czwartek, 9 lutego 2017

Ps 128,3
Małżonka twoja jak płodny szczep winny
w zaciszu twego domu.
Synowie twoi jak oliwne gałązki
dokoła twego stołu.



Czy taki idealny na wskroś poetycki obraz zacisza domowego we współczesnych świecie jeszcze istnieje ? Prowokuje nas Biblia tym idealnym i pełnym harmonii obrazem rodziny. Miejsce zacisznego i szczelnie utkanego miłością ludzką domu, zajęło wyobrażenie domu jako „przedsionka”- „przedpokoju”, „poczekalni”- który przebiega się w zadyszce. W wielu europejskich miastach trudno usłyszeć krzyk dziecka, nie mówiąc już o domowej krzątaninie spowijającej prozę codziennego życia. Dom stał się noclegownią- tymczasowym i przygodnym miejscem pobytu, a płodzenie dzieci stało się niechcianym produktem konsumowania miłości. Zagubiliśmy się mocno w naszym pojmowaniu szczęścia. Rozmydliło się nasze pojmowanie miłości, rodziny. Wszystko stało się tak banalnie i spłaszczone, że słowa dzisiejszego psalmu mogą u niektórych co najwyżej wywołać prześmiewczy uśmiech. A z drugiej strony towarzyszy mi wewnętrzne przeświadczenie, że każdy z nas tęskni za takim zacisznym domem; miejscem ludzkiej a zarazem duchowej płodności. Przestrzenią ludzkiej komunii, wzajemnego obdarowania i zatrzymania się w pośród szalonego pędu świata. Miał rację mądry Pascal: „Twój dom może ci zastąpić cały świat. Ale cały świat nigdy nie zastąpi ci domu”. Brakuje nam takiego miejsca, podświadomie za nim tęsknimy, szczególnie wtedy kiedy próbujemy szukać zamienników, które pozwolą nam w połowie drogi poczuć się kochanymi. „Dla człowieka, podobnie jak dla ptaka, świat ma wiele miejsc, gdzie można odpocząć, ale gniazdo jest jedno”(O. Holmes). Ta refleksja skądinąd ważna przesuwa nasze spojrzenie na obecność małżeństwa. Wspólnota miłości- kreatywna, owocująca, dynamizująca w sposób najpełniejszy miłość. Niewątpliwie najbardziej uderzające w małżeństwie, a potencjalnie także najbardziej uświęcające jest to, że wyłączna i w swej istocie jedyna miłość, jaką ono zakłada, spontaniczne jest nastawiona na otwarcie. Małżonkowie kiedy zostają rodzicami ich dom przeobraża się w „winnicę”, znajdują się w takiej sytuacji, że ich miłość musi siłą rzeczy przekształcać się coraz wyraźniej we wspólne wyrzeczenie. Zatracając się w miłości i względem siebie- będą najpełniej owocować- wydawać życie. Kochać i wiecznie trwać rymują się w jednym dziele, jakim jest ludzkie życie. Pomyślmy twórczo o domu, zatęsknijmy za nim, zdajmy się na Bożą intuicję. W jakimś stopniu my kreujemy rzeczywistość i jesteśmy wstanie zatrzymać się w miejscu gdzie będzie nam ciepło i wygodnie- niczym w matczynym łonie. Ostatecznie miejsce do którego zdążamy też będzie domem- sublimacją najpełniejszej ojcowskiej i macierzyńskiej miłości Boga.