poniedziałek, 19 marca 2018


Istnieją takie dzieła sztuki które nie tylko są jak twierdził Yannaras „twórczymi energiami ludzkiej natury” istniejąc jako osobowe manifestacje inności, ale nade wszystko w odbierze odbierają siłę słowu. Gadamar twierdził, iż „jesteśmy niekończącą się rozmową, bo nie jesteśmy wstanie odnaleźć słów, które odpowiadałyby na pytanie kim jesteśmy i jak powinniśmy siebie rozumieć.” Sztuka jest takim miejscem pokornego popadnięcia w milczenie. Jest wiele dzieł sztuki które druzgocą i poruszają moją duszę jednocześnie. Takim dziełem par excellence jest dla mnie rzeźba Giuseppe Sanmartino Zasłonięty Chrystus ( 1753, kaplica św. Seweryna- Neapol). Spokojnie może mi zastąpić wiele duchowych ćwiczeń nabrzmiałych od najpiękniejszych słów. Rzeźba odkuta z jednego bloku marmuru, ukazująca martwe ciało Chrystusa spowitego przeźroczystym całunem. Całun w moim przeświadczeniu stanowi symboliczną zasłonę śmierci pochłoniętej przez życie. Dla postchrześcijańskiego świata taka sztuka może stać się oddechem ducha wyzwolonego z determinant powierzchowności i banalności istnienia. Nie patrzymy na martwego człowieka ubranego w „kostium” estetycznej egzaltacji, czy piękna czytanego i oddanego jedynie za pomocą sprawnych dłoni artysty. To nie kamień do nas mówi; siła tego piękna została utrwalona w archetypie Ukrzyżowanej Miłości. Przez ten materialny całun za chwilę przeniknie światło zupełnie „nowego dnia”. Artysta próbuje nam powiedzieć zgoła coś więcej. Opowiada o śmierci jako doświadczeniu zimna, samotności i separacji- czyniąc z tego faktu milczące teatrum oczekiwania na zmartwychwstanie. Głęboka cisza ogrania stworzenie w spoczynku... On niczym ziarno obumiera w pierwotnej postaci, by powstać do życia nowego i wiecznego. Odkrywamy tu „oblicze Boga, który nas przyjmuje, wyzwala i przywraca nam szansę bycia Jego obrazem.”