sobota, 13 stycznia 2018


Staram się na bieżąco śledzić zachodzące w dynamicznym tempie zjawiska w kulturze. Niby tyle się dzieje w przestrzeni szeroko rozumianej sztuki, iż przegapienie jakiegoś wydarzenia może się zdawać nieodwracalną stratą, albo niewybaczalnym grzechem. Muzea, filharmonie i różnorakie instytucje stają na głowie i prześcigają się w pomysłach, aby przyciągnąć człowieka z ulicy i włączyć go w coś ważnego, wielkiego, ukulturalniającego. Instytucje kultury stają się obiektami konkurującymi z wielkimi kompleksami galeryjnymi, przez które przebiegają w niewyobrażalnym tempie tabuny dwunożnych osobników próbujących poprawić sobie nastrój lub spróbować intelektualnej rozrywki dla oka. Nie będę wnikał w sens i rolę tych skądinąd ważnych instytucji. Pomijając konteksty zewnętrzne o wiele bardziej intryguje mnie amplituda ludzkiej wrażliwości na piękno. Współcześnie wielu „estetów” jest silnie przeświadczonych, że jak przeczytało zalegającą księgarniane półki książkę O sztuce Gombricha, to zdaje się że można powiedzieć wiele, a nawet odrobinę za dużo- dyletanci. Sztuka na wyciągniecie ręki- lekkostrawna i najlepiej opatrzona lapidarnym wyjaśnieniem. Wystarczy wejść w Internet i otwierają się przed nami muzealne skarbnice sztuki; wirtualny spacerek po najpiękniejszych „salonach” najcenniejszych artefaktów. Człowiek styka się ze sztuką „wielką” lub „przeciętną” właściwie codziennie i zdaje się namacalnie. Jakie ona powoduje w nas emocje. Czy pozostawia jakiś istotny ślad ? Nie myślę tu o wernisażowych bankietach na których pokazują się stali bywalcy- już odrobinę znudzeni- choć mający możliwość napicia się odrobiny wina i przeprowadzenia tych samych wynurzeń o sztuce, która ratuje ich przed nudą, przeciętnością i chandrą monotonnie upływającego czasu. Dla innych to biznesowe spotkania, kurtuazyjne wymiany grzecznościowych gestów i ewentualny przegląd świeżych modowych newsów, okraszony lekkostrawną konsumpcją ukrytego pod płaszczem materii piękna. „Bez wątpienia jedna z przyczyn, dla których wielu ludzi nie ma właściwego poglądu na piękno, jest brak subtelnej wyobraźni koniecznej do odczuwania bardziej wyrafinowanych wzruszeń. Wszyscy roszczą sobie pretensję do tej subtelności, wszyscy o niej mówią i chętnie widzieliby w niej sprawdzian wszelkich gustów i poglądów” (D. Hume). Czy sztuka potrafi kształtować naszą wyobraźnię, wrażliwość na piękno- uszlachetniać człowieczeństwo ? Mówiąc anachronicznie i mało nowocześnie: Czyż nie taką role miała pełnić ? Już amerykański historyk sztuki W.J.T. Mitchell, próbuje nas zatrzymać prowokacyjnie pytając: Czego chcą od nas obrazy ? „Obrazy nie tylko żyją, ale też mają własne pragnienia i intencje, które musimy wziąć pod uwagę.” Sztuka poszerza horyzonty naszej wyobraźni i wrażliwości na piękno. „To wyobraźnia nadaje oblicze naszym pragnieniom, aspiracjom i potrzebom, jak również naszym niepokojom i lękom- pisał E. Morin- Ona wyzwala nie tylko nasze marzenia o zdobyciu powodzenia i szczęścia, ale i mieszkające w naszym wnętrzu potwory, które naruszają zakazy prawa, niosą zniszczenie, szaleństwo i grozę. Rysuje przed nami nie tylko to, co możliwe i dające się zrealizować, ale stwarza światy niemożliwe i fantastyczne.” Chrześcijanie w swojej religijnej wrażliwości doskonale zdawali sobie sprawę jak ważna jest sztuka i jak bardzo kształtuje świat ludzkiej wyobraźni i potencjalnych postaw moralnych. Już święty Bonawentura średniowieczny intelektualista mówił: „co widzimy, bardziej pobudza emocje niż to, co słyszymy,” a O. Clement przekonywał: „Człowiek pragnie piękna najgłębszym z okruchów swojej natury, ponieważ nosi w sobie, ukryty poetycki logos. Człowiek wezwany jest do stania się rzeczywiście pięknym, oddając coraz wierniej obraz Boga, który go powołuje, utwierdza, wzywa, a najbardziej osobiste powołanie człowieka zmierza w tym momencie od obrazu do podobieństwa będące uczestnictwem.” Obrazy mają ogromną siłę perswazji- doskonale ten problem naświetlił D. Freedberg w klasycznym już dziele „Potęga wizerunków.” Będą ekspresyjną, sztuka może wyrażać różne treści. Będąc wolną, może wynieść człowieka o wiele wyżej, niż stan płytkiego wizualnego zadowolenia- dotknąć sacrum. Przestrogą wydają się wczorajsze, choć tak niezwykle aktualne intuicje Mikołaja Bierdiajewa: „Dziś stajemy się świadkami barbaryzacji świata europejskiego. Po wyrafinowanej dekadencji, cechującej apogeum kultury europejskiej, następuje inwazja barbarzyństwa...” Postuluję o wrażliwość w percepcji i otwartość na sztukę wielką, zdolną wewnętrznie przeobrazić człowieka.