sobota, 11 lipca 2015

Mt 19,27-29
Piotr powiedział do Jezusa: „Oto my opuściliśmy wszystko i poszliśmy za Tobą, cóż więc otrzymamy?” Jezus zaś rzekł do nich: „Zaprawdę, powiadam wam: Przy odrodzeniu, gdy Syn Człowieczy zasiądzie na swym tronie chwały, wy, którzy poszliście za Mną, zasiądziecie również na dwunastu tronach i będziecie sądzić dwanaście pokoleń Izraela. I każdy, kto dla mego imienia opuści dom, braci lub siostry, ojca lub matkę, dzieci lub pole, stokroć tyle otrzyma i życie wieczne odziedziczy”.
Chrystus nie puszcza słów na wiatr. Jeżeli coś obiecuje, to na pewno dotrzymuje słowa. Nagroda za wierność i wspólną przygodę dla Ewangelii, wydaje się obiecująco wspaniała. Posiadać swój tron w Królestwie Niebieskim, to nie byle jaki prezent; uprzywilejowane miejsce dla najważniejszych przyjaciół. Jednym słowem, warto się trudzić…, zdzierać gardło i tracić życie. Jedni będą siedzieć na tronach, a jeszcze inni spróbują się zaklasyfikować w maratonie dla „ślepych”, którego liczba uczestników jest ściśle określona przez „zarząd firmy”– jak głoszą: maraton nie może przekroczyć liczby sto czterdzieści cztery tysiące zbawionych- tak twierdzą bezmyślni naganiacze Jehowy. Mam wątpliwości czy większość pilnujących wózeczki z kolorowymi gazetkami, załapie się w wyścigu o niebo. Życzę im z serca, jak najlepiej… Zostawmy to towarzystwo…, niech żyją złudzeniami fałszywej eschatologii. Moją uwagę koncentruje dzisiejsza Ewangelia na liczbie dwanaście. Żydzi kochali się w gematrii i numerologii; jak widać to zamiłowanie było również bliskie Chrystusowi. Już Ojcowie Kościoła gimnastykowali mocno umysły, aby wykazać dlaczego liczba dwanaście, była tak ważna. Dlaczego Pan wybrał dwunastu apostołów ? To pytanie stawało u podstaw jakiejkolwiek refleksji. Już Tertulian próbował rozwiązać zagadkę: „Symbole bowiem tej liczby znajdują się u Stwórcy: dwanaście źródeł w Elim (Lb 33,9); dwanaście szlachetnych kamieni na szacie arcykapłańskiej Aarona (Wj 28,9-12) i dwanaście kamieni wydobytych przez Jozuego z Jordanu i złożonych w Arce Przymierza. Tyluż właśnie miało być apostołów; tak jak źródła i rzeki mają oni nawadniać suchą, pozbawioną znajomości Boga ziemię ludów; tak jak szlachetne kamienie mają oni ozdobić świętą szatę Kościoła, którą przywdziewa Chrystus, Najwyższy Kapłan Ojca; i jak kamienie, niewzruszone dzięki wierze, które z wód Jordanu wydobył prawdziwy Jezus i przyjął do świętego skarbca swojego przymierza”. Mądra i głęboka wykładania, nie wiem czy czytających zadowala. Muszą się jednak zdać na autorytet Ojców. Stąd jakoś łatwiej pojąć, dlaczego akurat dwanaście tronów- wygodnych, atłasowych (mam bujną wyobraźnię); w których będzie można, nie tylko pracować spokojnie- „ława sędziowska lub ojcowie przysięgli”- ale również oddać się „wiecznemu relaksowi”- nogi wyciągnąć i sycić się widokiem niezgłębionych obrazów piękna. Można tylko sobie pomarzyć o tych, zstępujących i wstępujących rzeszach anielskich spowitych balaskiem światła. Pociesza mnie tylko jedna myśl; skoro trony są zajęte, a maraton w miejsce utopii całkowicie odpada, to pozostaje mi pocieszające zapewnienie Pana- „W domu Ojca jest mieszkań wiele…” Jakie przesłanie dla każdego z nas- każdy otrzyma nagrodę; właściwe talon na mieszkanie już mamy w kieszeni, tylko o komplet kluczy trzeba powalczyć sercem.