piątek, 28 kwietnia 2017

J 6, 1-15

Jezus udał się na drugi brzeg Jeziora Galilejskiego, czyli Tyberiadzkiego. Szedł za Nim wielki tłum, bo oglądano znaki, jakie czynił dla tych, którzy chorowali. Jezus wszedł na wzgórze i usiadł tam ze swoimi uczniami… Jezus zaś rzekł: «Każcie ludziom usiąść». A w miejscu tym było wiele trawy. Usiedli więc mężczyźni, a liczba ich dochodziła do pięciu tysięcy. Jezus więc wziął chleby i odmówiwszy dziękczynienie, rozdał siedzącym; podobnie uczynił i z rybami, rozdając tyle, ile kto chciał. A gdy się nasycili, rzekł do uczniów: «Zbierzcie pozostałe ułomki, aby nic nie zginęło». Zebrali więc i ułomkami z pięciu chlebów jęczmiennych, pozostałymi po spożywających, napełnili dwanaście koszów.

 „Troszczcie się o pokarm, który trwa”. Wydaje się, że cud rozmnożenia chlebów i ryb zadziałał socjologiczne- można ten akt mierzyć w kategorii sukcesu. Rozgłos który towarzyszy Jezusowi rozdającemu pokarm, przyciąga jeszcze większe rzesze. Najbardziej kłopotliwy jest fakt, iż większość z tych ludzi nie odczytała poprawnie intencji Mistrza z Nazaretu. Ich obecność było podyktowana potrzebą czysto ludzką- ktoś za darmo rozdawał jedzenie. Jeżeli wejdziemy poza warstwę zewnętrzną, to możemy dostrzec fundamentalną rzecz. Cuda, których dokonuje Chrystusa mają nade wszystko znaczenie sakramentalne. Są one bowiem zapoczątkowaniem tych różnorodnych form, które działanie Słowa przybierze w dalszym ciągu dziejów. Cullman wykazał w swoich badaniach nad Ewangelią św. Jana, że cuda Chrystusa wiążą się z Chrztem i Eucharystią. Zdają się być- jak pisał Danielou- niejako poprzez odwrócenie- materialnym i niedoskonałym zarysem tego, co sakramenty dokonują w sferze ducha i w sposób doskonały”. Pełne kosze chlebów i ryb, rozmnożone dla zmęczonych wędrowaniem i słuchaniem tłumów, są zapowiedzią prawdziwego chleba, który zstąpił z nieba, aby dać życie światu, „aby każdy, który spożywać go będzie, nie umarł” (J 6,50). Zaspokojenie fizycznego głodu, stanowi doskonały przyczynek ku temu, aby wskazać na o wiele głębszy i przeszywający duszę człowieczą głód. Tym największym pragnieniem jest głód Boga. „Tej łączności pożądamy; musimy jej pożądać, a pożądanie znajduje wyraz nader głęboki. Kładzie go nam na usta Pismo Święte oraz liturgia: chcielibyśmy przez życie nasze tak się połączyć z Bogiem, jak ciało nasze łączy się z jadłem i napojem. Przeto łakniemy i pragniemy Boga. Nie dość nam Go poznać, nie dość kochać. Chcemy Go objąć, zatrzymać, mieć u siebie; tak, powiedzmy śmiało, chcemy Go pożywać i pić, brać Go całkowicie w siebie, póki się Nim nie nasycimy, nie zaspokoimy, całkowicie nie będziemy Nim napełnieni.” (R. Guardini). O takie zrozumienie cudu, chodziło Chrystusowi; aby uwierzyć w żywą obecność Tego, którego posłał Ojciec. Wielu dzisiejszych ludzi szuka nadzwyczajnych znaków, tropi cuda, wytęża się ku przeżyciu jakiego nadzwyczajnego zjawiska. A największy Cud świata każdego dnia, dokonuje się na wielu ołtarzach świata. Zbawienie urzeczywistnia się w mistycznej dramaturgii Kościoła: „udzielanie Słowa przechodzi przez udzielanie sakramentów i dokonuje się w akcie przyjęcia Ciała Chrystusa. Ale Ciało wylewa się poza historię i właśnie dzięki takiemu przekroczeniu wyzwala człowieka z wszelkiej socjologicznej alienacji”. W każdej minucie której upływ wskazuje nasz ziemski zegar, przychodzi w materii świata- prawdziwy Bóg. Przychodzi do człowieka, aby nasycić, przemienić i przeobrazić w Miłość.