niedziela, 5 czerwca 2016

Łk 7, 11-17
Jezus udał się do pewnego miasta, zwanego Nain; a podążali z Nim Jego uczniowie i tłum wielki. Gdy przybliżył się do bramy miejskiej, właśnie wynoszono umarłego – jedynego syna matki, a ta była wdową. Towarzyszył jej spory tłum z miasta. Na jej widok Pan zlitował się nad nią i rzekł do niej: «Nie płacz». Potem przystąpił, dotknął się mar – a ci, którzy je nieśli, przystanęli – i rzekł: «Młodzieńcze, tobie mówię, wstań!» A zmarły usiadł i zaczął mówić; i oddał go jego matce. Wszystkich zaś ogarnął strach; wielbili Boga i mówili: «Wielki prorok powstał wśród nas, i Bóg nawiedził lud swój». I rozeszła się ta wieść o Nim po całej Judei i po całej okolicznej krainie.

Dzisiejszy fragment Ewangelii w sposób szczególny przynosi nadzieję dla tych, którzy w swoim życiu doświadczyli różnych dramatycznych sytuacji i nie potrafią odkryć wrażliwego oraz kochającego oblicza Boga. Wielu ludzi którzy utracili swoich najbliższych stawia często bolesne pytanie: Czy Bóg jest wrażliwy ? Gdzie był kiedy umierało moje dziecko, lub jakieś inne nieszczęścia spadały na nasze życie ? Jak wielu ludzi z dzisiejszych stron gazet i telewizyjnych wiadomości; uciekających przed wojną, gwałtem, masowo szukających schronienia w Europie zadaje podobne pytania. Płacz kobiet i dzieci, który wznosi się do nieba- stając się lamentacją zalęknionych ludzi, próbujących odnaleźć okruchy nadziei. Przypomina mi się niezwykle przejmujące świadectwo rabina Kushnera, który po starcie własnego syna próbował zrozumieć obecność Boga i sens często niełatwej  pedagogii Bożej miłości. Później sam przychodził z pomocą innym ludziom, przechodzącym podobne doświadczenia. Pisał: „Widziałem ludzi załamujących się pod ciężarem tragedii. Widziałem małżeństwa rozpadające się po śmierci dziecka, ponieważ rodzice winili się wzajemnie za niedopilnowanie czy za przekazanie uszkodzonego genu lub po prostu wspólna pamięć przeżytych chwil była zbyt bolesna. Widziałem ludzi uszlachetnionych przez cierpienie, ale widziałem też wielu zgorzkniałych i cynicznych. Widziałem ludzi w których rosła zawiść wobec otoczenia, uniemożliwiająca powrót do normalnego życia”. W swojej pamięci dotykam jednego z wielu trudnych spotkań z ludźmi. Na kolędzie spotkałem kiedyś starsze małżeństwo, które trzydzieści lat temu straciło syna- zmarł na białaczkę. To trudne doświadczenie było dla nich ciągle niezasklepioną raną; oni ciągle żyli faktem śmierci i karmili się pretensjami do Boga i siebie. Wszystko cokolwiek próbowałem im powiedzieć spotkało się z postawą negacji, odrzucenia i słownej agresji. W ich przekonaniu Bóg był zły- zabrał ich dziecko. Odpuściłem sobie pocieszania i teologiczne próby usprawiedliwiania Boga. Wróciłem do domu i modliłem się za nich. Przeglądając jakąś książkę znalazłem cytat, który mnie postawił w pionie: „Skoro Bóg jest absurdem, to oczywiście znacznie większym absurdem jest śmierć, a świat i jego dzieje odsłaniają się jako ponura farsa”. Bóg jest większy niż ludzkie serce przepełnione żalem i brakiem przebaczenia. „W obliczu cierpienia człowiek nie przestaje stawiać pytania „dlaczego” ? samemu Bogu. Dialog człowieka z Bogiem nie jest dialogiem beznadziejnym. Dla chrześcijanina najbardziej dramatyczna odpowiedź Boga zawarta jest w „mowie krzyża”. Mrok tajemnicy nie został usunięty. Człowiek może nadal wątpić, czy Bóg istotnie jest Bogiem miłości. Skłania do tego nadmiar zła i nieszczęścia w ludzkich dziejach, tworzących ogromną ekumenię cierpienia. Ekumenia ta przekracza wszelkie podziały między i różnice między ludźmi. Język cierpienia jest wspólny wszystkim ludziom. Być może jest to język najbardziej ekumeniczny i najbardziej przejmujący”- pisał ks. W. Hryniewicz. Co uczynił Chrystus dzisiaj: na widok matki, która dopiero co straciła syna, użalił się nad nią. Bóg- człowiek wzruszył się widząc łzy cierpiącej matki. We wcieleniu Chrystusa Bóg nie wahał się objawić swojego, nawet nazbyt ludzkiego oblicza. Chrystus jest najpiękniejszym i najszlachetniejszym uobecnieniem miłości Ojca. „Wraz z Chrystusem w dzieje świata wkracza człowieczeństwo Boga” (A. Pronzato). Bóg potrafiący zapłakać, wzruszyć się, zdumieć…, zwerbalizować emocje i uczynić liturgię miłosierdzia. Jakże raniąca jest opinia, że On nie potrafi współuczestniczyć w naszych cierpieniach. Czy może być ktoś bardziej ludzki od samego Chrystusa ? „Przyjdźcie do Mnie wszyscy, którzy utrudzeni i obciążeni jesteście, a Ja was pokrzepię…”