«Ojcze,
nadeszła godzina. Otocz swego Syna chwałą, aby Syn Ciebie nią otoczył i aby
mocą władzy udzielonej Mu przez Ciebie nad każdym człowiekiem dał życie wieczne
wszystkim tym, których Mu dałeś. A to jest życie wieczne: aby znali Ciebie, jedynego
prawdziwego Boga, oraz Tego, którego posłałeś, Jezusa Chrystusa… Ja za nimi
proszę, nie proszę za światem, ale za tymi, których Mi dałeś, ponieważ są
Twoimi. Wszystko bowiem moje jest Twoje, a Twoje jest moje, i w nich zostałem
otoczony chwałą. Już nie jestem na świecie, ale oni są jeszcze na świecie, a Ja
idę do Ciebie».
Człowiek jest istotą,
która pomimo usilnych starań nie potrafi wyzbyć się leku przed śmiercią.
„Milczenie zmarłych ciąży na żywych. Jednak od czasu Chrystusa, śmierć
przestała być intruzem, stała się tą, która wprowadza w wielkie wtajemniczenie…
Od tej pory życie przestało być zjawiskiem pośród śmierci, to śmierć stała się
zjawiskiem pośród życia. Śmierć została podporządkowana życiu”. Chrystus to
wszystko przewidział, kiedy prosił Ojca za swoimi uczniami- aby wyzbyli się
lęku i podążyli za życiem. Mamy tutaj do czynienia z eschatologią nadziei
rozjaśniającą trudne ludzkie pytania i dylematy, tak często rozbijające się o
mur niezrozumienia i nieuchwytności innego świata. Wczoraj dowiedziałem się o
tragicznej śmierci mojej uczennicy. Człowiek jest zaprawdę dziwny, dopiero
kiedy kogoś zabraknie, zniknie z horyzontu wzroku- zaczynają się pojawiać
pytania o tę konkretną osobę. Na ile była mi bliska, jakie krajobrazy
przechowywała w swoim wewnętrznym świecie, co ją interesowało a co irytowało… itd.
Jeszcze tydzień temu widziałem ją na lekcji historii sztuki; drobniutka
dziewczyna o fantazyjnie wymalowanych włosach koloru błękitnego. Zawsze
żartowałem z Niej, że fale morza drapują jej głowę. Koloryt jej włosów zmieniał
się wraz z następującymi porami roku i nastrojami, które przeżywała. Ostatnio
była jakaś zamyślona, może zmęczona- szybująca myślami ponad moimi nieudolnymi rozważaniami,
które były reanimacją średniowiecznej wyobraźni artystów romanizmu. Ona była
poza klasą; nie wiem o czym myślała: tęskniła za pięknym i kochającym domem,
akceptacją, a może wspinała się do swojego wewnętrznego domku na drzewie lub
biegała wśród ukwieconych łąk. Czasami przeszkadzałem jej w tych wędrówkach w
nieznane, wtrącałem jakąś myśl, aby się przekonać czy jej dusza jest ciągle
przywiązana do ciała. Zawsze uśmiechnięta, choć lekko zakręcona, figlarna
maskotka klasy- ogniskująca na sobie uwagę, roztrzepana artystka. Nie wiem, czy
życie ją znudziło, czy może zabrakło obok interesujących ludzi na których
twarzach wypisałaby się intensywna, kolorowa tęcza życia, tak urzekająca iż
jakakolwiek ucieczka stałaby się tęsknotą za Rajem. Niesamowicie wiarygodnie w
kontekście Jej osoby wybrzmiewają słowa Exuperego: „Albowiem piękna jest wasza
młodość, wy nieszczęśliwi, wydziedziczeni, pokonani, którzy w waszym
dziedzictwie umieliście wyczytać tylko niedobre posłanie wczorajszego dnia… Ale
pamiętajcie, że śmierć to poranek zwycięstwa. Więc gdzież tu miejsce na
rozpacz: wszędzie tylko wieczne narodziny”. Kiedy pójdziemy tropem Ewangelii to
dostrzeżmy coś o wiele więcej, dalej- „Ona nie umarła tylko śpi”- powiedział
Chrystus do dziewczynki o której wszyscy myśleli, że już umarła. Nie wiem w
jakim stanie ducha weszła w śmierć. Jestem przekonany o jednym, że kiedy
przechodziła ostatnią drogą cieni; może największej bezradności i rozpaczy, za
dłoń trzymał Ją Bóg. „Talitha kum”, to znaczy: Dziewczynko, mówię ci,
wstań”. Obudziła się w innym świecie,
tak niesamowicie barwnym kolorami Bożej wyobraźni, że wszystkie obrazy
impresjonistów razem wzięte wydają się wyblakłe, nudne i mało
interesujące. Na wiadomość o Twojej
śmierci pomyślałem sobie w duchu, a może raczej wewnętrznie wyartykułowałem w
formie modlitwy: Już nie musisz się skrywać, uciekać, maskować, wpadałaś na
najbardziej kochające ramiona. Tam gdzie Jesteś nie znudzisz się i nie
zawiedziesz, rozkochasz na wieki wpatrując się w oczy Tego, który jest samą
miłością. Ostatnie słowo szczerości (nie pożegnania). Do zobaczenia w Niebie !