czwartek, 3 maja 2018


Przez Wschód i Zachód sławiona. Matko rodziny chrześcijańskiej, daj nam uciszenie rozdarć pośród dzieci Twoich, daj nam braterską jedność pod płaszczem Twej opieki. Abyśmy zjednoczeni wszyscy w jednym Kościele, jednymi ustami śpiewali Tobie: Wesel się, Radości wszechświata !

Pisałem przedwczoraj o słowiańskiej duszy wrażliwej na świat natury; upatrującej w ziemi świętość i macierzyńskość. Jeden z najsłynniejszych kompozytorów Rachmaninov, przywiązany do wschodniej obrzędowości i miłości do Ojczyzny pisał: „Rosjanie są silniej przywiązani do ziemi niż ludzie innych narodów. Wynika to z wrodzonej skłonności do spokoju, ciszy, miłości do natury, a może też z pragnienia samotności. Wydaje mi się, że każdy Rosjanin ma coś z pustelnika.” My Polacy, nie mamy aż tak kontemplatywnej duszy, ale jest w nas miłość do ziemi. Jest w nas miłość do Matki, Jej pośredniczącej roli. Może dlatego ikona Madonny Częstochowskiej- Królowej Polski wzbudza przez wieki historii taką hiperbolę uczuć. Ziemia jest Matką i Maryja jest Matką przygarniającą pod swój płaszcz opieki zagubione dzieci. W twarzy Madonny odbija się piękno ziemi zroszonej łzami całych pokoleń. Tyle wspaniałych książek napisano o cnotach Maryi. Opiewano Jej kobiecość, akcentowano walory bezgranicznego oddania i głębię wiary. Czy ktoś napisał o Jej twarzy ? A przecież jak mówił Terrien „Syn Boży uczynił Kościół na obraz swej Matki.” Ikona Czarnej Madonny ma najpiękniejszą twarz matki. Twarz jest wyrazistym traktatem teologicznym- który należy czytać, wzrokiem i sercem. Belting w Historii twarzy, pisał o twarzy jako najbardziej indywidualnej części ciała i elemencie tożsamości człowieka. W Jasnogórskim wizerunku całe pokolenia przyglądały się twarzy Matki; dostrzegając objawienie piękna, czułości, macierzyństwa, spokoju, ufności... Nie zabrakło tam również cienia strapienia i bólu. „Matka Boża to czarna ziemia nasza, i wielka w tym radość człowieka”(F. Dostojewski). Żadna inna ikona nie wyraża lepiej duchowych przeżyć jakie zatrzymują się na twarzy Maryi, wypisanej w kolorze ziemi. Tu zdają się szczególnie wybrzmiewać słowa św. Grzegorza Palamasa: „Chcąc stworzyć obraz piękna absolutnego i okazać jasno aniołom i ludziom moc swojej sztuki, Bóg zaprawdę uczynił Maryję najpiękniejszą. Połączył w Niej piękno, które rozdzielił innym stworzeniom, i uczynił Ją wspólną ozdobą wszystkich bytów widzialnych i niewidzialnych, a raczej połączył w Niej całą doskonałość boską, anielską i ludzką, delikatne piękno, ozdobę dwóch światów...” Dziewica typu Hodegetria, „Ta, która wskazuje drogę”, o „twarzy czarnej jak namioty patriarchów”- piastująca na rękach Zbawiciela świata, ogarniająca spojrzeniem ludzkie historie i troski. Oblicze Matki- oczy ciemne jak węgle, przenikliwe i wypełnione miłością, można w nich dostrzec wieczność. Usta delikatne i wąskie jakby szeptające Ewangelię nadziei adresowaną wprost dla prostaczków i potłuczonych przez życie. Na twarzy dwie blizny- stygmat ludzkiej bezmyślności i niewiary. Maryja uczestniczy w tej liturgii uwielbienia w milczeniu: zachowuje dokładnie w pamięci to, co Jej się wydarzyło, i stara się zrozumieć znaczenie tych wydarzeń. Tego wizerunku nie sposób zapomnieć, utrwala się w zbiorowej pamięci narodu i indywidualnych osób. „Znam na pamięć jasnogórskie rysy..., wiem po ciemku, gdzie twarz Twoja i koral, gdzie Twa rana, Dzieciątko i berło. Ręką farby sukni odgadnę- złote ramy, cyprysowe drewno- lecz dopiero gdzieś za swym obrazem żywa jesteś i milczysz ze mną”- wzdychał poetycko ks. Twardowski. Z twarzy tak wiele możemy powiedzieć o kimś innym- nawet nieznanym, jeszcze nieobarczonym społeczną projekcja stereotypów. Z twarzy Maryi można wyczytać tak wiele, a nade wszystko ciepło matczyne zagarniającego tak silnie wszystkich, którzy znajdą się w promieniu Jej bliskości. Matka każdego z nas, mówiąca przyciszonym głosem, miarowo: „Zróbcie wszystko, cokolwiek wam powie.”