piątek, 10 czerwca 2016



1 Krl 19, 9a. 11-16
Gdy Eliasz przyszedł do Bożej góry Horeb, wszedł do pewnej groty, gdzie przenocował. Wtedy Bóg rzekł: «Wyjdź, aby stanąć na górze wobec Pana!» A oto Pan przechodził. Gwałtowna wichura rozwalająca góry i druzgocąca skały szła przed Panem; ale Pana nie było w wichurze. A po wichurze – trzęsienie ziemi: Pana nie było w trzęsieniu ziemi. Po trzęsieniu ziemi powstał ogień: Pana nie było w ogniu. A po tym ogniu – szmer łagodnego powiewu. Kiedy tylko Eliasz go usłyszał, zasłoniwszy twarz płaszczem, wyszedł i stanął przy wejściu do groty. A wtedy rozległ się głos mówiący do niego: «Co ty tu robisz, Eliaszu?» Eliasz odpowiedział: «Żarliwością zapłonąłem o Pana, Boga Zastępów, gdyż Izraelici opuścili Twoje przymierze, rozwalili Twoje ołtarze, a Twoich proroków zabili mieczem. Tak że ja sam tylko zostałem, a oni godzą jeszcze i na moje życie»…  

Bóg przychodzi w szumie łagodnego wiatru; lekkim powiewie otulającym duszę strudzonego wędrówką człowieka. Nie trzeba być mistykiem aby uchwycić delikatność i wyjątkowość chwili w której człowiek staje się uprzywilejowanym uczestnikiem Bożej Obecności. Wszystko zostaje przeniknięte niewypowiedzianą łaską, apofatyczną bliskością Niepoznawalnego, wobec którego człowiek zasłania twarz; odczuwa bowiem święte drżenie wobec największej Tajemnicy Jahwe. W takim momencie wzniesienia duchowego, świat staje się zbyt mały, iluzoryczny i wątpliwy; wiara roztacza perspektywę innego widzenia, odczuwania, kosztowania... „Wiara jest dowodem tych rzeczywistości, których nie widzimy”- pisał św. Paweł wskazując na całkowicie inną kategorię poznania; stając naprzeciw i rozkoszując się Bogiem. Rosyjski myśliciel Trubieckoj podkreślał, że „chrześcijaństwo jest jedyną religią, w której to co Boskie i to, co ludzkie pozostaje w swojej własnej pełni, w doskonałej wolności wzajemnej i zjednoczeniu”. Bóg i człowiek stoją naprzeciw siebie i prowadzą dialog miłości, który prowadzi do spełnienia w sakramentalnym zjednoczeniu- niczym miłosnym uścisku. Wyraża ten głęboki sens jedności, żydowska modlitwa Yedid nefes, odmawiana w wieczór Szabatu, spraszająca blask światła: „Dostojny, piękny, jesteś blaskiem świata. Moja dusza jest chora z miłości do Ciebie. Błagam Cię, Boże, o łaskę, uzdrów ją, pokazując jej Twoje piękno i Twój blask. Wtedy zostanie umocniona i uzdrowiona i będzie radować się przez całą wieczność”. Pełen zachwytu jest również język eucharystycznej poezji św. Efrema Syryjczyka: „Każdego dnia przyjmujemy Cię w sakramentach i gościmy w ciele naszym. Dozwól nam doznać w sobie samych zmartwychwstania, którego oczekujemy. Przechowujemy ten skarb w sobie na mocy łaski chrztu. Niechaj powiększa się ustawicznie u stołu Twych sakramentów. Daj nam radować się Twoja łaską. Na uczcie duchowej otrzymujemy Pamiątkę twoją, abyśmy mogli w przyszłym odrodzeniu otrzymać jej rzeczywistość. Obyśmy przez duchowe piękno, które nawet w naszej śmiertelnej naturze zaszczepia Twa nieśmiertelna wola, pojąć mogli, do jak wielkiego zostaliśmy powołani piękna”. Radość z bliskości Boga- w sercu Kościoła- przyzywaniu Ducha Świętego i uobecnieniu Baranka- Pokarmu Życia. Tak jak Eliasz stał przed Bogiem, tak również brat Karol de Foucauld, trwał przed Chrystusem Eucharystycznym w swojej małej chatce położonej na pustyni Beni- Abbes. Tam wstawał w nocy, otwierał swoje prowizoryczne tabernakulum, wystawiał Najświętszy Sakrament na tle płótna, na którym tak jak potrafił namalował Serce Jezusa; w modlitwie adoracji spędzał całe godziny. Napisał w jednym z listów do swojego ojca duchowego: „Moja modlitwa, mój stan wewnętrzny jest naprawdę przedziwny ! Już nie potrafię się modlić, jedyna rzecz, która jest mi miła, to trwanie przed Najświętszym Sakramentem”. Być otulonym miłością Boga !