środa, 8 lutego 2017

Ps 104, 1-2

Błogosław, duszo moja, Pana,
Boże mój, Panie, Ty jesteś bardzo wielki!
Odziany w majestat i piękno,
światłem okryty jak płaszczem.

Świat w którym żyjemy w jakimś stopniu cierpi na brak jasności. Nie chodzi to energię słoneczną, czy światło, które bez przerwy zostaje emitowane dzięki transmisji prądu. Nie chodzi tu o światłość w sensie wyrażenia poetyckiego, czy metafory. Myślę o braku wewnętrznego światła; emanującego w procesie przybliżania się człowieka do Boga. Olśniewający jest opis Psalmisty. Ujmuje Boga w słowach- symbolach, przekraczających zwyczajną kategorię opisu. „Wielkość”, „Piękno”, „Majestat”, „Światło”. Utożsamia on Boga ze światłością- ubiera Go w „świetlisty kostium” i akcentuje prostotę Jego istoty. Przejrzystość światła, jego niezmącony blask, energetyczność, nie dopuszcza żadnego pierwiastka obcego, nic nie jest wstanie zmącić tego wyobrażenia. „Święty przychodzi z góry… Majestat Jego okrywa niebiosa, a ziemia pełna jest chwały. Wspaniałość Jego podobna do światła, promienie z rąk Jego tryskają” (Ha 3,3-4). Taka wizja może sparaliżować człowieka, spowodować fizyczne zastygnięcie, a nawet ślepotę. Czyż cała mistyka nie jest drogą przez ciemność ku światłości ? Światło które wytryskuje od objawiającego się Boga, nie tylko po to udziela światła, by rozjaśniać ciemność, ale by przeobrazić noc w dzień. Pierwsze słowa Biblii: „Niechaj się stanie światłość”, stanowią również końcowy akord historii świata: „I już nocy nie będzie. A nie potrzeba im światła lampy ani światła słońca, bo Pan Bóg będzie święcił nad nimi” (Ap 22,5). „Bóg nie jest widowiskiem. Kontemplacja Boga jest bardziej ukryta, przesłonięta, zbijająca z tropu. On się w jakimś stopniu odsłania…, dzięki przekraczaniu, które w rozdarcie wprowadza pokój”(J. Paliard). Pojawienie się Boga rozświetla wszystko nowym blaskiem. Dlatego liturgia bizantyjska w modlitwie w ciągu dnia woła: „Chwała Tobie, który objawiłeś nam Światłość”. To już nie jest pełne euforii święto świateł, ale święto światła które spowija Ciało Zmartwychwstałego Pana ukazującego się ludzkim oczom. Jestem wśród was- „Światłość ze Światłości”. Boskie światło przekracza zmysły i rozum. Jest niematerialne i nie ma w sobie nic, co mogłoby zmysłowo zagarnąć oczy. Dlatego św. Symeon Nowy Teolog nazywa je „niewidzialnym ogniem” zarazem kładąc silny akcent na jego widzialność. „Światłość Boża staje się zasadą naszej świadomości- pisał W. Łosski- w niej poznajemy Boga i poznajemy samych siebie. Bada ono głębie bytu, który osiąga zjednoczenie z Bogiem, staje się dla niego sądem Bożym przed sądem ostatecznym”. Można postawić ważne pytanie: czemu tak często jesteśmy daleko od tego światła ? Z pomocą w zrozumieniu tego problemu pomogły mi słowa Antoniego Blooma, wprawdzie dotyczące życia modlitwy, ale śmiało można je przenieść na grunt „duchowego oświecenia”. On pisze następująco: „Dzieje się tak, ponieważ sami sobie mamy tak mało do zaofiarowania, co by było strawą dla myśli, uczucia i życia. Jeśli przypatrzysz się swemu życiu uważnie, wkrótce odkryjesz, że niemal nigdy nie żyjemy od wnętrza w kierunku na zewnątrz; zamiast tego odpowiadamy na pobudki, na podniety. Innymi słowy żyjemy odbijając coś, reagując na coś… Jak rzadko potrafimy żyć po prostu czerpiąc z głębi i bogactwa, które, jak zakładamy, są wewnątrz nas”. Bóg nas rozświetla niejako od środka, przenikając światłem wszystkie struktury naszego człowieczeństwa. Odziany w światło Chrystus, czyni nas napełnionymi światłem- przebóstwionymi, podniesionymi do poziomu rzeczywistości przemienionej.  Urzeczywistnia się to, o czym mówił św. Grzegorz Palamas: „Twoja dusza przyjąwszy łaskę rozbłyśnie cała podobna do samego Boga”.