czwartek, 1 czerwca 2017

J 17, 20-26

W czasie Ostatniej Wieczerzy Jezus, podniósłszy oczy ku niebu, modlił się tymi słowami: «Ojcze Święty, nie tylko za nimi proszę, ale i za tymi, którzy dzięki ich słowu będą wierzyć we Mnie; aby wszyscy stanowili jedno, jak Ty, Ojcze, we Mnie, a Ja w Tobie, aby i oni stanowili w Nas jedno, by świat uwierzył, że Ty Mnie posłałeś. I także chwałę, którą mi dałeś, przekazałem im, aby stanowili jedno, tak jak My jedno stanowimy. Ja w nich, a Ty we Mnie! Oby się tak zespolili w jedno, aby świat poznał, że Ty Mnie posłałeś i że Ty ich umiłowałeś, tak jak Mnie umiłowałeś. Ojcze, chcę, aby także ci, których Mi dałeś, byli ze Mną tam, gdzie Ja jestem, aby widzieli chwałę moją, którą Mi dałeś, bo umiłowałeś Mnie przed założeniem świata…

Pożegnalna Wieczerza z uczniami jest szczególnym i najbardziej odpowiednim momentem, aby modlić się i mówić o darze jedności. „Chrystus nie przybył stworzyć jeszcze jednej religii, ale ofiarować każdemu człowiekowi komunię miłości”. Jedność Chrystusa z Ojcem i jedność braci między sobą jest wyrazem tej twórczej miłości. Pan przekazując Kościołowi Eucharystię, uwrażliwia na potrzebę komunii. Historia Kościoła jest pełna gwałtownych zrywów, rywalizacji, podziałów, polityki i chęci zastąpienia Ewangelii władzą czy dominacją jednych nad drugimi. Trzeba przyznać że przez wiele wieków historii chrześcijanie zachowywali się wobec siebie nie jak bracia, ale wrogowie których serca był skamieniałe. To nie herezje i ludzie za nimi stojący przyczyniali się do rozbicia Ciała jakim jest Kościół. Często heretycy byli bardziej radykalni niż większość obojętnie egzystujących członków kościelnych społeczności. Tajemnica podziału jest równie silna jak tajemnica jedności. Jej źródło znajduje się w zazdrości i poczuciu wyższości jednych nad drugimi; w zamykaniu Boga tylko dla siebie i fałszywym przekonaniu o dogmatycznej słuszności, która innych bezpardonowo potrafi zręcznie wysadzić na margines „świętej społeczności”. „Proces rozpoznawania jednego Kościoła w podzielonym chrześcijaństwie- pisał W. Hryniewicz- oraz przywracania pełnej wspólnoty kościelnej wymaga zwykłej szczerości i bezinteresowności, gotowości do krytycznej oceny własnych braków i niedostatków, otwarcia się na duchowe bogactwo doświadczenia chrześcijańskiego w innych Kościołach, cierpliwego dialogu i wzajemnego nawracania ku sobie… W ten sposób można ponownie odkryć katolickość jednego Kościoła Chrystusowego, która z powodu podziału nie może dojść do pełni w żadnej z podzielonych części chrześcijaństwa”. Kiedy chrześcijanie mają problem z poczuciem jedności powinni nade wszystko powracać myślami i sercem do Wieczernika; aby słowa Chrystusa inspirowały do wyjścia ku sobie nawzajem. Epitety którymi posługują się ochrzczeni wobec siebie, przyklejając sobie etykiety z napisem „sekta”, prężąc przy tym muskuły eklezjalnej wyższości wyrażonej socjologiczną dominacją, stają się jawnym zaprzeczeniem słów Chrystusa. Rozłamy powinny być leczone modlitwą w której przyzywany Duch Święty, będzie uobecniał jedność- communicatio in sacris. „Jeśli ktoś widzi Kościół widzi rzeczywiście Chrystusa- gdyż widzi go w Duchu Świętym” (św. Grzegorz z Nyssy). Wbrew pozorom Kościół nie jest podzielony- to ludzie dzielą się na lepszych lub gorszych chrześcijan, mniej lub bardziej radykalnych. Jedność Kościoła odkrywa się zasiadając przy jednym stole eucharystycznym, patrząc sobie wzajemnie w oczy, łamiąc Chleb Życia i podając sobie Kielich Nieśmiertelności. „Tam gdzie jest Eucharystia, tam jest Kościół”- podpowiadają Ojcowie Kościoła. Akademickie dyskusje o ekumenizmie w rzeczywistości nie pogłębiają niczego, to tylko tony zapisanego i zmarnowanego papieru zalegającego w uniwersyteckich bibliotekach. Ekumenizm to świeżość myślenia i współodczuwania razem; powrót do tej pierwszej jedności, gdzie o uczniach Chrystusa mówiono z podziwem: „zobaczcie jak oni się miłują”. Czy te słowa nie są pochwałą najpiękniejszej jedności. Czy tak transparentnego chrześcijaństwa nie pragniemy ? Olivier Clement pisał: „Kościół jest komunią, a równocześnie ma stawać się komunią, bo czasami od niej się oddala. To my powinniśmy sobie przypominać, że zawsze, kiedy się to nie udaje, mamy „drążyć” i kiedy „drążymy”, odkrywamy nie nicość lecz bezmiar, ocean miłości, „ocean światła”… Komunia została dana, w głębi komunia istnieje, bo tam, w głębi, jest Chrystus”.