poniedziałek, 7 marca 2016

J 4, 46-54
A był w Kafarnaum pewien urzędnik królewski, którego syn chorował. Usłyszawszy, że Jezus przybył z Judei do Galilei, udał się do Niego z prośbą, aby przyszedł i uzdrowił jego syna, był on już bowiem umierający. Jezus rzekł do niego: «Jeżeli nie zobaczycie znaków i cudów, nie uwierzycie». Powiedział do Niego urzędnik królewski: «Panie, przyjdź, zanim umrze moje dziecko». Rzekł do niego Jezus: «Idź, syn twój żyje». Uwierzył człowiek słowu, które Jezus powiedział do niego, i poszedł. A kiedy był jeszcze w drodze, słudzy wyszli mu naprzeciw, mówiąc, że syn jego żyje. Zapytał ich o godzinę, kiedy poczuł się lepiej. Rzekli mu: «Wczoraj około godziny siódmej opuściła go gorączka». Poznał więc ojciec, że było to o tej godzinie, kiedy Jezus rzekł do niego: «Syn twój żyje». I uwierzył on sam i cała jego rodzina. Ten już drugi znak uczynił Jezus od chwili przybycia z Judei do Galilei.

Wiara potrzebuje zaufania ! Właściwie to jedno zdanie mogłoby stanowić najbardziej wyczerpujący komentarz do dzisiejszej Ewangelii. Prośba o uzdrowienie syna, musi spotkać się z postawą bezgranicznego zaufania; nie może być miejsce na zwątpienie, powątpiewanie, czy szamotaninę myśli. Bóg wrażliwy na człowieka, działa niezwykle subtelnie i skutecznie. Przykład tego uzdrowienia, jak przekonujemy się z opisu- nie ma żadnego wymiaru sensorycznego, nie ma tu zaangażowania zmysłów. Najczęściej Pan uzdrawia przez dotyk, spojrzenie, przez szereg materialnych czynności (np. kładzie błoto na oczy niewidomego). W tym przypadku nie ma fizycznego spotkania z chorym dzieckiem. Moc, która wychodzi od Chrystusa przekracza to, co materialne i przestrzenne. Jedynym elementem konstytutywnym zaistnienia cudu, jest wiara i zaufanie proszącego. „Syn twój żyje. I uwierzył on sam i cała jego rodzina”. Ten znak łaski przyniósł również owoce w postaci nawrócenia całej rodziny. Dokonujące się dobro, zawsze ma reperkusje społeczne. Kiedy Bóg wchodzi w życie człowieka i dostrzeże żywe pragnienie wiary, wtedy wszystko zostaje przeobrażone; nic już nie pozostaje takim jakim było dotychczas. Człowiek i świat wokół niego, stają się miejscem uobecnienia łaski. Oddają to słowa nawróconego przed wielu laty Andre Frossarda: „Wtargnięcie Boga, gwałtowne, totalne, przynosi radość, która nie jest niczym innym, jak szczęściem uratowanego, szczęściem topielca wyciągniętego w ostatniej chwili z wody”. Bóg jest wybawcą człowieka- to przesłanie przynosi wielkopostna refleksja nad naszą sytuacją duchową. Zawsze, co roku w tym czasie powracam do lektury wczesnochrześcijańskich katechez mistagogicznych Ojców Kościoła. Wczytując się w nie uważnie, odkrywam nie tylko piękno chrześcijaństwa, ale nade wszystko drogę stawania się nowym człowiekiem w wymiarze życia sakramentalnego. Jest taki piękny tekst św. Grzegorza z Nyssy- mówiący o wartości Chrztu i nawrócenia: „Dlatego tarzałeś się w błocie: pośpiesz do mego Jordanu, na głos Chrystusa… Naśladuj  Jezusa. Nieś Ewangelię. Porzuć pustynię, czyli grzech. Przejdź przez Jordan. Pośpiesz do życia według Chrystusa, do ziemi, która przynosi owoce radości, gdzie zgodnie z obietnicą płynie mleko i miód. Zburz Jerycho, stary nawyk, nie pozostawiaj go za murami warownymi. Wszystkie te rzeczy są figurą. Wszystkie te rzeczy są prefiguracjami rzeczywistości, które objawiają się teraz”. Zobaczyć znaki i cuda… Droga ocalenia, którą przemierza każdy człowiek wierzący- pełen nadziei, na spotkanie z pełnym miłości spojrzeniem Chrystusa. To, o czym marzę i piszę, jest urzeczywistnieniem Królestwa Bożego.