środa, 9 marca 2016

J 5, 17-30
Zaprawdę, zaprawdę, powiadam wam, że nadchodzi godzina, nawet już jest, kiedy to umarli usłyszą głos Syna Bożego, i ci, którzy usłyszą, żyć będą. Jak Ojciec ma życie w sobie samym, tak również dał to Synowi: mieć życie w sobie. Dał Mu władzę wykonywania sądu, ponieważ jest Synem Człowieczym. Nie dziwcie się temu! Nadchodzi bowiem godzina, kiedy wszyscy, co są w grobach, usłyszą głos Jego: i ci, którzy pełnili dobre czyny, pójdą na zmartwychwstanie do życia; ci, którzy pełnili złe czyny – na zmartwychwstanie do potępienia.

Przez całe wieki w centrum zainteresowania wrażliwych ludzi, obdarzonych odrobiną talentu malarskiego- była scena Sądu Ostatecznego; stanowiła temat ważny, interesujący i inspirujący tak bardzo, że wyobraźnia musiała się często, uzbrajać w okowy pokory. Chyba nie było takiego okresu w sztuce, gdzie artyści nie mocowaliby się z tematem apokaliptycznego końca dziejów świata. Zmieniały się tylko szczegóły- elementy składowe- dominanty w tak trudnym dla ludzkiej percepcji temacie. Słowa Chrystusa z dzisiejszej Ewangelii wydają się również tajemnicze, enigmatyczne, spowalniające pracę umysłu; a zarazem paradoksalnie- sprawiające, że serce bije szybciej, a ciekawość w zawrotnym tempie pokonuje marazm. „Sztuka nie odtwarza tego, co widzialne, ale czyni widzialnym”- pisał Paul Klee. Im bliżej dzieło sztuki związane jest ze sferą eschatologiczno-apokaliptyczną, tym bardziej prawdopodobna i mocno pojemnościowa jest jego sfera symboliczna. Tego, co znajduje się w przepowiadaniu Chrystusa- co, odsłania przyszłość w sposób zawoalowany, niejasny, naszymi zmysłami pojąć nie sposób (co nie znaczy, że trzeba porzucać poszukiwania). Ciekawość kulminacyjnego momentu historii jest tak wielka, że pomimo nieporadności malarskiej wizji; plastyczna impresja uchyla mistyczną kurtynę, przez którą można uchwycić prześwity, lub drobne- rozproszone, niczym molekuły, refleksy innego świata. Sąd Ostateczny- jawi się jako wielkie „teatrum” Boga. Dramaturgia skonstruowana z mnóstwa atrybutów i środków wyrazu. Z jednej strony budzi uzasadnioną trwogę, z drugiej zaś, radość- bowiem kulminacyjnym momentem jest wieczne przebywanie z Bogiem (przynajmniej dla części „śmiertelników”). We wszystkich scenach Sądu- może zobaczyć w centrum zasiadającego Syna Człowieczego. Prawa strona zastrzeżona jest dla raju i błogosławionych, a lewa dla piekła i potępionych. Tak jak w scenach ukazujących ukrzyżowanie Chrystusa- prawa strona odpowiada życiu wiecznemu i sugeruje jego boskość, lewa wskazuje na jego życie doczesne. „Skruszony łotr po prawej spogląda z nadzieją na Odkupiciela w górze, natomiast zatwardziały łotr po lewej odwraca głowę.” Wróćmy do sceny sądu. Mamy tu reminiscencję niezwykle mądrych słów: „o zmierzchu naszego życia będziemy sądzeni wedle miłości, wedle tego, co kochaliśmy na ziemi”. Urzeka mnie szczególnie scena sądu nad światem, wymalowana według wzoru wschodniego- bizantyjskiego. Chrystus siedzący na tęczy, lub tronie, wyciągający ręce, aby pozdrowić  błogosławionych i odtrącić potępionych; po obu stronach Zbawiciela ukazane zostają postaci Marii i św. Jana Chrzciciela (Deesis). Chrystus jest sędzią, który rozpościera ręce niczym arcykapłan w arcyliturgicznym geście triumfu; lub jako Orant prezentujący swoje przebite  dłonie, przez które Ojciec ma ogląd wszystkiego, aby dokonać finalnego aktu sprawiedliwości. U stóp apokaliptycznego Baranka umiejscowieni zostają protoplaści rodzaju ludzkiego- Adam i Ewa. Możemy zaobserwować również wypływającą z pod tronu rzekę ognia- rozpruwającą całość obrazu na pół. Ten wijący się niczym wąż ogień, niszczy wrogów Boga. Pod postacią Chrystusa stoi tron z narzędziami męki Pańskiej, a anioł zwija gwiaździste niebo jako zwój- jakby chciał zawrzeć je w prenatalnym momencie aktu stworzenia. Martwych budzi dmący w trąbę anioł, powstają oni ze swych grobów na sąd. Budzą się przerażeni i totalnie zdezorientowani. Trąba jest symbolicznym zwiastunem zmartwychwstania. „Sam bowiem Pan zstąpi na hasło i na głos archanioła i na dźwięk trąby Bożej, a zmarli w Chrystusie powstaną pierwsi” (1 Tes 4,16). Następnie ważone są dusze. „Zważono cię na wadze i okazałeś się zbyt lekki” (Dn 5,27). W tej fantasmagoryjnej ekspresji- potępieni zostają zrzuceni do piekła; a finalnym akordem szczęścia, staje się scena zbawionych przez aniołów ku górze. Ich nagrodą staje się Raj. „W krainie życia będę widział Boga”. Aniołowie na widok błogosławionych mieszkańców nieba tańczą z radości, dmąc nieprzerwanie w trąby. Taniec odkupionych staje się symbolicznym obrazem powrotu do edenicznej szczęśliwości. „Po powrocie do swego boskiego źródła człowiek będzie uczestniczyć w chorus angelorum, korowodzie aniołów. Sąd to nic innego jak wizja całego człowieka- ponieważ przy całkowitym objawieniu się Boga, pozostaje tylko wieczna miłość. W tej ikonograficznej wizji dotarcia człowieka do punktu Omega, wszystko zostaje przeniknięte nadzieją na ocalenie. Pomimo jasnego podziału na zbawionych i potępionych, dla nas pozostaje przestrzeń dla nadziei i modlitwy: „Jestem obrazem Twojej niewypowiedzianej chwały, chociaż noszę blizny grzechów. Zmiłuj się na swoim stworzeniem, Władco, oczyść mnie z Twego miłosierdzia i daj mi upragnioną ojczyznę, czyniąc mnie na nowo mieszkańcem Raju”. Zawsze pozostaje miejsce dla nadziei i ocalenia, że w miłosiernych oczach Syna Człowieczego- odbije się obraz zbrukanego ciemnością człowieka, który może po raz pierwszy doświadczy miłości. Zakończę to rozważanie fragmentem rozmowy dzieci z powieści Dostojewskiego  „Bracia Karamazow” , które pytają o przyszłe zmartwychwstanie. „Panie Karamazow !- zawołał Kola. Czy słusznie religia twierdzi, że wszyscy zmartwychwstaniemy i zobaczymy się wszyscy, i zobaczymy Iluszeczkę ? Na pewno zmartwychwstaniemy, na pewno się zobaczymy i wesoło, radośnie opowiemy sobie nawzajem, co było- na poły z uśmiechem, a na poły z zachwytem, odpowiedział Alosza”.