środa, 13 stycznia 2016

Mk 1, 32-33
Z nastaniem wieczora, gdy słońce zaszło, przynosili do Niego wszystkich chorych i opętanych; i całe miasto było zebrane u drzwi. Uzdrowił wielu dotkniętych różnymi chorobami i wiele złych duchów wyrzucił, lecz nie pozwalał złym duchom mówić, ponieważ wiedziały kim On jest.
Nie jest łatwe poruszanie się po tropach Ewangelii. Zastanawiałem się nad początkiem tego opisu. Dlaczego dopiero wieczorem znoszono do Chrystusa chorych i potrzebujących duchowego uwolnienia ? Być może dzień był naznaczony spiekotą słońca i nie każdy z owych nieszczęśników byłby wstanie za dnia, dotrzeć do Uzdrowiciela. Pojawia się jeszcze bardziej duchowe spostrzeżenie; kiedy dzień wchodzi w ciemność nocy, łatwiej uchwycić źródło światła. Wypatrujemy wtedy źródłem światła- punkcików na horyzoncie, które pozwolą nam poczuć się o wiele bardziej pewnie.  Mamy do czynienia z jakimś paradoksem. Każdy kto zbliża się do Światła, nie pozostaje w ciemności. „Wszyscy wy bowiem jesteście synami światłości i synami dnia. Nie jesteśmy synami nocy ani ciemności” (1 Tes 5,5). Ludzie potrzebujący zostają przyniesieni do lecznicy, doświadczając uzdrawiającej mocy Boga. Chrystus, walcząc ze złem i cierpieniem, usuwając widzialne „braki” człowieka, przywraca stworzeniu jego pierwotny blask. Więcej, daje początek nowemu stworzeniu. Bóg odpowiadając na cierpienie stworzeń, przynosi miłość- lekarstwo. Kiedy pomimo choroby, samotności i niewypowiedzianej udręki duszy, spotkamy miłość Boga, wtedy odkryjemy wartość życia; nauczymy się jak mawiał Mikołaj Bierdiajew- „nieść swój krzyż w sposób prześwietlony”. Nawet jeśli jesteśmy potrzaskani i bezradni, to wcześniej czy później spotkamy się z duchowym dotykiem Boga. Poeta Rilke napisał takie słowa: „Miłość to czuwanie nad cudzą samotnością”, odnosił je zapewne do tej miłości ludzkiej, odpowiedzialnej, dalekowzrocznej i urastającej do wielkiego daru z siebie. Ale w tych słowach można odkryć głęboki sens teologiczny- Miłość to Bóg, czuwający, aby człowiek pomimo udręk duszy i ciała, nie rozsypał z poczucia bezsensu, samotności i braku miłości.