poniedziałek, 7 maja 2018


J 15, 26

Jezus powiedział do swoich uczniów: «Gdy przyjdzie Paraklet, którego Ja wam poślę od Ojca, Duch Prawdy, który od Ojca pochodzi, On zaświadczy o Mnie. Ale wy też świadczycie, bo jesteście ze Mną od początku.

Jeżeli można spojrzeć na teologię w sposób fragmentaryczny, to pneumatologia- czyli myślenie o Duchu Świętym zdaje się najbardziej zawiłą intelektualnie przygodą. Jest to poruszanie się w gąszczu zawiłych niedopowiedzeń, poza pojęciowych ozdobników, barwnych porównań, słownych impresji duszy. „Wszystko ukrywa jakąś tajemnicę. Wszystko jest zasłoną, która ukrywa Boga” (B. Pascal). Chrześcijanin powinien posiąść umiejętność odkrywania śladów lub jak mówił J. Riviere „tropów” Boga. Nawet język sztuki- oscylując w kręgu nieporadnie zebranych symboli i barwnych obrazów- nie potrafił sobie do końca poradzić z Tchnieniem Jahwe, który nieustannie zapładnia ogniem mury nowotestamentalnego Wieczernika i jako Święty Ikonograf wypisuje w duszach ludzkich twarz przemienionego i spowitego energiami Chrystusa. Dobrze określił to Hans urs von Balthasar: „On jest nie znany poza Słowem.” Po wypełnieniu misji Chrystus powraca do Ojca, aby Duch zstąpił osobowo- „Ten, który znajduje się przy nas.” Średniowieczny człowiek miał większą wrażliwość i posiadał łatwość symbolicznego myślenia; widział więcej i dotykał duszą najbardziej niedostrzegalnych obszarów Boskiej aktywności. Potwierdza to powszechnie cytowany tekst przypisywany św. Ambrożemu- „wszelka prawda, niezależnie od tego, kto ją wypowiada, pochodzi od Ducha Świętego.” To utwierdza nas w przekonaniu że człowiek wczorajszy potrafił najbardziej żmudne dociekanie umysłu poddać pokornie działaniu łaski. „Tajemnica nie znajduje się ani w środku, ani na końcu nauki. Lecz istnieje ona dla tych, którzy patrzą na świat z innego punktu widzenia aniżeli naukowy.” Duch zstępuje na Kościół czyniąc go przemienionym i uobecniającym Zmartwychwstałego Pana. „Zaprawdę- twierdził św. Bazyli Wielki- stworzenie nie posiada żadnego daru, który nie pochodziłby od Ducha Świętego.” Myślę, że wielu współczesnych chrześcijan porusza się na powierzchni i nie potrafią uchwycić wewnątrz i na zewnątrz przenikającej mocy Parakleta. Nie chodzi tu wspólnotową euforię i emocjonalne uniesienia grup pentakostalnych. Chodzi o postawę przyzywania i zdobywania Ducha Świętego- jak twierdził św. Serafin z Sarowa. „Dzisiejszy człowiek pogrążony w świecie betonu, techniki, zaprogramowanego życia, bezwzględnej konkurencji odczuwa potrzebę posiadania wnętrza, osobistego sanktuarium, a zaraz potrzebę komunii z innymi ludźmi”- pisał Y. Congar. Trzeba zatem odkryć drogę prostoty wiary, wejść w opromienioną blaskiem przestrzeń obecności Tego, który usunął z serc uczniów jakikolwiek cień wątpliwości i dał im Obietnicę Ojca. „Gdzie jest Duch Pański- tam wolność” (2 Kor 3,17). W dynamice miłości Trójcy Świętej- schodzi w świat i glebę ludzkiego serca Duch, rozlewając deszcz błogosławieństw: „miłość, radość, pokój, cierpliwość, uprzejmość, dobroć, wierność, łagodność, opanowanie” (Ga 5,22). Duch potrafi wskrzesić to, co wydaję się zmierzać ku unicestwieniu, czyniąc za każdym razem duchową wiosnę- zmartwychwstanie i antycypując nadejście Królestwa Bożego.  „Królestwo Boże to Duch Święty, prosimy Ojca, aby sprawił, żeby On w nas spoczął.” Tak jak Duch zstąpił na człowieczeństwo Chrystusa, tak również zstępuje na nasze czyniąc je przeobrażonym i wprowadzonym w wymiar ontologicznej świętości. Wraz Pięćdziesiątnicą „zaczyna się królestwo Ducha, w którym Bóg jest naprawdę poznany jako Duch.”