poniedziałek, 2 listopada 2015

J 14,1-6
Jezus powiedział do swoich uczniów: „Niech się nie trwoży serce wasze. Wierzycie w Boga?
I we Mnie wierzcie. W domu Ojca mego jest mieszkań wiele. Gdyby tak nie było, to bym wam powiedział. Idę przecież przygotować wam miejsce. A gdy odejdę i przygotuję wam miejsce, przybędę powtórnie i zabiorę was do siebie, abyście i wy byli tam, gdzie Ja jestem. Znacie drogę, dokąd Ja idę”. Odezwał się do Niego Tomasz: „Panie, nie wiemy, dokąd idziesz. Jak więc możemy znać drogę?” Odpowiedział mu Jezus: „Ja jestem drogą, prawdą i życiem. Nikt nie przychodzi do Ojca inaczej jak tylko przeze Mnie”.
Życie człowieka, cały bagaż doświadczeń nagromadzonych w czasie, można porównać do pory roku którą dostrzegamy za naszymi oknami. Drzewa zrzucają na ziemię liście, które oświetlone promieniami słońca, mienią się najbardziej urzekającą paletą barw. W tych asocjacjach kolorystycznych można w sposób metaforyczny odczytać cyklicznie życie człowieka, które tak dynamicznie się zmienia, przeobraża, zaznacza swoje kontury- chcąc wypowiedzieć siebie. Jesteśmy niczym liście spadające z drzewa, na początku stanowiące koronę- organiczna całość, a później opadające niesione przez wiatr, pozbawione wpływu na bieg wydarzeń. W tych obrazach przesuwa się niczym w kalejdoskopie refleksja nad życiem, przemijaniem i odchodzeniem. Dzisiaj w sposób szczególny pochylamy się nad śmiercią, a może nie tyle nad nią, co raczej nad życiem, które przez jej ingerencję, zostało przerwane na chwilę. Nie chcemy w śmierci widzieć wroga, czy niechcianego intruza. Człowiek wierzący, nie powinien wypierać śmierci ze swojej świadomości i zaplanowanych życiowych wydarzeń. Tuż przed swoją śmiercią, w skądinąd cudownym tekście napisanym przez św. Franciszka z Asyżu pt. „Pieśń słoneczna”, możemy spojrzeć na śmierć inaczej: „Wysławiony niech będzie Pan za naszą siostrę, śmierć cielesną”. Śmierć jest sposobem naszego powrotu do Boga. To spotkanie z Chrystusem. Śmierć jest naszym przyjacielem- jest początkiem, a nie końcem, stanowi zapowiedź całkiem innego sposobu bytowania. Przechodzimy przez nią jak przez wrota, które otwarte na oścież dają nam ogląd wytęsknionego Raju. Pewnie wielu z was czytając ten tekst, może się na mnie wewnętrznie irytować, że w jakiś sposób próbuję usprawiedliwiać obecność śmierci. Cokolwiek sobie myślicie, śmierć jest częścią naszej fabuły- nie możemy przejść na drugi brzeg, bez spotkania z naszą „Siostrą”. To bolesne doświadczenie, z nim się wiąże rozstanie z najbliższymi czy ulubionymi miejscami, niemniej takie rozstanie jest częścią wielkiego pomysłu Boga. Umieramy po to, aby żyć dalej- już inaczej, bardziej wyraziście, bez tych wszystkich determinant świata. Tak samo również, nie powinniśmy rozpaczać po śmierci naszych najbliższych. To nie jest tragedia, czy udanie się w wędrówkę ku wielkiej niewiadomej krainie. To błogosławiony moment przejścia, w miejsce które jak powie Chrystus, będzie naszym nowym domem- przygotowanym mieszkaniem. Tak już jest w kalendarzu liturgicznym, że po Uroczystości Wszystkich Świętych, przeżywamy tzw. Dzień zaduszny. Jest dzień pamięci o naszych zmarłych, tych których kochamy, a których fizycznie już nie ma pośród nas. Przy tej okazji, wielu z nas nawiedzając cmentarze, stawia sobie zasadnicze pytania. Dlaczego umieramy, dlaczego nasze ciało się rozkłada, dlaczego musimy przeżywać ból rozłąki z tymi których kochamy ? Jak wygląda życie przyszłe i czy kiedyś w tym miejscu spotkamy tych wszystkich którzy pozostawili ślady swojej obecności w naszym życiu ? Tyle pytań, a tak mało wyraźnych odpowiedzi. Możemy się zdać tylko na wiarę i nadzieję, którą daje nam Bóg. Chrystus nie tyle pragnie odpowiadać na nasze pytania, stawiając nas w przestrzeni czytelnych pewników, wyjaśniających wszystko. Pan daje nam nadzieję, roztaczając w sposób enigmatyczny wizję naszej przyszłej szczęśliwości. „Ja jestem Zmartwychwstanie i Życie. Każdy, kto żyje i wierzy we mnie, nie umrze na wieki” (J 11,25). Wiara w zmartwychwstanie przenika naszą modlitwę za tych, którzy są w drodze. Nasza wiara i pełna spokoju pewność płynąca z zapewnienia samego Chrystusa, uruchamia w nas strumień modlitwy, aby nasi bliscy spotkali się z Bogiem „twarzą w twarz”.  Niech jak na skrzydłach poniosą nas ku nadziei, słowa mistyka-poety Angelusa Silesiusa: „Wieczności związek z nami tak ścisły jest i silny, że chcemy czy nie chcemy, wieczni być musimy”.