środa, 14 lutego 2018


Jl 2, 12-18

Tak mówi Pan: «Nawróćcie się do Mnie całym swym sercem, przez post i płacz, i lament». Rozdzierajcie jednak serca wasze, a nie szaty! Nawróćcie się do Pana, Boga waszego! On bowiem jest litościwy, miłosierny, nieskory do gniewu i bogaty w łaskę, a lituje się nad niedolą...

Za każdym razem przeżywam okres Wielkiego Postu inaczej- nie wiem czy intensywniej, przede wszystkim uważnie badając swoje wnętrze. Tego czasu nie można odmierzać kalendarzem, trzeba go przeżywać rytmem serca i wyczekiwaniem blasku Paschy. „Człowiek nie potrzebuje dodatkowego cierpiętnictwa, które mogłoby niepotrzebnie go złamać. Umartwienie będzie polegało na wyzwoleniu z wszelkiej potrzeby dopingu: szybkości, hałasu, środków pobudzających czy alkoholu. Ascezą będzie raczej narzucony odpoczynek, okresowa i regularna dyscyplina spokoju i milczenia, w której człowiek odnajduje zdolność zatrzymania się, aby się modlić i kontemplować, nawet pośród wszystkich hałasów świata. Postem będzie rezygnowanie z nadmiaru, dzielenie się z ubogimi, pogodna równowaga” (P. Evdokimov). Najważniejsza jest skrucha prowadząca do nawrócenia, przeobrażenia życia- metanoia. W tym duchowym i cielesnym zmaganiu najważniejsza okazuje się wola podjęcia ascezy- ćwiczeń, które mają skoncentrować na Bogu, przy jednoczesnym odejściu od siebie i własnych pragnień. „Ten świat- mówił św. Izaak Syryjczyk- nie jest światem Bożym, lecz złudzeniem ludzi, i powszechnie obejmuje oraz wyraża różne popędy, które nazywają się namiętnościami.” W szerokim pojęciu teologii życia wewnętrznego- namiętności- odciągają człowieka od postawy zdumienia, adoracji, która jest naturalną sferą wewnętrznego piękna człowieka. Wiekopostna droga przemiany wiedzie ku szczęściu odkrywanym w twarzy Ukrzyżowanego i wchodzącego w światłość zmartwychwstania Chrystusa. Człowiek od bycia „idolatrią samego siebie” przechodzi do bycia „nowym stworzeniem,” zrodzonym w charyzmatycznych łzach nowego chrztu. Łzy nade wszystko są łzami pokuty, rodzą się „z wielkiej pokory.” Zaczynam widzieć siebie wyraźniej, jako grzesznika któremu Zbawiciel położył na oczy lekarstwo błota. Wtedy zaczynam myśleć o sobie jak o celniku wołającym: „Panie, zmiłuj się nade mną, grzesznikiem.” Widzę siebie w twarzy i emocjach kobiety pochwyconej na cudzołóstwie, którą chciano ukamienować ponieważ nikt inny- poza Chrystusem nie okazał się zdolnym do przebaczającej miłości. Idąc tropem ewangelicznych opowieści uczę się postrzegania siebie jako stworzenia wchodzącego w ramiona śmierci z których to uratuje mnie mój Wybawca. W ten sposób pamięć o śmierci, osamotnieniu i lęku, przemienia się w pamięć o miłosiernym Bogu Przyjacielu człowieka. Odkrywam darmową miłość grzesznika- szczęście odnalezionej i opatrzonej miłością Pasterza owieczki. Z faktu bycia odnalezionym i uspokojonym przez spojrzenie Boga, przychodzi postawa modlitewnego uwielbienia- wdzięczności za darmową miłość. „Tam gdzie modlitwa i dziękczynienie, tam przychodzi łaska Ducha Świętego, stamtąd przepędza wszystkie demony, a wszystkie wrogie siły odstępują i uciekają. Moc modlitwy zawsze jest wielka, a jeśli modlitwa łączy się z postem, to czyni duszę jeszcze silniejszą”- twierdził św. Jan Chryzostom. Wszystkie te wysiłki wiodą ku jednemu celowi- odnowieniu życia i wejściu w przeobrażającą moc wielkanocnego triumfu Chrystusa.