wtorek, 17 października 2017

Rz 1, 16-25

Bracia: Ja nie wstydzę się Ewangelii, jest bowiem ona mocą Bożą ku zbawieniu dla każdego wierzącego, najpierw dla Żyda, potem dla Greka. W niej bowiem objawia się sprawiedliwość Boża, która od wiary wychodzi i ku wierze prowadzi, jak jest napisane: «A sprawiedliwy żyć będzie dzięki wierze».

„Jestem Bożą pszenicą. Zostanę starty zębami dzikich zwierząt, aby stać się czystym chlebem Chrystusa”- tak pisał w swoim ostatnim i niezwykle osobistym Liście do Rzymian św. Ignacy z Antochii patron dzisiejszego dnia. Jedno z ziaren umęczonego Kościoła; wrzucone w glebę starożytnego świata. Męczeństwo bo o nim chcę przypomnieć moim czytelnikom, przez całe wieki chrześcijaństwa było posiewem twórczego dynamizmu, entuzjazmu i odwagi wiary detonującej w posadach perfidię zmieniających się rządów oraz systemów politycznych podejmujących walkę z Bogiem i jego wyznawcami. Od charyzmatycznego wyklucia się Kościoła, żaden z jego wyznawców w jakichkolwiek zmieniających się kontekstach nie mógł czuć się bezpiecznie. Zachowane do dzisiaj akta męczenników- stenogramy przesłuchań i zapierające dech w piersiach opisy prześladowań rzucają światło na męczeństwo, jako największy akt heroizmu wiary i normę życia chrześcijańskiego. Według Apokalipsy, która jest w całości poświęcona chwale tych, którzy „opłakali swe szaty i w krwi Baranka je wybielili,” męczeństwo jawi się jako maksimum świętości. „Dlatego są przed tronem Boga i w Jego świątyni cześć Mu oddają we dnie i w nocy” (Ap 7,14-15). Męczeństwo zatem jawiło się w przekonaniu wierzących jako bezpośrednia droga do Raju, a doczesne szczątki męczennika stają się przedmiotem kultu- namacalnym świadectwem utożsamienia z Chrystusem składającym siebie w ofierze „za życie świata.” Na ich grobach będzie od tej pory celebrowana Eucharystia, partykuły ich ciał będą umieszczane w sercu ołtarza, a w miejscu ich pochówków powstaną wspaniałe bazyliki i konfesje, stanowiące rozpostarte niebo nad tymi, którzy zostali opieczętowani ranami miłości. „Chrześcijański męczennik nie jest bohaterem- pisał o. A. Schmemann- a świadkiem: przez przyjęcie cierpień i śmierci głosi, że królestwo śmierci skończyło się, że życie triumfuje; umiera nie za Chrystusa a z Chrystusem i wtedy z Nim otrzymuje życie, które zajaśniało z grobu. Kościół wynosi męczeństwo tak wysoko właśnie dlatego, że ono dla niego jest potwierdzeniem głównego punktu wiary: zmartwychwstania Chrystusa, zwycięstwa nad śmiercią.” Męczeństwo jest również bezpośrednią walką z demonem próbującym przeciwstawiać świat przeciw Kościołowi. Hermas pisze, iż „ci, którzy walczyli z diabłem i zwyciężyli go, zostali uwiecznieni, ponieśli bowiem śmierć dla Prawa.” Dlatego wczesnochrześcijańskie dekoracje mozaikowe będą pokazywały męczenników jako radosne korowody mężczyzn i kobiet wymachujących w rytm niebiańskiej muzyki oliwkowymi lub świeżymi gałązkami palm. Ale męczeństwo nie buduje Kościoła jedynie poprzez wymiar świadectwa, posiada przede wszystkim wartość zbawczą- przeobrażającą dzieje świata i konkretnych osób. To pełnia miłości, która staje się w oczach historii doskonałością ponad wszelką miarę. „Nie ma innego sposobu poznania Boga jak przez życie w Nim” (św. Symeon Nowy Teolog). Poznanie Go w agonii Krzyża i świetle wielkanocnego poranka, „przydając Kościołowi na każdy dzień tych, którzy mieli być zbawieni” (Dz 2,47). Jeżeli według Orygenesa- mówił jeden ze współczesnych teologów- Kościół jest „pełen Trójcy”, to od czasu zesłania Ducha jest pełen świętych- męczenników. Również dzisiaj męczeństwo staje się charakterystyczną cechą Kościoła; co kilka minut umiera gdzieś w różnym zakątku świata ktoś, kto był zanurzony w wodach chrztu i wybrał Chrystusa na swojego Pana i Zbawiciela; stając się przeobfitym kielichem łaski.