środa, 22 marca 2017

Najbardziej mnie zawsze fascynowała  w chrześcijaństwie harmonia między tym, co duchowe i materialne. Te dwie rzeczywistości jakoś wzajemnie się uzupełniają i stają się przestrzenią doświadczenia obecności Boga. Tak jak tęsknimy za osobą którą kochamy, chcemy być blisko niej, wyrażać jej uczucia, werbalizować je- tak również jest z wiarą, ona chce ocierać się o rzeczy tego świata, na których odcisnęły się ślady Boga. Może dlatego od wieków chrześcijanie przemierzali tysiące kilometrów, aby być bliżej tych miejsc i przedmiotów które miały bezpośredni związek z obecnością Chrystusa. Nie ma w tym jakieś bigoterii, czy idolatrii. Każdy pragnął zobaczyć, dotknąć, otrzeć się o coś, co miało kontakt ze świętością. Dlatego chrześcijaństwo tak chętnie włączyło materialne elementy tego świata do liturgii. „Skoro rzeczy tego świata zostają wprzęgnięte w łączność z Bogiem, otrzymują one udział w przemienieniu i różnią się od tego, co należy do oddalonego od Boga i samowystarczalnego w swym mniemaniu świata. Z zimnego, czysto technicznego światła neonów przechodzi się do ciepłego światła świec; z zanieczyszczonego i szkodliwego dla zdrowia powietrza wielkich miast- do dobroczynnego i „sakralnego” kadzidła; od czysto funkcjonalnego naczynia służącego do zaspokajania cielesnego pragnienia napoju- do kosztownego kielicha. Swym rozpromieniającym włączeniem w liturgię rzeczy materialne ukazują, że całe stworzenie może być „sakramentem” boskiej bliskości i miłości”(M.Kunzler). Tak jak człowiek chce otaczać się przedmiotami które znamionuje pamięć i ładunek miłości względem bliskich osób, tak również rzeczy wyjęte z codzienności- uświęcone- stawiają naprzeciw innego już świata. „Liturgia- pisze Evdokimov- korzysta z rzeczy tego świata i ukazuje ich spełnienie, dokonując ich de profanacji, odbiera im pospolitość w samym bycie tego świata… Ziemia przyjmuje ciało Pana i kamień tajemnicę Jego grobu, ale aniołowie odsuną go przed kobietami z mirrą, drewno krzyża stanie się drzewem życia, światło zawsze będzie przypominać świetlistość przeobrażonego Pana, zboże i winorośl zaznają eucharystycznego uświecenia…, drzewo oliwne będzie dawać oliwę do namaszczenia, a woda będzie tryskać z baptysterium, aby udzielić ożywczej kąpieli życia wiecznego”. Wszystkie te elementy zostają włączone w wielką symfonię Nieba które dokonuje inwazji na nasze zwyczajne życie. Wielu chrześcijan udaje się na pobożne pielgrzymki- śladem miejsc Chrystusowej obecności: pragną zobaczyć miejsce Jego narodzenia, grób który został rozsadzony siłą życia, drewno krzyża na który dokonał odkupienia świata- wszystkie te rzeczy, które miały fizyczną styczność z Nim. „Podobnie jak perfumy pozostawiają zapach we flakonie, w którym były przechowywane, tak Bóg pozostawił ślady swego przebywania wśród nas w konkretnych miejscach w Palestynie. Nawet jeśli flakon jest już pusty czujemy, czujemy uporczywy zapach perfum, których już nie ma, zaś przez ślady Chrystusa na ziemi, możemy dotknąć życia, które kiedy przebywało wśród nas”. (Robert Wilken). Kiedyś podobnie i dzisiaj pielgrzymi udający się do Ziemi Świętej pragnęli choć coś zatrzymać dla siebie. Aby zachować żywe wspomnienia zabierali ze sobą do domów błogosławieństwa. Były to drogocenne przedmioty: naczynia na wodę z Jordanu, fiolki na aromatyczne oleje z kościoła zbudowanego w świętym miejscu, a nawet grudkę ziemi, czy kurz z Ziemi Świętej, schowany w małym pudełeczku zawieszonym na szyi. Posiadanie relikwii świętego było marzeniem każdego pobożnego pątnika. Chrześcijanie nie byli sentymentalni, a na pewno daleko im było do płytkiej dewocji. Pragnęli ocierać się o rzeczy święte, stąd wprowadzali ich jak najwięcej w swoją egzystencję. Pewien chrześcijanin w IV wieku napisał takie słowa: „Chrystus dał nam ślady siebie samego i miejsc świętych w świecie, jako spuścizna i obietnica królestwa niebieskiego”. Oczywiście, że nie trzeba jechać do Palestyny, aby poczuć się bliżej Boga- Jego obecność jest odczuwalna za każdym razem kiedy wchodzimy w Misterium Eucharystii- dostrzegając oczami duszy, że chleb który kapłan dzieli w dłoniach, nie jest już zwyczajnym chlebem, ale Pokarmem Nieśmiertelności, a Duch Święty zapładniając materię tego świata przeistacza ją i nas w Ciało Chrystusa. Wystarczy wejść w przestrzeń świątyni aby przez ikony, relikwie, zapach kadzidła- doświadczyć bliskości Nieba. Ono jest już tutaj- wystarczy tylko się rozejrzeć, rozszerzyć mocniej źrenice i wyciągnąć dłonie. Zobaczyć i dotknąć żeby uwierzyć ! Na koniec fragment rozważania o Boskiej Liturgii Mikołaja Gogola. On potrafił zobaczyć intensywniej inny świat: „W tym momencie uroczyście otwierana jest Królewska brama, jak gdyby brama samego Królestwa Niebieskiego. Przed oczami wszystkich zgromadzonych ukazuje się jaśniejący ołtarz- symbol chwały Bożej, najwyższe, jedyne źródło poznania prawdy i głoszenia życia wiecznego”.