Jezus
powiedział do swoich uczniów: „Ja jestem prawdziwym krzewem winnym, a Ojciec
mój jest tym, który uprawia. Każdą latorośl, która we Mnie nie przynosi owocu,
odcina, a każdą, która przynosi owoc, oczyszcza, aby przynosiła owoc obfitszy.
Wy już jesteście czyści dzięki słowu, które wypowiedziałem do was. Trwajcie we
Mnie, a Ja w was trwać będę. Podobnie jak latorośl nie może przynosić owocu
sama z siebie, o ile nie trwa w winnym krzewie, tak samo i wy, jeżeli we Mnie
trwać nie będziecie. Ja jestem krzewem winnym, wy - latoroślami. Kto trwa we
Mnie, a Ja w nim, ten przynosi owoc obfity, ponieważ beze Mnie nic nie możecie
uczynić. Ten, kto we Mnie nie trwa, zostanie wyrzucony jak winna latorośl i
uschnie. I zbiera się ją, i wrzuca do ognia, i płonie. Jeżeli we Mnie trwać
będziecie, a słowa moje w was, poprosicie, o cokolwiek chcecie, a to wam się
spełni. Ojciec mój przez to dozna chwały, że owoc obfity przyniesiecie i
staniecie się moimi uczniami”.
Kościół to wijące się
latorośle, których celem jest owocowanie- czy to tylko pobożna metafora ? Chrystus w
sposób doskonały posługiwał się ukrytymi obrazami zaczerpniętymi z natury;
transponował je do katechezy próbując odsłonić uczniom ukryty sens. „Jestem
krzewem winnym…” Każda z tych latorośli może przybierać inny kształt i być
nośnikiem różnej ilości owoców- to jedność w różnorodności i smaku- umiejętne odwzorowanie pluralizmu ludzkich postaw. Trwanie w
Chrystusie, czerpanie życia z Niego, staje się źródłem duchowego wzrostu. Beze
Mnie — mówi Jezus — bez mojego życia w waszych żyłach, nic nie możecie uczynić,
nie możecie przeżyć niczego głębokiego i prawdziwego ani z Ojcem, ani między
sobą. Jesteście tylko uschłą latoroślą. Uświadamiamy
sobie te złożone rzeczywistości wiary z właściwy dla siebie realizmem
poznawczym, określając tym samym bez jakichkolwiek kompleksów czy zahamowań, co
stanowi siłę i słabość Kościoła. Jaka jest kondycja szczepów winnego krzewu ?
„Ilekroć niedomagam- pisze św. Paweł- tylekroć jestem mocny” (2 Kor 12,10).
Takie słowa może wypowiedzieć człowiek będący w bliskiej relacji do Chrystusa,
przejęty i zafascynowany Ewangelią, a z drugiej strony mocno stąpający po ziemi,
świadomy swojej grzeszności oraz niedoskonałości… Kościół nie może być tylko i
wyłącznie sprawnie działającą instytucją, nieustannie zabiegającą o
podtrzymanie w jak najlepszej kondycji swojego wizerunku przed światem. Wcale nie
musi bać się swoich słabości, kompleksów… Wspólnota ludzi wierzących, nie może
być zbiorowością moralnych atletów, prężących sztucznie muskuły autorytetu i
zabiegających o zmianę struktur, czy myślenia świata; tylko dlatego że uważa
siebie, za posiadacza jedynej słusznej szczepionki na zło tego świata. Siła
Kościoła to nie siła instytucji, administracji, nadzoru itd. Pisał o tym ks.
Pasierb: „Ach wolność, ach potęga, moc i blask Kościoła… ileż tu rodzi się
pokus ! Odsunąć, wyeliminować słabych, nieudolnych, skompromitowanych,
zorganizować wszystko rozsądnie. A tu –ukrzyżowany jako przestępca założyciel i
pierwszy papież, który wyparł się pod przysięgą, że nie ma z Nim nic
wspólnego”. Jak bardzo trzeba dorosnąć, aby udźwignąć przesłanie i wizję
Chrystusowego Kościoła. Niczym Winnica jesteśmy- w której są owocujące szczepy
i suche gałęzie ! Siłą Kościoła jest świadomość grzeszności swoich członków, co
do tego nie można mieć złudzeń; za każdym razem kiedy ludzie wierzący dokonują
rewizji swojego życia, stając w prawdzie – stają się zwycięscy wobec świata,
stają się uczestnikami procesu uzdrowienia świata blaskiem prawdy. Jesteśmy
często grzesznikami, nieudacznikami, tymi którzy zawodzą, a jednocześnie, co
jest najbardziej paradoksalne, jesteśmy tymi, którzy po omacku odczytują Bożą
pedagogię świętości. Wszczepieni w Chrystusa, ponieważ tylko dzięki Niemu, cały
nasz duchowy wysiłek i ciężar przytłaczającej nas nędzy mogą zostać wyniesione
ku górze- „Kto trwa we Mnie, a Ja w nim, ten przynosi owoc obfity”.