niedziela, 8 marca 2015






J 2,13-25


Zbliżała się pora Paschy żydowskiej i Jezus udał się do Jerozolimy. W świątyni napotkał tych, którzy sprzedawali woły, baranki i gołębie oraz siedzących za stołami bankierów. Wówczas sporządziwszy sobie bicz ze sznurków, powyrzucał wszystkich ze świątyni, także baranki i woły, porozrzucał monety bankierów, a stoły powywracał. Do tych zaś, którzy sprzedawali gołębie, rzekł: „Weźcie to stąd, a nie róbcie z domu Ojca mego targowiska”. Uczniowie Jego przypomnieli sobie, że napisano: „Gorliwość o dom Twój pożera Mnie”.  


Jak ten czas zwariowanie biegnie, jeszcze niedawno rozpoczęliśmy Wielki Post, a tu już wchodzimy w trzeci tydzień drogi nawrócenia. Za oknem wszystko się budzi do życia, przyroda zgodnie z odwiecznym cyklem odnowy, zmartwychwstaje; objawiając tym samym prawdę o konieczności naszej metamorfozy duchowej. Tyle się dzieje w tym kierunku; codzienne zmagania, weryfikowanie osobistych postanowień, modlitwa- może bardziej głęboka, refleksyjna, pozbawiona pośpiechu- przeniknięta ciszą. Bóg dokonuje nieustannie inwazji na nasze serca swoją miłością, w najmniej oczekiwanych sytuacjach artykułuje nam prawdę o nas samych; spotkanie z krzyżem, odsłania wszystko o nas samych.  Wydaje się, że tak wiele już zrobiliśmy. Ale pozwólmy jeszcze raz naprężyć się, stanąć w prawdzie i zapytajmy odważnie siebie, czy wszystko w naszym życiu zostało zdemaskowane ? Czy wszystko potrafimy oddać Chrystusowi ? Dzisiaj Słowo Boże będzie musiało nas troszkę przetrącić, wybić z poczucia pewności, iż wszystko jest jak należy. Nad naszymi głowami zaśwista bicz Chrystusa. Ewangelia rysuje przed nami bardzo ekspresyjną scenę, w której Pan za pomocą siły, pokaże swoją irytację oraz wypowie radykalny sprzeciw. Kiedy myślę o tej scenie, pierwsze skojarzenie prowadzi moją wyobraźnię do wizji malarskiej pt, „Wypędzenia przekupniów ze świątyni”, autorstwa kreteńskiego malarza El Greco (Dominikos Theotopulos, 1541- 1614). Sztuka pomaga rozważać wydarzenie opisane tak precyzyjnie w Ewangelii. Wyostrzamy nasz słuch, jak również otwieramy szeroko oczy- aby zobaczyć, przez wyobraźnię. Za nim o obrazie, to jeszcze kilka drobnych detali faktograficznych o samym malarzu. Artysta wywodzący się z tradycji malarskiej określanej jako „maniera bizantina”, zafascynowany przez krótki czas malarstwem Tintoretta, choć pewnie, jak mówią znawcy tematu, najsilniejszy wpływ na jego twórczość wywarły malarstwo ikonowe i dzieła Tycjana. Przybył do Wenecji, ciągle poszukując świeżych inspiracji do urzeczywistnia własnych wizji malarskich. Był niezwykłym człowiekiem; głęboko wierzącym, wychowanie które zdobył odcisnęło się na jego wyobraźni, jak i sposobie przeżywania religijności. „Odczuwał nieustanną potrzebę przedstawiania scen religijnych w nowy, poruszający sposób. Po opuszczeniu Wenecji osiadł  w odległej części Europy, w Toledo w Hiszpanii” (E.H. Gombrich). Dopiero w Hiszpanii stanie się wyjątkowy, kiedy wytworzy wokół siebie aurę ekscentrycznego humanisty, artysty „renesansowego”, otaczającego się niczym Tycjan- muzyką i księgami. „W Hiszpanii z obrazów El Greca znika kubiczna przestrzeń i architektoniczne perspektywy, znikają rodzajowe weneckie motywy i estetyka rzeźb antycznych. Silnie zaznaczona, czasem hipertroficzna, muskulatura postaci, nie ma nic wspólnego z popisem naukowej anatomii. Ruch, śmiałe skróty, ostre kontrasty cienia i światła- wszystko zostaje podporządkowane ekspresji, wyrażającej uniesienie duszy, gwałtowny wzlot w sferę nieziemską”(M. Rzepińska). Z taki sposobem widzenia spotykamy się również, w jednej z najbardziej znanych scen z Ewangelii- jaką jest wypędzenie handlujących na świątynnym dziedzińcu. Udało się artyście uchwycić niezwykle sugestywną w swoim przekazie scenę irytacji Mistrza. Postać Jezusa, centralnie wyeksponowana – ikonicznie wydłużona, górująca nad wszystkimi postaciami. Mimika twarzy i dynamiczne pociągnięcia bicza, utkanego ze sznurów, wyrażają niezwykle wyrazistą i zarazem frapującą ekspresje skondensowanych odczuć Chrystusa; święte oburzenie, z faktu iż zostało skalane święte miejsce. Postać Jezusa przedziela obraz na dwie części, uczniowie umieszczenie zostają po prawej stronie, niejako bierni widzowie widowiska. Zdziwieni postawą Mistrza, bowiem nigdy wcześnie nie reagował z taką gwałtownością. Z lewej grzesznicy, wymalowani z charakterystycznymi i pełnymi niepokoju grymasami twarzy- rejestracja zbiorowej paniki; świszczący nad nimi bicz, przewrócone stoły, ratowane w przypływie paniki kosze i powyginane pozy, oddające moment zaskoczenia i strachu. Na pierwszym planie dostrzegamy handlarkę gołębi, o masywnej posturze ciała, wyglądającą nieprzyzwoicie- nawet wulgarnie.  Ten epizod z Ewangelii jest jakąś przestrogą dla ludzi Kościoła, abyśmy z tego, co święte nie zrobili targowiska, aby żywego kultu Boga nie wymienić na łatwą mamonę, cenniki i taryfikatory dzięki którym będzie się łatwo sprzedawało bilety do nieba. Chodzi tu też o taką osobistą postawę, chrześcijanin to człowiek który nie profanuje tej przestrzeni jaką jest Kościół. Dziś chrześcijaństwo na nowo z wielką pokorą odkrywa intencję Jezusa, ten bicz ewangeliczny dotyka również naszych pleców i świadomości, że powinno być inaczej. Święty Augustyn świetnie komentuje ten fragment Ewangelii: „Kim są ci, co sprzedają woły ? Szukajmy w figurze tajemnicy wydarzenia. To, są ci, którzy swego szukają w Kościele, a nie tego, co jest Jezusa. Za towar przeznaczony do sprzedaży uważają wszystko ci ludzie, którzy nie chcą być odkupieni: nie chcą być nabyci, a tylko sprzedawać”. Szukać w Kościele tego, co jest Jezusa- te słowa oczyszczają, przywracają do pionu, stanowią o potrzebie transparentności ludzi wiary.