wtorek, 8 września 2015

Mt 1,1-16.18-23
Rodowód Jezusa Chrystusa, syna Dawida, syna Abrahama. Abraham był ojcem Izaaka; Izaak ojcem Jakuba; Jakub ojcem Judy i jego braci; Juda zaś był ojcem Faresa i Żary, których matką była Tamar…  Po zaślubinach Matki Jego, Maryi, z Józefem, wpierw nim zamieszkali razem, znalazła się brzemienną za sprawą Ducha Świętego. Mąż Jej, Józef, który był człowiekiem sprawiedliwym i nie chciał narazić Jej na zniesławienie, zamierzał oddalić Ją potajemnie. Gdy powziął tę myśl, oto anioł Pański ukazał mu się we śnie i rzekł: „Józefie, synu Dawida, nie bój się wziąć do siebie Maryi, twej Małżonki; albowiem z Ducha Świętego jest to, co się w Niej poczęło. Porodzi Syna, któremu nadasz imię Jezus, On bowiem zbawi swój lud od jego grzechów”. A stało się to wszystko, aby się wypełniło słowo Pańskie powiedziane przez Proroka: „Oto Dziewica pocznie i porodzi Syna, któremu nadadzą imię Emanuel”, to znaczy „Bóg z nami”.
Historia to splot nieprawdopodobnych ludzkich powiązań. Czytamy w Ewangelii o rodowodzie Jezusa. To pokazuje nam, że każdy człowiek ma swoje korzenie, genealogie- nie bierze się z nikąd, nasza obecność ma ścisły związek z naszymi przodkami i dziejącymi się wydarzeniami. Oni nie tylko przekazali nam swój genotyp, w którym jest zapisana, niczym w pliku informacja tworząca niewidzialny zwornik międzyludzkich odniesień. Pamięć o historii i pochodzeniu, pozwala nam utrwalać poczucie bliskości z innymi. Zaistniałem w świecie dzięki miłości moich rodziców, a oni pojawili się dzięki uczuciu, które przenikało ich rodziców. To coś o wiele głębszego niż łańcuch przypadkowych powiązań, czy spontanicznych korelacji. Ewangelia w jakiś sposób ma charakter niezwykle anamnetyczy- przypominający najważniejsze wydarzenia; czyniąc z tych wydarzeń twórczą lekcję naszego poczucia więzi z innymi. Dzisiaj przeżywamy święto narodzenia Matki Bożej. Na świat przychodzi Kobieta- pozornie taka jaka każda inna, a jednak wyjątkowa. Bóg ją odnalazł w sercu historii, zauważył, wybrał i uczynił najbardziej wyrazistą z córek tej ziemi. Jest jedną z nas- córką Adama, a jednocześnie przekraczającą w sposób niezwykły pramatkę Ewę. W Maryi wszystko jest doskonałością- wysławiana przez prostaczków, kontemplowana przez teologów- zwyczajna Dziewczyna z Nazaretu- Nowa Ewa- Przybytek największej świętości. Ona tak uwierzyła Bogu, że ofiarowała Mu całą siebie- swoją wolę, marzenia, osobiste plany, kobiecość i macierzyństwo- do tego stopnia, że Bóg w Niej stał się człowiekiem. Święty Symeon Nowy Teolog, jeden z największych ascetów bizantyjskich, po przyjęciu Komunii Świętej, zanotował kilka głębokich myśli: „Patrzę na to słabe ciało, na to zniszczalne ciało, i drżę, bowiem przez przyjecie świętych tajemnic ono całe jest przeniknięte Bóstwem, ono całe jest wspólne Chrystusowi, ono całe jest pełne Ducha Świętego. Te bezsilne ręce stały się rękami Boga, to ciało stało się ciałem, którym owładnął Bóg.”Czy te słowa nie można odnieść do Niej w sposób absolutnie pełny ? Kiedy myślę o Maryi, to podziwiam w Niej niezwykłą zdolność na przyjęcie tak wielkiej tajemnicy, rezygnacji z siebie, bezgranicznego zaufania Bogu. Ten podziw oddają tylko słowa poetyckiego uniesienia, wypowiedziane ustami Dantego: „Pani, jesteś tak wielka i tak wielkie są Twoje zasługi, - że, kto pragnie łaski i do Ciebie się nie ucieka, tego pragnienie chce wzlecieć do Ciebie skrzydeł nie mając”.