środa, 23 sierpnia 2017


Wakacje szybkimi krokami dobiegają już końca. Ciężko jest po urlopowej włóczędze wrócić do codziennych obowiązków. Jak zawsze odwiedziłem ciekawe miejsca- Polska jest naprawdę urokliwa. W tamtym roku zjechaliśmy dziewicze i wielobarwne kulturowo Podlasie. Tym razem były Kaszuby i Trójmiasto. Nawet nawałnice nie przeszkodziły nam w poszukiwaniu ciekawych zakątków i znajdujących się poza marginesem mapy fascynujących perełek sztuki „piękno jest wielorakie”- na peryferiach usytuowane. Frosard pisał o świecie istniejącym poza horyzontem naszej krótkowzroczności: „Istnieje bowiem inny świat. Mówię o nim nie na podstawie hipotezy, wniosku rozumowego albo słyszenia. Mówię o nim z doświadczenia.” Przepraszam moich stałych czytelników za brak systematyczności w umieszczaniu rozważań do Ewangelii. Czasami komputer zamykałem w bagażniku samochodu i przez kilka dni do niego nie zaglądałem. By autentycznie odpocząć trzeba wyłączyć laptopa i komórkę; jaka to higiena dla duszy ! „Oddalam się, odchodzę w górę”- jak mówili anachoreci z pierwszych wieków chrześcijaństwa. Starzec Paisjusz Hagioryta mówił o nieustannym byciu naprzeciw Boga: „W każdym miejscu czuć się trzeba jednakowo: czy to w pociągu, czy w grocie, czy w drodze, Bóg uczynił każdego człowieka jako małą świątynię, którą można zabrać ze sobą wszędzie.” Moja turystyczna włóczęga była jednocześnie swoistymi rekolekcjami w drodze; chwytaniem świeżego powietrza w płuca i drganiami duszy. Powracały te same pytania: o sens życia, powierzonej przez Boga misji, intensywności wiary, żaru miłości- w środku mnie- mikro świątyni. Trochę jak ten rosyjski- ubogi pielgrzym odkrywający Boga w przyrodzie, ludziach, zwierzętach i świętych miejscach, a nade wszystko w ciszy: „Długo wędrowałem po różnych miejscach, a towarzyszyła mi Jezusowa modlitwa, krzepiąc mnie i przynosząc mi pociechę na wszystkich tych drogach, przy wszystkich spotkaniach i zdarzeniach.” Zakończyliśmy naszą wakacyjną drogę kolekcjonowania wrażeń na Świętej Górze Polanowskiej u mojego przyjaciela o. Janusza Jędryszka. Zawsze do Niego zjeżdżam w wakacje; nigdzie indziej jak tam, nie czuję się tak bardzo szczęśliwy. Tam uzyskuję zawsze odpowiedzi na trudne pytania, czuję zapach Nieba; tam w ikonie Maryi Bramy Niebios odnajduję spokój, wewnętrzną radość... Nawet kawa spijana w glinianym pustelniczym kubku smakuje inaczej niż na dole. Lubię te nasze rozmowy o ikonach, duchowości, codziennych troskach..., ubogacają mnie.  Nasze spotkanie splotło się z drobną uroczystością rodziną i poświęceniem ikony Zaśnięcia Matki Bożej, o której od lat marzył o. Janusz. Otrzymał ikonę w prezencie z Ukrainy i mało się nie posiadał z radości. Wróciłem do domu. Za kilka dni rozpocznie się szkoła, a później uczelniane obowiązki. Nowi uczniowie, nowe wyzwania, sytuacje i nieudolne w mozole przekazywanie mądrości. Znajomi nauczyciele- ci bardziej bliscy- przyjacielscy i również tacy nieprzychylni, którym wiecznie za ciasno w szkole i uwierająco. Proza życia... W tym miejscu przypominają mi się słowa Herberta: „więcej dalej, będziemy uprawiali nasz kwadrat ziemi, nasz kwadrat kamienia, z lekką głową z papierosem za uchem i bez kropli nadziei w sercu.”