wtorek, 30 kwietnia 2019


1 J 1,5-2,2

Najmilsi: Nowina, którą usłyszeliśmy od Jezusa Chrystusa i którą wam głosimy, jest taka: Bóg jest światłością, a nie ma w Nim żadnej ciemności. Jeżeli mówimy, że mamy z Nim współuczestnictwo, a chodzimy w ciemności, kłamiemy i nie postępujemy zgodnie z prawdą. Jeżeli zaś chodzimy w światłości, tak jak On sam trwa w światłości, wtedy mamy jedni z drugimi współuczestnictwo, a krew Jezusa, Syna Jego, oczyszcza nas z wszelkiego grzechu.

Ja Jestem Światłością- mówił Chrystus do swoich uczniów kiedy ich serca i głowy przepełnione myślami ocierały się o ciemność wątpliwości i zniechęcenia. „Twe światło zabłyśnie w ciemnościach, a twoja ciemność stanie się południem” (Iz 58,10). Użyta z niezwykłą plastycznością kategoria światła, nie jest jedynie zgrabną teologiczną estetyką, lecz ogniskuje ludzką percepcję na tym, co boskie- transcendentne; przeistaczające zmysły. „Wspaniałość Jego podobna do światła, promienie z rąk Jego tryskają” (Ha 3,4). Dzięki światłu widzimy głębiej, ostrzej- wyraźniej- świat który przed nami rozpościera jak namiot Bóg. Zaprasza człowieka do kontemplacji tajemnicy własnego bytu. „Światłość ze Światłości”- wyznawana ustami Kościoła w liturgicznym upamiętnieniu relacji które dokonują się w głębinach Trójcy Świętej. „Niechaj się stanie światłość”- słowa u początku wielkiego aktu kreacji świata zanurzonego w blasku jutrzenki, należy interpretować w kontekście osoby Chrystusa- Wcielonej Światłości. „Stajesz się widzialny z daleka jak wschodząca gwiazda i stopniowo rośniesz, coraz bardziej, i nareszcie ukazujesz się niczym Słońce”(św. Symeon Nowy Teolog). Cała Biblia przeniknięta jest zmaganiem światła z ciemnością, jednak ostatecznym akordem tego napięcia jest wzejście Światłości Przedwiecznej- Syna Człowieczego przenikniętego energiami życia. Promieniowanie tego światła oddaje najbardziej podniosły moment historii jakim jest zmartwychwstanie Chrystusa. „Kto mi przyjdzie z pomocą bym mógł się tobie przyjrzeć słońce w którym mamy tyle znaków od twego Pana”- pytał w jednej z pieśni św. Efrem Syryjczyk. Chwała kabod spoczywa na zwycięskim Baranku- Jaśniejącym Synu Jutrzenki w którym symfonia ekonomi zbawienia znajduje swoje ostateczne spełnienie. Piękno Zmartwychwstałe, wychodzące z grobu niczym z weselnej komnaty. Wschodzi na horyzoncie historii, stając się „światłością rozumnego świata...Słońcem, które tworzy wielki dzień Pański” (Orygenes). Jego światłość jest już światłością Paruzji; Nowego świata przenikniętego żarem Światła i Ognia- Pięćdziesiątnicą eschatologiczną. W Odach Salomona pewien chrześcijanin, przejęty otrzymanym darem chrztu, opowiada o pełnej łaski przemianie: „Podobnie jak słońce jest radością tych, którzy tęsknią za dniem, tak Pan jest radością moją. On bowiem jest moim słońcem i Jego promienie pozwoliły mi powstać. Porzuciłem drogę błędu, Jego światło odpędziło wszelką ciemność z mojego oblicza, i do Niego poszedłem, i otrzymałem od Niego zbawienie.” Filantropos przenikający swym światłem ludzkie twarze pogrążone w zdumieniu i radości. Odpowiedzią śmiertelników widzących zarys wieczności utkanej ze światła są słowa zrodzone w przypływie pulsującej miłości: „Dobrze że tu jesteśmy !”

niedziela, 28 kwietnia 2019


J 20,19-31


Było to wieczorem owego pierwszego dnia tygodnia. Tam, gdzie przebywali uczniowie, drzwi były zamknięte z obawy przed Żydami. Jezus wszedł, stanął pośrodku i rzekł do nich: ”Pokój wam!”. A to powiedziawszy, pokazał im ręce i bok. Uradowali się zatem uczniowie, ujrzawszy Pana... Ale Tomasz, jeden z Dwunastu, zwany Didymos, nie był razem z nimi, kiedy przyszedł Jezus. Inni więc uczniowie mówili do niego: ”Widzieliśmy Pana!”. Ale on rzekł do nich: ”Jeżeli na rękach Jego nie zobaczę śladu gwoździ i nie włożę palca mego w miejsce gwoździ, i nie włożę ręki mojej do boku Jego, nie uwierzę”. A po ośmiu dniach, kiedy uczniowie Jego byli znowu wewnątrz domu i Tomasz z nimi, Jezus przyszedł mimo drzwi zamkniętych, stanął pośrodku i rzekł: ”Pokój wam!”. Następnie rzekł do Tomasza: ”Podnieś tutaj swój palec i zobacz moje ręce. Podnieś rękę i włóż ją do mego boku, i nie bądź niedowiarkiem, lecz wierzącym”. Tomasz Mu odpowiedział: ”Pan mój i Bóg mój!”...  

 

Przez całe wieki dociekliwi chrześcijanie poszukiwali dowodów zmartwychwstania. „Zmartwychwstanie. Nikt go nie widział- pisał z wielką subtelnością J. Pasierb- Dowiedziano się o nim, spotykając Jezusa żyjącego po śmierci.” Kiedyś się zastanawiałem dlaczego Pan Jezus po zmartwychwstaniu zachował rany. Po co te znamiona cierpienia- takie wyraziste ślady- skoro zatriumfowało życie, rozpacz i nienawiść zostały pokonane ? W Ewangelii Chrystus w poranek wielkanocny mówi spotkanym osobom: „Nie dotykaj Mnie,” „Nie zatrzymuj Mnie.” Czujemy pewną rezerwę wobec Tego, który wyrwał się śmierci; jest w tym jakiś aspekt apofatyczności (poskromienia zmysłów). „Wiara w zmartwychwstanie oznacza odwagę do buntu przeciwko przymierzu ze śmiercią” (J. Moltmann). W wierze można poczuć się na rozdrożu lub zejść w otchłań wątpliwości. „Jedynym grzechem jest brak wiary w Zmartwychwstanie” (św. Izaak Syryjczyk). Później po długim czasie doszedłem do wniosku, iż te rany na rękach, nogach i boku były potrzebne, abyśmy nigdy nie mieli wątpliwości w miłość Boga do nas. Przez te chwalebne ślady wyraża się  prawda o tym, że Chrystus przyjął całe cierpienie w swojej cielesności. Jak Wojownik wstąpił na krzyż i został ugodzony w starciu ze złem i absurdem niesprawiedliwego świata. Rany są ważne w perspektywie eschatologicznej. W czasie ostatecznym przez te rany Bóg Ojciec będzie rozlewał miłość- która dla jednych będzie źródłem zbawienia dla innych oczyszczenia. „W Jego ranach jest nasze zdrowie". Przez ślady zadanej męki przychodzi życie, łaska i błogosławieństwo. Tak samo dobrze iż w krajobrazie uczniów pojawia się Tomasz, który chce się przekonać, zobaczyć, dotknąć- uczynić wiarę namacalną- nadać jej pierwiastek racjonalności. W nim odkrywam czasami swój sceptycyzm, ciekawość, swoistą pewność która będzie chciała mnie zabezpieczyć przez pomyłką. „Kresem naszej podróży jest spotkanie z Chrystusem Zmartwychwstałym”(A.Bloom). Przychodzę do Jezusa, aby włożyć palec w miejsce gwoździ, aby zobaczyć otwarty bok, aby choć kropla Jego Boskiej Krwi zrosiła moje życie. Przychodzę również z moimi ranami, które są bandażowane, aby Pan na nie wylał drogocenną oliwę miłości. Już nie chcę być niedowiarkiem lecz prawdziwie wierzącym. „Sam Bóg umarł i powstał z martwych, a więc nie ma już śmierci- pisał K. Ware- gdyż nawet ona została wypełniona Bogiem.” Nim zostały również wypełnione wszystkie ludzie wątpliwości, niepewność, szamotanina rozumu z sercem. Pięknie wyrażają to słowa Nersesa Snorhali: „Ale ja wierzę z całej duszy, ja Ciebie wyznaję, Panie i Boże, wyznaję tak, jak on głosem, bo nauczyłem się tego przez słowo. Spraw łaskawie, abym w dniu ostatecznym, kiedy przyjdziesz w swojej chwale, stał się godny ujrzeć Cię w tym samym ciele i abym Cię objął miłością serca.”


 

sobota, 27 kwietnia 2019


Dzisiaj część Kościołów Wschodnich posługujących się kalendarzem juliańskim- liturgicznie wchodzi w świętowanie Zmartwychwstania Chrystusa. „Gdy do grobu zstąpiłeś, o Nieśmiertelny. Wtedy zniszczyłeś moc otchłani. I powstałeś jak zwycięzca, Chryste Boże. Niewiastom miroforom głosząc: Radujcie się ! I Twoim apostołom dałeś pokój, upadłym zaś dałeś zmartwychwstanie”- głosi kontakion Paschy. Wielkanoc dla prawosławnych jest największym doświadczeniem światłości; nie tylko przez coroczny cud zstąpienia świętego ognia w bazylice Grobu Pańskiego, ale nade wszystko przez misterium liturgii- Boskiej, która w całej swojej teatralności otwiera każdego, kto tylko wstąpi do cerkwi na wydarzenie obecności Zmartwychwstałego Pana. Liturgia i ikona pozwala kontemplować to centralne Misterium chrześcijańskiego obchodu. Ikona- malarska wizja inspirowana apokryfami i patrystycznymi komentarzami- pozwala oczom uchwycić coś z ze zwycięskiego zstąpienia Chrystusa do Otchłani: „I ujrzałem, że Pan Jezus nadchodzi w chwale światła, w pokorze, wielki, a jednak skromny, trzymając w dłoniach łańcuch pętający szyję Szatana i jego związane za plecami ręce, i wtrąca go na powrót do Tartaru, a wsparłszy swą świętą stopę na jego szyi, rzecze: Dziś skazuję cię na wieczny ogień”(Ewangelia Nikodema). Czas, przestrzeń i historia stają się świętem wyzwolonego- odkupionego człowieka i stworzenia. Święto szczęścia i nadziei, odzyskanych szans- zmartwychwstanie człowieka. Już nie tkwimy w otchłaniach piekła lecz stajemy się nowym stworzeniem. Gogol pisał, że Rosjanie obchodzą Wielkanoc szczególnie uroczyście, ponieważ ich wiara oparta jest na nadziei. Ze szczęściem, które wypisuje się na twarzach wiernych i podniosłymi słowami tropraionu zwiastującego triumf Syna Człowieczego, pokonującego śmierć, szatana i grzech- brzmi niczym litania: „Chrystus zmartwychwstał !”, a lud ile tylko sił w gardle odpowiada z wiarą- „prawdziwie zmartwychwstał”. W tym dniu cerkiewne świeczuszki udzielają światła inaczej, jakby intensywniej, odpowiadając na ciepłotę człowieczych serc- przepełnionych szczęściem Paschy. Ten chwytający za serce nastrój opisuje Czechow w opowiadaniu Święta noc: „Ta sama niezwykła ruchliwość rzuca się w oczy i w samym wielkanocnym nabożeństwie. Carskie wrota we wszystkich nawach otwarte są na oścież, w powietrzu nad kadzielnicami unoszą się gęste obłoki kadzielnego dymu; kędy okiem rzucić, wszędzie światła, blask, pryskanie świeczek… Nie ma żadnych modlitw czytanych; wesołe i pośpieszne śpiewy nie milkną do samego końca; po każdym psalmie kanonu duchowieństwo zmienia szaty i wychodzi z kadzielnicami, co się powtarza prawie przez dziesięć minut”. W tym plastycznym opisie zostaje odsłonięty najbardziej istotny sens; Kościół zdejmuje szatę smutku i przyobleka się w światłość Chrystusa. To szaty godowe tych, którzy wierzą iż Pan może nadejść w tej chwili. Święto pierwszego dnia i ósmego; noc przechodząca ze śmierci do życia i dzień spełnienia ludzkich tęsknot w którym Bóg „będzie wszystkim we wszystkich”. Prawosławie głosi radość zmartwychwstania, obwieszcza czas łaski i przebaczenia. Wyrażają to słowa homilii paschalnej św. Jana Chryzostoma: „Jeśli ktoś jest uczciwy i pobożny, niech znajdzie radość w tej dobrej i pełnej światłości uroczystości… Pan przeto przyjmuje pierwszego jak ostatniego i daje odpocząć tym, co o jedenastej godzinie przyszli… I nad ostatnim się lituje i pierwszego wynagradza, i jednemu daje i drugiego wspomaga… Niech nikt nie opłakuje grzechów przebaczenie bowiem z grobu zajaśniało.” Kościół Wschodni tak bardzo uwrażliwiony na grzech, w tym czasie odsuwa nawoływanie do pokuty i pozwala zanurzyć się grzesznikom w przebóstwiającej światłości Pana. Znika myśl o grzechu, ludzkiej ułomności, czy niegodności- każdy jest zaproszony na Ucztę Baranka. Nadzieja odsuwa smutek i przywraca nadzieję. Jak pisał o. Dumitru Staniloae: „Pascha centrum prawosławnego kultu, jest wybuchem radości, tej samej radości, którą odczuli uczniowie, kiedy ujrzeli zmartwychwstałego Zbawiciela. Jest to eksplozja kosmicznej radości wywołanej triumfem życia po wszechogarniającym żalu po śmierci- śmierci, którą nawet Pan życia musiał przecierpieć, kiedy stał się człowiekiem… Teraz wszystkie rzeczy są przepełnione pewnością życia, podczas gdy przedtem wszyscy konsekwentnie posuwali się ku śmierci. Prawosławie ze szczególnym naciskiem podkreśla wiarę chrześcijaństwa w triumf życia.” W tym paschalnym akordzie wspólnego świętowania chrześcijanie proklamują „życiodajne zmartwychwstanie Pana i Boga i Zbawiciela Jezusa Chrystusa”(Synaksarion).

 

 

 

piątek, 26 kwietnia 2019


Idźcie wiec i nauczajcie wszystkie narody, udzielajcie im chrztu w imię Ojca i Syna i Ducha Świętego Mt 28, 20)

Posłanie uczniów na cały świat, jest jednym z najważniejszych aktów Chrystusa. „Zmartwychwstanie- w sensie faktycznym- oto świadectwo prawdziwego Boga” (W. Sołowjow). Kościół posłany w świat, aby zapłodnić ludzkość siłą Ewangelii. Słowo „apostoł”, po grecku apostolos, znaczy dokładnie to co aramejskie shaluah- „wysłannik”. Zmartwychwstały Pan wzniósł ręce i błogosławiąc apostołów, wysłał ich do głoszenia Ewangelii. Świetnie oddaje to sztuka- złożona z barwnych malarskich obrazów, uobecniona w rzeźbiarskich portalach kościołów; na wieczność wrzeźbiona w kamień. Liturgia i sztuka wtajemniczają nas w obecność Trójjedynego Boga, który zajaśniał w zmartwychwstałym Chrystusie. Jak pisał ks. Aleksander Mień- „Odtąd Jego obecność nie będzie miała granic. Jest wszędzie i w tajnikach dusz ludzkich… Jest obecny w Kościele, w swoich apostołach, w którym powiedział: „Oto Ja was posyłam…” I dopóki trwa świat- szlak apostolski nie będzie miał końca”. Od dnia w którym Chrystus napełnił serca uczniów Obietnicą Ojca, wszystko jest napełnione dynamizmem Ewangelii. Każdy chrześcijanin jest powołany do świadectwa- wyjścia na zewnątrz i posiewu Chrystusowego słowa. To nie jest łatwe zadanie, jest ono narażone na niezrozumienie oraz często na śmieszność.  Chrześcijanin jest zobowiązany do głoszenia Kerygmatu- wieści o zbawieniu w Jezusie Chrystusie. „Zwycięstwo pochłonęło śmierć” (1 Kor 15, 54). Spotkałem w swoim życiu ludzi autentycznie paschalnych- przemienionych, o twarzach rozpromienionych blaskiem zwycięskiego Chrystusa. Wielu z nich opowiadało o tym jak Bóg ich grzech, nędzę i bezradność przemienił w zwycięstwo. Wydobył ich grobu grzechów i ukazał nową propozycję życia. Opowiadali o Chrystusie którego doświadczyli, który wyszedł im na spotkanie. Przytulił ich, rozproszył niepewności, rozwiał jakiekolwiek lęki. Przyniósł słowo przemienienia: „Nie bójcie się !” Chrześcijaństwo paschalne, radosne, przeniknięte duchem zmartwychwstałego Pana. Ewangelia przetransponowana na życie tych ludzi zabrzmiała w nowy sposób na agorze miasta; przemieniając od środka środowiska w których dane im było żyć. Miał rację Dietrich von Hildebrnadt, kiedy mówił, że „prawdziwy chrześcijanin powinien być zupełnie wolny od tej żałosnej zależności od „świata”. Zrozumiał on przecież, że ma być zgorszeniem, i winien przyjmować z radością to, że „świat” uważa go za szalonego, śmiesznego i ograniczonego. Czyż Chrystus nie powiedział: „Gdybyście byli ze świata, świat by was miłował jako swoją własność. Ale ponieważ nie jesteście ze świata, bo ja was wybrałem sobie ze świata, dlatego was świat nienawidzi” (J 15,19). Chrześcijanie mają być szaleńcami i głupimi w oczach świata, wytykanymi palcami, rewolucjonistami, których siłą demontującą niesprawiedliwość świata- ma być miłość i wiara w siłę życia. „Kluczem do naszego życia jako dzisiejszych chrześcijan jest to, jak wyraźnie widzimy przez wiarę zmartwychwstałego Chrystusa” (D. Hunt). Przed chrześcijanami stoi ogromne pełne odwagi wyzwanie i radykalne świadectwo. Nieustannie biegniemy do grobu, aby zatrzymać się- zobaczyć i uwierzyć. Modlimy się słowami paschalnej jutrzni: „Dzisiaj się z Tobą się budzę o Zmartwychwstały.” Budzimy się jako dzieci poranka i świadkowie wieczności.

środa, 24 kwietnia 2019


Mk 16,9-15

Po swym zmartwychwstaniu, wczesnym rankiem w pierwszy dzień tygodnia, Jezus ukazał się najpierw Marii Magdalenie, z której wyrzucił siedem złych duchów. Ona poszła i oznajmiła to tym, którzy byli z Nim, pogrążonym w smutku i płaczącym. Oni jednak słysząc, że żyje i że ona Go widziała, nie chcieli wierzyć. Potem ukazał się w innej postaci dwom z nich na drodze, gdy szli na wieś. Oni powrócili i oznajmili pozostałym. Lecz im też nie uwierzyli. W końcu ukazał się samym Jedenastu, gdy siedzieli za stołem, i wyrzucał im brak wiary i upór, że nie wierzyli tym, którzy widzieli Go zmartwychwstałego. I rzekł do nich: „Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu”.

Chrześcijan jest istotą paschalną- nurtuje go nieustannie prawda o Bogu zrywającym pęta śmierci i budzącym tchnieniem życia swojego umiłowanego Syna. „Iść ku zmartwychwstaniu- pisał M. Bierdiajew- utwierdzać ciało w jego nieprzemijalności, uduchowiać je.” Zastanawiałem się często nad zmartwychwstałym ciałem Chrystusa. Czy potrafiłbym zaufać swoich zmysłom i rozpoznałbym Chrystusa ? Zdaje się z opisów spotkań z Nim, iż było to ciało inne- mogło przejść przez zamknięte drzwi (J 20,19), miało „zmienioną postać”- tak iż nawet sprawnie widzące ludzkie oko, w pierwszym momencie nie mogło dokonać rozpoznania osoby Mistrza (Mk 16,12). Dlatego uczniowie mieli wzrok jakby na uwięzi i dopiero przy wieczerzy w Emaus, Pan pozwolił im się poznać. W wierze czasami trzeba pozbawić swoje własne zmysły władzy poznawczej, trzeba „stracić do nich niejako zaufanie”, aby zobaczyć oczyma duszy- „dobrze widzi się tylko sercem”(A. Exupery). Obecność Jezusa wydaje się być naznaczona zjawiskiem bilokacji; przekracza wymiary przestrzeni i czasu. Można odnieść wrażenie, że obecność Zmartwychwstałego wśród uczniów była raczej sporadyczna niż nieustanna. Jest jakaś niezrozumiała do końca naszej ludzkiej percepcji, dynamika ukazywania się- pojawia się nagle- po czym Jego widzialna postać nagle zanika. Jego ciało nie przestało być prawdziwie fizycznym, pamiętamy jak Tomasz włożył miejsce ran swój palec, chcąc przekonać się o prawdziwości tego, co widzą jego oczy. „Jednocześnie  Jego ciało zostało uwolnione od znanych nam ograniczeń materii, które tak jak my, są częścią upadłego świata. Stało się ciałem duchowym (gr. soma pneumatikon), co w tym kontekście oznacza, że nie uległo „dematerializacji”, lecz zostało przemienione mocą Ducha Świętego”. Kiedyś również nasze ciała będą przemienione na wzór ciała uwielbionego Pana. To wskazuje prawdę o tym, iż zmartwychwstanie nie było faktem dzięki któremu osoby zobaczyły postać duchową Jezusa, lecz dokonało się to, w pełni ludzkiej natury, która dotknęła rzeczywistość duszy i ciała. Dostrzegli Pana takim jakim był, a jednak innym. Ta haptyczność- dotykalność tego wymiaru bytowania, staje się najbardziej przemawiającym argumentem za naszym zmartwychwstaniem ciała, w całej pełni życia (w wymiarze duchowym i biologicznym, ze wszystkim elementami determinującymi) . Pisał o tym św. Makary w jednej ze swoich homilii: „Przy zmartwychwstaniu wszelkie członki ciała będą wzbudzone; nawet włos nie zginie”. Będziemy posiadaczami w pełni „cielesnego” ciała, choć już przebóstwionego. Dlaczego tyle piszę o wymiarze ciała. W Ewangelii Maria spotka Chrystusa; pierwsze co czyni to pragnie przytulić się- dotknąć,- poczuć bliskość. Jest pewien ważny szczegół tego fragmentu, mówiący o historii uzdrowienia tej kobiety; Jezus ukazał się Marii z której wyrzucił wcześniej siedem złych duchów. Proszę zwrócić uwagę, Jej ciało które stało się zamieszkałe przez demony, zostaje uwolnione, jakby przygotowane do nowego sposobu egzystencji- przygotowane do nowego życia łaski- „zmartwychwstanie”. Istota która pragnie widzieć idealny, przemieniony świat Boga, musi doznać oczyszczenia duszy i ciała. My również jesteśmy przez Jezusa uwalniani i przygotowywanie do wydarzenia, jaką będzie chwała zmartwychwstania. „Teraz widzimy jakby w zwierciadle, niejasno; wtedy zaś zobaczymy twarzą w twarz. Teraz poznajemy wszystko po części, później poznamy tak, jak zostaliśmy poznani”(1Kor 13,12).  

niedziela, 21 kwietnia 2019


Kol 3, 1-4

Bracia: Jeśli razem z Chrystusem powstaliście z martwych, szukajcie tego, co w górze, gdzie przebywa Chrystus, zasiadający po prawicy Boga. Dążcie do tego, co w górze, nie do tego, co na ziemi. Umarliście bowiem i wasze życie jest ukryte z Chrystusem w Bogu. Gdy się ukaże Chrystus, nasze Życie, wtedy i wy razem z Nim ukażecie się w chwale.

Teraz wszystko jest napełnione światłością. Niebiosa, ziemia, a nawet piekło. Niech całe stworzenie święci zmartwychwstanie Chrystusa, w którym jest źródło życia (Jutrznia paschalna).

Wzeszło na horyzoncie Słońce Nieśmiertelności; Jego blask uświęca oczy niedowiarków i budzi zmarłych na cmentarzach świata. Anioł odsunął kamień grobu. „Oto dzień, który Pan uczynił. Jakże inny od tych dni, które się zaczęły wraz z początkiem świata i które odmierzamy biegiem czasu. Dzień Pana jest początkiem nowego stworzenia...” (św. Grzegorz z Nyssy). Wydarzenie Zmartwychwstania Chrystusa jest sercem całej teologii, liturgicznego uniesienia, piękna utrwalonego w sztuce, energii życia poruszającej ciało- Kościół otulony światłem rezurekcyjnego poranka. „Święto świąt i uroczystość nad uroczystościami.” To przyjęcie przez każdego wierzącego paschalnej radości, którą w całej głębi oddają słowa podniosłej antyfony: Christos anesti ek nekron... wyraża się w nich epicentrum radości całego stworzenia od nadmiaru życia i łaski. Tej podniosłej chwili nic i nikt, nie jest wstanie zdyskredytować lub w jakikolwiek sposób pomniejszyć. „Zmartwychwstanie- pisze N. Chatzinikolaou – przeobraziło krzyż i śmierć Chrystusa w symbol zwycięstwa i życia. Ale nie tylko dla Niego, lecz także dla nas. Chrystus nie zmartwychwstał po to, aby zmusić nas do uznania Jego boskości, ale żeby dać nam życie wieczne.” Jego zmartwychwstanie jest zapowiedzią naszego powstania martwych i zniszczenia zamykającej ciało grobowej płyty. „Zmienia się porządek rzeczy: grób pochłania śmierć, a nie zmarłego, dom śmierci staje się mieszkaniem życia” (św. Piotr Chryzolog). Jesteśmy poderwani w przypływie radości i niewzruszonej wiary do oznajmienia światu najpiękniejszego i najpotężniejszego przesłania wiary: Chrystus żyje, a śmierć traci swoją moc zniszczenia. Trzeba z głęboką wiarą kontemplować to Święto Życia; otwiera się ono bowiem dla tych, których oczy i serca są przemienione. „Zmartwychwstanie nie narzuca się- pisał O. Clement- Nie ukazuje się władcom tego świata, objawia się tylko tym, którzy przyjmują Go w wierze i miłości. To nie Zmartwychwstanie wzbudza wiarę, to wiara pozwala przejawić się Zmartwychwstaniu. Jezus woła nas delikatnie, jak zawołał Marię Magdalenę- a ona dopiero wtedy obróciła się, jej serce się poruszyło, rozpoznało Go.” Kościół jest ciągle w drodze na której spotyka Żyjącego, który zachował znaki swojej męki. Kroczy zwycięski rozpromieniając ludzkie przygnębione twarze; czyniąc je świetlistymi. W tym szczególnym dniu- pełnym łaski, pragnę złożyć wszystkim szczere życzenia. Przede wszystkim odwagi wiary i wychylenia ku cudownemu światu Boga. Pozdrawiam wszystkich ludzi dobrej woli słowami św. Serafina z Sarowa: „Chrystus Zmartwychwstał radości moja !”

sobota, 20 kwietnia 2019


Pascha Pana ! Jeszcze raz powiem: Pascha, ku czci Trójcy. Dla nas jest to święto świąt, uroczystość uroczystości, która przyćmiewa wszystkie święta- nie tylko ludzkie i doczesne, lecz także święta samego Chrystusa, które obchodzi się ku Jego czci- tak jak słońce zaćmiewa gwiazdy (św. Grzegorz z Nazajnzu).

Wielka Sobota- dzień uroczystego Szabatu Boga. Milczenie spowija grób i ludzkie serca; święty bezruch który za chwilę przemieni się w pełną splendoru i radości liturgię Wigilii Paschalnej. Kościół zatopiony w kontemplacji, oczekuje chwili w której otworzą się „bramy Raju,” kiedy drzwi kościoła i carskie wrota ikonostasu zostaną rozpostarte dla tych którzy oczekują zstąpienia Słońca. „Głęboka cisza ogarnia stworzenie w spoczynku- pisała Minke de Vres- Lecz Bóg Ojciec, współczujący, działa dalej. Życie zstępuje w otchłań śmierci wypełniając swym blaskiem najciemniejsze jej dno. Owocowanie ziarna wrzuconego w ziemię, które obumiera w swej pierwotnej postaci, by powstać do życia nowego i wiecznego.” Chrystus złożony w grobie odpoczywa, po tak wielkim boju, który dokonał się na drzewie kaźni. Zranione Jego dłonie, bok i nogi, są świadectwem dramatu, który zgotowała mu ludzkość; odciśnięte niczym pieczęć w pamięci Kościoła, staną się znakami chwalebnego zwycięstwa nad śmiercią i królestwem demona. „Dzisiaj grób ogarnął Tego, który w swojej dłoni trzyma całe stworzenie, kamień okrywa Tego, który niebo okrywa pięknością, śpi życie i drży otchłań.” W sobotę dokonuje się jedynie to, co wyrażają słowa chrześcijańskiego Credo- „zstąpił do piekieł”. Zstąpienie do piekieł widziane oczyma wiary, stanowi jedno, powiązane i komplementarne wydarzenie: męki, śmierci krzyżowej i zwycięskiego zmartwychwstania. Krzyż i zmartwychwstanie ukazują się w tej perspektywie jako dwa oblicza tego samego Misterium. Tę właśnie jedność Chrystusowej Paschy wyraża ikonografia chrześcijańskiego Wschodu, przedstawiając Anastasis jako zstąpienie i wyjście z Otchłani: Chrystus kruszy bramy krainy zmarłych, dźwiga Adama i Ewę za rękę i wprowadza wszystkich oczekujących Go do królestwa życia. Słowa radosnego Troparionu powtarzane wiele razy, oddają podniosłość tego misterium wiary: „Chrystus powstał z martwych, śmiercią podeptał śmierć, i będących w grobach życie dał”. W ten sposób każdy wierzący może z właściwą dla siebie wrażliwością, kontemplować tajemnicę zbawienia która stanowi jakże ważną prawdę o ostatecznej perspektywie życia w Bogu. Tu ciemność zostaje ostatecznie pokonana, ponieważ grzech został ugodzony w samo serce. Bunt Adama który stał się przyczyną strącenia w ciemność, teraz zostaje rozświetlony obecnością zstępującego Życia. W apokryficznej Ewangelii Nikodema czytamy: „I ujrzałem, że Pan Jezus Chrystus nadchodzi w chwale światła, w pokorze, wielki, a jednak skromny, trzymając w dłoni łańcuch pętający szyję Szatana i jego związane plecami ręce, i wtrąca go na powrót do Tartaru, a wsparłwszy świętą stopę na jego szyję, rzecze: Dziś skazuję cię na wieczny ogień.” Wielka Sobota stanowi już antycypację wydarzenia wielkanocnego – centrum chrześcijańskiego obchodu- Nocy triumfu- w czasie której w Paruzji może nadejść Pan. Otchłań napełnia się chwałą zmartwychwstania. „I samo piekło staje się Kościołem” (H. Balthasar). Wieczorem kiedy rozbłyśnie światło Paschału- wszystko zostanie zapłodnione życiem i światłością. Tak jak od światła świat zaczął istnieć jako przygotowany do wejścia w relację z Bogiem, tak światło Chrystusa Zmartwychwstałego oświeci ciemności ludzkich serc, i pozwolić na nowo uchwycić oczom duszy,  wielką eksplozję światła, które rozsadzi kamienny grób. „Oczyśćmy zmysły, a ujrzymy Chrystusa Jaśniejącego- będą opowiadać o tym apofatycznym wydarzeniu teksty liturgii wschodniej- w niedostępnym świetle swego Zmartwychwstania. I usłyszymy wyraźnie jak mówi: Witajcie !”

piątek, 19 kwietnia 2019


Dzisiaj na drzewie wisi Ten, który na wodach ziemię zawiesił, na króla aniołów zakładana jest korona cierniowa, w szatę hańby obleczony jest Ten, Który niebo przyodziewa obłokami, policzkowany jest Ten, który w Jordanie uwolnił Adama, gwoźdźmi przybity Oblubieniec Kościoła, włócznią przebity jest Syn Dziewicy. Kłaniamy się Twym cierpieniom, Chryste. Okaż nam Twe chwalebne zmartwychwstanie !

Wielki Piątek to jedyny taki dzień w ciągu roku, kiedy to przez skorupę zabieganego i pochłoniętego sprawami świata człowieka, przebija się prawda o Krzyżu do którego została przytwierdzony Syn Boży. To również w liturgii Kościoła jedyny dzień w którym spojrzenie z Eucharystii przechodzi na jej Owoc- Chrystusa- Baranka wchodzącego w objęcia odtrącenia i śmierci. Tego dnia jakaś trudna do opisania łaska przechodzi przez ludzkie serca powodując sejsmiczny wstrząs; czyniąc je uspokojonymi- wychylonymi ku miłości Boga i ludzi. „Jaśnieje tajemnica Krzyża”- jak to wyraża starożytny hymn liturgiczny. Jaśnieje i swoim blaskiem zagarnia ludzkie spojrzenia, kruszy najbardziej stwardniałe serca, a usta wychyla do pocałunku złożonego na Ciele umęczonego Boga. Dzisiaj chyba najmocniej dociera do nas prawda o tym, że „Chrystus umarł za nasze grzechy i został wskrzeszony dla naszego usprawiedliwienia” (1 Kor 15,3-4). Jego agonia staje się odpowiedzią dla cierpiącego człowieka i stworzenia, nadając sens nawet temu, co jest pozbawione tego sensu. „Krzyż wskazuje nam wskrzeszenie i drogę, która do niego prowadzi... Przez krzyż świat i nasze życie stają się przejrzyste” (D. Staniloae). W sercu chrześcijanina rodzi się na powrót pytanie: Dlaczego umarł za moje grzechy ? Odpowiedzią która niczym błyskawica rozpromienia wszystko, staje się najprostsze z możliwych wyjaśnień: „Chrystus nas umiłował i samego siebie wydał za nas” (Ef 5,2). Umiłował każdego człowieka i zajął jego miejsce unicestwienia. „Umiłował Kościół i dlatego wydał za niego samego siebie” (Ef 5,25). Zostaliśmy ochrzczeni w Jego śmierci, rozgrzani miłością, stworzeni z przebitego boku, niczym rajska Ewa z boku pogrążonego w śnie Adama. „Być ochrzczonym w Jego śmierci oznacza wejść w serce Jezusa- powie R. Cantalamessa- wziąć udział w dramacie miłości i cierpienia Boga... Z tego chrztu wychodzi się jako nowe stworzenie, gotowe służyć w nowy sposób dla Królestwa Niebieskiego.” Oznacza to śmierć dla grzechu i odkrycie bijącego źródła w sakramencie Chrztu i Eucharystii – Woda i Krew- totalne uchrystusowienie człowieka- Theosis. Jezus stał się „świątynią” w której wytrysnęła fontanna życia- rozszczelniło się serce Ojca i wytrysnęła miłość przykrywając duszny i pozbawiony miłosiernego współczucia świat. Zwyciężył Lew z pokolenia Judy- Syn Człowieczy, a sztandarem tego zwycięstwa stał się Krzyż. Przez niego „wstąpił na wyżynę, powiódł jeńców” (Ps 68,19), przez niego „zstąpił w głębiny otchłani”- jako powie Orygenes- ponieważ Krzyż ma „wysokość i głębokość.” Zrozumie to tylko ten, przez którego serce przechodzi cząstka tego palladium zwycięstwa- Drzewa Życia, gdzie rozkwitają pąki najpiękniejszych kwiatów. Stojąc pod tym drzewem każdy z nas jest zwyczajnym łotrem i bluźniercą- żebrakiem miłości ! Tak powinniśmy się czuć tego dnia, kiedy całujemy całun i przedstawionego zranionego w dłonie, bok i nogi Chrystusa. Święty Grzegorz z Nazjanzu streszcza tę wielką tajemnicę miłości w kliku słowach: „Żaden cud nie jest taki jak cud mojego zbawienia: nieliczne krople krwi odnawiają cały świat.”


czwartek, 18 kwietnia 2019


W bojaźni zbliżmy się wszyscy do Mistycznej Wieczerzy, czystymi rękoma przyjmijmy chleb, przebywając z Panem, zobaczmy jak umywa nogi uczniom i uczyńmy to, co widzimy. Jeden przed drugim uniżmy się i jeden drugiemu nogi umyjmy... Przyjdźcie nasyćmy się gościnnością Pana, i nieśmiertelną ucztą w Wieczerniku... (Ikos i hirmos).

Wielki Czwartek- to dzień szczególnie podniosły ze względu na ustanowiony przez Chrystusa Sakrament Sakramentów- Eucharystię. Wieczernik to moment przekroczenia czasu- wejścia w wieczne „teraz” Boga. Najpiękniejsza chwila, która swoją doniosłością przysłania wielkie dzieło stworzenia świata. Wydarzenie powtarzane od początku istnienia Kościoła. Chrystus pozostawia siebie w materii świata- chleb i wino. Nie są to substytuty jego obecności, ale najbardziej realny dar dla człowieka. Wyraża to entuzjazm świętego Efrema: „O miejsce błogosławione ! Nikt nie widział ani nigdy nie zobaczy tego, co ty ujrzałeś. Pan stał się Ołtarzem, Kapłanem, Chlebem i Kielichem zbawienia, Sam z siebie wszystkim wystarcza, a nikt nie wystarczy dla Niego, sam jest Ołtarzem i Barankiem, Ofiarą i Ofiarnikiem, Kapłanem i Pokarmem. O miejsce błogosławione ! W tobie baranek paschalny spotkał się Barankiem prawdziwym: symbol słabości wszedł w spokojne łono i w nim został zamknięty. Błogosławione mieszkanie, w którym została odprawiona Pascha, do której nigdy nie było podobnej…”  Eucharystia jest więc antycypacją dóbr niebieskich. Jak mówi Teodor z Mopsuestii: „przez nią my, którzy byliśmy umarli z natury, oczekujemy daru nieśmiertelności; podatni zepsuciu, stajemy się niezniszczalni; z ziemi i z ziemskiego zła przechodzimy do dóbr słodyczy niebieskich…” W znakach i gestach, które powtarza Kościół- wpatrzony w tajemnicę Wieczernika- uobecnia Liturgię Nieba. Pokornie naśladuje Jego ryt miłości. Wchodzimy w najbardziej możliwą na sposób somatyczny bliskość z Bogiem. Grzegorz z Nazjanzu napisze: „Eucharystia jest ofiarą bezkrwawą, przez którą łączymy się z cierpieniami i bóstwem Chrystusa”. Nasze grzeszne człowieczeństwo spotyka się z człowieczeństwem Chrystusa, aby mogło zostać podniesione ku Jego Bóstwu. „Pan wciąż jest z nami- będzie przekonywał nas św. Jan Kronsztadzki- On pozwala nam dotknąć siebie, włożyć dłonie naszego serca w Jego rany przebite gwoźdźmi, i włożyć palce nasze w Jego bok.” 

środa, 17 kwietnia 2019


Mt 26, 17-18

W pierwszy dzień Przaśników przystąpili do Jezusa uczniowie i zapytali Go: «Gdzie chcesz, żebyśmy Ci przygotowali spożywanie Paschy?» On odrzekł: «Idźcie do miasta, do znanego nam człowieka i powiedzcie mu: „Nauczyciel mówi: Czas mój jest bliski; u ciebie urządzam Paschę z moimi uczniami”». Uczniowie uczynili tak, jak im polecił Jezus, i przygotowali Paschę.

Jezus jest już na progu przygody wielkanocnej, na samym brzegu odkupieńczego Misterium. Ma się stać pokarmem do spożycia, a następnie wydać na ukrzyżowanie jak baranek zabijany w świątyni przy śpiewie podniosłego Hallelu. Każde świętowanie poprzedzone jest etapem często żmudnego przygotowania. Aby przystąpić do celebrowania radości w jakiejkolwiek wspólnocie stołu, trzeba najpierw skupić uwagę na najdrobniejszych detalach które później staną się częścią większej- świątecznej oprawy. Podobnie było z uczniami którym Chrystus polecił odnalezienie właściwego miejsca dla spożycia paschalnego posiłku. Oni byli przekonani, że ta kolacja będzie miała ten sam corocznie powtarzany rytuał. Powtarzalność religijnych gestów, ściśle określone menu, tak aby zachować wierność nomadycznej tradycji Izraela przechodzącego z niewoli do wolności; ze śmierci ku życiu. Wiele razy próbowałem sobie wyobrazić tę scenerię Wieczernika. Niski stół nakryty obrusem, migocące lampki oliwne, grubo tkane dywany na których można było przyjąć postawę półleżącą- jako ludzie wolni. „Aby każdy czuł się tak, jakby on sam był wyprowadzany z Egiptu” (Pesach 10,5). Przygotowanie pokarmów miało istotne znaczenie dla przebiegi wieczerzy. Cztery kielichy wina opróżniano według ściśle określonej kolejności. Po błogosławieniu pierwszego pucharu podawano chleb przaśny i gorzkie zioła z sałatą, następnie przynoszono baranka i napełniano drugi kielich, który rozpoczynał właściwe obrzędy paschalnego posiłku. Na stole pojawiły się przaśne chleby wypiekane w pośpiechu i zarumienione żarliwością wiary w ocalenie. Wdzięczność- to słowo które było osnową tego rytuału. Izraelici przypominali sobie: „Teraz Bóg nas wyzwala, to jest czas naszego zbawienia.” Wypijano drugi kielich i rozpoczynano spożywanie mięsa maczanego w sosie- charoset. Następnie trzeci kielich i odmawiano dziękczynienie. Apostołowie kiedy zasiądą do tego posiłku, staną się uczestnikami już nowego wydarzenia- Przymierza i uobecnienia miłości Boga. „On jest milczącym Barankiem, Barankiem zabitym, zrodzonym z Maryi, pięknej owieczki. Wzięty ze stada i poprowadzony na zabicie, wieczorem został złożony w ofierze...” (Meliton z Sardes). Będą ponawiali te gesty, wierząc że w nich zawiera się cały Chrystus. Po jakimś czasie uświadomią sobie głębię tego wydarzenia łaski- upieczeni w ogniu Ducha Świętego, zaczną spożywać Chleb Nieśmiertelności i pić z kielicha obfitej łaski. „Jest to bowiem podsumowanie cudów, przypowieści, życia ukrytego i posługi publicznej, a także ostateczna racja przyjścia Boga w naszym ciele: Oblubieniec staje przed oblubienicą i daje świadectwo swojej miłości, wydaje jej swoje ciało. A po dwudziestu wiekach Kościół otrzymuje i przyjmuje nadal to Ciało, które daje mu życie, miłość, a także płodność oblubienicy i matki” (B.S. Leger). Jutro rozpocznie się uczta naszego zbawienia. „Ty ofiarujący i ofiarowany, przyjmujący i rozdawany, Chryste Boże nasz.” Jesteśmy zaproszeni do Wieczernika, powołani do tego, by nauczyć się istnienia eucharystycznego. Przemienić się w Tego, który stał się pokarmem.

wtorek, 16 kwietnia 2019


Dążcie do tego, co w górze, nie do tego, co na ziemi. Umarliście bowiem i wasze życie jest ukryte z Chrystusem w Bogu. Gdy się ukaże Chrystus, nasze życie, wtedy i wy razem z Nim ukażecie się w chwale (Kol 3,2-3).

Wczoraj w  Paryżu na oczach całego świata płonęła katedra Notre Dame. To, co wiecznie trwałe zostało dotknięte żywiołem ognia. Katedra- symbol Europy- mistycyzmu, uniwersalizmu, jedności narodów wertykalnie kierujących wzrok ku górze, „mistyczny wzlot wnętrza ku górze”(G. Duby). Bryła kamiennych ciosów symbolizowała wspólnotę, a każdy był jej żywym kamieniem. Jej sylweta góruje nad miastem przypominając, że Francja jest ciągle umiłowaną córą Kościoła. Wiktor Hugo pisał o niej niczym o najpiękniejszej z kobiet „sędziwa królowa naszych katedr, swoisty twór człowieka, potężny i płodny niczym twór boski.” Stendal dołożył słowną perełkę o tej wytwornej kamiennej damie: „Obszerność tej katedry spełnia doskonale swe znaczenie. Wędrowiec, poruszający się pomiędzy ogromem tych kolumn jest wypełniony trwogą: odczuwa ową maleńkość wobec wielkości Boga.” Nam współczesnym towarzyszy porównywalny, jeśli nie większy podziw i odpowiedzialność za materialne dziedzictwo historii. Coś we mnie zamarło przez chwilę, kiedy przeskakiwałem po różnych kanałach informacyjnych zbierając świeże newsy o katastrofie, która w człowieku zakochanym w sztuce wywołuje dreszcz nieopisanych emocji. Wymieniałem myśli z różnymi znajomymi zaniepokojonymi możliwością straty tak ważnego dla obywateli Europy miejsca. Katedra- słowo które odruchowo przenosi nas do średniowiecza. Katedra- mieszkanie Boga i dom matka w którym rozstrzygały się ważne sprawy społeczności dla której ta przestrzeń była gościnna, niczym rodzinny dom. „W blasku mistycznego światła mistyczna obecność Boga stawała się jakby zmysłowo uchwytna” (O. Simson).  Przestrzeń liturgii i spotkania z żywym Bogiem o której z taką euforią marzył prekursor myślenia gotyckiego opat Suger. Mistyczne ciało ukrzyżowanego Boga, do którego strudzony wędrówką pielgrzym może wejść i wsłuchać się w poetykę światła, pozwolić się zmysłom przeistoczyć. Wybitny badacz architektury Pevsner pisał, że katedra „żąda udziału naszego umysłu i naszego uczucia, bo z jednej strony mieniący się rubinową czerwienią żar ażurowych okien skłania nas do zatopienia się w mistycznym uniesieniu, to z drugiej strony precyzyjny rysunek delikatnych, a mimo to mocnych linii absorbuje nasz czujny umysł. W czym leży tajemnica tych potężnych katedr ? W cudzie ich wnętrz z ich śmiałymi, wznoszącymi się na imponującej wysokości kamiennymi sklepieniami i arkadami zbyt smukłymi i wysokimi, aby je unieść, i ścianami z kolorowego szkła ?” Katedra jest wyrazem i geniuszem zachodniego ducha; kultury najwyższych lotów. To katedry stanowiły niegdyś limes chrześcijańskiego świata- horyzont za którym rozpościerał się jedynie widok na wieczność Boga. „Wieki średnie to najbardziej zagadkowa i oczarowująca epoka historii i świata, pełna antytez i sprzeczności..., to epoka wielkiego napięcia ducha, wielkiej tęsknoty za tym, co absolutne, bezustannej pracy myśli, to epoka wysokiej kultury i twórczości. Duszą średniowiecza jest poczucie pokory wobec Pana, rycerska wierność Bogu, Chrystusowi i Marii Pannie – obiektom uwielbienia. W imię mistycznej pokory ludzie wznosili średniowieczne strzeliste świątynie gotyckie, szli na wyprawy krzyżowe wyzwalać Grób Pański, śpiewali hymny i pisali traktaty filozoficzne, tworzyli wspaniały, pełen piękna kult, miłowali piękną damę. Dusza średniowiecza jest kobieca, pokorna wobec Boga, oddaje się Chrystusowi, ale również jest po rycersku męska w swych wyprawach przeciwko wrogom Pana”(M. Bierdiajew). Katedra jest syntezą tych wszystkich uczuć, pragnień, afirmacji i ludzkich dążeń ku fascynującej krainie piękna jaśniejącemu w każdej cząstce materii przemienionej w sztukę. W fasadach tych świetlistych brył jaśniały portale, które trzeba było przejść aby spojrzenie człowieka spotkało się ze spojrzeniem troskliwego i przygarniającego  Boga. Katedra jest ciągle symbolem historii „jak Bóg wszechobecnej,” jest „statkiem puszczonym na szerokie przestrzenie i kierującym się ku Wschodowi.”

poniedziałek, 15 kwietnia 2019


J 12, 1-11

Na sześć dni przed Paschą Jezus przybył do Betanii, gdzie mieszkał Łazarz, którego Jezus wskrzesił z martwych. Urządzono tam dla Niego ucztę. Marta usługiwała, a Łazarz był jednym z zasiadających z Nim przy stole. Maria zaś wzięła funt szlachetnego, drogocennego olejku nardowego i namaściła Jezusowi stopy, a włosami swymi je otarła. A dom napełnił się wonią olejku…

 Nie będę komentował skądinąd bardzo wzruszającej sceny namaszczenia Chrystusa; dokonanego w domu najbliższych przyjaciół Pana w Betanii. Ten moment jest niezwykle ważny, ponieważ zapowiada pogrzeb Jezusa i obrzęd namaszczenia ciała. Chciałbym jednak zatrzymać się na innym wydarzeniu, będącym w bliskości tego, które dzisiaj odsłania Ewangelia. Świadomie przywołuję wydarzenie wskrzeszenia Łazarza. Jest to jedna z najbardziej ciekawych i emocjonalnych scen Ewangelii. Przenikająca serce wiadomość o śmierci przyjaciela, spotęgowana wzruszeniem sióstr Marty i Mari; a następnie cud- zwrócone życie, pozostanie w pamięci wszystkich świadków tego wydarzenia. Wydaje się, że owo wskrzeszenie silniej oddziaływało na wyobraźnię chrześcijan niż cuda, które dokonały się wcześniej. Sztuka wielokrotnie starała się oddać zadziwiająca wielkość tej sceny powrotu umarłego do życia. Temat ten intrygował pierwszych wyznawców Chrystusa tak mocno, że odcisnął się w malarskich przedstawieniach na ścianach katakumb. Obraz historyczny, który zaczął pełnić funkcję symbolu- nadzieja nowego życia. W wyzwolonym z ramion śmierci Łazarzu, chrześcijanie dostrzegali nade wszystko wizję ich osobistego zmartwychwstania. W katakumbach naliczono aż czterdzieści takich przedstawień, a najstarsze mogły już powstać w II wieku. To wydarzenie bardzo szybko zostało przetransponowane do ikonografii wschodniej. „Te ikony ukazują cud w swej zewnętrznej, dostrzegalnej postaci. Charakterystyczne dla Kościoła Wschodniego jest to, że dla wyrażenia swojej nauki o zbawieniu- soteriologii, wystarcza mu jeden cudotwórczy fakt, z którego czerpie swą siłę. Każdy szczegół Wskrzeszenia Łazarza, o który opowiedziano w Ewangelii św. Jana, zostaje przedstawiony na ikonie, ponieważ każda okoliczność jasnej i wyraźnej historii wskrzeszenia zmarłego, które miało miejsce publicznie i na oczach wszystkich, ma znaczenie” (L. Bastiaansen). Ikona bardzo dokładnie oddaje przekaz Ewangelii. Mamy obraz przeniesiony na deskę, opatrzony symbolicznymi elementami i spowity blaskiem światłości, którą wyraża złoto. To opowieść o życiu i uczestniczeniu na nowo w życiu Boga. Chrystus płacze nad każdym z nas, jak płakał nad grobem Przyjaciela. Chce również nas przywrócić do życia, nie tylko ziemskiego, ale do życia w całej pełni- doprowadzić do zmartwychwstania życia duchowego (przebóstwienie). Wyrażają to teksty liturgii godzin: „Ty jesteś Życiem, Panie, i prawdziwą Światłością, Łazarza wezwałeś i wskrzesiłeś go, jako wszechmocny we wszystkim okazałeś się, jako Bóg żywych i martwych”. Przejdźmy teraz do tego, co przedstawia ikona. Pozwólmy aby naszą wyobraźnię poprowadził tekst objaśniający sztukę malarską- jakim jest Hermeneia: „Góra o dwu wierzchołkach, poza nią ledwo majaczący gród, z którego bramy wychodzą Żydzi, widoczni tylko do pasa spoza góry, płaczący. Przed górą grób, z którego jakiś człowiek zdejmuje płytę; pośrodku stoi Łazarz, a inny człowiek odwija z niego całun. Naprzeciwko niego stoi Chrystus, jedną ręką błogosławiący go, w drugiej trzyma zwój, z którego mówi: „Łazarzu wyjdź na zewnątrz !” Za Chrystusem apostołowie; ku Jego stopom pochylają się Marta i Maria (J 11,1-44)”. Podobnie jak Chrystus na górze Tabor na oczach trzech wybranych uczniów ukazał się w swojej boskiej chwale- przyobleczony w światłość, aby ich umocnić przed czekającym Go i ich trudnym doświadczeniem przyjęcia Krzyża, także tutaj ukazuje swoją boską moc i godność, prosząc swojego Ojca, poprzez prośbę o przywrócenie życia, aby w ten sposób, wskazując na własną śmierć i zmartwychwstanie, wzmocnić serca uczniów w wierze i nadziei. Jezus jawi się jako ten, który jest Panem życia. Wszystko w ikonie jest skoncentrowane na energicznym geście Jezusa. Z jaką siłą wymusza na stojących blisko pieczary, aby usunęli kamień i wychodzącego rozwiązali z krepujących go bandaży. Niezwykła dramaturgia chwili; jest tak bardzo realistyczna, że na widok wychodzącego człowieka widownia na wielu przedstawieniach zatyka nosy- ponieważ czuć jeszcze odór śmierci i cielesnego rozkładu. „Któż widział, któż słyszał, aby powstał zmarły cuchnący człowiek ? Wstrząsnąłeś bramami i skruszyłeś okowy, rozpadają się więzy martwego na głos mocy Chrystusowej, a otchłań gorzko płacze wzdycha woła do swoich: Biada mi, skąd i jakiż to głos ożywia zmarłych”. Teksty liturgiczne i ikona, opowiadają nam o Chrystusie jako Tym, który nie pozostaje obojętny na przyszły los człowieka. Bóg pełen dobroci i miłości do rodzaju ludzkiego- Człowiekolubiec. „Dla Łazarza także śmierć jest tylko przejściem, jest wydarzeniem, które nie przerywa ciągu życia: światło poza bramami nocy obiecane jest tym, którzy wierzą. Przywołanie do życia Łazarza jest ostatecznym świadectwem bóstwa Chrystusowego, jest także zapowiedzią o ileż większego cudu, zapowiedzią ostatecznego zwycięstwa, jakie odniesie Jezus nad śmiercią”. Tak naprawdę to każdy z nas jest Łazarzem, oczekującym na swój poranek zmartwychwstania. Pan przyjdzie, aby nas obudzić: Wyjdź na zewnątrz !


 

niedziela, 14 kwietnia 2019


Raduj się wielce, Córo Syjonu, wołaj radośnie, Cór Jeruzalem ! Oto Król twój idzie do ciebie, sprawiedliwy i zwycięski. Pokorny, jedzie na osiołku, na osiołku ,na oślątku, źrebięciu oślicy”(Za 9,9).

Na niebie na tronie i na źrebięciu oślicy na ziemi noszony, Chryste Boże, przyjąłeś chwałę aniołów i pieśń ludzi, wołających do Ciebie: Błogosławiony jesteś, który idziesz wezwać Adama ! (kontakion).

Niedzielą Palmową- liturgicznym przywołaniem wjazdu Chrystusa do Jerozolimy, rozpoczynamy celebrację najważniejszych wydarzeń, które zapisane są w kalendarzu Kościoła. Wielki Tydzień będzie duchowym podążaniem po śladach Chrystusa i Jego Matki; odkrywaniem wiary i wątpliwości uczniów, zdumieniem i poczuciem lęku. Spotkamy przyjaciół Chrystusa- tych z Betanii- Marię, Martę i Łazarza, staniemy w bliskości krzyża wraz z Marią Magdaleną- ocierając z krwi przebite gwoźdźmi rany Pana. Usłyszymy krzyk osamotnienia Chrystusa i płacz Matki tulącej do piersi martwe ciało swojego jedynego Syna. Przez te chwile trzeba przejść z pokorą i wiarą; niech nasze oczy i serca przedrą się, niczym zasłona przybytku; tak, aby zapieczętowany grób naszego serca, rozsadziła światłość Zwycięzcy- aby oślepił nas blask wschodzącego Słońca. Mądrość żydowska mówi, że Nisan to czas cudów. Tora określa ten czas, jako miesiąc kłosów. Jest to przypomnienie wyjścia z Egiptu. „Zaś owo Wyjście z Egiptu to alef i taw- pierwsza i ostatnia litera- w historii judaizmu... Od tego bowiem wydarzenia bierze swój początek pełna cudowności historia ludu Izraela”. Chrześcijanie jako „nowy Izrael”, pragnie również przejść drogę wyzwolenia wraz ze swoim Panem. „Nie wystarczy opuścić Egipt, trzeba jeszcze wejść do ziemi obiecanej”- pisał św. Jan Chryzostom. Kościół przeszedł po raz kolejny drogę pokuty, i pragnie odnowiony przejść ostatni odcinek drogi, wraz ze swoim Mistrzem. Ten półmetek inauguruje Wielki Tydzień- a rozpoczyna się podniosłym i radosnym śpiewem, skandującym wjazd Chrystusa na oślicy do Jerozolimy. W naszych uszach, tak jak w centrum Jerozolimy i na jej opłatkach, musi zabrzmieć: Hosanna- błagam, zbaw mnie Boże ! Wydaje się, iż w tym momencie najbardziej podniosłej euforii tłumu, Syn Człowieczy czuł się najbardziej osamotniony- widział już przyszłość. My też przychodząc na liturgię, trzymamy na pamiątkę tego wydarzenia palmy. Gałązki palm- pisał św. Augustyn- „są znakami uwielbienia, które głoszą zwycięstwo, gdyż Pan miał pokonać śmierć mocą swej śmierci, a przez zdobycz wojenną, która przypadała Mu w udziale, gdy zawisł na krzyżu, zatriumfować nad szatanem, księciem śmierci”. Kościół ma być pokornym osiołkiem który swego Króla niesie na swoich ramionach. Kościół wchodzący w Paschę- aby móc rozkwitnąć jak palma- stać się świetlistym znakiem Wodza ugodzonego w boju.

 

sobota, 13 kwietnia 2019


Jr 31, 13

Wtedy dziewica rozweseli się w tańcu
i młodzieńcy cieszyć się będą ze starcami.
Zamienię bowiem ich smutek w radość,
pocieszę ich i rozweselę po ich troskach.

Wraz z Chrystusem Kościół Oblubienica wchodzi w czas wyjątkowy i święty- inaugurujący Odkupienie i Zbawienie: „Boga który wycierpiał mękę,” stając się bezsilnym i przygniecionym cierpieniem. Liturgia będzie nam bezpośrednio podpowiadać jedno: Bóg dla nas uczynił coś naprawdę wyjątkowego ! Rozbrzmiewają mi w pamięci słowa Aloszy z powieści Bracia Karamazow Dostojewskiego: „Bóg właśnie jest nieśmiertelnością.” Twarz pełna smutku i rozmodlenia zaczynie się rumienić, ponieważ rozpoczynają się Gody Baranka. Siła Ewangelii będzie podnosiła dachy domów i otwierała zaryglowane ludzkie serca. „Piękno utożsamiające się z miłością jaśnieje w tajemnicy kenotycznego samoumniejszenia i uniżenia Chrystusa. Zstępuje On w infernalne głębie egzystencji, aby przezwyciężyć moc zła i ciemności. Uniżenie i opuszczenie ma sens zbawczy i wyzwalający. Miłość, światłość i mądrość Zbawiciela wyzwalają w sercach ludzi odpowiedź wiary, zaufania i nadziei” (W. Hryniewicz). Za nim poczujemy tę ujmującą duszę radość, trzeba wraz z Nim wyjść poza miasto. „Jezus- pisał Pascal- będzie konał aż do skończenia świata; nie wolno nam spać przez ten czas.” Droga Krzyża stanie się ścieżką światłości prowadzącą ku obejmującej w uścisku świat, który zapali się ogniem nocy Paschy. Jezus stanie w centrum czasu i historii- będzie wydarzeniem Boga stojącego naprzeciw poszukującego i przygniecionego grzechami człowieka. Chrystus- Żertwa Ojca wypije kielich naszej śmierci, a z Jego ran wytryśnie liturgia źródła- Miłość gasząca pragnienie świata. Miasta- współczesne pustynie śmierci, obojętności i ucieczki, staną się przestrzeniami gościnnymi- „wieczernikami tęsknoty.” Po rak kolejny usta Przedwiecznego wypowiedzą znamienne słowa: „Niech się stanie światłość !” Baranek wejdzie w śmierć dobrowolnie, bez jakiegokolwiek przymusu; zaprosi również Kościół do wzięcia tego ciężaru na swoje ramiona. Belki krzyża muszą się skrzyżować w sercu wspólnoty wierzących, aby mogła narodzić się na nowo- rozkwitnąć na Kalwarii- miejscu, gdzie ostatnie słowo należy do Miłości „Wykonało się”. Wezwani po imieniu i opieczętowani znakiem ofiary, podniosą pochwalny głos: „Albowiem w Tobie jest źródło życia i w Twej światłości oglądamy światłość”(Ps 36). Krzyż jest teofanią źródła, tak jak grób stał się jedynie niemym śladem kroków tańczącego triumfalnie Boga. Każde źdźbło trawy, szelest wiatru, kołysanie drzew i śpiew ptaków- będzie oznajmiał: „Chrystus powstawszy z martwych, już więcej nie umiera”(Rz 6,9).  

czwartek, 11 kwietnia 2019


 Pan jest w jego wnętrzu, więc się nie zachwieje (Ps 46,6)

W tych najbliższych dniach uwaga chrześcijan będzie skupiona na „pępku świata” jakim jest Jerozolima- miasto w którym zachowały się ślady ostatnich chwil Jezusa. Nie było mi dane być w Świętym Mieście, ale ze świadectw wielu zaprzyjaźnionych ludzi wyobraźnią dotykam tego miejsca Palestyny; między wierszami czytam Piątą Ewangelię. Historia Męki i Wielkanocny rozpoczyna się w przestrzeni która okaże się niegościnną dla wcielonego Boga. Miasto Pokoju stanie się przez wieki zarzewiem wojen, religijnych podziałów i bratobójczych walk samych chrześcijan- wyrywających sobie bezpardonowo skrawki najświętszej świątyni jaką jest bazylika Grobu Pańskiego. To, co pozwala nam lepiej uchwycić atmosferę z przed dwóch tysięcy lat, to nieustanne poczucie zatrzymania czasu. Przechodzimy gwarnymi i wąskimi ulicami Jerozolimy- podobnie jak w czasach Jezusa- mijając kramy handlarzy, przekupniów, ciekawskich gapiów, ludzi z pustyni zatrzymujących spojrzenia na ciekawych egzotyczności ludziach z innego świata. W tym miejscu nie istnieje już pojęcie narodowości- tygiel ludzkich postaci- sylwet, o których wyjątkowości świadczy wyznawana religia. Chrześcijanie przez wieki pielgrzymowali do Grobu Chrystusa, rozpamiętywali na sposób topograficzny każdy epizod- kawałek po kawałku, sycąc swoją wyobraźnię obrazami które poruszały duszę i umacniały miłość. Tutaj nieprzerwanie trwa pochód wiary- Via Crucis- Via Sacra- gdzie pokolenia uczniów biegną nieustannie do grobu, aby uchwycić cud. Wszyscy chcą czytać historię tego miejsca, znajdując swoje studnie, sykomory, gaje- źródła nadziei przy których można zacząć oddychać nieskrępowanie wiarą. „U pustego grobu uczą się, że życie jest silniejsze niż śmierć, która tu, raz na zawsze, straciła ostateczny wymiar i sens definitywny. Idąc w kierunku swego grobu uprzytomniają sobie, że ich grób kiedyś będzie równie pusty” (J. Pasierb). W tym miejscu inaczej przeżywa się liturgię, jakoś bardziej namacalnie- przykładając usta i łzami namaszczając kamienną płytę na której spoczęło ukrzyżowane ciało Odkupiciela. Wśród wonności kadzideł i świec zmysły szaleją, a modlitwa, choćby rzeźbiona w zgiełku przeszywa sklepienie kopuły świątyni i wznosi się ku niebu; wracając jako obdarowanie- pocałunek Boga w sercu Raju. Przestrzeń nie tyle sentymentalna, lecz epifaniczna. Wszystkie te rzeczy miały styczność z ciałem Chrystusa, promieniują ukrytą energią jego zmartwychwstania. Golgota- grób i skała- miejsce w którym cesarz Konstantyn wzniósł przestrzeń pamięci. Tam ukrzyżowano jedynego Sprawiedliwego i włożono go w pieczarze groty- niczym ziarno które miało zaowocować. Anastasis, czyli zmartwychwstanie. Fasada budowli, skierowana na wschód, miała osiem par drzwi i wychodziła na dziedziniec pod gołym niebem, otoczony z trzech stron kolumnowymi portykami. W południowo- wschodnim rogu dziedzińca wznosiła się skała Miejsca Czaszki- chroniona za pomocą metalowej balustrady, nad nią górował złoty krzyż, dar samego cesarza. Wschodnia część portyku była połączona pięcionawową bazyliką – tzw. męczeństwa, która otwierała się na główną ulicę miasta za pomocą narteksu otoczonego kolumnami. Pielgrzym Arkulf, który odwiedził Jerozolimę w VII wieku, pozostawił nam dokładny opis grobu: „ów ogromny kościół (Anastasis), w formie rotundy, opiera się na dwunastu kolumnach niebywałych rozmiarów. Posiada cztery pary drzwi po każdej stronie, czyli cztery wejścia, w trzech masywnych murach, prowadzące bezpośrednio korytarze. Cztery pary drzwi, służące jako drzwi wejściowe, są skierowane na północny wschód...pozostałe cztery drzwi wychodzą na południowy wschód. Wewnątrz rotundy, pośrodku umieszczono okrągłą komnatę wykutą w skale, w której zaledwie trzej mężczyźni mogą modlić się w pozycji stojącej... W północnej części tego niewielkiego pokoju mieści się Grób Pański, wykuty wewnątrz, w tej samej skale, lecz poziom podłogi komnaty jest niższy od poziomu grobu. Bardzo podobny opis tych wnętrz odnajdujemy również u pątniczki zwanej Egeria. Oczywiście architektoniczno-dekoracyjne przeobrażenia na przestrzeni historii jakim ulegnie najstarsza ze świątyń chrześcijańskich zostaną skrupulatnie odnotowane przez licznych wędrowców nawiedzających to miejsce. Jedno przesłanie pozostaje ciągle aktualne mimo licznych nawarstwień historii i rozbrzmiewa w uszach wierzących z równie podrywającą siłą. Są to słowa anioła skierowane do zalęknionych i zdezorientowanych niewiast: „Nie lękajcie się, szukacie Jezusa Nazareńskiego, ukrzyżowanego: powstał, nie ma Go tu, oto miejsce gdzie Go złożono.”Gdyby grób nie był zdetonowany siłą zstępujące Życia, chrześcijaństwo nie miałoby sensu. Historię przenika siła światła i życia emanująca z ciała Żyjącego. Mój przyjaciel franciszkanin prawie każdego roku udaje się na Paschę, aby doświadczyć cudu zstąpienia Świętego Ognia. Za każdym razem staje się świadkiem czegoś niewyobrażalnego; pomimo trudu dostania się bazyliki i opłacenia kilku muzułmańskich przewodników, aby być jak najbliżej wydarzenia- które jak mówi, może być oczekiwaną Paruzją.   Miejsce kontemplacji- kaplica kryjącą grób, migocące lampki oliwne, nieustanna modlitwa podtrzymywana przez Greków, Ormian, Koptów, Syro-jakobitów, Abisyńczyków i rzymskich katolików lawirujących dyplomatycznie pomiędzy nimi. Pilnując swoich praw przedstawiciele różnych kościołów nawet nocują w bazylice pilnując każdego skrawka własnego terytorium. Bóg pozostawił ślady swego przebywania wśród nas. Nawet kurz z tego miejsca jest święty i schowany w małym kieszonkowym pudełku staje się najcenniejszą z pamiątek. To tutaj Chrystus został ukrzyżowany- Duch wytrysnął z jego boku, tutaj Ojciec przebudził tchnieniem życia swego umiłowanego Syna i pokonał zamiary demona. Pewien arabski chrześcijanin napisał: „Chrystus dał nam ślady siebie samego i miejsc świętych, jako spuścizna i obietnica królestwa niebieskiego.” Dlatego wierni przez wieki całowali drewno Krzyża Świętego, które dotykało ciała Chrystusa, klękali w uwielbieniu na skale, na której ciało Chrystusa zostało złożone. Obserwowali wschód słońca- wiedząc, że Tym który wyrwał się pętom śmierci jest Chrystus Zbawca.  Droga do Boga prowadzi przez miejsce szczególne, które można zobaczyć, dotknąć i uwierzyć. Nieporadne są słowa w obliczu miejsca które poderwało do wiary tylu ludzi, sprawiło że spotkali Go w drodze- przyjęli, stali się częścią Paschy Chrystusa !

wtorek, 9 kwietnia 2019


Ps 102  

Panie, wysłuchaj modlitwę moją,
a moje wołanie niech przyjdzie do Ciebie.
Nie ukrywaj przede mną swojego oblicza
nakłoń ku mnie Twe ucho,
w dniu, w którym Cię wzywam, szybko mnie wysłuchaj!

 Na drodze wiary kluczowym momentem metamorfozy zmysłów jest porzucenie idolatrii samego siebie- samoadoracji, niczym niezmąconego- ślepego i bezdusznego przeświadczenia, że wystarczająco dużo wiem o Bogu i jest mi z tym wygodnie. Takie próżne przekonanie zaprowadziło wielu na manowce niewiary i zwątpienia, a Bóg mówiąc pesymistycznym i mało delikatnym językiem Ciorana, stał się w tym krótkometrażowym zapętleniu religijnym „ostatnim etapem wędrówki- najdalszym punktem samotności.” Aby być blisko Boga, trzeba zapomnieć o sobie. „Żeby ujrzeć coś wyraźnie, wystarczy zmiana punktu widzenia” (A. Exupery). Odkryć Boga istniejącego, współodczuwającego, przychodzącego w każdym zasysanym fragmencie powietrza; zalewającego duszę miłością- niczym struga światła budząca po nocy dzień. On nie zasłania swojej Twarzy „woalem niepoznania”, lecz nagina nasze zmysły, niczym wiatr suchą ikebanę- abyśmy weszli w przestrzeń spotkania i wypuścili zielone liście. „Oglądanie Boga polega na tym, że w duszy nigdy nie zamiera pragnienie, by podnieść wzrok ku Bogu”- twierdził św. Grzegorz z Nyssy.  Tylko modlitwa zrodzona z tęsknoty i milczenia pozwala pokornie artykułować słowa, niczym fragmenty mozaiki składające się w jedną całość: „Wszystko jest Twoje, Panie, ja jestem Twój, przyjmij mnie.” Tu się dokonuje przeżycie miłości Boga- drganie duszy, a wraz z nią symfonia zmysłów wychylonych ku odczytaniu zaszyfrowanego języka transcendencji. „Wierzę w Chrystusa odkupiciela, ponieważ wierzę w Chrystusa zmartwychwstałego. Padam na kolana przed obrazem Zbawiciela zmarłego, lecz przyzywam w Nim Boga żywego. Moja religia ma w sobie osnowę dramatu, który mimo wszystko kończy się apoteozą”(L. Estang). W pewnym momencie następuje erupcja radości, którą tak niesamowicie oddają słowa Rene Le Senne: „Głównym dowodem istnienia Boga jest dla mnie radość, jaką odczuwam na myśl o jego istnieniu.”

poniedziałek, 8 kwietnia 2019


J 8, 1-11

Wówczas uczeni w Piśmie i faryzeusze przyprowadzili do Niego kobietę, którą dopiero co pochwycono na cudzołóstwie, a postawiwszy ją pośrodku, powiedzieli do Niego: «Nauczycielu, tę kobietę dopiero co pochwycono na cudzołóstwie. W Prawie Mojżesz nakazał nam takie kamienować. A Ty co powiesz?» Mówili to, wystawiając Go na próbę, aby mieli o co Go oskarżyć. Lecz Jezus, schyliwszy się, pisał palcem po ziemi. A kiedy w dalszym ciągu Go pytali, podniósł się i rzekł do nich: «Kto z was jest bez grzechu, niech pierwszy rzuci w nią kamieniem». I powtórnie schyliwszy się, pisał na ziemi. Kiedy to usłyszeli, jeden po drugim zaczęli odchodzić, poczynając od starszych, aż do ostatnich. Pozostał tylko Jezus i kobieta stojąca na środku. Wówczas Jezus, podniósłszy się, rzekł do niej: «Kobieto, gdzież oni są? Nikt cię nie potępił?» A ona odrzekła: «Nikt, Panie!» Rzekł do niej Jezus: «I Ja ciebie nie potępiam. Idź i odtąd już nie grzesz».

 W Ewangelii istnieją takie sytuacje które budują w czytelniku wewnętrzne napięcie. Uważny odbiorca konkretnej sytuacji potrafi wczuć się w dramaturgię chwili; poczuć strach i przerażenie kobiety wyciągniętej z przestrzeni grzechu, pustki i odoru zbrukanej kobiecości. Grupa wytrawnych egzekutorów moralności wyciąga ją z barłogu nierządu- wywleka za włosy na ulicę i powołując się na autorytet religii chwyta za kamienie. (Dlaczego wraz z nią, nie wyprowadzono mężczyznę który płacił za chwilę upojnej zabawy ?). Istnieją również w naszym świecie ludzie, którzy czerpią satysfakcję z tego, że kogoś pochwycą na grzechu. Ludzie uchodzący za sprawiedliwych, demaskatorzy zła- zadowoleni z siebie idealiści- pozorni naprawiacze świata. Stratedzy uważający, że tylko gwałtem można wyegzekwować dobro. W takiej postawie jest tylko perwersyjna strategia demona. Dostojewski twierdził, „że gdyby ludzkie myśli wydzielały zapachy, to na świecie pojawiłby się nieznośny zaduch który zatrułby nas wszystkich.” Skłócić i zbrukać człowieka w imię czegoś, co jest jedynie mistyfikacją dobra. Dzięki Bogu istnieje estetyka miłosierdzia. „Chrystus nie tylko czuje ludzkie myśli, ale potrafi też czytać w nich tak, jak w otwartej książce.” Czułe spojrzenie Jezusa i nędza kobiety. Kiedy inni domagają się wyroku i wzburzeni trzymają w dłoniach kamienie, Jezus pisze na piasku. Wie, że została na Niego zastawiona przez faryzeuszy pułapka. Badają Jego wierność Prawu. Całe rzesze teologów zachodziło w głowę, jakie to słowa pisał na ziemi Nauczyciel. Co było treścią tej ciszy pośród zgiełku rozszalałego tłumu. Święty Hieronim uważał, że Jezus spisywał grzechy oskarżycieli. Mauriac przypuszcza, że Jezus pisał, aby nie patrzeć w oczy cudzołożnicy, by uniknąć jej zakłopotania i by nie powiększać jej wstydu. Wydaje mi się, że pragnął jedynie skonfrontować ten pełen gniewu motłoch z dokuczliwą prawdą o każdym z nich. Nie było w tym towarzystwie bezgrzesznych. „Kochaj pokorę. Ona okryje wszystkie twoje grzechy”- mawiał św. Antoni Pustelnik. Jedyny pozbawiony grzechu to On- Miłość, która nie potępia, lecz wskrzesza do życia. „Idź, a od tej chwili już nie grzesz”- to słowa pojednania, które Kościół w sakramentalnym przebaczeniu wkłada w uszy, oczy i serca zagubionych dzieci. „Nie potrzebowała już więcej wypełniać swego biednego życia grzechami. Jej serce wypełniło się wdzięcznością, miłością, radością. Odchodziła zaznawszy łaski, a nie sądu” (L. Evely). Wystarczyło kilka minut, aby dokonało się tak wiele- zmartwychwstanie człowieka. „Świat bez miłości jest światem martwym i zawsze przychodzi godzina, kiedy człowiek zmęczony błaga o twarz jakiejś istoty i serce olśnione miłością”(A. Camus). Miłość powinna przenikać ludzkie spojrzenia, opinie i zamiary wobec innych. Nie odbierajmy Bogu szansy na zbawienie grzesznika- otarcia jego łez- połatania nicą miłości jego serca. W czułym spojrzeniu Jezusa odbija się prawda o świecie przemienionym- nieskalanym ludzkimi nieprawościami- świecie piękna i sprawiedliwych, którzy opłukali swe szaty w Jego krwi i lśnią bielą świętości.

niedziela, 7 kwietnia 2019


J 11, 1-45

… Maria zaś siedziała w domu. Marta więc rzekła do Jezusa: «Panie, gdybyś tu był, mój brat by nie umarł. Lecz i teraz wiem, że Bóg da Ci wszystko, o cokolwiek byś prosił Boga». Rzekł do niej Jezus: «Brat twój zmartwychwstanie». Marta Mu odrzekła: «Wiem, że powstanie z martwych w czasie zmartwychwstania w dniu ostatecznym». Powiedział do niej Jezus: «Ja jestem zmartwychwstaniem i życiem. Kto we Mnie wierzy, to choćby umarł, żyć będzie. Każdy, kto żyje i wierzy we Mnie, nie umrze na wieki. Wierzysz w to?» Odpowiedziała Mu: «Tak, Panie! Ja mocno wierzę, że Ty jesteś Mesjasz, Syn Boży, który miał przyjść na świat»… A Jezus, ponownie okazując głębokie wzruszenie, przyszedł do grobu. Była to pieczara, a na niej spoczywał kamień. Jezus powiedział: «Usuńcie kamień!»...To powiedziawszy, zawołał donośnym głosem: «Łazarzu, wyjdź na zewnątrz!» I wyszedł zmarły, mając nogi i ręce przewiązane opaskami, a twarz jego była owinięta chustą. Rzekł do nich Jezus: «Rozwiążcie go i pozwólcie mu chodzić». Wielu zatem spośród Żydów przybyłych do Marii, ujrzawszy to, czego Jezus dokonał, uwierzyło w Niego.

Niedziela Wskrzeszenia Łazarza wprowadza nas w rzeczywistość naszej paschy; duchowe przeobrażenie i perspektywa przyszłości jako nowego eonu. „Ja jestem zmartwychwstanie i życie”. Wyjście z grzechu do łaski. Przebudzenie ze snu śmierci ku nowemu istnieniu. Imię Łazarz z hebrajskiego tłumaczy się jako Bóg pomógł- Eleazar. Chrystus każe usunąć kamień pieczętujący wejście, ponieważ grota była grobem i przywraca życie- pomaga wrócić przyjacielowi. Uczestniczymy tu w narastaniu i natężeniu ludzkiego bólu oraz współczucia Jezusa. Później następuje wielkie modlitewne natężenie i eksplozja życia, dzięki której dotknięty rozkładem Łazarz wychodzi żywy. Miłość jest więc siłą ożywiającą. Ewangelia wyrywa z naszych serc strach przed objęciami śmierci. Dobrze to wyraził Sołowjow: „na śmierć nie ma odpowiedzi, nie można jej wyjaśnić, nie ma ona logiki ani sensu. Jedyną prawdziwą odpowiedź znajdujemy w Biblii: śmierć jest konsekwencją grzechu”. Samo to stwierdzenie pozostawione od tak wydaje się pesymistyczne i odarte z nadziei. Jednak tutaj śmierć zostaje rozpromieniona obecnością Chrystusa- podeptana, jak to można zobaczyć na ikonie Anastasis. Chrystus przynosi nam wyzwolenie z kajdan grzechu; staje przed grobem (jakkolwiek szeroko go rozumiemy) i mówi: Wyjdź na zewnątrz ! Porzuć swoje zafałszowane i zakłamane życie, odseparuj od siebie grzech… Wejdź w życie i bądź wolnym. Miłość jest siłą ożywiającą, przywracającą na powrót utracone życie. Dlatego pełna wiary w siłę dobra i przebaczenia Sonia z powieści Dostojewskiego, czytała Rodinowi opowieść o wskrzeszonym Łazarzu. Świadomość bycia mordercą zamknęła go w „grobie” i opróżniła jego serce z woli życia. „W koślawym lichtarzu dawno się już dopalił ogarek, mętnie oświetlający w tej nędznej izbie mordercę i jawnogrzesznicę, którzy się dziwnie stowarzyszyli w czytaniu tej wiecznej księgi”. Pisarz pokazuje to rozdwojenie serca i przemienienie które będzie powoli ogarniać duszę grzesznika.  „Człowiek wychodzi spod zewnętrznej formy- powie Bierdiajew- zewnętrznego prawa i drogami cierpienia zdobywa dla siebie wewnętrzne światło. Wszystko przechodzi w ostateczną głębię ducha chrześcijańskiego… Chrystus powinien objawić się człowiekowi na drogach jego wolności, jako wolność ostateczna, wolność w Prawdzie”. Czy to nie jest droga grzesznika ku zmartwychwstaniu ? „Czym bardziej zbliżamy się do Boga, tym bardziej widzimy swą grzeszność” (św. Doroteusz).  Zmartwychwstanie !

sobota, 6 kwietnia 2019


A oto znów przemówił do nich Jezus tymi słowami: Ja jestem światłością świata. Kto idzie za Mną nie będzie chodził w ciemności, lecz będzie miał światło życia (J 8,12).

W tym szczególnym czasie Kościół zdejmuje szatę smutku i wchodzi w doświadczenie światłości. W Psalmach światło występuje jako atrybut Boga. „Okryty światłem jak płaszczem” (Ps 142). Wychodząca z Boga- przeszywająca wszystko jasność- umożliwia ludzkiemu spojrzeniu przejście przez próg transcendencji ku oglądowi Boskiej Chwały. „Poza światłami i barwami żadna z rzeczy widzialnych nie daje się ująć samym zmysłem wzroku” (Witelo). Światło Taboru i Światło zstępujące w Otchłań Wielkiej Soboty, w końcu Światło wielkanocnego poranka oświecające oczy tych, którzy nie widzieli a uwierzyli. Nie bez przyczyny na wielu wizerunkach sakralnych chrześcijaństwa głowa Chrystusa i świętych spowita jest złotym nimbem- świetlistością- atrybutem świata przemienionego. To teologia ikony nauczała mnie postrzegać chrześcijaństwo jako świetliste- rozpromienione obecnością Chrystusa Zmartwychwstałego. „Światłość Zmartwychwstania Chrystusa spowija Kościół a radość paschalna, zwycięstwa nad śmiercią go wypełnia” (S. Bułgakow). Na ikonach twarz Chrystusa wyłania się w procesie tworzenia z ciemnych odcieni ochry, aby następnie stać się świetlistą. „Wpatrujemy się w jasność Pańską jakby w zwierciadle.” Piękno Boga uobecnia się poprzez światłość. W Nim rzeczywistość staje się przeniknięta życiem, a wszelka matowość i ciemność ustępują- stając się przestrzenią nasyconą od nadmiaru światła. „Bóg jest światłością”- proklamuje nam w przypływie zachwytu język Biblii. Obrazy i słowa zaczynają w pełni istnieć kiedy rozgrzewa je blask wschodzącego Słońca. „Jeśli odbierzesz im światło, wszystkie rzeczy pozostaną nieznane w ciemnościach, albowiem nie będą mogły objawić swojej piękności”- pisał św. Jan Damasceński.  Również średniowieczni myśliciele wielokrotnie wskazywali na fakt, że światło jest formą substancjalną ciał. „Promienie wychodzą z rzeczy i przekazują oku cechy ciał” (Alhazen).To „Światłość ze Światłości”(Credo)- jest jedyną ikoną Boga; roztacza wszelki blask i splendor- sprawiając, że świat i ludzie niczym słoneczniki wychylają się ku ciepłu i radości istnienia. Świat staje się cudownie rozedrgany promieniami światła.  Grzegorz Palamas w swojej homilii na święto Przemienienia pisał: „Światło Przemienienia Pańskiego nie zaczęło się i nie skończyło. Pozostało nieograniczone w czasie i przestrzeni i niepostrzegalne dla zmysłów, mimo że kontemplowały je cielesne oczy..., lecz dzięki przemienieniu zmysłów uczniowie Pana przeszli od ciała do Ducha.” Teksty liturgiczne będą prowadziły chrześcijan po tropach świetlistości- przebóstwienia: „Ty zbawiłeś cały świat, zmysłowy i duchowy.” Przeto „świat napełnił się radością na wieść o Twoim świętym Zmartwychwstaniu.” Jeszcze kilkanaście dni do Paschy i będziemy antycypować Święto Światła- Radosną Światłość !

piątek, 5 kwietnia 2019


Ez 43, 1-7a

Anioł poprowadził mnie ku bramie, która skierowana jest na wschód. I oto chwała Boga Izraela przyszła od wschodu, a głos Jego był jak szum wielu wód, a ziemia jaśniała od Jego chwały... I upadłem na twarz. A chwała Pańska weszła do świątyni przez bramę, która wychodziła na wschód. Wtedy uniósł mnie duch i zaniósł mnie na wewnętrzny dziedziniec. – A oto świątynia pełna była chwały Pańskiej.  

Człowiek spragniony Boga szuka tam, gdzie sądzi że może Go znaleźć. Historia człowieka- a tym samym dzieje Zbawienia naznaczone są mozolnym wędrowaniem ku Tajemnicy- wychodzeniem ku zaspokojeniu największego pragnienia, jakim jest spotkanie z ukrytym Bogiem. Patriarchowie przemierzali pustynie, a prorocy- nomadzi Bożej mądrości kierowali swoje kroki ku Wschodowi, gdzie miało powstać  jaśniejące oszałamiającym blaskiem Słońce Dnia Nowego. Dopiero po wiekach chrześcijanie zrozumieją na czym polega uwschodnienie- czyli orientacja własnego życia ku Bogu, tęsknota za rajskim Edenem, wypatrywanie Ziemi Ocalenia i nasłuchiwanie kroków Tego, który ze Wschodu miał przyjść w pełnym splendorze i triumfie. To Chrystus jest Słońcem wychodzącym na horyzoncie Ziemi Obiecanej- Świątynią Chwały Bożej- jedyną Bramą, przez która trzeba przejść, aby odkryć przemieniony i przekraczający wyobraźnię świat Boga. Pierwsi chrześcijanie doskonale wiedzieli dlaczego Wschód jest tak niezwykle ważny. Na Wschodzie Bóg stał się człowiekiem (Wcielenie), tam dokonał dzieła Odkupienia (Męka i Zmartwychwstanie), użyźniający dar Pięćdziesiątnicy- Obietnica Ojca, zszedł na Wschodzie, gdzie z przerażonej wspólnoty apostołów zrodził się Kościół ewangelicznego posłania. W końcu ze Wschodu miał w Paruzji przyjść Chrystus- jako Miłosierny Sędzia. Architektura sakralna i modlitwa orientowała przez całe wieki kościoły wschodu i zachodu, podtrzymując napięcie eschatologiczne wyrażone w wołaniu: Marana Tha ! „Tak pojmowana orientacja to przede wszystkim wyraz spoglądania na Chrystusa jako na miejsce spotkanie między Bogiem a człowiekiem… Jednak to, że Chrystusa odnajdujemy w symbolu wschodzącego słońca, odsyła nas do chrystologii zdeterminowanej eschatologicznie. Słońce symbolizuje powracającego Pana, ostateczny wschód Słońca historii. Modlić się, będąc zwróconym na Wschód, oznacza wyjść naprzeciw nadchodzącego Chrystusa. Liturgia, która jest ukierunkowana na Wschód, urzeczywistnia poniekąd pochód historii kroczącej w kierunku swej przyszłości, nowego nieba i nowej ziemi, które w Chrystusie wychodzą nam naprzeciw…”, pisał J. Ratzinger. Chrześcijanin zatem stając w postawie modlitwy, wchodzi w perspektywę Orientu. Wyrażają to słowa Orygenesa, stanowiące komentarz do modlitwy: „Skoro są cztery strony świata: północ, południe, zachód i wschód, któż nie przyzna, że w czasie modlitwy winniśmy patrzeć ku wschodowi na znak, że dusza wygląda wzejścia „prawdziwej światłości” ? Jeśli zaś ktoś woli modlić się w stronę otwartych drzwi, gdziekolwiek skierowanych, i będzie twierdził, że widok nieba ma coś bardziej pociągającego niż widok ściany, powiem mu, że dom może być różnie zwrócony, w zależności od ludzkich zwyczajów, ale wschód ma z natury pierwszeństwo przed innymi stronami, i że to, co jest naturalne, postawić należy przed tym, co umowne”. Zatem wypatrujmy wschodu Słońca ! Pozostaje nam tęsknota i zdumienie obłaskawione ciepłymi promieniami. Dostojewski pisał: „Stań się słońcem, a wszyscy cię zobaczą”. Wyglądamy Orientu, aby stać się choćby drobinkami w cudownej teofanii Boga.