piątek, 27 listopada 2015

Dn 7,2-14
Ujrzałem swoją wizję w nocy … Patrzyłem, aż postawiono trony, a Przedwieczny zajął miejsce. Szata Jego była biała jak śnieg, a włosy Jego głowy jakby z czystej wełny. Tron Jego był z ognistych płomieni, jego koła to płonący ogień. Strumień ognia się rozlewał i wypływał sprzed Niego. Tysiąc tysięcy służyło Mu, a dziesięć tysięcy po dziesięć tysięcy stało przed Nim. Sąd zasiadł i otwarto księgi. Z powodu gwaru wielkich słów, jakie wypowiadał róg, patrzyłem, aż zabito bestię; ciało jej uległo zniszczeniu i wydano je na spalenie. Także innym bestiom odebrano władzę, ale ustalono okres trwania ich życia co do czasu i godziny. Patrzałem w nocnych widzeniach, a oto na obłokach nieba przybywa jakby Syn Człowieczy. Podchodzi do Przedwiecznego i wprowadzają Go przed Niego. Powierzono Mu panowanie, chwałę i władzę królewską, a służyły Mu wszystkie narody, ludy i języki. Panowanie Jego jest wiecznym panowaniem, które nie przeminie, a Jego królestwo nie ulegnie zagładzie.
Eschatologiczna wizja końca czasów, jaką nam opisuje prorok Daniel, nie tylko pobudza wyobraźnię, ale ewokuje cały szereg malarskich skojarzeń, które utrwaliła w swoich poszukiwaniach sztuka. Kiedy przeczytałem uważnie to „fantazyjne” i wypełnione emanacją światła- ognia- wydarzenie, starałem się przywołać w pamięci cały szereg malarskich przedstawień Boga na majestacie. Rzecz jasna najbliższa mojej wrażliwości jest wschodnia ikonografia, w której Chrystus- Pantokrator, przychodzi jako Filantropos (Bóg pełen światła i hieratyczności, a jednocześnie zakochany w człowieku. Przyjaciel !). Pragnę przywołać w moim rozważaniu, jeszcze jedno wybitne dzieło malarskie, związane ze szkołą Cluny, a znajdujące się na terenie Burgundii, w kościele przyklasztornym Berze-la- Ville. Piękne malowidło, stanowiące odbicie bizantyjskiego sposobu obrazowania. Chrystus siedzący na tronie, spowity światłością- wyrazem tego, jest mandorla. Namalowany delikatnie, można wyczuć jak bardzo subtelnie artysta wykreślał linie postaci. Twórca wykazał się głęboką znajomością wschodniego warsztatu, jak również duchowości; malowidło powstało ok. 1120 roku, a tryska taką świeżością, jakby dotykało XIV wiecznej mistyki hezychazmu. „Innymi słowy, Bóg niepoznawalny w swej naturze komunikuje się z człowiekiem przez swoje działanie, przebóstwiając całą jego istotę, czyniąc ją podobną do Siebie”(św. Grzegorz Palamas). Osobiście myślę, że ów burgundzki artysta był daleki od takiego rozumienia tematu, ale nieświadomie i intuicyjnie, potrafił w sposób zupełnie doskonały uchwycić coś z mistyki światłości. „Jak się wydaje, badał on formę bizantyjską pod względem jej delikatnych struktur, tego co wycyzelowane i zróżnicowane pod względem ukształtowania. Widać to zwłaszcza na przykładzie ukształtowania szat, których grube fałdy wizją się niczym elegancki, płynny wzór liniowy wzdłuż części ciała, tworząc płaskie „wyspy” w Okalicach kolan i kości”. Oprócz skądinąd ważnych cech stylistycznych, czy warsztatowych, nade wszystko to przedstawienie jest niezwykle głębokie pod względem teologicznego przekazu. Nie wyczuwamy tutaj wczesnośredniowiecznego tremenduum- świętego drżenia, czy po ludzku rozumianej bojaźni, przed zbliżającym się sądem Bożym. Wszystko wydaje się przeniknięte spokojem; przyglądając się bliżej, nie jesteśmy tylko biernymi obserwatorami tego rozbudowanego aktu- jakim jest wizja Kościoła Triumfującego. Jesteśmy zaproszeni do środka tego wydarzenia, spojrzenie Jezusa wyrażające się w przenikliwie ogarniających wszystko dużych oczach- w nich można się przejrzeć; stanowią zaproszenie do niebiańskiej szczęśliwości. Korowód apostołów i świętych otaczających Chrystusa, sygnalizuje oczywistą prawdę, że dla nas jest tam, również przygotowane miejsce. Rozwinięte rotulusy w dłoniach świadków wiary, zdają się zapisem historii każdego z nas. Wszystko pulsuje w oczekiwaniu na bliskość Boga, którą wyraża zasiadanie Przedwiecznego na tronie.