piątek, 1 stycznia 2016

Ga 4,4-7
Bracia: Gdy nadeszła pełnia czasu, Bóg zesłał swojego Syna, zrodzonego z niewiasty, zrodzonego pod Prawem, aby wykupił tych, którzy podlegali Prawu, abyśmy mogli otrzymać przybrane synostwo. Na dowód tego, że jesteście synami, Bóg wysłał do serc naszych Ducha Syna swego, który woła: „Abba, Ojcze”. A zatem nie jesteś już niewolnikiem, lecz synem. Jeżeli zaś synem, to i dziedzicem z woli Bożej.
Po krótkiej, hałaśliwej, przesyconej muzyką i tańcem nocy, Kościół żegnając stary rok, a witając zarazem nowy, oddaje cześć Maryi Bożej Rodzicielce. Chrześcijanie pragną tym samym uwielbić Tę, która urodziła Emanuela, oddając cześć Jej świętemu macierzyństwu.  Narodziny Chrystusa, nie tylko są największym cudem i darem, który dokonał się w świecie. Jego narodzenie opromienia łaską osobę Maryi- najpiękniejszy pomysł Boga. „Świętym milczeniem Ewangelie otaczają radość Jej macierzyństwa. Czyż można wypowiedzieć radość z posiadania Syna Bożego ?” Nie można słowami oddać ludzkich przeżyć Dziewicy. Całe Jej wnętrze było przeniknięte szczęściem- „Maryja zachowywała wszystkie te sprawy w swoim sercu”. Niewiasta pełna łaski o rozpromienionym obliczu „Śpiewasz, Gałązko Jessego. Śpiewasz Dziewicza Arko Przymierza. Śpiewasz, Święte Macierzyństwo”. Radość kobiety przynoszącej Życie- to jednocześnie najbardziej ludzkie odbicie macierzyństwa. Jak każda Matka, Maryja nosiła dziecię pod swoim sercem; czuła każde poruszenie Chrystusa w swoim łonie, nasłuchiwała z wielką ciekawością Jego mowy ciała. Kiedy po długiej tułaczce udało się znaleźć jakiejś miejsce, w chłodnej grocie, wśród asystujących i zaciekawionych zwierząt, powiła Syna pierworodnego, owinęła w pieluszki i złożyła w żłobie. Jak każda matka, karmiła Go swymi piersiami; chroniła Jego życie jak najcenniejszego daru. Maryja była najbliżej swojego Syna, nawet wtedy kiedy usłyszała szorstkie słowa- zamiast Mamusiu, Niewiasto. Zamiast przywitania i przytulenia, bycie z boku; ponieważ Jej Syn kierował wzrok i serce ku najbardziej potrzebującym miłości. Chrystus był, jest i będzie całym Jej życiem. Miłość kazała Jej przejść drogę cierpienia wraz z swoim Synem, a pod krzyżem przyjęła Jego martwe ciało na swoje ręce tak, jak trzymała Go pełna szczęścia w grocie betlejemskiej. Wyrażają to pełne fascynacji osobą Maryi słowa św. Jana Damasceńskiego: „Nie żyłaś dla samej siebie, ale w Bogu, dla którego się urodziłaś, aby służyć tajemnicy zbawienia wszystkich i ażeby się stała wola Boża przez wcielenie Logosu i przebóstwienie wszystkich”. Również bliski mojemu sercu poeta Norwid, wypowiada poetycko pochwałę Matki: „Że Ten, co zstąpił do Swego podnóża. I z koron wybrał koronę cierniową. W Tobie jednego miał Anioła Stróża. Choć mógł zasłonić się ich tysiącami…” Od Maryi, każdy człowiek może nauczyć się trzech najważniejszych spraw: jak kochać bezinteresownie, słuchać i obejmować Miłość.