środa, 11 lutego 2015


Mk 7,14-23

Jezus przywołał znowu tłum do siebie i rzekł do niego: „Słuchajcie Mnie wszyscy i zrozumiejcie. Nic nie wchodzi z zewnątrz w człowieka, co mogłoby uczynić go nieczystym; lecz co wychodzi z człowieka, to czyni człowieka nieczystym. Kto ma uszy do słuchania, niechaj słucha”. Gdy się oddalił od tłumu i wszedł do domu, uczniowie pytali Go o to przysłowie. Odpowiedział im: „I wy tak niepojętni jesteście? Nie rozumiecie, że nic z tego, co z zewnątrz wchodzi w człowieka, nie może uczynić go nieczystym; bo nie wchodzi do jego serca, lecz do żołądka i na zewnątrz się wydala”. Tak uznał wszystkie potrawy za czyste. I mówił dalej: „Co wychodzi z człowieka, to czyni go nieczystym. Z wnętrza bowiem, z serca ludzkiego pochodzą złe myśli, nierząd, kradzieże, zabójstwa, cudzołóstwa, chciwość, przewrotność, podstęp, wyuzdanie, zazdrość, obelgi, pycha, głupota. Całe to zło z wnętrza pochodzi i czyni człowieka nieczystym”.

Chrystus doskonale potrafić sondować człowieka, a szczególnie wyraźnie widzi obszary ludzkiego wnętrza. Bóg swoim przenikliwym spojrzeniem dostrzega to wszystko, co chcielibyśmy zakamuflować przed innymi, czego się wstydzimy…, a co może zdyskwalifikować nasz przyzwoity wizerunek. Dostojewski wielki znawca i wędrowiec po obszarach ciemnych stron człowieczej duszy, napisał jakże stawiające nas w pionie słowa: „Gdyby nasze myśli wydawały zapach – szczególnie myśli o bliźnich – wokół niejednej osoby unosiłby się obrzydliwy smród”. Powraca freudowska ciekawość, prowadząca do podświadomości, źródła irracjonalnych myśli, ukrytych pragnień i niepojętych dla rozumu przestrzeni. W snach, marzeniach, wyobraźni i sztuce bariery te są obalane przez ingerencję tych tłumionych elementów; wydostają się wtedy na powierzchnię i ukazują mroczne, ukryte aspekty ludzkiego życia. Dostrzega te wewnętrzne napięcia św. Paweł, dokonując teologicznej introspekcji. Apostoł odkrywa irracjonalną otchłań, prawo członków, prawo ciała, ukryte wnętrzności, które sprzeciwiają się prawu myślenia, rozumu. Dostrzegamy tu pewne napięcie, w którym wola człowieka, staje się bezsilna. „Nie rozumiem bowiem tego, co czynię, bo nie czynię tego, co chcę, ale to czego nienawidzę” (Rz 7,15). Jezus powie, iż z wnętrza człowieka- serca, siedliska uczuć, wychodzą wszelkie nieprawości. Serce oznacza, w przeciwieństwie do tego, co tylko zewnętrzne, całego człowieka wewnętrznego, wraz pulsującym i dającym o sobie znać sumieniem. Musiał mocno przejąć się tym stwierdzeniem Chrystusa, artysta nieprzeciętny, pełen fantazji i szokującej wypowiedzi malarskiej, Hieronim Bosch (ok. 1460-1560). Artysta w swoich obrazach odsłania wewnętrzny świat człowieka, pełen barwnej fantazji, penetrujących serce lęków, fantasmagoryjnych wizji, prowadzących do ukazania jakiejś nie do końca racjonalnie możliwej do zinterpretowania wielopłaszczyznowości ludzkiej duszy. Nieokiełznana wyobraźnia jest najmocniejszą i najbardziej swoistą stroną sztuki Boscha. Stwarza on świat snu, gorączkowej halucynacji. Ten świat wydobyty na zewnątrz jest przeniknięty ironią, zamyśleniem nad ludzkim losem, jak również tęsknotą za doskonałością przedzierającą się przez zalewające mroki duszy. Artysta w sposób genialny posługuje się symbolicznym widzeniem świata, zanurzonego w średniowiecznej dualistycznej koncepcji rozpięcia ludzkiego życia, między dobrem a złem, pokusą a dochodzeniem do stanu łaski, piekłem a drogą ku niebu. To stanowi wizualną panoramę ludzkiego wnętrza, wraz ze wszystkim odcieniami. Z wnętrza człowieka wychodzą złe rzeczy: głupota…nieczystość itd. Człowiek jest powołany do tego, aby odkrywać w sobie wewnętrzną wolność od tak rozumianych mroków. Zachowanie czujności... Dochodzenie do doskonałości dokonuje się w autorefleksji nas swoim wnętrzem, szukaniem wolności od grzechu, współpracą z łaską. To nic innego jak wewnętrzna walka. „Trwajcie w wolności”- wzywa każdego z nas św. Paweł, ten sam który zdemistyfikował złe pragnienia. Wolność przynosi dar i możliwość czynienia dobra. „Wszystko w świecie dostarcza motywów i okazji, jednak źródłem aktu jest serce człowieka, jego najgłębsze „ja”.