niedziela, 9 lipca 2017


Mt 11, 25-30

W owym czasie Jezus przemówił tymi słowami: «Wysławiam Cię, Ojcze, Panie nieba i ziemi, że zakryłeś te  rzeczy przed mądrymi i roztropnymi, a objawiłeś je prostaczkom. Tak, Ojcze, gdyż takie było Twoje upodobanie. Wszystko przekazał Mi Ojciec mój. Nikt też nie zna Syna, tylko Ojciec, ani Ojca nikt nie zna, tylko Syn i ten, komu Syn zechce objawić…  

Kiedy radziecki astronauta Gagarin powrócił z wyprawy na księżyc, postawiono mu światopoglądowe pytanie które przeszło błyskawicznie do historii: Czy widziałeś tam Boga ? Miał wtedy odpowiedzieć: „Patrzałem i patrzałem, ale nie zobaczyłem Boga”. Jeden z prawosławnych księży miał skomentował te słowa następująco: „Skoro nie zobaczyłeś Boga na ziemi, to nie jesteś wstanie dostrzec go tam wysoko.” Podobno po wielu latach sam Gagarin miał wycofać się z tych słów, tłumacząc się lękiem przed ateistyczną ideologią i sowieckimi represjami. Chrystus w dzisiejszej Ewangelii mówi o prostaczkach którzy przybliżają się do tajemnicy Boga w pokorze serca i powściągliwości intelektu. Bogu Abrahama, Izaaka i Jakuba – myśliciel Pascal przeciwstawia Boga filozofów i uczonych. Bogu Jezusa Chrystusa protestancki teolog Barth przeciwstawiał Boga religii. Te dwa przykłady wskazują na zbyt duże uogólnienia i żłobią niepotrzebne wąwozy między tymi tropami poznania lub jego braku. Metropolita Atanazy Jevtic,  opisywał spotkanie z pewnym marksistą którego poznał w Belgradzie. Nastąpiła wymiana myśli miedzy wierzącym a poszukującym odpowiedzi mężczyzną: „Mówisz mi o chrześcijańskim mistycyzmie, a kojarzy mi się to z kotem, który wyleguje się na słońcu i jest po prostu znudzony życiem.” Na co odpowiedział spokojnie duchowny: „Chrześcijaństwo to radość spotkania i dobrego wyboru. To szczególne doznanie miłości – ile byś jej nie smakował, ciągle pozostawia cię z uczuciem niedosytu. Nigdy nie doznajesz przesytu, ale czujesz się tak, jak gdybyś chciał wyjść ponad swe fizyczne ograniczenia…” Nie wiem jaki był finał tej krótkiej rozmowy, ale w tych słowach zawiera się jakiś refleks tego, o czym powiedział Chrystus: „Przyjdźcie do Mnie wszyscy…” Doskonale to rozumieli starożytni asceci chrześcijańscy przebywający na pustyni, dlatego mówili: „nikt nie może poznać Boga, jeśli najpierw nie poznał siebie.” Wiara zatem jest naszym wewnętrznym aktem – odwagą wyjścia poza siebie, poza własne konstrukcje myślenia i projekcje którymi chce nas wypełnić świat. Przez wiarę rozum nie tylko uznaje swoje ograniczenie, ale poznaje i podnosi się ku tajemnicy, która staje naprzeciw jako swoisty fenomen, a czasem paradoks. Wiara jest jedynym sposobem poznania tego, co przekracza poznanie rozumiane w kategorii aktywności intelektu. Starotestamentalni mężowie – Mojżesz i Eliasz, byli naprzeciw przemienionego Chrystusa na górze Tabor- weszli w „Obłok niewiedzy.” A uczniowie pełni zachwytu i przecierający oczy o nadmiaru światła, usłyszeli na dnie serca: „Podnieście oczy i patrzcie.” To wszystko wymagało od nich całkowitego ogołocenia i ostatecznie zderzenia z krzyżem. Po takim doświadczeniu nie można już nie wierzyć, czy szwendać się w gąszczu enigmatycznych pojęć czy dylematów. Ujęli Boga swoją prostotą, a On w nich zamieszkał i wszystko stało się jasne. Kiedy zeszli z góry pytali ich zapewne pozostali apostołowie: Co zobaczyliście ? Bili się z myślami i przecierając podrażnione oczy od światła, odparli: To tajemnica naszej duszy. Ale  spowijająca ich twarze radość mówiła wszystko.