niedziela, 31 marca 2019


J 9,1-41
Jezus przechodząc ujrzał pewnego człowieka, niewidomego od urodzenia… Jak długo jestem na świecie, jestem światłością świata. To powiedziawszy splunął na ziemię, uczynił błoto ze śliny i nałożył je na oczy niewidomego, i rzekł do niego: „Idź, obmyj się w sadzawce Siloe”- co się tłumaczy: Posłany. On więc odszedł, obmył się i wrócił widząc. 
 
Ewangelia opowiada nam o niewidomym od urodzenia. My też jesteśmy „niewidomi” jeśli nie fizycznie to przynajmniej duchowo. Potrzebujemy bliskości Jezusa- delikatnego muśnięcia duszy i błota na oczach które zadziała niczym lekarstwo; obmycia w sadzawce sakramentu pojednania. Gdybyśmy uświadomili sobie że jesteśmy ślepi, jakże usilnie szukalibyśmy uzdrowienia ! Pisze o tym doświadczeniu św. Grzegorz Wielki: „Kto więc nie zna blasku wiekuistego światła, jest ślepy; jeśli jednak nie wierzy w Odkupiciela, to jest tym który siedzi koło drogi. Ale gdyby miał wiarę i nie dbał o to, aby prosić o otrzymanie wiecznego światła, i nie modlił się, byłby podobny do tego, kto będąc niewidomym   siedząc przy drodze, ale wcale nie żebrze. Jeśli zaś wierzy i poznaje ślepotę swego serca, i prosi o odzyskanie światła prawdy, jest jak ten, kto będąc niewidomym żebrze siedząc przy drodze. Kto więc poznaje ciemności swej ślepoty, kto pojmuje, że brak mu wiecznego światła, niech woła z głębi serca, niech woła także głosem ducha: "Jezusie, Synu Dawida, zmiłuj się nade mną!". Od pierwszego dnia Wielkiego Postu Mistrz kładzie błoto na nasze oczy, abyśmy dostrzegli to, że nędzni jesteśmy i zasklepieni w sobie. Tak wielu ludzi jest jeszcze w mroku, nie pozwala się zagarnąć uzdrawiającej miłości Boga. Ewangelia przynosi nam radość i światłość- orientuje nas ku Słońcu, które niebawem wzejdzie w wielkanocny poranek. Wszystko zdaje się być przeniknięte szczęściem. Wyraża to antyfona liturgiczna: „Raduj się Jerozolimo, zbierzcie się wszyscy, którzy ją kochacie. Cieszcie się, wy, którzy byliście smutni, weselcie się i nasycajcie u źródła waszej pociechy”. Połowa drogi za nami- tak blisko jest Pascha ! Nie bójmy się wejść w Chrystusową światłość- zaniewidzieć od nadmiaru światła. Poczuć na twarzy i sercu dotyk Jezusa.  „Niech moje łzy będą mi sadzawką Siloe, abym mógł w niej obmyć niewidome oko mojej duszy ! Wówczas ujrzę, Panie, Ciebie, światłości przedwieczna”- wyśpiewuje Kościół w Kanonie pokutnym św. Andrzeja z Krety. Wybiegnijmy pełni wdzięczności ku naszemu Panu, mówiąc: „Wierzę, Panie !” Na tym etapie naszej drogi jesteśmy już w pełni przekonani, że wiara w Chrystusa przywraca światu zmysł duchowego widzenia i pełnię życia. „Chrześcijaństwo- powie Sołowjow- nie jest tylko wiarą w Boga, lecz również wiarą w człowieka, w możliwość realizacji bóstwa w człowieku”. Dlatego na końcu ziemskiej drogi może nastąpić już tylko uchrystusowienie człowieka; spotkanie ze Zmartwychwstałym Panem. Kończę to rozważanie modlitwą pragnienia, słowami św. Dymitra z Rostowa: „O miłości czysta, szczera, doskonała ! O światło substancjalne ! Użycz mi światła, ażebym w nim poznał Twoją światłość. Oświeć mnie, żebym zobaczył Twoje ojcowskie serce. Daj mi serce, abym Cię kochał… Ty jesteś moim jedynym pragnieniem, moją pociechą, kresem wszystkich moich udręk i cierpień. Szukam tylko Ciebie, w Tobie jedynym jest moja radość i moje szczęście. Teraz, i mam nadzieję- na wieki”.

czwartek, 28 marca 2019


Niech Pan rozpromieni swe oblicze nad Tobą, niech cię obdarzy łaską. Niech zwróci ku tobie oblicze swoje i niech cię obdarzy pokojem (Lb 6,25-26).

Być chrześcijaninem to oddychać nadzieją- łapać i zasysać żwawo powietrze, nieustannie być w drodze zbawienia, którą w trudzie trzeba pokonać, aby dojść do Źródła. Człowiek jest istotą tragiczną, ale wyzwoloną. Wbrew temu co głosił Epikur, że „Substancja tego ogromnego świata jest wydana śmierci i zniszczeniu”- chrześcijanie odkrywają horyzont nowej egzystencji. Pragną przyłożyć do ziemi ucho, „aby móc usłyszeć szmer ukrytych źródeł i niewidoczność kiełkowania” (J. Maritain). Przejście przez duchową pustynię, otwiera zmysły na niepoznane dotąd obszary obecności Boga. Pustynia zaczyna śpiewać dla tych, którzy widzą oczami duszy horyzont wieczności- skapanej w kroplach spadającego w darze światła. Wiara w ten świat musi się otworzyć na zmartwychwstanie. Wschód jest krainą Objawienia. Czas zaczyna się kurczyć, a pod stopami wypełnionego tęsknotą pielgrzyma zaczyna drżeć ziemia na której utrwaliły się ledwie zarysowane stopy Boga. Idziemy za Nim, choć może nie rozumiemy do końca sensu i celu tej włóczęgi. Żyjemy i poruszamy się w przestrzeni wiary- wątpiącej, nieporadnej, migotliwej niczym lampa oliwna lub głębokiej - intensywnej niczym żar ognia. „Światło pochodni jest obrazem oświecenia wewnętrznego” (Dionizy Areopagita). Chrześcijanin jest dzieckiem Dnia Ósmego. „Ów dzień rozświetlony jest nie przez materialne słońce, lecz przez prawdziwe światło- powie św. Grzegorz z Nyssy- słońce sprawiedliwości, które prorok nazywa wschodem, bo słońce to nigdy nie zachodzi.” Człowiek w pulsującym od nadmiaru łaski Ciele Kościoła, wychyla się niczym kwiat ku wschodowi Słońca- Tego, które wzeszło w poranek wielkanocny. Słońca którego świetlista aura rozpromieni twarze zmęczonych poszukiwaczy w dniu przeobrażenia- przeistoczenia świata w Królestwo Życia- Wieczność ! „Ten ósmy dzień jest figurą zmartwychwstania Chrystusa, które nastąpiło nazajutrz po szabacie; jest figurą chrztu, który jest początkiem nowej epoki i pierwszym dniem nowego tygodnia; wreszcie jest figurą ósmego dnia, który nastąpi po całym czasie świata” (J. Danielou). Człowiek wiary jest istotą na wskroś paschalną i apokaliptyczną, zorientowaną ku chwili odrodzenia i przeobrażenia. „Nie zapominajcie, że życie jest chwałą,” przekonywał Rilke. Każdy nasz krok który stawiamy, spojrzenie, słowo i gest- czyni z prozy życia liturgię tęsknoty- proroczą zapowiedź wydarzenia już zanurzonego w Bogu. Paschalna egzystencja Jezusa staje się darem odkupionej ludzkości. Na tę chwilę odczuwamy tę rzeczywistość na sposób sakramentalny jako przedsmak pełni istnienia. „Sakramenty są naszym pielgrzymowaniem do Emaus, do Eschatonu- pisał E. Schillebeeckx- Idziemy u boku Pana i choć Go nie widzimy, wiemy, że jest blisko nas.” Z każdym dniem jesteśmy bliżej wschodu Słońca. W dniu ósmym „Bóg bez zasłony zbliży się do człowieka, a człowiek w swej nagości do Boga”(G. Greshake). Bóg wyjdzie ku nam i przyjmie nas wszystkich. Katarakty serca się otworzą, z oczu popłyną zły szczęścia. Serce zabije jak uczniom w drodze do Emaus. Życie objawi się w całej pełni. Pustynia rozkwitnie i stanie się Rajem !

wtorek, 26 marca 2019


Ps 25  

Wspomnij na swoje miłosierdzie, Panie,
na swoją miłość, która trwa od wieków.
Tylko o mnie pamiętaj w swoim miłosierdziu,
ze względu na dobroć Twą, Panie.

Wielki Post jest czasem bezpośredniego i namacalnego odczuwania miłosierdzia Boga. Egzekucja najstraszliwsza w dziejach świata, staje się świętem odkupienia. „Ja Pan stałem się mały, aby móc was wyprowadzić z powrotem na wyżyny, skąd upadliście”- czytamy w jednym z Apokryfów. Wpatrujemy się w Krzyż i kontemplujemy zawieszonego na jego gałęziach Baranka „który był przybity za nasze grzechy, zdruzgotany za nasze winy.” Na Golgocie zabiło serce Boga i eksplodowało z nadmiaru miłości wobec człowieka dźwigającego na swych ramionach balast przejmującej ciemności i zła. Jakże bardzo się pomylił Feuerbach pisząc w Istocie chrystianizmu, że „tajemnica Boga to tylko tajemnica miłości człowieka do samego siebie.” Nie można zredukować obrazu Boga do samolubnego- zakochanego w sobie włodarza świata, a człowieka- jako istoty egoistycznej, sfrustrowanej i próbującej być jak Bóg. „To ze względu na Chrystusa zostało stworzone ludzkie serce. Przepastna szkatuła by pomieścić samego Boga...”(M. Kabasilas). W tajemnicy Krzyża dokonuje się największy dialog miłości Boga i człowieka; otwiera się rana boku i wytryskuje miłość. „Nikt nie może wyobrazić sobie świata, który nie jest zbawiony, świata, który zawsze pozostanie w cierpieniu, zamknięty w sobie, świata, w którym krzyż nie wypełniałby całkowicie przeznaczenia świata... W Królestwie Boga, świat został przemieniony przez krzyż, przez który sam Bóg jest ostatecznie objawiony i wywyższony” (D. Staniloae). Jaka siła, jakie pragnienie życia ożywia tego człowieka na krzyżu ? On w milczeniu odpowiada na wszystkie najtrudniejsze i najbardziej dramatyczne pytania człowieka. „Wystarczy dla mnie ten Bóg, między czterema gwoździami”- ułoży ze słów proste wyznanie Claudel. Tylko ikonografia z właściwą dla siebie przenikliwością potrafi oddać misterium uobecnionej miłości. Sztuka- synteza piękna i prawdy- na obliczu sponiewieranego Chrystusa, przebija się przez tygiel kotłujących się myśli w głowie widza i obwieszcza już poranek Paschy. „Niechaj nikt się nie boi śmierci, albowiem śmierć Zbawiciela nas oswobodziła” (św. Jan Chryzostom). Ukrzyżowany bierze na siebie piekło- „nieobecność miłości” i rozświetla je blaskiem zwycięstwa: „Umiłowawszy, swoich na świecie, do końca ich umiłował” (J 13,1). Przywołuję w pamięci Krucyfiks z Rozano- jeden z najstarszych toskańskich dzieł tego formatu; wykonany przez średniowiecznego mistrza Gugliema w 1138. Tym, co najbardziej przykuwa wzrok, to twarz Chrystusa- pogodna i pełna nadziei. Każdy fragment tej malarskiej wizji jest w pełni rezurekcyjny. Jego duże, szeroko otwarte oczy i pozbawione cierpienia oczy, członki odprężone z bezkrwawymi znakami gwoźdźmi w dłoniach i stopach, bez rany w boku (jakby zasklepiona po zrodzeniu Kościoła w sakramentalnym źródle miłości). Ciało triumfujące nad śmiercią, z charakterystyczną esowatą stylizacją anatomiczną piersi i brzucha. Rozpiętemu na drzewie Zwycięzcy towarzyszą wymalowane drobiazgowo epizody przywołujące Wielki Tydzień i finał Zmartwychwstania. „Chrystus na krzyżu- mówił Jakub z Saruga- stał się niczym drabina”- po której my, grzesznicy, może wdrapać się do Królestwa Miłości !

poniedziałek, 25 marca 2019


Łk 1,26-38

Bóg posłał anioła Gabriela do miasta w Galilei, zwanego Nazaret, do Dziewicy poślubionej mężowi, imieniem Józef, z rodu Dawida; a Dziewicy było na imię Maryja. Anioł wszedł do Niej i rzekł: „Bądź pozdrowiona, pełna łaski, Pan z Tobą, błogosławiona jesteś między niewiastami”… 

Wielu chrześcijan przeżywa zaskoczenie odkrywając, że w wielkopostnym kalendarzu przypada Święto Zwiastowania. Niekiedy Zwiastowanie jeszcze głębiej wybrzmiewa w swoich treściach będąc w bliskości tajemnicy Krzyża. Historia chrześcijaństwa rozpoczyna się wbrew pozorom w pierwszym- najbardziej intymnym Nazaretańskim Wieczerniku. Tam  dokonuje się pierwsze przyjęcie Boga przez człowieka; przyjęcie przez Kobietę- nową Ewę. To również nasza izdebka przyjęcia Boga. Jak pisał w swoim poemacie Gerard Hopkins: „Nowy Nazaret w nas, gdzie Ona dopiero ma począć, Jego poranek, południe i wieczór..” Intymność i niezwykłą głębię momentu zwiastowania oddaje nawet werset Koranu: „I oto powiedzieli aniołowie: „O Mario ! Zaprawdę, Bóg wybrał ciebie i uczynił czystą, i wybrał ciebie ponad kobietami światów.” Chrześcijanie poszli w swojej refleksji jeszcze dalej, bowiem teologiczne treści tego wydarzenia zawsze wiązali z cudem Wcielenia. Główne znaczenie tego obchodu i duchowych treści wybrzmiewających w liturgicznych celebracjach chrześcijańskiego Wschodu i Zachodu było umocowane w przesłaniu Ewangelii św. Jana:   Słowo stało się Ciałem (J 1,14), i stało się w chwili, w której jak powie św. Paweł: „Bóg posłał swojego Syna, zrodzonego z Niewiasty” (Ga 4,4). Maryja sama będąc stworzeniem, została wybrana na Tą, przez którą Logos Stworzyciel zjednoczył się z ludzką naturą. Bóg wybierając Maryję nie tylko przeciwstawił ją edenicznej Ewie, ale nade wszystko dostrzegając Jej wiarę i miłość uczynił ją „Naczyniem Łaski” prezentującym grzesznemu światu Zbawiciela- nowego Adama. Wyrażają to słowa św. Grzegorza z Nyssy: „…za pierwszym razem Bóg Logos wziął proch z ziemi i ukształtował człowieka, ale tym razem wziął proch z Dziewicy, i nie tylko ukształtował człowieka, ale ukształtował człowieka wokół siebie samego”. Chrystus zatem przyszedł przez ciało Dziewicy, poczęty w sposób cudowny „z nasienia Ojca”. Syn Boży wszedł w świat, stał się uczestnikiem prawdziwego człowieczeństwa, samemu zaświadczając, iż został „zrodzony z Niewiasty”. Jeżeli zatem pierwszy człowiek Adam nadał swej żonie imię Życie- Hava, Zoe, to druga Maryja stała się w sposób najpełniejszy Matką wszystkich wierzących, dzięki wierze w Jej Syna. „Dlatego więc słusznie i zgodnie z prawdą nazywamy świętą Maryję Matką Boga- napisze św. Jan z Damaszku- A tytuł ten zawiera całą tajemnicę Wcielenia”. Dlatego chrześcijanie od początku Kościoła odkrywali w Maryi również własną Matkę i Orędowniczkę. Termin Theotokos był pradawnym i zaszczytnym tytułem, używanym by okazać cześć Maryi i dobrze udokumentowanym w najstarszych modlitwach. Wyrażają to słowa ciągle żywej modlitwy pochodzącej z III wieku a powstałej w środowisku koptyjskim: „Pod Twoją obronę uciekamy się, święta Boża Rodzicielko, naszymi prośbami racz nie gardzić w potrzebach naszych, ale od wszelkich złych przygód racz nas wybawiać, Panno chwalebna i błogosławiona”. Zwiastowanie w cieniu Krzyża- ta korespondencja dwóch pozornie przeciwstawnych treści, stanowi jedno wielkie opowiadanie o Odkupieniu człowieka. Koncentruje spojrzenie Kościoła na Oblubienicy i Oblubieńcu- Maryi i Chrystusie. Ona była cichą, dyskretną towarzyszką dzieła swego Syna- „Droga”, którą Zbawiciel pokonywał aby dojść do ludzi. Z oddali brzmi w naszych uszach treść kontakionu Romanosa Melodosa: „Smutek serdeczny dotyka mnie, o Dziecię. I nie mogę znieść myśli o przebywaniu w moich komnatach, gdy Ty jesteś na krzyżu; Ja w domu, gdy Ty w grobie. Pozwól mi iść z Tobą ! Twój widok uśmierza mój ból. Na to odpowiada Chrystus: Porzuć smutek, Matko, porzuć go… Jesteś pośrodku mojej weselnej komnaty”. Ona była pod Krzyżem w największym doświadczeniu wiary i miłości- pełna ufności- widząc historię świata w miłości sączącej się z nabrzmiałych ran Jej Dziecka. „Ona cierpiała wraz z Synem, i doświadczała duchowo Jego śmierci” (H. Balthasar). Otulona blaskiem wielkanocnego poranka przytula Kościół czyniąc go swoim Nazaretem- miejscem Zwiastowania, Wcielenia i Zmartwychwstania. 

niedziela, 24 marca 2019


Odpowiedział im Jezus: Jam jest chleb życia. Kto do Mnie przychodzi nie będzie łaknął; a kto we Mnie wierz,  nigdy pragnąć nie będzie (J 6, 35).

„Człowiek jest tym, co je”- wypowiedział te słowa niemiecki filozof- materialista Feuerbach. Był negatywnie ustosunkowany do chrześcijaństwa, ale w tym stwierdzeniu- rzecz jasna nieświadomie- zawarł największą dla chrześcijan prawdę o namacalnej bliskości Boga; wejście w komunię z Miłością przez pokarm. Jemu zapewne chodziło tylko o zwyczajną egzystencję człowieka osadzoną w zdobywaniu pożywienia i podtrzymywania istnienia substancji bytu. Chrześcijaństwo w tym stwierdzeniu rozumie sprawy głębiej; odkrywając głębokie pragnienie Chrystusa – „Kto spożywa moje ciało, ma życie wieczne”. Sakrament Ciała i Krwi Pana jest urzeczywistnieniem jedności naszej natury z Chrystusem i jednocześnie ze wszystkimi członkami Kościoła, przez udział życiodajnym misterium obecności Boga. Sprawia to pokarm, który został nam ofiarowany- Święte Postacie- czynią wierzących uczestnikami życia, które już jest w Bogu. Wyrażają to słowa św. Jana Damasceńskiego: „Mówimy o Komunii- i jest ona rzeczywiście, ponieważ wchodzimy we wspólnotę z Chrystusem i uczestniczymy w Jego Ciele i Bóstwie, a przez to wchodzimy również we wspólnotę i wzajemne zjednoczenie pomiędzy sobą, gdyż biorąc z jednego Chleba, stajemy się wszyscy jednym Ciałem i jedną Krwią, a dla siebie nawzajem członkami”. Eucharystia to wydarzenie zjednoczenia z Panem, zadatek wieczności, święto zstępującego Życia. Nie tylko upamiętnienie- ale realne uobecnienie w cudownej bliskości Kogoś dla którego jesteśmy ważni, który pragnie podarować nam życie wieczne. Ten Pokarm nie tylko zabezpiecza nad przed głodem fizycznym, ale w pełni nasyca duszę- to Pokarm Nieśmiertelności dla tych, których celem wędrówki jest Niebo. „Wschód wschodów rozszerza się na cały świat- czytamy w starożytnym tekście z II wieku- Nieśmiertelny, Niezmierzony, wielki Chrystus świeci nad wszystkimi ludźmi mocniej niż słońce.” Zmartwychwstałe Ciało Boga !

czwartek, 21 marca 2019


Iz 55, 6-9

Szukajcie Pana, gdy się pozwala znaleźć, wzywajcie Go, dopóki jest blisko! Niechaj bezbożny porzuci swą drogę i człowiek nieprawy swoje knowania. Niech się nawróci do Pana, a Ten się nad nim zmiłuje, do Boga naszego, gdyż hojny jest w przebaczaniu. Bo myśli moje nie są myślami waszymi ani wasze drogi moimi drogami – mówi Pan. Bo jak niebiosa górują nad ziemią, tak drogi moje – nad waszymi drogami i myśli moje – nad myślami waszymi.

Kim Jesteś ? To pytanie człowieka które stoi w zasadzie u początku refleksji na gruncie wiary. To obszar tak rozległy jak bezkresne połacie przez które przemieszczają się fizycznie nomadzi, nie zważając na upływ czasu i możliwość zaistnienia zaskakującego obrotu spraw. „Bóg w sercu ludzkim złożył pragnienie Boga”(św. Maksym Wyznawca). Życie duchowe rozkwita przez akt poznania ukrytego Boga. Człowiek przemierza obszar własnej niewiedzy, a Bóg wychodzi poza własną transcendencję spotykając się w miejscu które ciężko znaleźć na mapie; droga ta bowiem przechodzi przez serce człowieka. „Judaizm jest religią usłyszanego słowa”- powie Kittel. Bóg objawia się w Torze- prawie. On sam kieruje do ludzi swoje słowo, objawia prawdę i domaga się posłuszeństwa. Człowiek zdaje się stawać naprzeciw Niepoznawalnego w poczuciu lęku i trwogi. Nie można oglądać Boga i pozostać przy życiu. To ostrzeżenie dla późniejszych poszukiwaczy, „że Boga oglądać  nie można w świetle ludzkiego umysłu, nie sposób Go zdefiniować, każda definicja stanowi bowiem pewne ograniczenie.” Pomimo tych usilnych dążeń człowieka, Bóg okazuje się bliższy człowiekowi niż człowiek sam sobie. To On określa granice poznania lub niepoznania; aranżuje dogodne okazje i wychowuje człowieka do pokornego- spokojnego oczekiwania na wskazówki. W chrześcijaństwie pojawiają się dwa kluczowe słowa w zależności od obranej ścieżki poznawczej: theoria i gnosis. Zostały one zapożyczone z antycznej filozofii i sprzężone w religijny aparat poznawczy. Theoria pochodzi od thea, czyli widzenie; Theon horao – widzieć Boga. Odnajdujemy tu pewną perspektywę wytyczoną przez Ojców Kościoła ze środowiska aleksandryjskiego. Jeśli zatem kontemplacja oznacza przyglądanie się Bogu, to jak pogodzić ją ze stwierdzeniem świętego Jana „Boga nikt nigdy nie widział” (1,18). Filozofia platońska lekceważyła zmysły i głosiła, że nie są one zdolne dojść do prawdy. Nawet myśliciele chrześcijańscy poddają się takiemu myśleniu- spoglądając na świat jako złudzenie, miraż. „To, co podpada pod zmysły- pisał św. Grzegorz z Nazjanzu- jest obce Bogu.” Jednak fakt Wcielenia Boga ustawia poznanie teologów w innym kierunku; od tej pory nie można lekceważyć zmysłów. Widzenie zostanie podniesione do rangi słuchania.  Poznanie wchodzi w mistagogię i rodzi się mistyka oparta na fundamencie serca. „Czyste serce” staje się organem kontemplacji duchowej; refleks tego odnajdujemy w słowach samego Chrystusa: „Błogosławieni czystego serca, albowiem oni Boga oglądać będą” (Mt 5,8). Czystość serca równa się doskonałości- swoistym katharsis zmysłów, nieustannym stawaniem w obecności Boga. „Oczy me zawsze zwrócone są na Pana” (Ps 24,15), „Ja śpię lecz serce moje czuwa” (Pnp 5,2). Święta Teresa z Avila wielokrotnie widziała obok siebie anioła cudownej urody, który trzymał w dłoni strzałę o ognistym grocie i przebijał jej serce; czuła ból, ale było to najbardziej intensywne doświadczenie miłości. Biedaczyna z Asyżu ugodzony miłością tak intensywnie, że utożsamił się z Ukrzyżowanym Mistrzem. Mistyka ugodzonego serca- tak będzie to przeżywał chrześcijański Zachód przechodząc przez ciemne noce duszy świętych wizjonerów. Wschód wejdzie w hezychazm i oślepiające światło Paschy. Chodzi tu o wrażliwość nous, wynikającą z mistycznego doznania energii oświecających. Tak jak fizyczne oczy i serca uczniów oglądających na Górze Tabor przemienionego Chrystusa, zostały otwarte, aby pochwycić obecność- epignoza. „Kto kontempluje światłość, przeistacza się w światłość”- nauczał św. Grzegorz Palamas. Postać św. Serafina z Sarowa spowitego światłem tak intensywnym że spojrzenie musi ustąpić zdumieniu. Naśladowanie Chrystusa i życie w Chrystusie, komplementarność dróg na których człowiek zostaje podniesiony wyżej. Powołaniem teologa jak również każdego człowieka ochrzczonego jest przybliżanie się do Chrystusa; jak te jelenie z wczesnochrześcijańskich mozaik przychodzące do wód życia. „Kto jest spragniony, niech przyjdzie do Mnie i pije !”- powie Chrystus. „Wiara w Chrystusa zwraca światu wolność, którą odebrała mu nauka. Świat widzialny jest sam z siebie niemy, ale dzięki Chrystusowi staje się słowem, przez które przemawia do nas Ojciec Niebieski” (T. Spidlik). Za poznaniem kryje się możliwość spełnienia- ostatecznej satysfakcji. „Zaleźć Boga, to szukać Go nieprzerwanie...nigdy nie nasycić się pragnieniem Boga, to widzieć Go rzeczywiście.”  

środa, 20 marca 2019


Ps 31  

Wydobądź mnie z sieci zastawionej na mnie,
bo Ty jesteś moją ucieczką.
W ręce Twoje powierzam ducha mego,
Ty mnie odkupisz, Panie, wierny Boże.

Słowo Boże czytane w tym szczególnym czasie, ma niezwykle głęboki sens terapeutyczny. Człowiek doświadcza lęku i przerażenia; szamotaniny i rozdzielających duszę udręk. „W człowieku mieści się cała moc zasady ciemności i w nim także zarazem cała siła światła. W nim znajduje się najgłębsza przepaść i najwyższe niebo, czyli obydwa ośrodki” (F. Schelling). Tragiczną osnową życia jest fatalne i mylne przeświadczenie, że nie można zmienić tego stanu rzeczy. „Człowiek idzie ku światłości, ale idzie przez ciemność” (M. Bierdiajew). Na tej drodze nie jest samotnym- przygniecionym ciężarem wątpliwości wędrowcem. Bóg o człowieku myśli, wychodzi naprzeciw, wydobywa z chaosu i otchłani grzechu. W Jego miłosiernym spojrzeniu każdy jest dzieckiem- czasami zagubionym i zagarniętym przez zło obecne w świecie- jednak w oczach Miłości- bezbronnym dzieckiem. Bóg podnoszący człowieka z błota- lepiący jego rozerwaną tkankę duszy, ocierający łzy, wypisujący na piasku nie grzechy lecz cnoty, przywracający na powrót poczucie sensu istnienia. „Potrzebujemy pomocy Bożej, aby w pełni skoncentrować się na sercu. Ale właśnie serce jest miejscem w którym zamieszkuje Duch Święty, który jest Ożywicielem i dlatego na nowo pozwala przywrócić naszemu umysłowi prawdziwe życie i wskrzesić do życia chwile zabite przez złe skłonności, i w ten sposób odbudować jedność życia”(T. Spidlik). Aby ocalić siebie, „wystarczy chcieć”- przekonywał św. Jan Chryzostom. Żyć pełnią życia- zasysać powiew łaski, poczuć zapach wieczności która zaczyna się już tu i teraz. Wskrzeszenie rozpoczyna się w tej chwili. Dzisiaj zaczyna się Pascha. „Naśladować Chrystusa to żyć na wzór Chrystusa i żyć w Chrystusie, a jest to dzieło wolnej woli poddającej się planom Bożym” (M. Kabasilas). Ilu jest takich ludzi którzy żyją obok nas, lecz wewnętrznie są wypaleni, martwi i pozbawieni żaru. Poruszają się w przestrzeni śmierci, choć nawet często nie zdają sobie z tego sprawy; nie są świadomi jak ryzykowane jest trwanie w takim stanie. „Nie wtedy kocha się ludzi, gdy zamyka się oczy na ich prawdę; kocha się ich wtedy, gdy zmierzywszy ich małość i podłość umie się przejść ponad tą nędzą i odkryć ten łut szczerego złota, jest w nich ukryty, zatopiony nieraz w oceanie błota”(D. Rops). Bóg zawsze spogląda na człowieka przez okulary miłości; widzi dalej, głębiej, przenikając sprawy które dla stojących z boku i przyglądających się, są zwyczajnie niewidoczne. Tajemniczy płomień jaśnieje w ciemności. Religa chrześcijańska to spotkanie ze Zwycięzcą- Zmartwychwstałym Chrystusem, Tym który ocala -„Szaleństwo miłości” (S. Weil). W świecie w którym tyle spraw jest niewyraźnych i wątpliwych, tylko wiara staje się źródłem „nadziei, która zawieść nie może” (Rz 5,5).

poniedziałek, 18 marca 2019


Mt 17, 1-9

Jezus wziął z sobą Piotra, Jakuba oraz brata jego, Jana, i zaprowadził ich na górę wysoką, osobno. Tam przemienił się wobec nich: twarz Jego zajaśniała jak słońce, odzienie zaś stało się białe jak światło... Uczniowie, słysząc to, upadli na twarz i bardzo się zlękli. A Jezus zbliżył się do nich, dotknął ich i rzekł: «Wstańcie, nie lękajcie się!» Gdy podnieśli oczy, nikogo nie widzieli, tylko samego Jezusa. A gdy schodzili z góry, Jezus przykazał im, mówiąc: «Nie opowiadajcie nikomu o tym widzeniu, aż Syn Człowieczy zmartwychwstanie».

Kiedy Mojżesz stał na górze przed żarzącym się ognistym krzewem, prosił Boga, aby ten ujawnił mu swoje imię. Był pewnie przerażony i nie spodziewał się, że usta Najwyższego wypowiedzą: „Jestem, który jestem”. To był pierwszy moment przełamania „świętej anonimowości” i przedstawienia się człowiekowi. Bóg przemawiając na Synaju, nie ukazał swojej postaci. Sam Mojżesz pomimo swoich predyspozycji wizjonerskich nie otrzymał od Boga łaski widzenia Jego oblicza, choć pragnął jej i o nią prosił: „Spraw, abym ujrzał Twoją chwałę” (Wj 33,18). Choć Biblia mówi często o Bogu w sposób antropomorficzny, nigdy jednak nie ma mowy o widzialnej postaci Boga. Będzie musiało upłynąć wiele wieków, za nim już inny- święty Mędrzec poczuje wewnętrzne drżenie, mieszające się z nieprawdopodobnym szczęściem: „Oczy moje widziały zbawienie twoje”( Łk 2,30). Ale to był dopiero przedsmak tego, co dopiero wydarzy się na Górze Tabor. Tam nastąpi wejście w Światłość- zapowiedź triumfu życia- Paschy jako przemienienia dotykającego samej czeluści piekła. „Bóg zstępuje do otchłani, człowiek wznosi się ku niebu- pisze K. Ware- W Chrystusie Bóg utożsamia się z nami, uczestnicząc bezgranicznie w naszym ludzkim stanie. W wyniku tego, my- ludzie dostępujemy pojednania z Bogiem, uczestnicząc maksymalnie w Boskim życiu”. To wydarzenie Zmartwychwstania do którego przygotowuje trzech uczniów, jak również każdego z nas Chrystus na Górze. Ten akord jest potrzeby, aby utrwalił się obraz tak intensywny, że nic nie będzie go wstanie wymazać. Za nim Syn Człowieczy wejdzie się w ciemność śmierci, utrwali w sercach uczniów chwilę spowitą niestworzonym światłem; doświadczenie jeszcze bardziej intensywne niż to, które przeżywał Mojżesz i Symeon. To coś więcej niż nieprawdopodobne spotkanie które pozostawia człowieka w bezruchu i nieopisanym zdumieniu. Wraz z zalewającym zewsząd światłem uczniowie wchodzą w emanację Boskich Energii. Wydarzenie staje się dynamiczną i pełną ekspresji obecnością Boga, którego można poznać w działaniu. Energie udzielając się człowiekowi przyjmują formę światła- pełna intensywności Boska Światłość, której ucieleśnieniem jest przemienione ciało Chrystusa. Intensywność tego doznania odbiera mowę i spowija rozum niemożliwością odnalezienia jakiegokolwiek wytłumaczenia- jak to możliwe ? Dopiero widząc to „widowisko” jesteśmy wstanie zrozumieć całą pełnię Bożej ekonomii: „Bóg stał się człowiekiem, aby odczłowieczeni ludzie, mogli stać się prawdziwymi ludźmi” (J. Moltman). W przemienionym Chrystusie dostrzegamy zaproszenie do synergii i bycia wyniesionym ponad ciągłą walkę ze światem i ciałem. Od tego momentu „chrześcijanin to ten, który, gdzie nie spojrzy, wszędzie dostrzega Chrystusa i raduje się Nim” (A. Schmemann). Czytając dzisiejszą Ewangelię i rozmyślając o możliwości przebóstwienia człowieka, warto odnieść się jeszcze do przesłania jakie niesie ikona. „Na ikonach widzimy świat rzeczywisty, a nie iluzoryczny. Widzimy jednak świat, przemieniony światłem Bożym” (P. Floreński). Nie bez przyczyny każdy początkujący adept sztuki ikonopisania, powinien jako pierwszą- wykonać ikonę Przemienienia. Dzięki temu można łatwo poznać, czy malarz jest rzeczywiście człowiekiem duchowym i czy potrafi widzieć świat tak, jak widzieli go Apostołowie pełni zachwytu i kontemplacji. W tej tradycji wyraża się mądrość wiary i koncentracja na tym, co najbardziej istotne. Najważniejszy jest Chrystus rozświetlający cały świat. Przy nim wszystko inne blednie. Pewnie dlatego pejzaż obecny w ikonie staje się czymś pominiętym mało istotnym- od figlarnym dodatkiem. Najważniejsza jest Światłość- przenikliwa i wsączająca się przez oczy, rozświetlając dusze uczniów.  Kończę to rozważanie słowami modlitwy kardynała Newmana: „Nich spojrzą i nie widzą już mnie, lecz tylko Jezusa. Pozostań ze mną, a wtedy zacznę świecić, jak Ty świecisz; tak świecić, aby być światłem dla innych, światło, Jezu, będzie całe od Ciebie, nie będzie nic mojego. To ty będziesz świecił na innych poprzez mnie.”

niedziela, 17 marca 2019


Wybrał się więc i poszedł do swojego ojca. A gdy jeszcze był daleko, ujrzał go jego ojciec i wzruszył się głęboko, wybiegł naprzeciw niego, rzucił się mu na szyję i ucałował go (Łk 15, 20-21). Jest to jeden z najpiękniejszych, a jednocześnie z najbardziej poruszających wewnętrznie fragmentów Ewangelii. Jest to wydarzenie w którym najpiękniej nakreślono  ludzkie portrety- relacjonując uczucia, rozterki duszy i zdumiewający finał- przebaczenie i wskrzeszenie. Zobaczyć gest Ojca który rozpościera w akcie miłości swoje ramiona, wychodzi na drogę z tęsknotą wyczekując swojego marnotrawnego dziecka. Pocałunek, przytulenie, wzruszenie i eksplozja miłości, która czyni chrześcijaństwo wrażliwym na przebaczenie, to wielkość która wypływa z pełnego miłosierdzia serca Boga. Chrześcijaństwo mierzy się otwartymi ramionami, głębią serca, potokiem łez które przynoszą oczyszczenie i wskrzeszają na nowo do życia. Całe chrześcijaństwo polega na tym, że On nas tak bardzo umiłował. Ile to razy w naszym życiu zranieni jesteśmy grzechem, zagubieni, pełni buntu, pretensji i wewnętrznej pychy. Przechodząc przez dramat upadku, potykając się o swoje iluzje szczęścia, w pewnym momencie przypominamy sobie że ktoś nas autentycznie i prawdziwie kocha; dla Niego jesteśmy ważni. Bóg się nami nie brzydzi, ciągle wychodzi cierpliwie na drogę i wygląda naszego powrotu, bo wie że słabi jesteśmy i pełni lęku. Kiedy duma, pycha i egoizm się wyczerpią pozostanie tylko tęsknota za Miłością. św. Ambroży wypowiedział taki zdumiewający pogląd: „Bóg stworzył człowieka i wówczas odpoczął mając wreszcie kogoś, komu może przebaczyć grzechy". Te słowa stanowią całą wielką wyobraźnię miłości jako daru. To streszczenie miłosierdzia odmalował doskonale Rembrandt na swoim słynnym obrazie ukazującym powrót marnotrawnego syna. Jakże głęboko duchowo i psychologicznie przeniknął ducha tej przypowieści. Ojciec czcigodny starzec, w płaszczu szeroko rozpostartym, o obliczu promieniującym radością, mimo że jego oczy są wyblakłe od wielkiego płaczu. Ręce silnie opierają się na ramionach syna, by uniemożliwić mu powtórne odejście. Młodszy syn jest w cieniu, klęczy, widzimy jego plecy. Głowę kryje na piersi ojca. Tu się wszystko zawiera, położenie głowy blisko serca ojca, wyraża przywróconą miłość. Serce ojca nigdy nie przestało bić dla swojego dziecka, to centrum uczuć, to przestrzeń w której zostaje przywrócony do życia ten który był umarłym a ożył, zaginał a odnalazł się. „Powrót zaginionego kładzie kres cierpieniu ojca. Jest wyzwoleniem dla niego samego. Dwukrotnie powtarza się zachęta do radości i świętowania. Wyzwolenie wyraża się radością. Miara radości jest miarą wewnętrznego wyzwolenia. Ono zostało porównane do wskrzeszenia z martwych... Jest to wydarzenie paschalne, radosne, przełomowe. Oto zaczyna się nowe życie- nie tylko dla tego, który „zaginął, a odnalazł się,” ale również dla rodziny” (W. Hryniewicz). W głębi tej sceny widzimy również starszego syna- tego "sprawiedliwego wyrobnika", gdybyśmy mieli opisać jego portret psychologiczny to zobaczymy: wściekłość, irytację, pogardę, ręce zaciśnięte w porywie gniewu, cała postawa wyraża naganę i zgorszenie słabością ojca. Jak ten obraz ma się do mnie ? Kiedy odnajdę w sobie marnotrawnego syna, stanę w prawdzie, dokonam autorefleksji nad swoim postępowaniem, wejdę na drogę, jest szansa że spotkam na niej Ojca, który przyjmie mnie z rozpostartymi ramionami..., to już jest uzdrowienie, odnaleziona darmowa miłość. "Teraz wreszcie czuję, jak ogarnia mnie tęsknota za tym uściskiem. Biegnę do Ojca, zarzucam Mu ręce na szyję. Przebacz mi, że byłem Ci wierny bez miłości". Każdego dnia Kościół na drodze wielkopostnego nawrócenia woła żarliwie: „Pokuty otwórz mi drzwi, o Ty który jesteś Dawcą życia.”

sobota, 16 marca 2019


Ps 119    

Błogosławieni, których droga nieskalana,
którzy postępują zgodnie z Prawem Pańskim.
Błogosławieni, którzy zachowują Jego napomnienia
i szukają Go całym sercem.

Myślę, że istnieje jakaś wewnętrzna dialektyka „szukania i znajdowania” Boga na pustyni własnego życia. „Od czasu gdy człowiek przez grzech oddalił się od praźródła życia, które wytryskuje na górze Boga, odkąd zszedł, a raczej spadł w dolinę zadowolenia, zmysłowości, samolubstwa i egoizmu, została mu tylko jedna droga powrotu do życia: pełna trudu, śmiertelnie niebezpieczna wspinaczka do źródła...” (Odo Casel). Błogosławionymi są ci, którzy przyoblekają się w pokorę i wychodzą odważnie w przygodę wiary. Być człowiekiem pragnienia- głodnym nasycenia Bogiem. Dzisiejszy człowiek jest opanowany przez komputer, telefon komórkowy, czy inne nośniki służące komunikacji i szybkiemu przemieszczaniu się po wirtualnym świecie. Najbardziej smutna jest świadomość, że ten świat który znajduje się za ekranem- to przestrzeń pustki, czy anonimowości łatanej złudzeniami o szczęściu na wyciągniecie ręki. Na tym wielkim komunikacyjnym targowisku świata nie sposób uważnie wejść w siebie- znaleźć się we właściwym miejscu- być człowiekiem prawdy a nie nowości. Wczoraj ukradkiem wykonałem zdjęcie moich uczniów w szkole siedzących na schodach. Każdy z nich był zamknięty w ekranie swojej komórki- odseparowany, wyłączony, zagarnięty w jakimś niebycie- co paradoksalne- jakby szczęśliwy. W przyszłości przestaną spoglądać w ludzkie twarze, przeoczą błękit nieba i śpiew ptaków. Kiedy staną się starcami ze skórą, niczym spękana i pokryta bruzdami ziemia, być może zrozumieją że utracili zbyt wiele. Staną się wegetującymi sylwetami ludzkimi, jak z rzeźb Giacomettiego- opowiadającymi o samotności i kruchości ludzkiego istnienia. „W świecie pozbawionym złudzeń człowiek staje się obcym” (A. Camus). Nie będzie im dane uchwycić poruszenia duszy, bo tym co uwięzi ich zmysły będzie egzystowanie w świecie złudzenia, afirmacji własnego- głodnego „ja.” Na pustyni Bóg zwraca się do człowieka po imieniu wyrywa nas z tłumu- zamyka w swoich dłoniach- czyni nas odnalezionymi. Pustynia uśmierca w człowieku egoizm, lekkomyślność, zbytnią pewność siebie. „Poczujesz nagle, że dalekość Boga jest w rzeczywistości tylko zniknięciem świata, poprzedzającym wzejście Boga w twojej duszy, że ciemność jest niczym innym jak Bożą jasnością, która nie rzuca cienia, a twój ślepy zaułek- niezmierzonością Boga, do którego nie potrzeba szukać dróg, bo On już tu jest” (K. Rahner). Pustynia- „przestrzeń ducha”, gdzie umiera człowiek zdany na zdobycze techniki, a rodzi się istota niczym nieskrępowana- wolna niczym ptak. Wielki Post jest czasem nasłuchiwania milczenia Boga. Chodzi o to, by- jak mówią Arabowie- „czytać przy pomocy uszu.” Milczenie jest prawdziwym oczyszczeniem. „Przyjaciel ciszy zbliża się do Boga i rozmawiając z Nim w tajemnicy, otrzymuje Jego światło” (św. Izaak Syryjczyk). Trzeba doświadczyć takiej pustki, aby następnie zrodzić się jako istota świetlista- przemieniona. Ludzie wielkiego ducha są naprawdę oszczędni w słowach; dla nich każda myśl wypowiedziana na zewnątrz jest jak fragment architektonicznej świątyni ducha- namiotu spotkania ze Słowem Życia. Czy potrafimy jeszcze dawać czas Bogu ? Czy potrafimy dzielić czas z drugim człowiekiem ? „Żyć wewnątrz w skupieniu”(W. Rozanow), aby dzielić okruchy czasu i miłości z tym drugim.

 

środa, 13 marca 2019


Jednym z ważnych tematów który nieustannie intryguje człowieka jest śmierć. Mądrość Talmudu powie: „Anioł śmierci ma mnóstwo oczu, nikt śmierci nie ujdzie. Gdy Anioł Śmierci otrzymuje zezwolenie, nie rozróżnia miedzy sprawiedliwymi i złoczyńcami.”Czas który tak intensywnie przeżywają chrześcijanie jest próbą wyzwolenia się z lęku przed śmiercią; jej paraliżującymi objęciami i nieuniknionym nadejściem w trudnym do określenia czasie. „Zatem to życie ludzkie wydaje się krótką chwilą, wszakże o tym, co nastąpi, nie wiemy zgoła nic” – prowokacyjnie wyzna Beda Czcigodny. Chcielibyśmy to odczucie wykadrować z czasu- porzucić, zapomnieć, wyprzeć, wyeliminować ze świadomości. Heraklit z Efezu przekonywał, „że jest w nas jednocześnie życie i śmierć, jawa i sen, młodość i starość, które wzajemnie się zmieniają.” Śmierć przychodzi nagle, niespodziewanie, skrada się i wdziera  jak złodziej w momencie dla niej najbardziej dogodnym, a dla człowieka zaskakującym. Konfrontacja z nią rodzi spektrum różnych postaw i odczuć. „Ponad wszystko inne boimy się teraz śmierci i zmarłych. Jeśli w jakiejś rodzinie ktoś umrze, powstrzymujemy się przed napisaniem do nich, przed udaniem się tam, nie wiemy, co o niej, o śmierci powiedzieć”- pisał A. Sołżenicyn. Myślę, że większość ludzi w pewnym momencie swojego życia podejmuje jednak twórczą refleksję nad tą rzeczywistością. Przychodzi to z wielkim trudem i często łzy przejmują rolę słów nakreślających towarzyszące ludziom emocje. Długo wypieramy ze świadomości jej obecność, ale przychodzi taka chwila w której nie można się do niej odwrócić plecami i schować niczym dziecko w bezpiecznym miejscu przeczekania. Wielu obawia się nadejścia tego tajemniczego gościa, przechodząc przez doświadczenie choroby, bólu, samotności, czy utratę wiary w obecność tych którzy powinni przy nas być, a ich nie ma (albo już nie ma, ponieważ odeszli). Jakże dramatyczne zdają się słowa Ciorana sytuującego człowieka pomiędzy śmiercią a wiecznością, tak upragnioną- a odległą: „Istnieje wieczność prawdziwa, pozytywna, rozciągająca się poza czasem i istnieje też inna, negatywna, fałszywa, która mieści się po jego  jednej stronie i ta w której giniemy daleko od zbawienia.” Ewangelia czytana przez chrześcijan w czasie Wielkiego Postu, otwiera serca i oczy na nadzieję pełną nieśmiertelności. Krzyż na który spoglądamy częściej- który jest najbardziej dramatycznym znakiem śmierci, staje się jednocześnie kluczem otwierającym portal wieczności; wyjaśniającym tym samym prawdę o ludzkiej nieśmiertelności i przeznaczeniu do życia w Bogu. „Przez krzyż przychodzi na świat radość zmartwychwstania”- głosi z euforią paschalną jeden z tekstów liturgicznych. Po zwycięstwie Chrystusa na krzyżu, zdeptaniu paraliżującego świat lęku przed unicestwieniem –  chłodem i ciemnością śmierci, chrześcijaństwo postrzega wszystko w pełni życia- duchowej wiosny, gdzie w centrum Raju na nowo rozkwita drzewo życia. „Tylko chrześcijaństwo akceptuje tragizm śmierci i spogląda jej prosto w twarz, ponieważ Bóg przechodzi tę drogę po to, by ją unicestwić, a wszyscy idą za Nim” (P. Evdokimov). Thanatos już nie zagląda tragicznie człowiekowi w oczy- jak na obrazie Malczewskiego- ale jest zawstydzony, bowiem odebrana została mu władza nad śmiertelnikiem; lęk został unicestwiony bezpowrotnie. Ludzie podtrzymujący blask lampy oliwnej wejdą radośnie w świetlisty tunel; uczepią się skrzydeł anielskich i na skraju mroku ujrzą strugę światła, którą tak fantazyjnie wymalował Bosch. Człowiek wiary nie stoi już na krawędzi otchłani, widzi okiem wewnętrznym „miejsce ochłody, nasycenia i radości.” Proklamuje to troparion śpiewany w czasie liturgii Wielkiego Piątku: „W grobie ciałem, w otchłani duszą jako Bóg, w raju zaś z łotrem, na tronie z Ojcem i Duchem byłeś Chryste, wszystko napełniający, Ty którego żadne słowo opisać nie może.” Drogą chrześcijanina jest urzeczywistnione i przekraczające zawiasy czasu zmartwychwstanie. „W cudzie zmartwychwstania nie ma przymusu dowodu- powie M. Bierdiajew- nie można o nim widzieć, odkrywa się on temu, kto uwierzył i pokochał.” Wiara wyzwala z lęku i sprawia że z oczu spadają łuski, a horyzont który staje się dostrzegalny jest nowym porankiem w czasie którego wschodzi Słońce Życia. „I jak w Adamie wszyscy umierają, tak też w Chrystusie wszyscy będą ożywieni” (1Kor 15, 22).

wtorek, 12 marca 2019


Ps 34  

Spójrzcie na Niego, a rozpromienicie się radością,
oblicza wasze nie zapłoną wstydem.
Oto zawołał biedak i Pan go usłyszał,
i uwolnił od wszelkiego ucisku.

Wielkopostna droga nawrócenia, oprócz ważnych wyrzeczeń dotykających wymiaru cielesnego, jest przede wszystkim doświadczeniem liturgicznym. „Sakramenty są arcydziełami stworzenia”- przekonuje nas bizantyjski teolog Mikołaj Kabasilas. Życie Kościoła pulsuje w liturgii na sposób mistagogiczny, misteryjny- sakramentalny- anamnetyczny. Liturgia wzmacnia przesłanie Ewangelii o przeobrażeniu serca człowieka i życiu w Chrystusie. „Liturgia, która jest misterium rzeki wody życia wypływającej od Ojca i Baranka, dotyka nas i wciąga- pisał J. Corbon- Celebrujemy ją po to, aby nawodniła i użyźniła nasze życie. Odwieczna liturgia, w której ostatecznie wypełnia się ekonomia naszego zbawienia, „wypełnia się” przez nas, w naszych sakramentalnych celebracjach, aby odnaleźć się w najmniejszych włóknach nas samych i naszej ludzkiej wspólnoty.” W liturgii Kościół zostaje ożywiony i pobudzony duchem Ukrzyżowanego i Zmartwychwstałego Pana. „Kult jest bowiem świadectwem i odczuciem takiego właśnie rozumienia życia, prawdziwego widzenia Wcielenia Boga, spełnionego do końca w Zmartwychwstaniu. Z tej właśnie przyczyny prawosławie posiada realne doświadczenie pierwotnego chrześcijaństwa i jego radość” (S. Bułagkow). Liturgia jest „dziełem sztuki”- dokonującym się dramatem rozgrywanym w murach materialnych świątyń; jednocześnie przenikając czas i przestrzeń obecnością zstępującej delikatnie Miłości- Daru. „Każda Komunia jest przeżyciem Zmartwychwstania, przeżyciem równym w swej intensywności radości nocy paschalnej” (J. Klinger). Ten czas jest błogosławiony, ponieważ Kościół – Mistyczne Ciało Pana przechodzi swój ponowny katechumenat- drogę ku przemienieniu i zmartwychwstaniu. Cierpiąca od grzechów Oblubienica przyodziewa się w szatę radości, oczekując wejścia na gody Baranka. Teraz stoi pod krzyżem, później będzie spożywać owoce z Drzewa Życia. „Wszystko znajduje swój punkt kulminacyjny w Eucharystii, w której chleb i wino, owoce stworzenia, wyraz pracy i świętowania ludzi, stają się wyzwolone, zdolne do przyjęcia siebie w Obecności Bożej” (O. Clement). Przebóstwienie ludzkiej natury dokonuje się w tych, którzy przychodzą do źródła- odnowieni łaską chrzcielną i nakarmieni do sytości Ciałem i Krwią Zbawiciela. Liturgia to również zapowiedź piękna innego świata- desenie świętości i świetlistości- synestezja zmysłów, pozwalająca odczuć całą cielesnością kroki przychodzącego Boga- Jego bliskość, oddech i podryw duszy dokonujący się nagłym muśnięciem Ducha Świętego.  Marzę o tym, aby otaczająca mnie rzeczywistość i kultura w której dane jest mi egzystować, stawała się odrobinę bardziej liturgiczną i przeobrażoną od wewnątrz- tęskniącą za Bogiem i wychyloną ku Misterium. „Immanentyzm religii Chrystusowej przenikającej kulturę, tak jak Bóg przenika stworzenie”- o czym pisał J. Maritain. Pełna nadziei jest świadomość, że u końca wielkopostnej drogi- z liturgii wytryśnie Życie, rozleje się ono na świat rozpieczętowując martwe ludzkie dusze. Jak pisał św. Cyryl Jerozolimski „żałoba przemieni się w radość, płacz w wesele. Z ust ludzkich popłyną słowa radości i wesela. Każdy usłyszy słowa Chrystusa: Raduj się !” Liturgia święto Życia.

niedziela, 10 marca 2019


 Łk 4, 1-13

Pełen Ducha Świętego, powrócił Jezus znad Jordanu, a wiedziony był przez Ducha na pustyni czterdzieści dni, i był kuszony przez diabła. Nic przez owe dni nie jadł, a po ich upływie poczuł głód. Rzekł Mu wtedy diabeł: «Jeśli jesteś Synem Bożym, powiedz temu kamieniowi, żeby stał się chlebem». Odpowiedział mu Jezus: «Napisane jest: „Nie samym chlebem żyje człowiek”»...

Ewangelia I Niedzieli Wielkiego Postu przenosi nas na pustynię, jesteśmy świadkami pierwszego i niezwykle ważnego pojedynku Chrystusa z diabłem. To moment kuszenia i próby, pewnie bez którego nie jesteśmy wstanie zrozumieć istoty tego czasu pokajania. Pustynia nie jest miejscem turystycznej włóczęgi, czy egzaltacji- to miejsce duchowej walki, mocowania się ze sobą i z przeciwnikiem naszej duszy. Pustynia to środowisko naszego życia, codzienność przemierzana w pocie czoła i z oczami w których można wyczytać katalog osobistych trosk. Na pustynię wychodzi się po to, aby wiarę pozbawić bałwochwalstwa, serce opróżnić z egoizmu- dostrzec własne grzechy i opłakiwać je. Atanazy Wielki pisał: „Umiłujmy post, bowiem post jest wielką ochroną, wraz z modlitwą i jałmużną. To one wyzwalają człowieka od śmierci. Jak Adam został wygnany z raju za to, że zjadł i przez to wyrzekł się wiary, tak każdy, kto chce, wchodzi do raju przez post i wiarę”. Pustynia jest miejscem wycofania się od wszystkiego, konfrontacji z tym, co uniemożliwia dalsze wędrowanie w kierunku Boga. Święty Izaak Syryjczyk opowiada, że trzeba wyruszyć odważnie w nieznane- szukać i wołać o dar przeobrażającej serce miłości: „Niech Duch Twój, oddany przez Ciebie na krzyżu w ręce Ojca, w miłosierdziu swym doprowadzi mnie do Ciebie. Nie ma odwagi, żeby Ciebie poszukiwać, brak mi ducha pokuty, brak też miłości… Ale Ty, Panie, Boże mój, Jezus Chryste, daj mi łaskę pokuty, potrząśnij mym sercem, abym całą duszą poszukiwał Ciebie, bez Ciebie bowiem nie istnieję…” Na pustyni można zajrzeć w głąb samego siebie, zobaczyć to wszystko, co potrzebuje uzdrowienia i ocalenia. W tej duchowej bezsilności możemy zdać się jedynie na Boga. Nie jesteśmy wstanie nie doświadczyć trzech pokus, które stały się doświadczeniem Mistrza. Ilu dzisiaj współczesnych ludzi słyszy ten sam podszept złego ducha. Chcesz rozwiązać problemy ekonomiczne świata; przemienić kamienie w chleb- nakarmić rzesze, to daj mi tylko swoją wolność. Czy tak właśnie nie oskarżał chrześcijaństwa ateistyczny socjalizm ? Wypominał chrześcijaństwu to, że nie uczyniło ludzi szczęśliwymi, nie dało im spokoju, nie nakarmiło ich. Wielki Inkwizytor z powieści Dostojewskiego mówił, że „człowiek szuka nie tyle Boga, ile cudu”. Ilu to karmiło się chlebem rozdawanym przez ręce Kościoła. Najedli się do sytości i poszli swoją drogą. W taką pułapkę próbował wciągnąć demon Chrystusa, a teraz mami tym krótkowzrocznych i chorujących na materializm ludzi. Odpowiedź Pana jest prosta i radykalna: „Nie samym chlebem żyje człowiek, lecz każdym słowem, które pochodzi z ust Bożych”- wskazując prymat ducha nad materią. Nie chodzi tu o powszechną i pozbawiającą problemów świata dystrybucję dóbr. „Pokusy zostały odrzucone przez Chrystusa- mówił Bierdiajew- w imię wolności ludzkiego ducha. Chrystus nie chciał by duch ludzki był zniewolony przez chleb, cud i ziemskie królestwo… Tajemnica chrześcijańskiej wolności jest tajemnicą Golgoty, tajemnicą Ukrzyżowania. Prawda ukrzyżowana nikogo nie zmusza. Można ją dobrowolnie przyjąć. Prawda ukrzyżowana zwrócona jest do wolności ducha ludzkiego”. Dzięki pokornemu przemierzaniu pustyni z Chrystusem, chrześcijaństwo uczy się wewnętrznej wolności opartej na zaufaniu; odkrywa przemieniającą radość, odnajduje najcenniejszy dar- miłość samego Boga. „Jest wiosna w przyrodzie- jest i wiosna duchowa- powie św. Jan z Kronsztadzki- skrucha serdeczna, światło, które rozjaśnia chrześcijańskie dusze, przybliżanie się do Chrystusa i zbliżanie się Chrystusa do dusz czyniących pokutę, strumień łez i błagalne westchnienie pełne skruchy.” Po zmierzeniu z pustynią, chrześcijanin staje się gwałtownikiem zwalczającym zło w swoim wnętrzu, a jego „serce oczyszczone staje się wewnętrznym niebem”.


 

piątek, 8 marca 2019


Każdy piątek w okresie Wielkiego Postu przeżywa się jakoś inaczej- refleksyjnie. Uwaga chrześcijan koncentruje się na Krzyżu z którego paschalny Baranek obejmuje w czułym uścisku zraniony grzechem świat.  Znak cierpienia i samotności. Przesłanie krzyża nie przedawniło się, w rzeczywistości pełnej zamętu, obojętności i powątpiewania w obecność Boga, staje się nauką o autentycznej miłości.  „Jedyną siłą, która porządkuje chaos naszej duszy, jest wolne i całkowite zaakceptowanie Chrystusa jako zasady determinującej nasze życie psychiczne i duchowe”- pisał W. Iwanow. Ten milczący znak przenika historię człowieka i dokonuje tektonicznego wstrząsu duszy. „W czczeniu krzyża czcimy śmierć, wyzwalającą, zwycięską śmierć. Aby zmartwychwstać, trzeba umrzeć. W krzyżu śmierć zostaje przemieniona i prowadzi do życia, zmartwychwstania. I całe życie tego świata musi być przeprowadzone przez śmierć, przez ukrzyżowanie. Bez tego życie nie może dojść do zmartwychwstania, do wieczności” (M. Bierdiajew). Krzyż łączy mistycznie niebo z ziemią; jego pień przechodzi przez okryty welonem śmierci lęk człowieka. Rozmyślam o wszystkich krzyżach które w swoim skarbcu przechowała chrześcijańska kultura, dostrzegając w nich pulsujące źródła do których pędzą na oślep spragnione życia chrześcijańskie baranki. Ciągle inspiruje i sprasza łzy szczęścia. Krzyż- utrwalony w sklepieniach wczesnochrześcijańskich i bizantyjskich kościołów. Świecący w dekoracjach mozaikowych żarem kolorowych kamyków. „Sklepienie niebieskie jest ukształtowane w formie krzyża”(Maksym z Turynu). Krzyże jako katedry nauczającego Chrystusa, którego przebite części ciała opowiadają o miłości daru do swojej Oblubienicy Kościoła. W końcu pełne dramatyczności średniowieczne krucyfiksy Zachodu- wstrząsające przedstawienia Chrystusa który cały staje się broczącą raną, lub strugą krwi spadającej zbawczo do kielicha eucharystycznej ofiary. I te najbliższe mojej duszy- prawosławne ikony Krzyża, na których Pan jaśnieje jak zwycięski Wojownik który na chwilę zasnął po odniesionym zwycięstwie. „Widzę Go ukrzyżowanego i nazywam Królem” (św. Jan Chryzostom). Myślę, również intensywnie o tych krzyżach bluźnierczych- produktach antysztuki jak „krucyfiks w moczu” Serrano, czy inne odpadki postmodernistycznej profanacji, świadczące jedynie o tym, że Bóg cierpiący jest Bogiem wygnanym i upodlonym w każdym momencie historii. Chrześcijanie potrafią widzieć dalej i głębiej. Głoszą  paschalne przesłanie z wielką odwagą- niekiedy idąc pod prąd: „Przez śmierć zwyciężył śmierć.” Potrzebujemy drzewa Jego pokory. Krzyż- to nowe rajskie drzewo życia, przypominające o tym, że żaden człowiek- choćby najbardziej perfidnie tkwiący w ciemności grzechu- jest ocalonym. Pień tego drzewa zdruzgotał bramy piekieł i rozerwał kajdany tych, którzy wegetowali w krainie ciemności. Poeta D.M. Turoldo powie: „Prawdziwa jest wiara w Wielki Piątek kiedy Ciebie nie było tam w górze !”

środa, 6 marca 2019

Wielki Post


Jak nierządnica i ja wylewam łzy, Miłosierny: Oczyść mnie, Zbawco, według Twojej łaskawości- Kanon Pokutny św. Andrzeja z Krety.

Wielki Post to kolejny czas próby. Jak pisał ks. Pasierb „Tu objawia się- kiedyś po raz pierwszy, później co roku- twarda prawda o konieczności wzięcia na siebie krzyża, jeśli chcę naprawdę iść za Jezusem”. Początkiem tej drogi staje się archaiczny obrzęd posypania  głów popiołem. To mało higieniczny akt, ale jakże wymowny. Uświadomimy sobie naszą małość, znikomość i przygodność, tylko w takiej pokornej postawie można podjąć jakąś poważną rewizję życia. „Prochem jestem”- który Bóg bierze w swoje dłonie, któremu może nadać swoim ożywczym tchnieniem dar życia - „z prochu powstałeś”. Jednocześnie ten proch zmieszany z wodą staje się błotem, który Chrystus będzie chciał położyć na nasze oczy, abyśmy zobaczyli inaczej swoje życie w świetle Jego uzdrawiającego słowa- Ewangelii. „Chcę wyprowadzić oblubienicę na pustynię i mówić do jej serca…” Te słowa z Ozeasza pięknie oddają istotę czasu który będziemy przeżywać. Człowiek spragniony wychodzi na pustynię aby odnaleźć źródło, odpowiedzieć sobie na najbardziej nurtujące pytania, które niepokoją serce. Te odpowiedzi przynosi czas nawrócenia, wielkopostnej wędrówki wraz z Panem; tu liturgia i tradycja próbuje w gestach, znakach i symbolach uchwycić to, co niezauważalne, doprowadzić do tęsknoty za Bogiem i przemiany życia. Myślę już teraz intensywnie, o postanowieniach, drobnych motywacjach do dobra, sposobie uczynienia przestrzeni wokół siebie bardziej przyjemnej dla innych...,wrażliwość serca, zdolność piękniejszego kochania, lub zwyczajnej- bardziej ludzkiej postawy życzliwości. Metanoia ! Tak łatwo się mówi innym nawróć się, zmień swoje życie, zacznij jeszcze raz. To trudne zadanie wymaga poświęcenia i odwagi wyjścia z Jezusem na pustynię. Pięknie pisał św. Jan Klimak: "Nawrócenie i uznanie swojej grzeszności jest córką nadziei i odrzuceniem rozpaczy". Nie jest ono zwątpieniem, ale otwartością serca i tęsknotą za wyjściem z trudnej sytuacji duchowej. Nawracać się to znaczy patrzeć w górę, na miłość Bożą, a nie w dół, na swe wady i przewinienia; nie wstecz, z wyrzutami do samego siebie, ale ku wolności, jaką daje Chrystus ukazując grzesznikom miłość przez chwalebne stygmaty cierpienia. "Czynić pokutę, to widzieć nie to, kim się nie stałem, ale kim przez łaskę Chrystusa ciągle jeszcze mogę się stać". To otwartość serca na duchowe przeobrażenie które się dokonuje mocą miłosiernej miłości. To odkrycie w sobie piękna, przyobleczenie szaty godowej, a nie brzydoty, brudu i lęku. Wiara w ostateczne zwycięstwo dobra w moim życiu. Może będzie i  taki moment że człowiek będzie płakał, bo uświadomi sobie wielki dar przebaczenia i swoją małość wobec przytulających go dłoni Boga. "Łzy bez strachu- (pisał św. Ambroży), mówią o winie, łzy wyznają występek bez naruszenia skromności, łzy nie proszą o przebaczenie, ale je otrzymują. Najpierw należy płakać, a potem prosić. Zresztą ci płaczą, na których Jezus spogląda. Gdy po raz pierwszy Piotr się zaparł, nie płakał, ponieważ Pan na niego nie spojrzał. Kiedy zaparł się po, raz trzeci Jezus spojrzał i ów gorzko zapłakał." W tym czasie wady przemieniają się w cnoty, a ciało poddane ascezie zostaje oczyszczone i poddane działaniu łaski. „Nie karm swojej zmysłowości..., oczyszczaj i odnawiaj swoje własne ciało, aby przygotować się do przemienienia ciała powszechnego”(W. Sołowjow). Wielki Post to czas duchowej wiosny, a nie przygnębienia i martwoty, wyrażają to trafnie słowa św. Pawła: „…zawsze nosimy w sobie umieranie Jezusa, aby i życie Jezusa okazało się w nas […] wyglądamy na umierających, a oto żyjemy […] na smutnych, a zawsze jesteśmy radośni” (2 Kor 4,10; 6,9-10). Jako życie w ciągłym nawróceniu, nasza chrześcijańska droga to jedynie udział w Getsemanii i w Przemienieniu, w Krzyżu i Zmartwychwstaniu. Niech wzmocnieniem sił na tej drodze będzie modlitwa św. Efrema Syryjczyka: „Panie i Władco żywota mego, ducha próżności, rozpaczy i rządzy władzy i pustosłowia nie dopuszczaj do mnie. Duchem zaś czystości i rozwagi, pokornej mądrości, obdarz mnie sługę swego. O Panie i Królu, spraw, abym widział moje przewinienia i nie osądzał brata mego, albowiem błogosławiony jesteś na wieki wieków. Amen”.

poniedziałek, 4 marca 2019


Łk 4, 38-44

O zachodzie słońca wszyscy, którzy mieli cierpiących na rozmaite choroby, przynosili ich do Niego. On zaś na każdego z nich kładł ręce i uzdrawiał ich. Także złe duchy wychodziły z wielu, wołając: «Ty jesteś Syn Boży!» Lecz On je gromił i nie pozwalał im mówić, ponieważ wiedziały, że On jest Mesjaszem.

Nasz świat w którym egzystujemy coraz bardziej staje się światem ludzi chorych. Chyba nie ma takiej rodziny w której nie byłoby doświadczenia osoby doświadczającej choroby, cierpienia, bezsilności… Przechodząc ulicami miast można spotkać wielu ludzi smutnych, przygniecionych ciężarem cierpienia. W ich twarzach i oczach wypisuje się tęsknota za nadzieją na uzdrowienie. Ludzie przekonani od swojej doskonałej kondycji fizycznej i witalności, za chwilę mogą przegrać z pojawiającym się niczym intruz nowotworem. Nerwowy i toksyczny świat uśmierzany farmakologicznymi znieczulaczami i psychologicznymi pocieszeniami na chwilę. Na każdym kroku jesteśmy bombardowani reklamami coraz to nowych leków mających rzekomo wyeliminować poczucie bólu. Kolejki do aptek i przychodzi są dłuższe niż do świątyń. Każdy chce własnymi siłami i przy pomocy dostępnych środków zapobiec nieodwracalnemu procesowi chorobowej regresji. Wielu ludzi nie tylko cierpi fizycznie, często przeżywają o wiele bardziej dręczącą i konwulsyjną walkę duszy. Ilu jest ludzi poranionych duchowo- zainfekowanych kłamstwem oraz pozorami, obumierających w poczuciu bezradności. Wielu przyzwyczaiło się do okłamywania samych siebie; wymuszony uśmiech ma oszukać spojrzenie innych ludzi. Znam ludzi przygniecionych tak wielkim cierpieniem- nie potrafiących zaakceptować swojego losu, którym pozostaje tylko nienawiść siebie i odtrącanie kochanych osób wyciągających do nich pomocną dłoń. Człowiek pragnie szczęścia, chciałby uniknąć cierpienia- a kiedy się ono pojawi, niczym intruz- to najlepiej uciec lub zepchnąć w nieświadomość. Jakże trudno jest powiedzieć Bogu: „Bądź wola Twoja”. Boimy się chodzić do lekarzy i z drżeniem duszy odbieramy wyniki zleconych odgórnie badań. Choroby są niczym uśpione wulkany, które za chwilę mogą wybuchnąć i zdestabilizować nasz poukładany świat. Człowiek chory uczepia się niczym tonący ostatniej deski ratunku. Niektórzy słysząc o wybitnym lekarzu lub klinice sprzedają swoje majątki i płyną za ocean, aby przedłużyć o jeden rok kalendarz swojego życia. Szukają lekarza. Ci cierpiący z dzisiejszej Ewangelii jedyne co mogli zrobić to przynieść swoich cierpiących do Jezusa. Bóg uzdrawiający człowieka ! Przecież do tego potrzebna jest wiara, a nie opinia nawiedzonej sąsiadki zaliczającej wszystkie charyzmatyczne spotkania niczym terapeutyczne mitingi. Nie wystarczy świadomość, że Bóg może przywrócić zdrowie. Trzeba jeszcze się do Niego zwrócić- WIARA. Aby uzyskać od Chrystusa wyleczenie swoich chorób, człowiek musi najpierw chcieć. Jak trafnie zauważył św. Jan Chryzostom: „Boski lekarz nie uzdrawia nas wbrew nam samym”. Powierzyć się Bogu. „Twoje rany nie przewyższają umiejętności lekarza. Tylko powierz mu się sam z wiarą, opowiedz swoją chorobę lekarzowi” (św. Cyryl Jerozolimski). Wiara jest najskuteczniejszym lekarstwem. „Bóg przychodzi z pomocą tym, którzy pragną się leczyć, dając im wiarę” (Teodoret z Cyru). Często pozostaje modlitwa- pełna łez i zawierzenia: „Lekarzu dusz i ciał, uzdrawiający, sługę twego ogarniętego niemocą nawiedź miłosierdziem Swoim, wyciągnij swą rękę napełnioną siłą uzdrawiającą i uzdrów go podnosząc z łoża i niemocy, uwolnij od ducha słabości…, ze względu na swoją miłość do człowieka”.

sobota, 2 marca 2019


Potem wziął Dwunastu i powiedział do nich: „Oto idziemy do Jerozolimy i spełni się wszystko, co napisali prorocy o Synu Człowieczym. Zostanie wydany w ręce pogan, będzie wyszydzony, zelżony i opluty; ubiczują Go i zabiją, a trzeciego dnia zmartwychwstanie (Łk 18, 31-33).

Chrystus zarysował w kilku zdaniach najważniejsze wydarzenia których uczestnikami staną się Jego uczniowie. Oni nie spodziewają się najgorszego; po doświadczeniu znaków i cudów, wejdą w czas wstrząsu i próby. „Tylko cierpienie otwiera przed ludźmi to, co wielkie i święte” (W. Roznaow). Ich radosne twarze i pełne podziwu spojrzenia przeniknie zasłona smutku, a łzy staną się charyzmatem ponownych narodzin. Chrześcijanin musi wejść ze swoim Mistrzem w Paschę. Nie ma takiego człowieka wiary, który nie doświadczyłby ogołocenia, niepewności, lęku czy drżenia duszy; konfrontacji z Krzyżem. Uczniowie będą musieli się zmierzyć z doświadczeniem śmierci, rozłąki, samotności- największego doświadczenia wiary, będąc zdanymi na siebie i uczepionymi słów nadziei pozostawionych przez Jezusa. „Być chrześcijaninem to odkrywać, nawet w głębi swojego piekła, zdewastowane i zmartwychwstałe oblicze Boga, który nas przyjmuje, wyzwala i przywraca nam szansę bycia Jego obrazem” (O. Clement). Kościół musi w każdym pokoleniu i pulsującej historii, przyjąć przesłanie o Prawdzie Ukrzyżowanej i Zmartwychwstałej. „Tylko ten, kto dojrzał w poniżonym i pokonanym, w postaci sługi, w ukrzyżowanym – Króla i Boga, ten włącza się w tajemnicę zbawienia”- pisał M. Bierdiajew. Za kilka dni wejdziemy w rzeczywistość Wielkiego Postu w którym to pokajanie i współprzeżywanie dramatu z Chrystusem dźwigającym ludzkie grzechy będzie niezwykle intensywne i wymowne. „Krzyż wskazuje nam wskrzeszenie i drogę, która do niego prowadzi. Ojcowie powiadają, że kto karmi się krzyżem, karmi się drzewem życia. Przez krzyż świat i nasze życie stają się przejrzyste”(D. Staniloae). Przesłanie Jezusa jest również przynagleniem do przepowiadania kerygmatu- świadectwa, że Ten który się uniżył- tak naprawdę jest zwycięskim Panem mojego życia !

piątek, 1 marca 2019


W ciągu tych kilkunastu dni miałem przyjemność uczestniczyć w kilku spotkaniach poświęconych duchowości prawosławnej i teologii ikony. Przekonywałem z intelektualną nachalnością, że obok różnorodnych sposobów interpretowania Ewangelii, istnieje również miejsce dla historii Boga wyrażonej, czy wypowiedzianej na sposób obrazu. „To, co wam oznajmiamy, co ujrzeliśmy własnymi oczami, na co patrzyliśmy i czego dotykały nasze ręce, cośmy usłyszeli”- powie umiłowany uczeń Chrystusa święty Jan. Bardzo dziękuję tym wszystkim którzy byli cierpliwymi odbiorcami moich refleksji o sztuce chrześcijańskiej, podążaniu ścieżkami myśli Ojców Kościoła i osobistych- życiowych przemyśleniach o Kościele dryfującym z misją poszerzania przestrzeni piękna w kulturze dnia dzisiejszego. „Ikona łączy niebo z ziemią” (J. Nowosielski). Jeśli tylko starczy mi sił, będę opowiadał, że chrześcijaństwo jest umiłowaniem piękna ! „Nie rzecz czcimy, ale widzialny obraz Bożego piękna” (św. Josif Wołocki). Nieustannie przekonuję moich słuchaczy, że ikona oczyszcza zmysły i zaprasza do wiary; wyostrza spojrzenie na rzeczywistości które zatopione są bardzo często w otchłaniach ludzkiej duszy. Ikona uzdrawia sztukę z bylejakości i przyprószenia brzydotą. Ikona uczy postrzegać świat świetlistym, wydobywa go z „zaciemnienia”- „napełnia  obrazem Bożym”(I. Jazykowa). Dzięki sile sztuki drogi Boga przecinają się z drogami człowieka, sprawiając iż na horyzoncie wzroku wschodzi nowe Słońce- Chrystus A i Q. Rosyjski myśliciel Trubieckoj podkreślał, że „chrześcijaństwo jest jedyną religią, w której to co Boskie i to, co ludzkie pozostaje w swojej własnej pełni, w doskonałej wolności wzajemnej i zjednoczeniu”. Bóg i człowiek stoją naprzeciw siebie i prowadzą dialog miłości, który prowadzi do spełnienia w sakramentalnym zjednoczeniu- niczym miłosnym uścisku. Ikona przygotowuje człowieka wiary do sakramentalnego spotkania z Bogiem. Tak jak nie możemy pozbawić naszego wzroku widzenia, tak również na płaszczyźnie duchowego oglądu rzeczywistości, nie możemy pozbawić siebie kontemplatywnego poszukiwania Oblicza Boga. „Ukazanie się Boga nadaje barwę rzeczom”- pisał Exupery. A cóż dopiero dokonuje się w ludziach ? „Gdy ukaże się Chrystus, nasze życie, wtedy i wy razem z Nim ukażecie się w chwale” (Kol 3,4).Warto sobie uświadomić, że jesteśmy zaproszeni do modlitwy wzroku- wiara rodzi się ze słuchania, jak również z dostrzeżenia piękna Boga.  Na ikonach twarz Chrystusa jaśnieje blaskiem światła, a w oczach odbija się pełen licznych trosk człowiek- pielgrzym wiary.