piątek, 16 października 2015

Łk 12,1-7
 Lecz mówię wam, przyjaciołom moim: Nie bójcie się tych, którzy zabijają ciało, a potem nic więcej uczynić nie mogą. Pokażę wam, kogo się macie obawiać: Bójcie się Tego, który po zabiciu ma moc wtrącić do piekła. Tak, mówię wam: Tego się bójcie.
Nie można tych słów Chrystusa Pana odczytać inaczej jak tylko w kontekście obecnej sytuacji chrześcijan- skazanych na wygnanie i prześladowanych. Historia ucisku, represji i niesprawiedliwości względem wyznawców Chrystusa, powraca z niesłychaną siłą oraz nienawiścią. „Quo Vadis” – niezbadane ścieżki Pana, którymi prowadzi swoich uczniów, dramatyczne powroty do prześladowanego Rzymu- symbolu gehenny sprawiedliwych atletów wiary. Echo starożytnych represji względem uczniów Mistrza z Nazaretu powraca w nowej szacie przemocy- zaprzeczając miłości do człowieka. Przez całe wieki Kościoła męczennicy w najwyższym stopniu manifestowali wiarę chrześcijańską. „Kościół czci ich jako swe serce i nazywa ich „zranionymi miłością do Chrystusa”. Męczennik głosi Chrystusa, stając się „widowiskiem” wobec Boga i aniołów. Orygenes mówił, że czas pokoju sprzyja szatanowi, który kradnie Kościołowi jego męczenników”. Nigdy nie myślałem, że w tak cywilizowanym świecie będzie miejsce na tak przerażający spektakl okrucieństwa. Widziałem w internecie druzgoczące wzrok, zdjęcie młodej chrześcijanki; odarta z ubrania, pozbawiona możliwości wykrzyczenia swojego bólu- naga z odrąbaną głową, ku uciesze „stada dzikich zwierząt z wytatuowanymi znakami Islamu”. Obraz gwałtu, przemocy, a nade wszystko ludzkiej bezradności zostaje w niewielkim stopniu przemycony dzięki mediom do naszego w miarę stabilnego świata. Czy z naszymi braćmi i siostrami w wierze, ktoś potrafi w Europie zapłakać ? Ilu chrześcijan straciło nadzieję, ile kobiet patrząc na ból swoich okaleczonych dzieci, utopiło się we własnych łzach. „Zwykłe losy ludzi, którzy nie byli wielkimi mistykami, nie zostawili po sobie wielkich dzieł, nie mieli objawień, nie ukończyli szkół i nie byli mistrzami ascezy. Zabrano im to życie, bo mieli na przegubie dłoni wytatuowany krzyż.   Wszyscy tak mocno, że bardziej już się nie da, potwierdzili, że istnieje coś cenniejszego niż ziemskie zdrowie i życie. Co to jest? Podszyta jednak jakimś interesikiem nadzieja na to, że w niebie będzie lepiej? A może coś, co wymyka się próbom racjonalnego zważenia: miłość?”. W tym miejscu nie pozostaje nic jak tylko zamilknąć… Pragnę przywołać słowa modlitwy zaczerpniętej z liturgii galijskiej; nie tyle niech będą pociechą, co raczej utkanym ze słów epitafium pamięci- duchową świadomością „Kościoła uśpionego” będącego w łączności z tymi, którzy zostali dotknięci stygmatami cierpienia. „Boże, w oczach Twoich cenna jest śmierć świętych, spraw, aby wierność Tobie w codziennym życiu to nam przyniosła, co im pobożna śmierć”.