czwartek, 9 kwietnia 2015

J 21,1-14
Jezus znowu ukazał się nad Morzem Tyberiadzkim. A ukazał się w ten sposób: Byli razem Szymon Piotr, Tomasz, zwany Didymos, Natanael z Kany Galilejskiej, synowie Zebedeusza oraz dwaj inni z Jego uczniów. Szymon Piotr powiedział do nich: „Idę łowić ryby”. Odpowiedzieli mu: „Idziemy i my z tobą”. Wyszli więc i wsiedli do łodzi, ale tej nocy nic nie złowili. A gdy ranek zaświtał, Jezus stanął na brzegu. Jednakże uczniowie nie wiedzieli, że to był Jezus. A Jezus rzekł do nich: „Dzieci, czy nie macie nic do jedzenia?” Odpowiedzieli Mu: „Nie”. On rzekł do nich: „Zarzućcie sieć po prawej stronie łodzi, a znajdziecie”. Zarzucili więc i z powodu mnóstwa ryb nie mogli jej wyciągnąć. Powiedział więc do Piotra ów uczeń, którego Jezus miłował: „To jest Pan!” Szymon Piotr usłyszawszy, że to jest Pan, przywdział na siebie wierzchnią szatę, był bowiem prawie nagi, i rzucił się w morze. Reszta uczniów dobiła łodzią, ciągnąc za sobą sieć z rybami. Od brzegu bowiem nie było daleko, tylko około dwustu łokci. A kiedy zeszli na ląd, ujrzeli żarzące się na ziemi węgle, a na nich ułożoną rybę oraz chleb. Rzekł do nich Jezus: „Przynieście jeszcze ryb, któreście teraz ułowili”. Poszedł Szymon Piotr i wyciągnął na brzeg sieć pełną wielkich ryb w liczbie stu pięćdziesięciu trzech. A pomimo tak wielkiej ilości sieć się nie rozerwała. Rzekł do nich Jezus: „Chodźcie, posilcie się!” Żaden z uczniów nie odważył się zadać Mu pytania: „Kto Ty jesteś?”, bo wiedzieli, że to jest Pan. A Jezus przyszedł, wziął chleb i podał im, podobnie i rybę. To już trzeci raz, jak Jezus ukazał się uczniom od chwili, gdy zmartwychwstał.
Święto Nowej Paschy jest dla chrześcijaństwa najważniejszym wydarzeniem- eksplozją szczęścia- „prazdnik prazdnikow”- jak mówią wyznawcy Chrystusa we wschodniej tradycji liturgicznej. To święto odzyskanej wolności, zwycięstwa życia nad śmiercią, przebaczenia nad nienawiścią, miłości nad rozpaczą czy rezygnacją. Dlatego zmartwychwstały Pan pragnie dzielić z uczniami radość swojej Paschy. Tak wiele okazji, aby zgromadzić przy wspólnym stole, aby być przy posiłku z tymi, którzy przechowają najcudowniejsze momenty w pamięci dla innych. Dlatego opisy chrystofanii paschalnych zawierają wielokrotnie moment wspólnego posiłku- przeżywania bliskości, celebracji radości. Dla uczniów te wszystkie momenty przeniknięte bliskością Chrystusa, zostaną utrwalone w najdrobniejszych szczegółach. Jan zapamięta takie drobiazgi, jak liczba złowionych ryb i odległość łodzi od brzegu w czasie cudownego połowu ryb, które posłużyły do wspólnego posiłku nad brzegiem Morza Tyberiadzkiego. „Życie Zmartwychwstałego staje się ich życiem. Miejsce posiłków odbywanych razem z Nim zajmie niebawem Eucharystia, w której wspominać się będzie pamięć Pana, aż przyjdzie ( 1Kor 11,26). Wspomnienie przyszłych wydarzeń i oczekiwanie Jego przyjścia stapiają się w jedno w „ogniu obecności” całej tajemnicy paschalnej. Jest to istotny wymiar chrześcijańskiego rozumienia święta”. Każdy z apostołów na swój sposób będzie odczuwał radość, przeżywając doniosłość zaistniałej chwili, w której Jezus stawał pośród nich w swojej przemienionej obecności. Kiedy Piotr usłyszał słowa stojąc w łodzi, że „to jest Pan !”, ogarnęła go  taka radość i poczucie szacunku, tak że zaczął w pośpiechu ubierać szatę, aby jak golas nie stanąć przed Tym, którego kochał całym sercem. Rzucił się do wody w tej euforii szczęścia, pragnąc jak najszybciej znaleźć się w obecności Zmartwychwstałego. Może ta scena wydawać się odrobinę komiczna, ale pokazuje jak w sferze ludzkich emocji, uczniowie przeżywali radość spotkania. Bliskość osoby kochanej jest niczym innym jak manifestacją niewypowiedzianego entuzjazmu, duchowego piękna, wypisanej na twarzach prostych rybaków- spełnionej nadziei. „Chrześcijanin wierzy, że Chrystus zmartwychwstał, i dlatego Pascha jest dla niego „świętem świąt”, świętem odnowienia i przemienienia, które rozprzestrzenia się w sposób szczególny przez każde sprawowanie Eucharystii”. Może właśnie dlatego w historii Kościoła, tej przenikającej zgromadzenie wierzących radości, miał towarzyszyć śmiech- chodzi o śmiech wielkanocny- risus paschalis. Zwyczaj ten polegał na tym, że w czasie wygłaszania kazań, kapłan używał cały szereg dowcipów i żartów, w celu podkreślenia wymiaru szczęścia. Musiał się nieźle nagimnastykować aby rozbawić towarzystwo wymęczone po czterdziestodniowej pokucie, wierzcie mi, że to wcale nie było takie łatwe. My przeżywając okres Wielkanocny, nie potrzebujemy aby ktoś nas na liturgii rozśmieszał- ale zdobądźmy się na pełen ciepła i życzliwości wyraz twarzy; uśmiechajmy się do siebie częściej, uczyńmy swoje życie dla innych świętem radości, której źródłem jest nasze pojednanie i nawrócenie, a nade wszystko dar Życia.