dla niego reliktem, a wiara przeżytkiem. Dlatego takie mocne słowa: „Drodzy rodzice, prosząc o chrzest dla swoich dzieci, przyjmujecie na siebie obowiązek wychowania ich w wierze, aby zachowując Boże przykazania, miłowali Boga i bliźniego, jak nas nauczył Jezus Chrystus. Czy jesteście świadomi tego obowiązku ? Rodzice odpowiadają: „Jesteśmy tego świadomi”. Świadomość… świadomość i jeszcze raz świadomość. Chrzest to nie tylko piękna tradycja osadzona w kulturze religijnej narodu, nasza okazja do świętowania. To nie tylko kolejne wydarzenie rodzinne dzięki któremu towarzystwo może się spotkać przy stole i wypić wódkę. To pełne świadomości wprowadzenie dziecka lub dorosłego katechumena w inny wymiar życia. To misterium miłości Boga do człowieka. To start z pakietem w którym człowiek otrzymuje życie Boże, i gwarancję tego że Ktoś o nim pamięta i kocha go za darmo i wiecznie. Chrzest- to sakrament mojego narodzenia do wiary. Warto podjąć uważną refleksję nad momentem swoich narodzin, te fizyczne trudno pamiętać...swoich kochanych rodziców trzeba pytać. Pomyśleć o moim zaistnieniu jako człowieka wierzącego, o początku przygody jaką jest łaska wiary. Najcudowniejszy moment w życiu człowieka kiedy się jest w łonie swojej mamy, pływa się w wodach płodowych, czerpie się pokarm i ciepło. To naturalne środowisko staje się przestrzenią rozwoju i wzrostu. Tak podobnie jest z innym łonem w które zostajemy włączeni to Kościół-Matka. W jej wodach zostaje nam udzielone życie, to narodziny w Bogu który czyni mnie przybranym swoim dzieckiem, co za godność… jakie wybranie! Jesteśmy w tym matczynym łonie zanurzeni aby narodzić się,  jako nowe stworzenie. Jesteśmy jak ryby w wodzie. Chrzest staje się „kąpielą wieczności”, odrodzeniem, całkowitym odnowienie tworzywa ludzkiego bytu na obraz Boga. Jest to uzdrowienie naszej natury po grzechu Adama, uzdrowienie i obmycie w miłości Jezusa. Jak powie jeden z teologów wschodnich: „Sakrament chrztu wyraża symbolicznie całą krzywą zbawienia: potrójne zanurzenie obrazuje triduum i zstąpienie do piekieł; wynurzenie jest powrotem do Dnia, który nie zna końca. Wartość wody chrzcielnej płynie z oczyszczającej krwi Chrystusa, a u progu nowego życia znajduje się Krzyż. Odrodzenie następuję z wody i Ducha Świętego”. Ojcowie Kościoła powiedzą że, Kościół wznosi się na wodach… początkiem świata jest woda, a początkiem Ewangelii Jordan. Jordan uważano za świętą rzekę i granicę Ziemi Świętej, oddzielającą ją od gór Moabu i pustyni jordańskiej. To obmycie było dla Żydów znakiem przyjęcia wiary, święte obmycia rytualne były często praktyką, dlatego Jan Chrzciciel obmywał wodą za znak nawrócenia. Wielu pogan którzy w Starym Testamencie doświadczając nawrócenia przychodziło najpierw aby przystąpić do obmycia w Jordanie lub znanej z kart Ewangelii sadzawce Siloam, nad którą to Jezus uzdrowił niewidomego do urodzenia. Podobnie w chrześcijaństwie ale już w innym sensie teologicznym, każdy katechumen zanurzony, czy polany wodą staje się chrześcijaninem, to znaczy należącym do Chrystusa. Od tego momentu swoim życiem ma wyrażać postawę gotowości do walki ze złem świata, wyrzekać się jednocześnie mocy nieprzyjaciela jakim jest demon. Biała suknia w którą się przyobleka ma od tej pory symbolizować powrót do stanu edenicznego, niewinności i łaski. Namaszczenie ma być wyrazem wybrania, obecnej w nim mocy kapłańskiej i prorockiej Chrystusa. Po tym fakcie możemy tylko jedno słowo wypowiedzieć z głębiny naszego serca: WIERZĘ- ponieważ z Chrystusem zostałem zanurzony w wodach Jordanu, z Nim kroczę przez życie... wraz z Nim zostałem przybity do Krzyża, i wraz z Nim wejdę do Raju w misterium Zmartwychwstania.