środa, 6 grudnia 2017


Żłóbek, żłób ? To proste słowo- sielskie- przeniknięte zapachami wiejskiego ciepła, było dla wielu pokoleń źródłem cudownych uczuć i kanwą dla wielu kolęd. Opowiada o największej pokorze Narodzenia, „pokorze tak wielkiej, że aż niemiłej pierwszym chrześcijanom, którzy w licznych legendach mnożyli towarzyszące Narodzeniu cuda, aby w ten sposób uwydatnić jego znaczenie” (J. P. Roux). Kilkanaście dni przez obchodami Narodzenia Pańskiego w medialnej prasie europejskiej podniosła się po raz kolejny dyskusja nad tematem eksponowania szopek przedstawiających tajemnicę Wcielenia. Poprawność polityczna europejskich „mędrców” zagalopowała tak daleko, że przestraszyła na zachodzie samych producentów akcesoriów do konstruowania szopki: żłóbka z Małym Jezuskiem, Marii, Józefa i zwierzaków. Powodem zniknięcia szopek z przestrzeni publicznej nie jest (zabrzmi to komicznie) podłoże finansowe, czy brak inwencji w składaniu tego typu rzeźbiarskich elementów, lecz chroniczna głupota i laicyzacja przestrzeni publicznej; nie pomnę już o braku wiary. To smutne, że dokonał się taki regres w kulturze duchowej i materialnej kontynentu na którym nawet przerywano wojny w Noc Narodzenia, aby móc odśpiewać Adeste Fideles i zaprzestać  choć na chwilę zabijania w imię pokoju, który przyniósł schodzący z niebiańskich pieleszy Emanuel. „Naczelny Sąd Administracyjny Francji uznał za nielegalne organizowanie i ustawiani szopek bożonarodzeniowych w budynkach publicznych. Zdaniem sądu umieszczanie szopek przedstawiających Narodzenie Chrystusa narusza ustawodawstwo i zasady świeckości państwa”- przeczytałem z nieukrywaną irytacją na jednej ze stron internetowych. Takie prawa powinny natychmiastowo rodzić oburzenie chrześcijan i mobilizować ich do przeciwstawiania się takim przepisom. To nie tylko jawne separowanie wartości chrześcijańskich od życia publicznego, ale nade wszystko wysublimowany sposób ateizacji indywidualnych i społecznych przekonań ludzi wierzących. Komu tak naprawdę przeszkadza szopka z Jezuskiem, wołkiem i osiołkiem ? Zdaje się, że impertynenckim i pozbawionym rzetelnej wiedzy laickim ignorantom. Nawet Umberto Eco- znany ze swoich krytycznych poglądów i ostrych przytyków w stronę chrześcijaństwa, pisał: „Szopkę mógł stworzyć tylko ktoś taki jak Święty Franciszek, którego wiara wyrażała się w rozmowach z wilkami i ptakami, ponieważ szopka jest najbardziej ludzką i najmniej transcendentną rzeczą, jaką można wymyślić, by upamiętnić narodziny Jezusa. W tej świętej diatromie nic oprócz gwiazdy betlejemskiej i dwóch aniołków, które latają nad chatą, nie odwołuje się do kwestii teologicznych, a im więcej jest w niej postaci, tym bardziej celebruje ona codzienne życie i pokazuje dzieciom, jak ono wyglądało w czasach, a może budzi tęsknotę za nienaruszoną naturą.” Oczywiście bym polemizował z mądrym Eco na temat rzekomego braku teologicznego przesłania szopki, ale zostawiam to na boku. Niemniej są to symptomatyczne zjawiska jakieś erozji myślenia i kultury ludzi odpowiedzialnych za przyszłość starego kontynentu. Nie wiem w jaki sposób zareagowałby sam św. Franciszek na tak absurdalne inicjatywy. Kontemplował on Narodzenie Dziecięcia  i widział w tym afirmację największej miłości. Dlatego w noc Narodzenia polecił zbudować szopkę i umieścić w niej figury, aby wzmocnić przekaz o Miłości, która stała się Ciałem. Według przekazu zanotowanego przez Tomasza z Celano św. Franciszek wezwał swego przyjaciela Jana Velito z Greccio i rzekł mu: „Pośpiesz się i pilnie przygotuj wszystko, co ci powiem. Chcę bowiem dokonać pamiątki Dziecięcia, które narodziło się w Betlejem. Chcę naocznie pokazać Jego braki w niemowlęcych potrzebach, jak został położony na sianie w towarzystwie wołu i osła.” Tak na marginesie, rzeźby do pierwszej szopki miał wykonać Arnolfio di Cambio, najlepszy uczeń Niccola Pisano. Franciszek chciał, aby misterium tego wydarzenia było tak dosłowne i ujmujące serce, iż przemieni serca samych patrzących. Cóż, trzeba nam będzie wielkie dzieła sztuki wyrzucić do lamusa; wyeliminować z ikonosfery i zamilknąć ! Czy celem tych ataków liberalnych i oświeconych „przewodników” po ścieżkach nowoczesności nie jest przypadkiem usunięcie Bogaczłowieka w niepamięć- intelektualny i kulturowy niebyt ? Nie sposób obrócić w niepamięć najważniejszy fakt w historii ludzkości, w którym to Maryja „porodziła swego pierworodnego Syna, owinęła Go w pieluszki i położyła w żłobie” czy może w jasłach, stojącym luźno mniejszym żłóbku dla owiec. Być może zdobędzie się na odwagę któryś z europejskich decydentów, aby powiedzenia prawdę i wykrzyczeć – niczym Biedaczyna z Asyżu, że „Miłość nie jest kochana !”