niedziela, 25 czerwca 2017


Mt 10, 26-33

Jezus powiedział do swoich apostołów: «Nie bójcie się ludzi! Nie ma bowiem nic skrytego, co by nie miało być wyjawione, ani nic tajemnego, o czym by się nie miano dowiedzieć…  

Myślę, że większość z nas w dzieciństwie miało swoje własne sekretne miejsce. Budowaliśmy namiot w pokoju w którym można było się schować przed wyimaginowanymi złymi postaciami. Tworzyliśmy mały składzik pod łóżkiem, gdzie można było przechowywać najcenniejsze przedmioty. Ta strefa intymności i tajemniczości służyła ukryciu tego wszystkiego, co chcieliśmy zachować tylko dla siebie. Każdy z nas ma swój świat pełen osobistych fantazji, pragnień i zaszufladkowanych głęboko tajemnic. Nie chcemy aby nasze skryte myśli zapisane skrzętnie piórem w pamiętniku zostały przez innych odczytane. Nie chcemy, aby ktoś o nas wiedział więcej niż mu na to sami pozwolimy. W tym kontekście niezwykle porażające wydają się słowa Chrystusa: „nie ma nic tajemnego, o czym by się nie miano dowiedzieć”. Utarło się takie powiedzenie, iż prawda zawsze wyjdzie na jaw. „Najbardziej niezrozumiałą rzeczą na świecie jest to, że świat może być jednak zrozumiały” (P. Franck). Człowiek zostanie zrozumiany do końca. Ewangelia pokazuje, że Sąd Ostateczny będzie takim momentem w którym nasze najbardziej skryte myśli i działania zostaną w sposób „retrospektywny” odsłonięte. Wyobrażam sobie ten moment jako najbardziej wstydliwy, a zarazem najbardziej naprawczy. Niech chodzi tu o wzbudzenie moralnej odpowiedzialności za czyny które popełniamy, ale świadomość że całe nasze życie jest uczeniem się stawania naprzeciw Prawdy. Nie możemy się lękać naszego życia- nawet jeśli spowije je cień najbardziej wstydliwych chwil. Święty Augustyn potrafił zdobyć się na odwagę opowiedzenia o swoich grzechach na kartach Wyznań. Jego poruszenia duszy odzwierciedlają w jakich bólach dokonywało się jego wyjście z ukrycia: „Późno Cię umiłowałem, Piękności dawna, a tak nowa, późno Cię umiłowałem. W głębi duszy byłaś, a ja błąkałem się po bezdrożach i tam Ciebie szukałem, biegnąc bezładnie ku rzeczom pięknym, które stworzyłaś. Ze mną byłaś, a ja nie byłem z Tobą. One mnie więziły z dala od Ciebie- rzeczy, które by nie istniały, gdyby w Tobie nie były. Zawołałeś, rzuciłeś wezwanie, rozdarłeś głuchotę moją. Zabłysnąłeś, zajaśniałeś jak błyskawica, rozświetliłeś ślepotę moją… Dotknąłeś mnie i zapłonąłem tęsknotą za pokojem twoim.” Trudno czytać teksty Augustyna chłodno i beznamiętnie. Jego słowa wybiegają ze stronnic do czytelnika i zanurzają się w duszy, poruszając uczucia i uzdalniając do własnego wyznania. Podobne przemyślenia miał jego duchowy mistrz św. Ambroży i nie wstydził się wyjawiać swych myśli: „abym płacząc nad grzechami innych, płakał nad sobą, mówiąc: Bardziej ode mnie usprawiedliwiona jest niewolnica Tamar”. Na Sądzie Ostatecznym- który w naszym przekonaniu może być wydarzeniem odległym, staniemy uzdolnieni do patrzenia na siebie „z odkrytą twarzą”. Zobaczymy siebie tacy jacy jesteśmy; nie jak nam się wydaje lub jak postrzegają nas inni. Będziemy odsłaniać kawałek po kawałku nasze tajemnice. „Ojciec Niebieski nie sądzi… byty sądzą same siebie przez Niego”- pisała Simone Weil. A penetrujący z wielką drobiazgowością świat ludzkiej duszy Mikołaj Gogol stwierdzi: „Kto wierzy w światłość ujrzy ją, ciemność istnieje tylko dla niewierzących”. W tym wielkim momencie odsłonięcia zasłony, otwartości na szczerość, Duch Święty będzie każdego z osobna uzdalniał do odwagi świadczenia o sobie. Kiedy nastąpi „uzewnętrznienie” siebie-operacja na otwartej duszy- otworzy się brama Bożego Królestwa i zajaśnieje blask prawdy oraz pojednanie z Bogiem. To będzie akt największej odwagi i wolności. Pozostaje mi osobiście powtarzać z ufnością i przejęciem za Makarym z powieści Dostojewskiego: „Wszystko jest w Tobie, Panie, i ja jestem w Tobie, przyjmij mnie…”