Jezus
powiedział do swoich uczniów: «Tak jest napisane: Mesjasz będzie cierpiał i
trzeciego dnia zmartwychwstanie; w imię Jego głoszone będzie nawrócenie i
odpuszczenie grzechów wszystkim narodom, począwszy od Jeruzalem. Wy jesteście świadkami
tego. Oto Ja ześlę na was obietnicę mojego Ojca. Wy zaś pozostańcie w mieście,
aż będziecie przyobleczeni w moc z wysoka». Potem wyprowadził ich ku Betanii i
podniósłszy ręce, błogosławił ich. A kiedy ich błogosławił, rozstał się z nimi
i został uniesiony do nieba. Oni zaś oddali Mu pokłon i z wielką radością
wrócili do Jeruzalem, gdzie stale przebywali w świątyni, wielbiąc i
błogosławiąc Boga.
Ewangelia
kieruje nasz wzroku ku górze; próbujemy naszą wyobraźnią ogarnąć w całej
rozpiętości scenę Wniebowstąpienia Chrystusa. Mamy tutaj do czynienia z
nieprawdopodobnym „teatrum form”- realizm chwili, przesycony transcendencją.
Dla nas współczesnych retrospekcja tego wydarzenia jest o tyle trudna, bowiem
jesteśmy obarczeni mnóstwem wyobrażeń tego momentu i nawarstwieniem pobożnych
komentarzy próbujących tę scenę uczynić bliższą i bardziej przystępną. Pomimo
tych barwnych determinant, jest to Święto Nieba. Jednym słowem mamy do
czynienia z duchowym wrażeniem- Impresja Sacrum
w swej intensywności podobną do wydarzenia Przemienienia na Górze Tabor.
Zmysły, logika i cały aparat pojęciowy ugiął się pod naporem łaski i bliskości
Chwały Bożej. Takie chwile można opatrzyć tylko jednym słowem- zdumienie. Scena
wstępowania Chrystusa do Ojca, została przetransponowana za pomocą aktywności
wzroku; to znamienne- „jeśli w tradycji biblijnej przeważa słuch, to w naszej
cywilizacji dominuje wzrok. Obraz przemawia z całą mocą, prawdziwą mocą
uwodzenia… Człowiek który patrzy i decyduje się, by patrzeć, cały jest w ruchu,
im bardziej używa oczu, tym bardziej porusza się jego ciało i poruszony jest
umysł” (A.Cencini). Apostołowie byli całkowicie poruszeni tak urokliwą wizją
Chrystusa- ciała i dusze były przepełnione niewypowiedzianym szczęściem i
postawą uwielbienia, ponieważ nikt dotąd: „nie wstąpił do nieba, oprócz Tego,
który z nieba zstąpił- Syna Człowieczego” (J 3,13). Wyczerpujący komentarz
teologiczny tego faktu, daje nam w swojej homilii św. Leon Wielki: „Jak w
czasie świąt wielkanocnych zmartwychwstanie Pańskie było dla nas powodem do radości,
tak Jego wstąpienie do nieba jest dla nas nową przyczyną wesela. Bo przecież
czcimy pamiątkę owego dnia, w którym Chrystus wyniósł naszą słabą ludzką naturę
na tron Ojca, ponad wszystkie wojska niebieskie, ponad chóry anielskie i
wszystkie moce niebios. Przez ten porządek dzieł Bożych zostaliśmy utwierdzeni
i zbudowani, aby jeszcze cudowniej okazała się łaska Boża, która sprawiła, że
nie osłabła nasza wiara, nie zachwiała się nadzieja i miłość nie ostygła, kiedy
sprzed naszych oczu zabrano to, co słusznie budziło nasze uwielbienie.” Ciekawą
ilustracją tej teologicznej refleksji jest wczesnochrześcijańskie wyobrażenie
Wniebowstąpienia, utrwalone w reliefie z kości słoniowej z IV wieku. Scena
Wniebowstąpienia została ukazana w kontekście paschalnym- Chrystus razem z
trzema niewiastami u grobu. Prawicę Jezusa chwyta Bóg Ojciec, a w lewej ręce
trzyma Jezus zwój z nowym prawem Ewangelii. Przesłanie ideowe odsłania związek
ze Starym Testamentem, upatrując w wkraczającym do nieba Chrystusie Mojżesza
sięgającego po Tablice Przymierza. Przekaz Ewangelii i refleksy sztuki,
przeniknięte impulsem wiary, niosą również ładunek antropologiczny- jesteśmy
ludźmi w drodze, którzy przemierzając drogi życia w naszym ciele, powinniśmy
kierować nasze spojrzenie ku górze- skąd wychyla się spowite światłem oblicze
przebóstwionego Pana. „Nie jesteś przeznaczony do nieustannego trudu- pisał
Quoist- wiecznej walki, ciągłej rozrywki. Nie sądź też, ze jesteś skazany na
życie w nierozsądnym lub grobowym spokoju. Nie zapisano ci w dzieciństwie ani
mąk Tantala, ani prac Syzyfa, ani zniechęcenia egzystencjalistów, ani
fałszywego raju hedonistów. Twoje miejsce jest na górze. Tam dopiero
zakotwiczysz łódź swego życia, przy brzegach wieczności”. Tak rozumiana droga-
jest wznoszeniem się, już tu i teraz do innego wymiaru bytowania. Wieczność
jest jeszcze przed nami zakryta, ale wytężamy siły, aby przebić się przez mur nieuchwytności,
ku nadziei- której spełnienie jest w Chrystusie. Przyjdzie taki moment- jak
pisał O. Casel- „kiedy wpadniemy w ramiona Ojca na wieczną jedność i agape. Wtedy będziemy świętować nasze assumpio, nasze wzięcie; wtedy będziemy
mogli zaśpiewać: Suscipe me Domine, weź
mnie Panie ! (Ps 119). Cielesna śmierć stanie się tylko czymś zewnętrznym, a
wzięcie stanie się kiedyś ascensio przemienionego
ciała”. Teraz póki co, pozostaje nam rozsądnie wpatrywać się w Niebo i wołać:
Marana Tha !